• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ostatni z dywizjonu. Krótka historia ORP "Wicher"

Michał Lipka
21 lutego 2011 (artykuł sprzed 13 lat) 
ORP "Wicher" na redzie. ORP "Wicher" na redzie.

Trwająca zaledwie trzy dni wojenna epopeja ORP "Wicher" pokazuje, że nawet w osamotnieniu można ocalić rzecz najważniejszą - honor.



Działa artylerii głównej "Wichra". Działa artylerii głównej "Wichra".
ORP "Wicher" w wielkiej gali banderowej. ORP "Wicher" w wielkiej gali banderowej.
Po zmianie oznaczeń dziobowych. Po zmianie oznaczeń dziobowych.
Polski zespół podczas jednej z wizyt zagranicznych. Polski zespół podczas jednej z wizyt zagranicznych.
Marszałek Piłsudski na pokładzie ORP "Wicher". Marszałek Piłsudski na pokładzie ORP "Wicher".
Historia "Wichra" w polskiej flocie wojennej zaczyna się w 1926 roku, gdy polski rząd podpisał umowę na jego budowę we Francji. Wybór, jak to zwykle bywa, podyktowany był względami politycznymi - dzięki temu młode państwo polskie mogło liczyć na otrzymanie pożyczki stabilizacyjnej (tajemnicą poliszynela były liczne udziały francuskich polityków w tej stoczni). Niestety małe doświadczenie stoczni dało o sobie niebawem znać - komisja odbiorcza pod przewodnictwem kmdr Ksawerego Czarnickiego miała pełne ręce roboty, wykrywając coraz to nowe niedociągnięcia, a same prace przeciągnęły się aż o 2 lata. Bez problemów nie obyło się nawet podczas wodowania kadłuba - jednostka utknęła na pochylni i potrzebna była pomoc holowników.

Wreszcie, pokonując liczne przeciwności, 8 lipca 1930 roku po raz pierwszy wciągnięto na maszt biało-czerwoną banderę i oficjalnie nadano jednostce nazwę ORP "Wicher". Był to pierwszy na wskroś nowoczesny okręt polskiej floty, który uzbrojony był m.in. w cztery armaty 130 mm i w tamtym okresie nie miał sobie równych na Bałtyku. Pewne obawy budziło jednak niezwykle skromne uzbrojenie przeciwlotnicze, na które składały się dwa pojedyncze działka 40 mm i dwa podwójne km 13,2 mm. Zastosowano wówczas stare powiedzenie "jakoś to będzie".

Po przybyciu do kraju "Wicher" z miejsca stał się okrętem flagowym i... najbardziej "zapracowaną" polską jednostką. Reprezentował biało - czerwoną banderę m.in. w Leningradzie, Kilonii i portach szwedzkich czy duńskich. Stanowił eskortę dla odbywającego wizytę w Estonii prezydenta Mościckiego. Na swoim pokładzie gościł wracającego z leczenia Józefa Piłsudskiego i to za sprawą tego ostatniego brał udział w tzw. akcji gdańskiej.

Jako, że Polska nie dysponowała portem wojennym z prawdziwego zdarzenia, Gdynia była dopiero w budowie, a Puck już nie spełniał swej roli, na mocy postanowień wersalskich miała prawo korzystać z Gdańska, jak ze swego portu macierzystego. Niestety związane to było z częstymi szykanami ze strony niemieckiej. Tak też było w 1932 roku, gdy do gdańskiego portu miały zawinąć angielskie jednostki. Ni z tego, ni z owego Niemcy postanowili odmówić Polakom prawa powitania Anglików.

W międzynarodowym prawie morskim taka sytuacja była nie do pomyślenia. Dla marszałka Piłsudskiego również. Na zwołanej naradzie postanowiono, że ORP "Wicher" pod dowództwem kmdr Tadeusza Podjazd-Morgensterna, mimo braku zgody ze strony władz miejskich, wpłynie do portu w Gdańsku celem powitania angielskich niszczycieli, a w przypadku jakiejkolwiek próby obrazy polskiej bandery otworzy ogień w stronę urzędów gdańskich.

Na szczęście Niemcy w cieniu dział niszczyciela nie odważyli się na żadne działania zaczepne, wobec czego sama wizyta przebiegła spokojnie.

Kolejne lata upływały "Wichrowi" na dalszych wizytach zagranicznych oraz... udziale w filmie "Rapsodia Bałtyku". W marcu 1938 roku dowództwo okrętu obejmuje kmdr ppor. (od kwietnia 1939 roku kmdr por) Stefan de Walden, doświadczony oficer, kawaler orderu Virtuti Militari otrzymanego za udział w walkach z bolszewikami w szeregach Flotylli Pińskiej. Pod jego komendą "Wicher" uzyskuje miano najlepszego okrętu artyleryjskiego floty.

We wrześniu 1939 roku "Wicher", jako jedyny niszczyciel miał bronić polskiego Wybrzeża. Pozostałe jednostki dywizjonu: OORP "Błyskawica", "Grom" i "Burza" przebywały już wówczas w Anglii. Jednym z pierwszych planów operacyjnych była akcja "Rurka" mająca na celu postawienie dużej zagrody minowej. W operacji miały wziąć udział praktycznie wszystkie siły naszej floty wojennej. Podczas przechodzenia w rejon minowania polski zespół zaatakowany został przez nieprzyjacielskie lotnictwo. Pierwsza potyczka trwała zaledwie ok. 20 minut, a jej efekt trudno jednoznacznie ocenić. Niemcy nie zatopili żadnej polskiej jednostki, choć uszkodzenia odniósł stawiacz min "Gryf" i trałowiec "Mewa". Na tym pierwszym poległ dowódca kmdr ppor. Stefan Kwiatkowski, a Polakom nie udało się zestrzelić żadnego nieprzyjacielskiego samolotu, choć kilka na pewno uszkodzili.

Po tej bitwie dochodzi do niezrozumiałego zdarzenia. Ponieważ "Gryf" pozbył się wszystkich posiadanych na pokładzie min (zachowanie p.o. dowódcy kpt. mar. W. Łomidze to osobny temat) operację "Rurka" odwołano. Nikt jednak nie powiadomił o tym "Wichra", który całą noc trwał na posterunku w rejonie Pilawy. W tym czasie miał on szansą zaatakować z zaskoczenia kilku niemieckich jednostek, w tym lekki krążownik typu Leipzig. Ponieważ jednak dowódcy okrętu nie poinformowano o zmianie rozkazów, które zakazywały mu atakowania wroga, szansa na zadanie wrogiej flocie poważnego ciosu rozpłynęła się w mroku niczym nie niepokojone niemieckie jednostki.

Po powrocie do portu w Helu, na dowódcę "Wichra", komandora de Waldena, czeka hiobowa wiadomość o przekształceniu okrętu w pływającą baterię. Na prośby komandora o zgodę na przedarcie się przez cieśniny duńskie do portów alianckich i na ostrzelanie zabudowań Nowego Portu dowództwo nie wyraża zgody. Jednak chwila największej chwały dla okrętu i załogi ma już niebawem nastąpić. Oto 3 września obserwatorzy meldują obecność dwóch niemieckich niszczycieli. Szybko ogłoszono alarm bojowy, choć wynik pojedynku artyleryjskiego wydawać się mógł przesądzony - z jedne strony dwa nowoczesne niszczyciele mające swobodę ruchu, z drugiej dwie polskie jednostki unieruchomione w porcie ("Gryf" podobnie jak "Wicher" przekształcony został w pływającą baterię).

"Wicher" jednak nie na darmo nosił miano najlepszego okrętu artyleryjskiego we flocie! Oba polskie okręty w krótkim czasie obramowują nieprzyjaciela i uszkadzają oba jego okręty zmuszając go do postawienia zasłony dymnej i odwrotu. Niestety niedługo potem następuje nalot nieprzyjacielskiego lotnictwa, podczas którego daje o sobie znać słabe uzbrojenie przeciwlotnicze - tonie "Wicher", a chwilę później "Gryf". Z załogi osamotnionego niszczyciela podczas wszystkich działań poległ tylko jeden marynarz, co przypisywano niebywałemu szczęściu, jakie zawsze miał "Wicher".

Opinie (87) ponad 10 zablokowanych

  • Paranoja (3)

    żeby takie okręty trzymać w Helskim porcie , to było dla nich samobójstwo , głupota dowództwa była straszna , trzeba było wysłać okręty do Angli , była by z nich dużo większa korzyść.

    • 27 7

    • ??? (2)

      Powstaje pytanie dlaczego zabroniono dowódcy Wichra spróbowac samodzielnej przeprawy do aliantów? skoro i tak skazano go na zniszczenie, bo w porcie hlskim i wobec przewagi nieprzyjacielskiego lotnictwa nic innego spotkac go nie mogło, warto było chociaż spróbowac przedarcia się. Niestety idea adm. Świrskiego o budowie ocenicznych okrętów zupełnie nie przydatnych na Bałtyku wzieła tu górę...

      • 5 4

      • O czym ty człowieku piszesz?

        Przedarcie się Wichra przez cieśniny było nierealne, widziałes ty kiedy mapę cieśnin duńskich? Wicher pozostał dla jednej misji w sumie ze nie doszła do skutku to inna para kaloszy, a w porcie pozostał po to by w razie czego mozna by go było łatwo wydobyć w 39 nie było proroków ktorzy przewidywali że wojna skończy sie za 5 lat dopiero. O jakich oceanicznych okretach ty pleciesz? Propaganda komunistyczna dalej zywa? Co to w ogóle znaczy flota oceaniczna co? Wiesz czy powtarzasz propagandę? Wiele lat powtarzania bzdur jak widać odnioslo sukces. Jakby się ci chciało użyć szarych komórek to byś wiedział, że jesli nie stać cię na budowę 10 niszczycieli a tylko 2 to byś się starał by miały one jak najsilniejszą altylerię jak największą prędkość i jak największa autonomiczność zwłaszcza wiedząc ze nie masz do dyspozycji żadnej dobrej bazy która by mogła chronić okręty. Logicznym jest, że mało ale silnych okrętów może coś zdziałać, a co moze działać mało i słabych? Te mantrowane z uporem maniaka ścigacze z czasow komuny to co zdzialały? Sowieci mieli ich ponad setkę wymień co i kiedy potopiły?

        • 0 0

      • Sorry, ale o czym Ty piszesz?

        1. To, że Świrski miał błędną (ale nie do końca) ideę to jedno. Tyle, że dzieki tej jego idei można było uratować kilkuset marynarzy i oficerów przed niechybną śmiercią lub obozem jenieckim. Oczywiścei część z nich nie doczekała końca wojny, bo i tak zginęłi, ale większość z nich wojne przeżyła. Na Czajce czy Mewie nie mieliby szans na dopłynięcie do Angli (paliwo).
        2. Wicher był ypowymśrednikm niszczycielem na Bałtyku. Dla porównania - niemiecka seria Leberecht Maas czy sowieckie lidery Leningrad, Mińsk były wielkości Błyskawicy i Groma. Uzbrojenie przeciwlotnicze Wichra nie odbiegało rażąco od uzbrojenia okrętow budowanych w tym samym czasie dla innych państw. Dopiero pod koniec lat 30 zaczęto instalowac silniejsze uzbrojenie plot na nowych okrętach i dozbrajano starsze. u nas tego nie zrobiono, bo nie było odpowiedniej do tego stoczni.
        3. Gdyby rozwijać koncepcję budowy licznej floty tzw. "drobnoustrojów", to mielibyśmy może flotyllę niewiele wartych okręcików zablokowanych w nieustannie bombardowanych porciątkach Pucka, Jastarni, czy Helu. Rosja sowiecka, która miała wówczas bardzo dużo małych okrętów i tak została zablokowana w zatoce Fińskiej i te małe okręciki tam miały swój sens (płytkie wody, liczne wyspy i szkiery dające okazje do schronienia A i tak stracili masę tego na minach i od działań lotnictwa.
        Więc tak naprawdę nie bardzo do końca wiadomo, czyja koncepcja była lepsza - jedna uratowała mnóstwo ludzi, a druga nic by nie dała w sensie militarnym, a spowodowała by utratę kadry, która po wojnie odbudowała MW (co prawda pod sowieckim nadzorem)

        • 12 2

  • Mamy (2)

    tylko jedną fregatkę rakietowo podobną , jedna pływa po kanale portowym , gruga się remontuje i tak na zmianę , żeby zaliczyć dni morskie !!!

    • 0 1

    • wiecej nie trzeba (1)

      Marynarka wojenna na Baltyku jest wg mnie dziwna fanaberia (mowie o obecnych czasach). Jedyne co mialo by jeszcze sens to bardzo duza liczba bardzo szybkich malych jednostek tak nawodnych jak i podwodnych. Taki plankton trudno zniszczyc jednym uderzeniem, a jedna taka lodka jest w stanie zatopic duzy okret czy samolot. Budowa i utrzymanie duzych jednostek na Baltyku nie ma sensu. A obrona granic Wielkiej Brytanii czy uslugi kwatermistrzowskie dla USA na zatoce perskiej zupelnie mnie, placacego za to podatnika, nie obchodza.

      • 1 0

      • bosh...

        Dyzma wiecznie zywy... MW ma rózne cele, spróbuj takim drobnoustrojem np przegonić duży trauler rybacki... A gdzież to się i w jakich działaniach sprawdził ten plankton i gdzie dokonał tych wielkich zatopień? Może tak jakies przykłady? Gdzie sa przykłady zatopień przez takie łódki duzych okretów czy wow samolotów?
        Obrona zawsze kosztuje lub kończy się to jak w 39... a obrona granic Wielkiej Brytanii czy usługi kwatermistrzowskie dla Usa też powinny cię bardzo interesować ponieważ jesteśmy członkiem NATO... więc gwarancje są wzajemne jakbys nie wiedział...

        • 0 0

  • (1)

    Powinni utworzyć grupę uderzeniową z pozostałych okrętów i wypłynąć na Bałtyk. Wątpię by przedostali się przez Cieśniny Duńskie, ale mogliby zatopić kilka okrętów Kriegsmarine. Mogliby również zwabić niemieckie okręty w zasięg baterii obrony wybrzeża.

    • 1 4

    • Wow

      Grupa uderzeniowa pomykająca 20 węzłów składająca się z 2 jednostek... bo jakby do niej dołączyć pozostałe trałowce to i 20 węzłów by nie było.... a Niemcy pewnie sa niedorozwinieci i na morze wysłali by w ramach rejsów turystyczno krajoznawczych w czasie wojny najsłabsze swoje jednostki.... i to by była jazda jakby pod nasze 4 armatki 152 zwabiła np takiego Scharnhorsta....
      Monty Phyton wymięka...

      • 0 0

  • biedacy z Kresów... (1)

    TU Trzeba było żyć w tych latach,
    aby teraz wydawać opinie.... tak jednoznacznie krytyczne...
    Przepraszam, ale zajmijcie się swoimi polami i oborą...
    zostawcie szacunek dla wszystkich MARYNARZY...

    • 5 2

    • ciekawe...

      To zyłeś w 39 na pomorzu? Ciekawe ileż to masz teraz lat i jak tego posta napisałeś....
      Szacunek nie ma nic wspólnego z pisaniem bredni i z wieśniackim zachowaniem kogoś kto domaga się tegoż szacunku

      • 0 0

  • proponuję... (1)

    Przeczytać " FLOTA BIAŁEGO ORŁA"
    pana Edmunda Kosiarza..
    Tam państwo z Kresów i nie tylko poznają chociaż w części
    wiadomości szersze niż przedstawione w tym artykule...

    • 2 2

    • kiepska propozycja..

      Zaproponuj coś nowszego.

      • 0 0

  • Tragedia...

    Artykuł kiepski, a co niektóre komentarze powalają... głupotą.
    Panie Lipka, skoro Wicher był tak kiepsko uzbrojony w plotki to prosze sobie sprawdzic jak były uzbrojone niszczyciele innych państw w 30 roku się Pan zdziwi. Po drugie jakim cudem niewiedza o odwołaniu rurki uniemożliwiła zadanie strat nieprzyjacielowi? Jakby dowódca Wichra wiedział o odwołaniu operacji to by go pod Piława nie było, bo po co? Więc gdyby wiedział i tak nie zadał by strat... nie było krążowników typu Leizig, bo był to jeden jedyny okręt, a pod Piławą go akurat wtedy nie było, co więcej nie było tam żadnego krążownika... ech doktorant...
    Co do powoływania sie tu przez niektórych na Peterka czy Kosiarza, to może się powołajmy na Galla anonima? To ciekawe ale niestety już bardzo nieaktualne pozycje na jakiekolwiek źródło tym bardziej do oceny artykułu sie nie nadają.

    • 1 0

  • Xawerego Czernickiego a nie Ksawerego Czarnickiego

    ...taka literówka ale ważna.

    • 1 0

  • było wypozyczyc od japońców Musashi

    rozkwasiłby Schleswiga i cała reszte, a niemcy nie potrafili jeszcze zatapiać jednostek w ruchu

    • 0 1

  • "geniusze" nie douczeni (1)

    Ponad to doskonałą książką są "Wielkie dni małej floty" Pertka. Po tym jak przeczytacie tego rodzaju kilka książek, zaczynajcie oceniac publikacje innych bo na razie takie opinie negujące artykuł sa po prostu kpiną.

    • 13 4

    • Sorry, ale pojechałeś

      Książka Pertka była pisana w czasach niesłusznie minionych, które słusznie wracają. Pertek nie miał wielkich możliwości weryfikowania swoich ustaleń i materiałów z innymi żródłami, a poza tym, była to ksiązka - pomimo wielkiego waloru poznawczego - propagandowa. Jak poczytasz Flotę Białego Orła, to zobaczysz, że Leipziga nie było w tym dniu w Zatoce, a konwój eskortowały niszczyciele i torpedowce.

      • 2 0

  • Fatalne decyzje dowództwa Floty to jedno, fatalnie przeprowdzona mobilizacja wojsk (2)

    lądowych to drugie, ucieczka rządu to trzecie - Polska nie była skazana na porażkę w 39, Polska przegrała jak zawsze sama ze sobą. Polacy nigdy nie umieli ani dowodzić ani planować, odwagą nie nadrobi się tych mankamentów.

    • 0 3

    • taa, 70 lat po wojnie to każdy jest mądry.

      Zaś fakty są takie że z Niemcami w 39 mielibyśmy szanse nie przegrać tylko w wypadku gdyby Anglicy i Francuzi w ciągu tygodnia (góra dwóch) ruszyli do ofensywy.
      No i gdyby nie włączyli się w to wszystko Rosjanie.

      Jest taka pozycja Kutrzeby i Mossora na temat propozycji planów naszej armii przeciw Niemcom. Wnioski jakie ci panowie wyciągnęli można streścić tak - nie bronimy granicy, zawężamy terytorium i czekamy na odsiecz Francji i Anglii. I to był jedyny możliwy do realizacji plan.

      Ale oczywiście nikt nikomu nie zabroni pisać bzdur że "nie byliśmy skazani na porażkę" ;)

      • 0 0

    • "Polska nie była skazana na porażkę w 39" no jasne przecież bez problemu nasz kraj mógł wtedy pokonać i Niemcy i Związek

      Radziecki. Z całą pewnością wiele można było wtedy zrobić lepiej ale dużo to by raczej nie zmieniło.

      Ciekawe jak Ty byś dowodził i planował nie mając dzisiejszej wiedzy. Jesteś pewien, że nie popełnił byś żadnych znaczących błędów?

      • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Która ulica po wojnie była aleją gen. Świerczewskiego?

 

Najczęściej czytane