- 1 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (38 opinii)
- 2 30 lat od tragedii autobusowej w Kokoszkach (204 opinie)
- 3 Był las i błoto, dziś jest 6 mln pasażerów (306 opinii)
- 4 O morderstwie na jachcie i upartej nudystce (36 opinii)
- 5 Największe starcie gdańskiej "Gry o tron" (30 opinii)
- 6 Pozostałości baterii mającej bronić portu (73 opinie)
Nieudane konwoje dla walczącej Polski
Podczas każdego konfliktu zbrojnego kluczową sprawą jest zapewnienie ciągłości dostaw. Często decydowały o tym morskie konwoje. To m.in. dzięki nim Wielka Brytania podczas obu wojen światowych nie poniosła klęski. Mało kto zna historię trzech prób niesienia takiej pomocy naszym wojskom - niestety wszystkie one zakończyły się porażką...
Nieudane lądowanie na Litwie
Pamięć o Janie Jerzmanowskim nie jest powszechna, ale ten urodzony w 1779 roku oficer należał niewątpliwie do jednych z najwybitniejszych polskich oficerów w służbie napoleońskiej. W szeregach Cesarskiej Wielkiej Armii, wziął udział w słynnej "bitwie trzech cesarzy" pod Austerlitz, pod Wagram (była to jedna z najbardziej krwawych bitew w historii) oraz pod Waterloo. Podczas zesłania Napoleona na Elbę, szwadron Jerzmanowskiego dbał o bezpieczeństwo cesarza. Po zakończeniu wojen napoleońskich Jerzmanowski osiadł we Francji.
Gdy wybuchło Powstanie Listopadowe włączył się w działania Komitetu Polskiego, w którym nadano mu tytuł Honorowego Grenadiera Gwardii Narodowej Polskiej. Powstanie objęło swym zasięgiem nie tylko tereny Królestwa Polskiego, ale również Żmudź, Wołyń i Litwę. Powstańcami na tej ostatniej dowodzili generałowie Dezydery Chłapowski i Antoni Giełgud.
Niestety ich działania były dość nieudolne a dodatkowo musieli zmagać się z problemami z wyposażeniem swych oddziałów w amunicję i karabiny. Wtedy też w paryskim Komitecie Polskim zapadła decyzja o zorganizowaniu pomocy dla walczących. Jerzmanowski szybko przystąpił do działania - wynajął angielski statek "Symmetry", w ładowniach którego znalazło się przeszło 15 tysięcy karabinów oraz liczne zapasy amunicji.
Według opracowanego planu, angielski statek miał być rozładowany na opanowanym przez powstańców wybrzeżu między Połągą, a Libawą. Niestety, zanim jednostka pojawiła się w wyznaczonym miejscu, polskie oddziały zostały internowane w Prusach. Misja pierwszego konwoju dla Polaków zakończyła się zatem niepowodzeniem.
Jerzy Jerzmanowski zmarł w 1862 roku, a jego wojskowy talent znalazł potwierdzenie w licznych odznaczeniach m.in. Virtuti Militari i Legii Honorowej.
Kolejna próba
Przywódcy Powstania Styczniowego również musieli poradzić sobie z problemami wyposażenia swych oddziałów w broń i amunicję. Rozwiązania szukano za granicą i ostatecznie udało się kupić niezbędne zaopatrzenie w Wielkiej Brytanii. Pod koniec marca 1863 roku z londyńskiego portu wypłynął "Ward Jacson", na pokładzie którego, obok ochotników, broni i amunicji, znajdował się Teofil Łapiński, któremu powierzono dowództwo wyprawy. Oficer ten w 1848 roku brał udział w powstaniu węgierskim, jako dowódca baterii artylerii. Po jego stłumieniu kilkukrotnie zorganizował i dowodził polskimi oddziałami, które walczyły z Rosjanami. Później wstąpił w szeregi dywizji polskiej.
Podróż przebiegała spokojnie, ale podczas postoju w szwedzkim porcie, gdzie uzupełniano zapasy, Szwedzi zdecydowali się zatrzymać statek. Było to podyktowane względami politycznymi - Szwedzi nie chcieli narazić się Rosji. Niedługo po zatrzymaniu, na jednostce wybuchł pożar, który z trudem udało się opanować. Jego przyczyn nigdy nie wyjaśniono.
Łapiński nie chciał tak łatwo się poddać. Kupiono więc inny statek - "Emilia", który już bez przeszkód dotarł do Mierzei Kurońskiej, gdzie miano wyładować sprzęt. Niestety, tym razem na przeszkodzie stanęła pogoda. Mimo podjęcia co najmniej kilkunastu prób, silne sztormy uniemożliwiły rozładunek. W efekcie statek i załoga zostali internowani na Gotlandii.
Do trzech razy sztuka
Kolejną próbę dostarczenia materiału wojennego dla walczących oddziałów podjęto we wrześniu 1939 roku we Francji. W tym czasie w Paryżu przebywał komandor Eugeniusz Pławski, który wchodząc w skąd delegacji wojskowej ustalał szczegóły dostaw broni do Polski. Postać komandora jest znana pasjonatom tematyki morskiej, ale innym przypomnijmy, że urodzony w Rosji, służył w carskiej flocie na Morzu Czarnym, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wstąpił do powstającej właśnie marynarki wojennej. Najpierw objął dowództwo Dywizjonu Okrętów Podwodnych, a podczas wojny wsławił się dowództwem ORP "Piorun", który wykrył i doprowadził do zniszczenia niemieckiego pancernika "Bismarck".
Po wybuchu wojny Pławski energicznie przystąpił do działania. We francuskim dowództwie udało mu się załatwić statek, który miał zostać załadowany wyposażeniem dla polskiej armii.
I tu pojawiły się pierwsze trudności, gdyż wyznaczoną jednostką był norweski statek "Victo", którego kadra oficerska miała sympatie pronazistowskie, a marynarze.... prokomunistyczne. Los transportu przeznaczonego dla Polski wydawał się w takiej sytuacji przesądzony.
Mając to wszystko na względzie zdecydowano o przeładowaniu sprzętu na polskie statki "Oksywie" i "Warszawa". "Oksywie" jako pierwszy opuścił port udając się do walczącej Polski. Pławski w tym czasie doglądał załadunku drugiej jednostki, mając dodatkowo do dyspozycji zarekwirowany francuski statek "Rose Schiaffino". 15 września obie jednostki opuściły port i ruszyły w rejs do Ojczyzny. W drodze dołączył do nich jeszcze jeden statek, który w swych ładowniach miał sprzęt wojskowy, jaki udało się uzyskać w Anglii, oraz dwa francuskie okręty wojenne w ramach eskorty.
17 września konwój zacumował w Breście, gdzie dotarła do niego informacja o napaści Związku Radzieckiego na Polskę. Stało się jasnym, że dalszy rejs nie ma sensu. Czekano na dalsze instrukcje, które wydano 22 września - statki miały zostać rozładowane w porcie, a komandor Pławski udał się do Anglii.
Opinie (21) 4 zablokowane
-
2012-09-25 13:20
wsławił się dowództwem ORP "Piorun", który wykrył i doprowadził do zniszczenia niemieckiego pancernika (3)
mocno ogólnikowe stwierdzenie
- 15 11
-
2012-09-25 14:26
bo to nie jest opowieść o zatopieniu Bismarcka, tylko o trzech róznych konwojach ;)
- 12 1
-
2012-09-25 17:34
a najważniejsze..
..to nie dowództwem, a dowodzeniem ORP Orkan, ewentualnie, że dowodził okrętem. Taka drobna uwaga
- 1 5
-
2012-09-26 09:45
twierdzenie równie uprawnione jak to, że to Brytyjczycy złamali szyfr Enigmy. No bo cała brytyjska flota i lotnictwo morskie to było po nic, gdyby nie "Piorun", to przecież "Bismarck" by pływał sobie swobodnie po morzach do dzisiaj.
- 1 0
-
2012-09-25 13:20
czwarty raz
też pewnie się nie doczekamy... Oby nie.
- 8 0
-
2012-09-25 13:22
Doktorant
"...badacz historii polskiej Marynarki Wojennej od chwili jej powstania do czasów obecnych." - To stary facio musi być z tego pana doktoranta
- 6 7
-
2012-09-25 13:29
Polska zawsze byla malym ,slabym państewkiem z kórym się nie liczono,nawet żadnej wojny sami nie umieliśmy wygrać (3)
poza tą w 1920 ale tu mieliśmy szczęście a ruscy popelnili blędy,dlatego teraz jest jak jest
- 8 23
-
2012-09-25 13:54
na wojnie wygrywa ten kto popełnia mniej błędów
jakbyśmy nie popełnili błędów pod Kijowem, to nie byłoby 2 wojny światowej.
- 3 2
-
2012-09-25 20:00
Rada
Znajdź mapę Rzeczpospolitej z XVI wieku, pooglądaj, zastanów się trochę, pomyśl jeżeli dasz radę, może zmienisz swoje zdanie o tym że Polska zawsze była małym, słabym państewkiem.
- 12 0
-
2012-09-25 22:46
Kto Cie uczył historii?Rudy?
- 7 2
-
2012-09-25 13:33
wielka to pomoc (2)
byłaby w 1939r, jeśli popatrzy się na pomoc amerykańską dla Wielkiej Brytanii, a konkretnie na ilość konwojów x ilość statków to widać, że Francja i Wlk Brytania nas olały konkretnie.
- 13 0
-
2012-09-25 13:55
nowegowie mogą powiedzieć to samo
w 1940, angole i francle wręcz ich zdradzili na polu bitwy
- 4 0
-
2012-09-25 22:48
A my jak ci debile znowu stawiamy na tych samych "sojuszników"
- 2 1
-
2012-09-25 17:19
Który Jerzmanowski?
"Pamięć o Janie Jerzmanowskim nie jest powszechna..."
"Jerzy Jerzmanowski zmarł w 1862 roku..."
Ale plus za coś niesztampowego p. Lipka.- 4 0
-
2012-09-25 17:45
Treść niejasna dla myślącego
"15 września obie jednostki opuściły port i ruszyły w rejs do Ojczyzny. (...) dwa francuskie okręty wojenne w ramach eskorty.
17 września konwój zacumował w Breście, gdzie dotarła do niego informacja o napaści Związku Radzieckiego na Polskę. Stało się jasnym, że dalszy rejs nie ma sensu."
Skrótowość myśli powoduje, że trzeba się domyślać. Jaki rejs do "Ojczyzny"? Przecież nie mogło być mowy o rejsie na Bałtyk... Czyli rejs był zaplanowany zapewne przez Morze Śródziemne i Morze Czarne do Rumunii, tak?- 16 0
-
2012-09-25 22:14
nazwy geograficzne
Nie Libawa a Lipawa
- 0 2
-
2012-09-26 06:25
"15 września obie jednostki opuściły port i ruszyły w rejs do Ojczyzny." (1)
Czy autorowi ciężko było dopisać dwa słowa - "poprzez Rumunię" ?!
- 7 1
-
2012-09-26 17:11
Najwyraźniej doktorant mgr Lipka ma mierne pojęcie nie tylko o historii PMW, ale również o przebiegu kampanii wrześniowej, jak i o elementarnej geografii.
- 2 1
-
2012-09-28 01:02
Nie usuwać komentarzy! Poprawić żenujący błąd! (2)
Panie magister Lipka, do jasnej cholery, wylosowałeś pan ten temat, z którego pan się dokotoryzujesz, czy co? Zapytuję: Co to za polski statek o rzekomej nazwie "Hurko"?!? Co to do diabła jest? W jakim spisie występuje? Jaka miałaby być geneza takiej nazwy jednostki? A czy nie czytałeś pan kiedykolwiek o kapitanie nazwiskiem Hurko - to ten od S/S "Tobruk"... Pomylić nazwę statku z nazwiskiem kapitana... To kompromitujące!
- 6 1
-
2012-09-29 11:11
Chętnie przeczytamy doktorat :-)
- 1 0
-
2012-10-11 18:03
Nie wierzę, poprawili po 2 tygodniach!
Dobre i to...
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.