• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Egzekutor podatkowy. Gdzie zniknęły marki?

Paweł Pizuński
23 maja 2011 (artykuł sprzed 13 lat) 
Urzędnik egzekucyjny zdefraudował kilkaset marek, za co trafił do więzienia na dwa i pół roku. Urzędnik egzekucyjny zdefraudował kilkaset marek, za co trafił do więzienia na dwa i pół roku.

130 lat temu w podgdańskiej miejscowości administracja potrzebowała pół roku, by wykryć i skazać sprawcę stosunkowo niewielkiej defraudacji z państwowej kasy. Ile trwałoby to dziś?



Pocztówka "Pozdrowienia z Juszkowa" z początku XX wieku. Pocztówka "Pozdrowienia z Juszkowa" z początku XX wieku.
Gościniec w Juszkowie na początku XX wieku. Gościniec w Juszkowie na początku XX wieku.
Na pocztówce z epoki najbardziej charakterystyczne obiekty Juszkowa z początku XX wieku: kościół, młyn i gościniec. Na pocztówce z epoki najbardziej charakterystyczne obiekty Juszkowa z początku XX wieku: kościół, młyn i gościniec.
Na początku lipca 1883 r. poborca podatkowy Lebbe z podgdańskiego Gischkau (dziś to Juszkowo) wpłacał do okręgowej kasy skarbowej 462,89 marek podatku ściągniętego w gminie w pierwszej połowie bieżącego roku budżetowego. Starannie ułożoną i przeliczoną gotówkę położył na biurku kasjera. Ten jednak miał wątpliwości.

- Pan, panie Lebbe, zalega w opłatach - powiedział. Lebbe się zdziwił.
- Ile zalegam?
- Dokładnie to byłoby 805,68 marek.
- To niemożliwe. Zawsze płaciłem jak się należy...
Ja nie wiem. Ja tylko księgi prowadzę... Idź pan najlepiej od razu do naczelnika.

Lebbe poszedł.

- Pokwitowania, panie Lebbe pan pokaże - powiedział naczelnik, więc Lebbe pokwitowania pokazał.

Naczelnik pokiwał głową, pomyślał chwilę i wezwał do siebie okręgowego urzędnika egzekucyjnego, pana Lichockiego. Odpowiadał on za egzekucję należności podatkowych w części okręgu gdańskiego.

- Czy może mi szanowny pan wyjaśnić, jak powstał niedobór w gminie Juszkowo? W księgach brak jest 805,68 marek.

Lichocki przejrzał pokwitowania, potarł ręką czoło i uśmiechnął się. - Nie ma co się martwić - rzekł ze stoickim spokojem. - Sprawę niedoboru łatwo da się wyjaśnić. Zdaje się, że były skarbnik kasy podatkowej zapisywał spłaty w różnych kolumnach. Pewno należności jednej gminy księgowane były w kolumnach innej.
- Zechce pan to jaśniej wyłożyć? - zapytał naczelnik, który na sprawach prowadzenia ksiąg się nie znał.
- Oczywiście, to proste. Pieniądze z podatków gminy Gischkau są w kasie, tyle że zapisane zostały w należnościach podatkowych innej gminy.

Lebbe od razu odzyskał spokój. Gdy opuszczał urząd, był usatysfakcjonowany, ale nie na długo. Kiedy kasie okręgowej sprawdzono stan wpływów z podatków, okazało się, że wciąż brakowało 808,68 marek. Kilka dni później Lebbe otrzymał wezwanie do zapłaty. Zdenerwował się, ale Lichocki go uspokoił. Powiedział, że sprawę sam wyjaśni i że Lebbe nie ma się o co martwić. Rzeczywiście. Pisma przestały przychodzić.

* * *


Kłopot w tym, że nie tylko gmina Juszkowo i pan Lebbe mieli problem z zaległościami podatkowymi. Z podobną sprawą musiała zmierzyć się gmina Brentowo i pan Böttcher, który sprawował funkcję zastępczego poborcy podatkowego. Pewnego razu zajechał swą bryczką pod urząd i zaszedł do kasy, by coś sprawdzić, Gdy powiedziano mu, że kasa nie odnotowała wpłaty dwóch kwot należnego podatku, złapał się za włosy.

- Jak to być może, skoro wszystko wpłaciłem...
- Ma pan pokwitowania? - zapytał główny kasjer.
- A jakże. Mam...
- Macie je przy sobie?
- Nie. W domu ja zostawił.
- To przynieść je trzeba - odparł kasjer i zagłębił się w księgach.
- Ile brakuje? - zapytał Böttcher.
- 160 i 217 marek daje razem 377.
- Do licha... - Böttcher wyszedł jak porażony. Jeszcze tego samego dnia wyszukał pokwitowania, ale do urzędu od razu nie pojechał. Robotę miał w gospodarstwie.

Kilka dni później zjawił się u niego Lichocki.
- Panie drogi, co z tymi wpłatami sęe stało, że w kasie ponad trzysta marek brakuje - zapytał Böttcher.
- Nie wiem. Ja wszystko, co mnie pan dałeś, wpłaciłem do kasy. Pokwitowania, panie Böttcher, macie?
- A jakże. Mam je tutaj - Böttcher położył plik papierów na stole.
- No to nie ma się co martwić - odparł Lichocki - Pójdź pan po jaką butelkę, to sobie wypijemy.
- Ale skąd ten brak w kasie się wziął?
Nie martw się pan. Jutro wszystko wyjaśnię...

Böttcher wziął pieniądze i wyszedł. Nie było go jakieś dwadzieścia minut, a gdy wrócił, Lichocki siedział spokojnie przy stole i oglądał paznokcie. Wyjął z kredensu dwie szklanki, odkorkował butelkę i rozlał wódkę. Najpierw wypili za zdrowie cesarza, później za zdrowie gospodyni domu, a w końcu pili za wszystko, co Böttcher trzymał w chlewie. Gdy się rozstali, Böttcher zajrzał do rachunków. Włosy stanęły mu dęba, gdy stwierdził brak pokwitowania na 217 marek...

* * *


Böttcher oskarżył Lichockiego o kradzież kwitu, ale wina egzekutora podatkowego stała się ewidentna dopiero, gdy ujawniono jego działania w sprawie gminy Juszkowo i poborcy Lebbego. Okazało się, że Lichocki podejmował przeciw niemu kolejne działania egzekucyjne, ale tylko na papierze. Wysyłał do niego monity i nakazy zajęcia, dokonał nawet konfiskaty dwóch koni i dwóch krów oraz wyznaczył termin ich sprzedaży, a z protokołu zajęcia wynikało, że świadkiem tego była pani Lebbe, ta jednak o niczym nie wiedziała.

Teraz dla wszystkich w urzędzie stało się jasne, że Lichocki przywłaszczał sobie część pieniędzy wpłacanych mu na poczet podatków, a gdy dokładniej przeliczono jego wpłaty do kasy, wówczas okazało się, że czasami zagarniał też i drobne kwoty. Żona rentiera Holza oskarżała Lichockiego o zdefraudowanie 27 marek, które wpłaciła na poczet podatku, właściciel Bahr mówił o 11,64 markach, a wytwórca piwa Lueben o 22,50 markach. Nawet, gdyby chodziło tylko o te sumy, to i tak Lichockiemu groził proces.

Ostatecznie doszło do niego 23 stycznia 1884 r. i okręgowy poborca podatkowy został uznany winnym defraudacji. Skazano go na dwa i pół roku więzienia, czyli sporo, jeśli zważyć, że dotąd Lichocki cieszył się w mieście dobrą opinią. Nie pił, nie awanturował się, nie uczęszczał do lokali o podłej konduicie. Nawet nie wiadomo, na co wydawał skradzione pieniądze...

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (13) 2 zablokowane

  • Panie Pawle, bardzo lubię czytać Pana artykuły.

    Dziękuję po raz kolejny :)

    • 63 2

  • więcej (1)

    chcemy więcej, ciekawsze artykuły Pana Pawła niż większość powtarzanych gniotów. Panie Pawle proszę o jakąś historie i ilustracje z ulicy Altstädtischer Graben.
    pozdrawiam

    • 27 0

    • A ja poproszę coś o dawnym majątku na granicy Jelitkowa i Przymorza :)

      Tam, gdzie teraz straszy gmaszysko po Wydziale Psychologii UG. Pamiętam, że jako dzieci chodziliśmy bawić się w riunach dawnych zabudowań. Teraz został tylko budynek, w którym jest galeria rzeźby i czworaki. Pamiątką po majątku jest też aleja lipowa wzdłuż ul. Piastowskiej.

      • 1 0

  • znowu te Polaken coś ukradli, tyle z tej opowieści treści.

    • 8 14

  • Czemu zdjęcia nie ładują się?

    Z opisu wynika, że są ciekawe

    • 7 1

  • Ten Lebbe to chyba gudłej.szkoda,że autor tego nie podkreślił.

    • 6 2

  • Widać, że cwaniaków nigdy nie brakowało:))

    • 7 0

  • znikanie

    czy ktoś zniknął z Twojej ulicy?

    • 5 0

  • dzięki za kolejną super opowieść! czy jest gdzieś archiwum pana opowiadań?! (1)

    a może jakaś książka, zbiór opowiadań

    • 6 0

    • Bardzo dziękuję za tę ocenę

      Prezentowane tutaj gdańskie historie sądowe mają ukazać się jeszcze w tym roku w formie książkowej. Znajdzie tam Pan większość opublikowanych już historii oraz kilka dodatkowych, których nigdzie indziej publikować nie będę. Dodam może jeszcze, że z powodu wymogów redakcyjnych niniejsza opowieść została znacznie skrócona. W książce dostępna będzie w pełnym brzmieniu. Pozdrawiam serdecznie!

      • 0 0

  • Dzisiaj jest podobnie z tą drobną różnicą, że sztos polega na czym innym.

    w kasie wszystko się zgadza , bo stan jest zgodny z papierkami...

    ale.... :p

    wilk syty owca cała a budyń z pustą kasą miota się po U.M :-)

    • 6 1

  • Ino Lisieckich u nas w rządzie

    jest tak dużo ze nierządem zalatuje w całej europie , choć jakaś Uni-a jakowaś jest ale mafije są jak były w każdym rządzie i deliberują nad wyciąganiem za co się da i ile można -nie istnieją dla nich takie pojęcia ....spójrz na dotacje jak mataczone są jakimiś organizacjami - defraudowanie na poziomie NWO

    • 8 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Na jakim placu znajduje się Pomnik Poległych Stoczniowców 1970?

 

Najczęściej czytane