• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Historia pewnej "barki rzecznej"

Michał Lipka
9 czerwca 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
ORP Gryf po wodowaniu. ORP Gryf po wodowaniu.

W historii polskiej floty były trzy okręty, których nazwa wywodziła się od gryfa, mitycznego symbolu Pomorza. Pierwszym był duży stawiacz min i okręt praktycznie do wszystkiego, który służył w polskiej flocie w latach 1938-1939. Historia pierwszego "Gryfa" jest równie dramatyczna, co i bohaterska.



Wrak ORP Gryf  w helskim porcie. Wrak ORP Gryf  w helskim porcie.
Działa ORP Gryf w gdyńskim muzeum. Działa ORP Gryf w gdyńskim muzeum.
Bliźniacza jednostka ostatniego Gryfa - ORP Wodnik Bliźniacza jednostka ostatniego Gryfa - ORP Wodnik
Drugim był okręt szkolny, na pokładzie którego w latach 1951-1976 liczne praktyki odbywali przyszli oficerowie, a ostatnim noszącym nazwę "Gryf" była również jednostka szkolna typu Wodnik, która wchodziła w skład marynarki wojennej w latach 1975-2005.

Trudne początki

Zapoznając się z planami ORP "Gryf", można stwierdzić, że polskie dowództwo popuściło wodze fantazji i... znacznie przesadziło. Według założeń, "Gryf" miał być jednocześnie stawiaczem min, który mógł postawić ich przeszło 300; okrętem wsparcia artyleryjskiego, stąd liczne i silne uzbrojenie artyleryjskie, w skład którego wchodziło m.in. 6 dział 120 mm i 4 działka 40 mm; okrętem szkolnym, mogącym pomieścić jednocześnie 100 podchorążych; okrętem reprezentacyjnym, przez co musiano przygotować mesę i pomieszczenia dla gości; i okrętem rozpoznawczym wyposażonym w wodnosamolot.

To wszystko miało zmieścić się na 103-metrowym okręcie, który posiadał wyporność 2250 ton. Niestety, jak to często bywa, entuzjazm wziął górę nad zdrowym rozsądkiem. Wodnosamolotu nijak nie udało się ostatecznie wkomponować w układ pokładu, choć powstały co najmniej trzy różne koncepcje wybudowania.

Niestety, pojawiły się inne problemy, gdyż względy ekonomiczno - gospodarcze wzięły ponownie górę nad przykrymi doświadczeniami. Budowę zlecono francuskiej stoczni Chantiers & Ateliers Augustin Normand w Hawrze, w której wcześniej z wielkimi problemami powstały okręty podwodne typu Wilk. Niestety, nienajlepsze doświadczenia z poprzedniej budowy miały się powtórzyć - przyszłego "Gryfa" budowano bowiem przez 4 lata (wybuchały częste strajki stoczniowców, a polska komisja odbiorcza co rusz odkrywała nowe fuszerki i niedociągnięcia), a sama stocznia nie dysponowała odpowiedniej wielkości pochylnią (aby ją poszerzyć, wyburzono stojącą nieopodal stoczni kamienicę), nie wspominając już o braku doświadczenia przy budowie tak dużych jednostek (stocznia Normand wyspecjalizowała się bowiem w budowie okrętów podwodnych).

Ostatecznie jednak, przełamując wszystkie przeciwności, 27 lutego 1938 roku na okręcie uroczyście podniesiona zostaje polska bandera, ale sama jednostka wzbudza, niestety, wyraz politowania wśród oficerów i marynarzy. Znany powszechnie z ciętego języka kmdr Steyer otwarcie nazywa okręt rzeczną barką motorową, wytykając przy tym niezwykle małą prędkość (zaledwie 20 węzłów) i wysoką wolną burtę, co miało ułatwiać celowanie nieprzyjacielskim artylerzystom. Załoga natomiast podczas oficjalnych odwiedzin prezentowała "Gryfa" jako lekki krążownik, który w dni powszechne i przy braku oficjeli stawał się zaledwie naszą dużą tratwą. Ostatecznie okręt pod dowództwem kmdr Stanisława Dzienisiewicza 6 marca 1938 roku przybył do Gdyni.

Krótki okres pokoju

Po przybyciu do kraju ORP "Gryf" z miejsca stał się jednostką reprezentacyjną, ale, co ciekawe, nigdy nie odbył oficjalnej wizyty zagranicznej, tak jak inne polskie okręty. Początkowo okręt odwiedzali liczni goście, następowały też niezliczone inspekcje i kontrole. Pozytywnym aspektem tych ostatnich było polecenie jak najszybszego zgrania całej załogi, co automatycznie przełożyło się na zwiększenie ćwiczebnych rejsów po Bałtyku. Podczas jednego z nich doszło do trudnej sytuacji, kiedy to niedaleko przeprowadzającego rejs rozpoznawczy ORP "Gryf" przedefilowała niemalże cała niemiecka flota, wracająca do kraju po zajęciu Kłajpedy. Polski okręt stał się obiektem wyraźnego zainteresowania ze strony niemieckiej.

Wojna

1 września i wybuch wojny zastał ORP "Gryf" w porcie wojennym na Oksywiu. Wobec do dziś niewyjaśnionego incydentu z porannym przelotem trzech nieprzyjacielskich maszyn nad portem, (meldunek o tym nadano ze sztabu Armii Toruń, ale dziś w dokumentach nie ma o tym najmniejszego śladu) dowódca postanowił wyprowadzić okręt z portu, dając mu tym samym swobodę ruchu.

Zazwyczaj przy opuszczaniu portu "Gryfowi" towarzyszyły dwa lub trzy holowniki - tym razem jednak w pełni pokazało się doświadczenie kmdr Kwiatkowskiego, który przy pomocy odpowiednich komend szybko i samodzielnie wyprowadził jednostkę na wody zatoki. Przechodząc w rejon Jamy Kuźnickiej, Polacy odparli kilka pojedynczych ataków hitlerowskich samolotów i po raz pierwszy spotkali się z nową metodą atakowania w wykonaniu słynnych Stukasów.

Około godz. 16 nadszedł rozkaz, polecający wykonać plan Rurka, czyli postawienie dużej, liczącej ok. 300 min zagrody minowej na wodach zatoki. W operacji miała wziąć niemal cała polska flota, czyli oprócz "Gryfa", niszczyciel ORP "Wicher", dywizjon trałowców i kanonierki OORP "Generał Haller" i "Komendant Piłsudski". Podczas przejścia w rejon minowania, polski zespól został zaatakowany przez liczne samoloty nieprzyjacielskie. Choć żadna bomba nie trafiła bezpośrednio w pokład, straty były poważne - na "Gryfie" poległ dowódca kmdr Stefan Kwiatkowski i czterech marynarzy, a 17 innych zostało ciężko rannych.

Niestety, uwidoczniło to ewidentną słabość okrętu w zakresie wyposażenia w artylerię przeciwlotniczą. Chwilę później dochodzi do niezrozumiałego wydarzenia; zastępca dowódcy okrętu kpt. Mar Wiktor Łomidze wydaje rozkaz natychmiastowego wyrzucenia za burtę wszystkich min znajdujących się na pokładzie. Dziś możemy śmiało oskarżyć tego oficera o tchórzostwo i pozbawienie okrętu jego najważniejszego atutu.

O odwołaniu operacji Rurka nikt nie poinformował dowódcy ORP "Wicher", który przez całą noc krążył w wyznaczonym mu rejonie, tracąc przy okazji kilka dogodnych sytuacji do zadania nieprzyjacielskim okrętom znacznych strat.

Po powrocie okrętu do portu na Helu zadecydowano o jak najszybszym dokowaniu i ponowieniu nieudanej operacji. Niestety, wobec silnych nalotów nieprzyjacielskich postanowiono przekształcić Gryfa w pływającą baterię artyleryjską. 3 września OORP "Gryf" i "Wicher" dają ciężką lekcję dwóm hitlerowskim niszczycielom - dwa okręty pozbawione możliwości manewrowania w walce artyleryjskiej uszkadzają jednostki, które posiadały możliwość nieskrępowanych manewrów.

Niestety, niedługo po tym tryumfie następuje zmasowany atak nieprzyjacielskiego lotnictwa, wobec czego oba okręty zostają zatopione. Wtedy też do polskiego dowództwa zgłaszają się porucznik Edmund Pappelbaum i chorąży marynarki Franciszek Jendrasiak z niemożliwym planem demontaży wież artyleryjskich z "Gryfa". Dzięki ofiarności przeszło 100-osobowego oddziału marynarzy udaje się zdemontować dwie wieże. Nie oddały one jednak żadnego strzału - nie zdążyły zaschnąć ich lądowe betonowe podstawy...

Wrak "Gryfa" Niemcy przeholowali na płyciznę Depki, gdzie służył jako cel dla samolotów i artylerii. Po zakończeniu działań wojennych z części wraku ustawiono znak nawigacyjny, który z upływem czasu został usunięty - podobnie jak i reszta kadłuba. Dziś w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni możemy oglądać zachowaną w dobrym stanie wieżę artylerii głównej i działko przeciwlotnicze z ORP "Gryf".

Opinie (36) 2 zablokowane

  • Biedna przedwojenna polska posiadała wiecej okretów niz posiada teraz. (2)

    Teraz to bosi mirzyni wezną nas z marszu.

    • 28 3

    • Nie pisz na klawiaturze po ciemku

      Chodzi ci może o to, że "bosi Murzyni wezmą nas z marszu"?

      Czy musisz publicznie chwalić się swoimi fantazjami seksualnymi?

      • 7 11

    • No i co wynikło z tego posiadania?

      Te co nie odpłynęły do UK po prostu okazały się drogimi zabawkami.

      • 3 2

  • kiedyś... (4)

    mieliśmy poważanie w europie,
    tłukliśmy wszystkich dookoła... krzyżaków, litwinów itd. itp.
    mieliśmy porządną armię na lądzie i na wodzie...
    a teraz, jesteśmy na łasce wszystkich....
    kupujemy złom od amerykanćów (f16)... floty morskiej nie mamy wcale,
    a wojska lądowe korzystają z przestarzałego sprzętu.

    CO Z TĄ POLSKĄ??!!

    • 19 12

    • To (1)

      chyba jest agonia !!

      • 4 1

      • Oprócz Litwinów i Krzyżaków, tłukliśmy jeszcze Ruskich, Szwedów, Tatarów i Turków.

        Oj, dziadki to miały krzepę, nie to co dzisiejsze partyjne wymoczki z Platformy.

        • 2 1

    • Nie przesadzajcie. przed wojną nie było tak różowo. warto trochę poczytać wspomnień polskich oficerów z tamtych czasów.

      • 4 0

    • "kupujemy złom od amerykanćów (f16)..."

      Słusznie. W dodatku jeździmy złomem (Toyoty Corolle produkowane w 2010, czy VW Golfy produkowane w 2011).

      • 0 5

  • ... (1)

    niestety proces degradacji i rozkładu marynarki wojennej jest straszny i niestety ciągle trwa. Komuna może i była chorym systemem ale z lezką w oku można wspominac nasz stan posiadania z tego okresu a teraz co? rozpadająe się amerykańskie dary, norweskie starocia, po-radzieckie okręty które czekaja na kolejkę do stoczni i jednen Gawron którego końca budowy nie widać...z drugiej strony mioże to i dobrze, że nie mamy większej floty - tak jest mniejszy wstyd...

    • 8 2

    • Gawron

      to niepływalny nielot , on nigdy od nabrzeża stoczniowego nie odpłynie , chyba z cholownikami do stoczni złomowej !!

      • 3 0

  • Admirałów za to nam nie brak... (1)

    W ilości admirałów proporcjonalnie do ilości pływających okrętów jesteśmy w czołówce patologii na świecie.

    • 22 1

    • Chociaż

      w tym jesteśmy dobrzy , za co oni trzepią kasiorę z MON , Klich im płaci z własnej kieszeni ??

      • 2 0

  • (3)

    ciekawy artykuł coś wizja naszej floty i jej przyszłość jest czarna...

    • 8 0

    • Pepe ?? (2)

      o jakiej flocie mówisz ??, to co mamy to żenada !!

      • 2 0

      • (1)

        niestety ja tez czarno to widzę....to jest równia pochyła. kiedyś czytałem artykuł że nasza flota może (!) byłaby w stanie bronic naszego wybrzeża przez 1 góra 2 dni...masakra

        • 2 1

        • flota... bronić wybrzeża... w XXI wieku?

          Nawet najlepsza flota bez wsparcia lotnictwa była by bezużyteczna. Zwłaszcza na takim małym i płytkim akwenie jak Morze Bałtyckie.

          Wy wszyscy chcecie płacić na utrzymanie potężnej ale bezużytecznej marynarki tylko po to żeby była? Już to co mamy jest przerostem formy nad treścią.

          • 1 1

  • ciekawe czy będzie coś o minowaniu zatoki przez okręty podwodne? :)

    • 2 2

  • Wojna zmienia swoją postać z bezpośrednich starć na wojny technologiczne i Internetowe

    i to możemy wykorzystać. Rząd powinien inwestować w technologie informatyczne. Ale to jest moje prywatne zdanie...

    • 1 5

  • doktorant (4)

    A od kiedy to pan doktorant pozwala sobie na takie nienaukowe sądy jak oskarżenie o tchórzostwo, jaki to material faktograficzny posłużył za podstawę takiej publicznej opinii? Albo jest to dziennikarska publicystyka i wtedy nie wtyka się w oczy swojej doktoranckiej naukowości, albo jeśli nauka, to prywatne zdanie można sobie w gronie kolegów przy kawie wygłaszać, a nie oznajmiać ex cathedra.
    Albo nauka albo lip(k)a.

    • 9 5

    • marynarz (3)

      a jak nazwiesz postawę oficera który ze strachy karzy wyrzucić cały zapas min który mógłby utrudnić trochę życie nieprzyjacielowi? moim zdaniem trafnie to ujął bo inaczej nie mozna tego nazwać. To była wojna i za takie działanie powinni Łomidze postawić pod mur (ale mu się upiekło bo podobno miał silne plecy u Świrskiego)

      • 0 7

      • ?! zdegustowany czy niedouczony ?!

        a pomyślałeś tak przez moment
        że wieksi od ciebie i autora historycy nigdy nie ocenili tak kategorycznie tego faktu
        napewno decyzja była kontrowersyjna i możliwe że to był błąd
        ale oficer dowodzący okrętem musiał brać pod uwagę możliwość uszkodzenia niektórych z min w wyniku nalotu oraz możliwość uszkodzenia ich delikatnych mechanizmów
        co podczas minowania mogłoby się zakończyć efektownym fajerwerkiem i śmiercią prawie 200 marynarzy
        tylko dla internetowych doktorantów tudzież komentatorów wszystko jest proste
        łatwo napisać tchórz i pod mur
        o ile się nie jest pod bombami tylko przy kawie przed monitorem

        • 9 0

      • wyrzucil miny bo byc moze

        nie byl w stanie ich postawic a taki bagaz przy ataku samolotow wroga mogl spowodowac niezly wybuch ,okret powinien dostac wsparcie przeciw lotnicze to byc moze wywiazal by sie z zadania a tak po co mial kozaczyc ,zreszta ta wojna obronna byla nam potrzebna jak swini siodlo

        • 3 0

      • to nazywasz strachem ?

        Nie odnosząc się do żródeł, a tylko do słów samego P. Lipki:
        (Choć żadna bomba nie trafiła bezpośrednio w pokład, straty były poważne - na "Gryfie" poległ dowódca kmdr Stefan Kwiatkowski i czterech marynarzy, a 17 innych zostało ciężko rannych.) - czyżby to tak niegroźne bombardowanie zakończone ostatecznie wycofaniem okrętu ze służby i przydzieleniem mu funkcji baterii pływającej nie nasuwa myśli iż ocena całej sytuacji w tym opisie jest kpiną.
        Tak, trafienia "w pokład" zwanego fachowo "bezpośrednim" nie było ale dla zniszczenia lekkiego niszczyciela nie jest ono niezbędne. I to wiedziała komisja oceniająca uszkodzenia okrętu..

        • 2 0

  • (2)

    dzielny obywatel lipka oskarżył kpt. Wiktora Łomidze o tchórzostwo
    czyli można z tego wnioskować że BYŁ na tym okręcie pod niemieckimi bombami i tuż po nalocie!
    przecież tak błyskotliwie wyciągnął wnioski i przeanalizował wszystkie za i przeciw które musiał brać pod uwagę oficer Polskiej MW (i mówimy to o Polsce prawdziwej i suwerennej)
    bo nie che mi jakoś przejść przez gardło myśl że propagowane tu wersje historii MW mają wiele wspołnego ze słowem bliskim nazwisku autora...
    ale cóż ug mówi wszystko...

    • 9 3

    • (1)

      każdy ma prawo do swojego osądy i wyrażenia swojej opinii. moim zdaniem ten kapitan popełnił straszny bład - od oficera będącego na jego stanowisku (zastępca dowódcy) wymaga się zdecydowanego i odważnego działania a nie ratowania własnej skóry. oczywiście, można szerzyc teorie, że uchronił w ten sposób 200 marynarzy ale moim zdaniem jest to błędne twierdzenie! idąc tym tokiem myslenia polskie okręty w ogóle nie powinny wypływac z portu gdyż w ten sposób można ochronić ich załogi. Przeciez to jakas piramidalna bzdura! podczas wojny trzeba działać zdecydowanie bo inaczej wróc przejmie inicjatywę. Zgadzam się z autorem że to było tchórzostwo i chęc obrony wyłącznie własnej skóry. ale zapewne i tak zaraz ktos dopisze że to lipa i w ogóle...brak słów

      • 0 6

      • jak będziesz mówił o "tchórzach" pod bombami i z odpowiedzialnością za 200 ludzi siedząc na "barce" z trotylem a nie przy kawie przed monitorem
        to zapewne przyznam ci rację

        • 5 0

  • To w mitologii był jakiś Gryf, symbol Pomarza?

    Proszę pokazać źródło.

    • 5 2

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Kim był urodzony w Gdańsku Jan Dantyszek pełniący funkcję sekretarza króla Zygmunta Starego

 

Najczęściej czytane