• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czarne chmury nad flotą handlową

Michał Lipka
23 lipca 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Jednostka PŻM Solidarność  pływająca pod banderą Vanuatu. Jednostka PŻM Solidarność  pływająca pod banderą Vanuatu.

Ostatnio w mediach wiele mówi się o stanie Polskiej Marynarki Wojennej, o jej ewentualnej modernizacji oraz zakupie nowych okrętów. W tym wszystkim jednak zdaje się umykać jedna rzecz - obok floty wojennej mamy przecież i tę handlową, która obecnie również nie jest w najlepszym stanie, choć w jej historię zapisane są lata pełne sukcesów. Co zatem stało się takiego, że obecnie statki noszące biało-czerwoną banderę możemy policzyć na palcach jednej ręki? Przyjrzyjmy się dwóm z największych polskich armatorów.



2 maja 1951 roku trzy towarzystwa żeglugowe: GAL, Polbryt i Żegluga Polska S.A. połączyły się i powołały do życia Polskie Linie Oceaniczne z siedzibą w Gdyni. Zapewne wiele osób zna, choćby z widzenia, charakterystyczny budynek siedziby głównej nowego armatora, znajdujący się przy ulicy 10 Lutego 24.

Trzeba przyznać, że już na początku działalności PLO miały się czym pochwalić - linie posiadały bowiem 43 statki o nośności 200 tysięcy DWT*, które obsługiwały 13 regularnych linii żeglugowych. Mając silne poparcie władz (co w dzisiejszych czasach, biorąc pod uwagę postawę kolejnych rządów, może nieco dziwić) nowe przedsiębiorstwo postawiło na szybki rozwój. W Stoczni Gdańskiej zamówiono serię niezwykle udanych statków serii B-54 (o niektórych z nich: "Konopnickiej", "Bierucie" i "Djakarcie" pisaliśmy już na łamach naszego portalu), inne zaś posiadane jednostki poddano modernizacji.

PLO miało 176 statków i Grand Hotel w Sopocie

Zapewne niewiele osób wie, że do połowy lat 50. PLO zarządzały również Grand Hotelem w Sopocie. Armator nieustannie budował i umacniał swą pozycję na światowych rynkach i trzeba przyznać, że nie narzekał na brak zamówień. Już na przełomie lat 50. i 60. PLO dysponowało przeszło 63 statkami i rozszerzyło swą działalność o rejsy do Japonii i Stanów Zjednoczonych. Z kolejnymi latami nabywano nowe statki (m. in. budowane w Gdańsku serii B-545 i w Gdyni serii B-41).

Złotym okresem dla PLO były jednak lata 70-te. Wystarczy tu tylko powiedzieć, że w tym czasie w służbie armatora pływało 176 statków o nośności 1,2 miliona DWT, a zatrudnienie w przedsiębiorstwie przekroczyło 10 tysięcy osób!

Dzięki nieustannemu rozwojowi, polskie statki zaczęły zawijać do kolejnych portów m.in. w Afryce. W latach 70. dokonano również pewnego "podziału" wpływów między dwóch armatorów - na mocy porozumienia (choć nieoficjalnie mówiło się o ministerialnym nakazie), gdyńskie PLO miało wykonywać rejsy liniowe, natomiast szczecińska PŻM miała obsługiwać krótkie trasy bałtyckie i wybrane do portów zachodnioeuropejskich. Wielu pasjonatów liniowców zapewne doskonale pamięta, że również w tych latach doszło do symbolicznej zmiany wachty - flagowa jednostka PLO MS "Batory" został zastąpiony przez młodszego i nowocześniejszego TSS "Stefana Batorego".

Polska Żegluga Morska coraz większa

Pierwsze oznaki zbliżającego się kryzysu pokazały się niedługo po wprowadzeniu stanu wojennego. Choć polski armator dysponował jedną z najnowocześniejszych flot handlowych na świecie, a jego pozycja była niezwykle ugruntowana, wprowadzone przez kraje zachodnie sankcje na polskie ładunki odbiły się i na wizerunku i na wynikach przedsiębiorstwa. Pojawiła się potrzeba redukcji liczby posiadanych statków, choć ich liczba pod koniec lat 80. i tak była dość imponująca (97 jednostek o nośności 914 tysięcy DWT). Nikt jednak nie spodziewał się tego, co miało już niebawem nastąpić.

Tymczasem obok PLO, równie dynamicznie rozwijał się drugi armator - Polska Żegluga Morska, która rozpoczęła swą działalność w tym samym czasie, czyli w roku 1951. Początkowo statki PŻM (warto tu zaznaczyć, że jedną z pierwszych jednostek armatora był "Sołdek", którego dziś możemy zobaczyć na gdańskiej Motławie) operowały prawie wyłącznie na Bałtyku, jedynie sporadycznie wypływając na Morze Śródziemne.

Głównym towarem eksportowym w tamtym czasie był węgiel, w zamian do kraju importowano rudę żelaza. Szczeciński armator, podobnie jak jego gdyński odpowiednik, również postawił na rozwój przedsiębiorstwa poprzez zakup nowych jednostek oraz otwieranie nowych linii żeglugowych - już w 1958 roku parowiec "Tczew" wyruszył w rejs do dalekiej Gwinei, a 8 lat później rozpoczęto dostarczanie węgla do Japonii.

Ropa, zboże, a do dziś siarka

W połowie lat 60. PŻM dysponowała 100 statkami o nośności 500 tysięcy DWT. Porozumienie z PLO zawarte w latach 70., w ramach którego ograniczono dalekie rejsy paradoksalnie wyszło Żegludze na dobre. Przedsiębiorstwo przejęło bowiem niektóre jednostki gdyńskiego armatora, przez co już niebawem jego flota liczyła 122 statki o nośności 3 milionów DWT. Nie zapomniano oczywiście o rozwoju i wprowadzaniu do służby jednostek nowych typów, jak na przykład seria dużych zbiornikowców (były to jednostki największe w polskiej flocie handlowej, gdyż nośność niektórych z nich dochodziła do 146 tysięcy DWT) do obsługi linii na Bliskim Wschodzie.

Niestety już niebawem okazało się, że z racji niestabilnej sytuacji w regionie sprowadzanie ropy jest mało opłacalne. W związku z tym PŻM postawiła na transport zboża oraz siarki (we frachcie siarki po dziś dzień armator jest jednym ze światowych liderów). Niestety podobnie jak i w przypadku PLO, okres stanu wojennego negatywnie odbił się na wynikach przedsiębiorstwa, a trzeba zaznaczyć, że na początku lat 80. średnie zyski PŻM kształtowały się na poziomie ok. 8 mld złotych rocznie.

Korzystamy z morza, a może nie?

W dwudziestoleciu międzywojennym w Warszawie na salonach żartowano sobie, że "na północy może jest morze, a może nie". Można odnieść wrażenie, że to stwierdzenie wróciło, jak bumerang na przełomie lat 80. i 90. W Polsce rozpoczęła się duża transformacja ustrojowo - gospodarcza i za bardzo nikt nie miał czasu, ani być może ochoty, na zajmowanie się sprawami morskimi. Dodatkowo w tym samym czasie żegluga światowa zaczęła borykać się z kryzysem - zbyt duża liczba statków spowodowała, iż ceny frachtu poszybowały gwałtownie w dół. Mimo doskonałej renomy i PLO i PŻM musiały szybko wprowadzić odpowiedni programy zmian, który pozwoliłby na ich dalsze działanie.

Jak się niestety okazało zabrakło jednak konkretnych pomysłów i odpowiednich decyzji na szczeblu centralnym. Armatorzy próbowali prywatyzować swe majątki, tworzyli spółki takie, jak "Euroafrica", "POL-Levant", "Polsteam Supply" czy "Polsteam Oceantramp" które z jednej strony miały kontynuować dotychczasową działalność armatorów, a z drugiej podnieść ich konkurencyjność w zmieniających się warunkach wolnego rynku. Niestety, kolejne programy oszczędnościowe, redukcje etatów czy sprzedaż statków, jedynie na krótko stabilizowały sytuację. Ostatnim gwoździem do przysłowiowej trumny były polskie przepisy, które zamiast ułatwiać działalność armatorów, dodatkowo ją utrudniały.

Czy zatem może dziwić fakt, iż w dniu dzisiejszym część powstałych spółek ogłosiła upadłość lub już nie istnieje? Czy zatem możemy mieć pretensje o to, że polscy armatorzy najczęściej rejestrują swe jednostki w krajach tanich bander, jak na przykład Cypr, Malta i Liberia (wystarczy wejść na stronę PŻM i zobaczyć pod jakimi banderami pływają statki armatora)? Może warto pomyśleć w jaki sposób tak zmienić przepisy, by te jednostki powróciły pod macierzystą, polską banderę?

A jak działają dziś opisani armatorzy? Polska Żegluga Morska, dzięki rygorystycznemu programowi oszczędności i ambitnym planom rozwoju wyszła na prostą, co przejawia się choćby w zamówieniu w roku 2013 8 masowców o nośności 39 tysięcy DWT. Polski Linie Oceaniczne zakładają reaktywowanie tras żeglugowych z Polski na Morze Śródziemne oraz zakup nowych jednostek. Czy uda się te plany zrealizować - czas pokaże.

DWT - za GUS:
deadweight tonnage, ciężar ładunku i zapasów przy zanurzeniu do letniej linii ładunkowej w wodzie morskiej, wyrażony w tonach (1000 kg). Różnica w tonach pomiędzy wypornością statku zanurzonego do letniej linii ładunkowej w wodzie o ciężarze właściwym 1.025 oraz całkowitą wagą statku, tj. wypornością statku w tonach bez ładunku, paliwa, oleju do smarowania, balastu, świeżej wody i wody pitnej w zbiornikach, przedmiotów użytkowych, jak również pasażerów, załogi i ich dobytku.

Opinie (32) 2 zablokowane

  • Polnische Wirtschaft-polska gospodarka

    • 0 0

  • o czym tu mowic (3)

    Może nie mamy już zbyt wiele staków ale cały czas kształci się marynarzy i oficerów. O nich tez wszyscy zapomnieli pomimo iż posiadamy dwie wyższe morskie uczelnie (nie licząc AMW która kształci na kierunkach cywilnych). Wcześniejsze nieśmiałe próby uregulowania statusu marynarzy w Polsce spaliły na panewce.

    • 24 0

    • Ksztalca ich do pracy za granica. (2)

      Polska flota byla nowoczesna ale bardzo krotko. Statki maja to do siebie ze szybko sie starzeja. Nawet predzej niz samochody. 6-letni statek rowny jest 10-letniemu samochodowi. Ja pamietam ze pod koniec lat 70-tych zakupilismy chyba ze dwa, niby supernowoczesne, statki. A mianowicie Gdansk II, Wroclaw II oraz Poznan II. No i co? Krotko po ich wejsciu do sluzby nadeszla wiadomosc z Australii ze jednostkom odmawiano rozladowania poniewaz nie spelnialy wymogow bezpieczenstwa i tamtejsze zwiazki zawodowe postawily na swoim. Jak rozladowywano te statki juz nie pamietam. Zbudowane byly w Hiszpani. Mielismy trzy nowe con-ro zbudowane we Francji, tj. Kazimierz Pułaski, Władysław Sikorski i Tadeusz Kościuszko. Eksploatowane byly tylko kilka lat a potem PLO sprzedalo je wszystkie. Pozniejsze losy tych statkow sa mi nieznane. Przeciez budowano je wedlug najnowszych przepisow i z uwzglednieniem naj bardziej nowoczesnych rozwiazan osiagalnych wtedy na rynku ale jak juz powiedzialem statek starzeje sie czasem w kilka tylko lat. Swiat i wymagania technologiczne zmieniaja sie tak predko ze nie mielismy srodkow finansowych aby stale uaktualniac stan naszej floty. Plus konkurencja flot innych krajow na Baltyku dobily naszego i nie tylko naszego koronnego armatora. To musialo przyjsc. Poza tym wiekszosc naszych statkow to byly drobnicowce/frachtowce. Kto takie statki dzis buduje. To juz jest relikt zamierzchlej epoki. Tu jest ciekawy artykul na stronie ponizej. Prosze przeczytac.

      bibula.com/?p=67145

      • 3 0

      • chyba nie do konca

        Cos ci sie pokrecilo. Plywalem na "Gdansk II" w latach 1987-1988 jako 2 mech.(cztery podroze z Hamburga do Australii) i zapewniam cie, ze statek zostal zbudowany w 1983r. Nie mielismy zadnych problemow technicznych. Wszystkie inspekcje przechodzilismy bez uwag. Problemem byl brak ladunkow dla polskich statkow. Wozilismy z Australii tylko skory solone i cebule w tym czasie. Wykosila nas konkurencja. To nasi operatorzy byli bezsilni i dlatego statki zostaly sprzedane Wlochom (3 statki) i Norwegom ("Katowice") z powodu braku "zajecia". Cale PLO bylo juz w agonii. Teraz od wielu lat pracuje dla Norwegow (Walenius-Wilhelmsen) jako c/e i gwarantuje ci, ze statki nawet 30-letnie w tej firmie sa w bardzo dobrej kondycji. Wlasnie jestem na burcie takiego, na ro-ro "Tagus". W 2013r odprowadzalem m/v "Terrier" do stoczni zlomowej. Mial 32lata i wszyscy sie dziwili, ze jego kondycja byla duzo lepsza niz niejednego niemieckiego 10-letniego kontenerowca. Mozesz zobaczyc moje fotki Terriera na marinetraffic.com

        • 0 0

      • Marynarzu :)

        Francuskie con-ro były cztery. Zapomniałeś o Stefanie Starzyńskim. :)
        Fajne statki, miałem okazję na nich gościć.

        • 2 0

  • były czasy... (1)

    Były czasy, że Państwo Polskie było w światowej czołówce budowy statków,
    były czasy,że Państwo Polskie było w światowej czołówce rybołówstwa morskiego,
    były czasy,że Państwo Polskie dysponowało olbrzymim zapleczem przemysłu okrętowego...
    a teraz budujemy części kadłubów małych stateczków, uprawiamy wędkarstwo turystyczne na Bałtyku, a tereny byłych zakładów przemysłowych porastają krzaki.
    Jak żyć, panie premierze, jak żyć?

    • 4 0

    • czyja żyć?

      • 2 1

  • Dziwię się że (2)

    Sprawą likwidacji PLO nie zajął się prokurator. Firma została rozkradziono. Tłumaczenie że Polskie przepisy były i są złe to może osa ale było wiele innych wyjść. Znaleźliby się i teraz obcy amatorzy by przenieść statkio Polską banderę ale wszechobecne korupcja na tonie pozwala. PLO rozkradziono , to były niewyobrażalne pieniądze, niktnie został ukarany a marynarzy rozpędzone na cztery wiatry. Większość nie dostała ani złotówki przy likwidacji firmy (gdzie górnicy dostawali po kilkadziesiąt tysięcy) , gdzie była i jest sprawiedliwość dla tych ludzi. Tematu nie moźna ruszyć bo współcześni decydenci pewnie maczali w tym palce.

    • 18 0

    • opłata tonażowa

      Pod polską banderą jest kilkakrotnie wyższa niż pod np maltańską
      To jaki normalny armator tak zaszaleje?

      • 1 0

    • prawda.

      Stan Wojenny to był tylko początek końca. Przygotowanie firmy do podzielenia na spólki i dalej do doprowadzenia do upadku. A wcześniej gdy firma sie rozwijała tak jak napisał autor pomimo, że władze były komunistyczne to były zainteresowane rozwojem floty. Pytam więc dlaczego nowe demokratyczne władze w Polsce nie potrafiły utrzymać i ratować tak ważnej gałęzi przemysłu? Dlaczego i kto pozwolił na sprzedaż statków wraz z liniami na których pływały?

      • 4 0

  • Dziwne (3)

    Może pan Lipka jest badaczem MW bo z handlową to już nie bardzo. Tytuł sugeruje co innego niż konkluzja w ostatnim akapicie. PŻM ma stosunkowo nową flotę, buduje następne statki i ma niezłe wyniki.

    • 10 3

    • a PLO? (2)

      a PLO? co z tym największym niegdyś polskim armatorem? nie zwróciłes może uwagę na zdanie o tanich banderach? a czemu w Polsce nie mozna prowadzic takiej działalności?? chore prawo i przepisy! kolejni mądrale z Warszawy mają gdzieś takie rzeczy i to jest własnie przykre

      • 7 2

      • (1)

        caly swiat plywa pod tanimi banderami, tak juz bywa i tyle. Byly plany na stworzenie prs-u 2, ale nie wyszlo.

        • 2 0

        • różnica..

          Tania bandera a wygodna bandera to nie to samo. Pozatym klasyfikator czyli np. Prs - to rownież inna para kaloszy

          • 0 0

  • W artykule napisano że w swym złotym okresie PLO miało 176 statków o nośności 1,2 mln DWT, które przewoziły rocznie 5 mln ton. PŻM przy 122 statkach w latach '70 posiadała nośność 3 mln DWT - niestety nie znalazłem informacji o tym ile ton rocznie przewoziła wówczas PŻM. Przyjąłbym, że skoro PMŻ miało nośność 2,5 razy większą od PLO to i przewóz był podobnie większy - około 12 mln ton rocznie. Jako uzupełnienie można dodać, że w 1977 roku po 26 latach istnienia stuknęła PŻM 250-milionowa tona, co daje średniorocznie poniżej 10 mln ton - jednak należy uwzględnić to, że początki były skromne i jej flota mniejsza.

    Zatem -ŁĄCZNIE- PLO i PŻM miałyby w swym złotym okresie około 270 statków i do 20 mln ton przewiezionych ładunków rocznie oraz nośność 4,2 mln DWT. Jak czytamy w artykule, wzrost PMŻ w latach '70 spowodowany był przejęciem statków od PLO i ograniczeniem żeglugi dalekomorskiej, a więc liczby odnośnie tonażu musiały być niższe, choć liczbę statków już uwzględniłem (~270).

    Wg danych z witryny internetowej PMŻ posiada ona dzisiaj 68 statków o nośności 2,7 mln DWT co przekłada się na ponad 20 mln ton przewiezionych ładunków rocznie - a więc WIĘCEJ niż PLO i PŻM razem wzięte w swych rzekomo najlepszych latach.

    Wniosek jest taki, że mimo że flota jest skromniejsza i zatrudnia mniej ludzi, to przewozi prawdopodobnie więcej ładunku, o który przecież w tym całym biznesie chodzi. Pytanie tylko jak to przekłada się na pieniądze.

    A to wszystko w warunkach, w których gospodarka morska (a nawet rzeczna) jest zaniedbana, państwo kładzie jej wręcz kłody pod nogi, a o "wsparciu" takim jak w czasach patologicznego centralnego sterowania gospodarką można (na szczęście) zapomnieć. Chciałbym jednak zobaczyć na co byłoby stać naszą flotę, gdyby miała chociaż odrobinę uwagi lub przynajmniej przychylności ze strony ustawodawcy. Chciałbym żeby opłacało się rejestrować statki w Polsce - także obcokrajowcom.

    • 3 0

  • zenada...

    w nowych czasach wszystko zostalo zniszczone i to przez tych ktorzy powinni dbac o nasze dobro narodowe !

    • 5 0

  • PLO i PZM

    Artykuł ciekawy, choć mocno historyczny. Analiza faktów po roku 1989 jest niedostateczna. "Zniknięcie" floty PLO nie zostało do tej pory wyjaśnione i zanalizowane. Czy Pan Redaktor słyszał o Złotej akcji PŻM'u ? Kto ją posiada ? Flota została zmodernizowana. Super ! A czy Pan spytał o wyniki ekonomiczne/rynkowe ?

    • 5 0

  • Zaden baran w Warszawie nie wie co zrobic z Portami w Gdansku ,Gdyni czy Szcecinie

    wdlug naszych decydentow porty to dosknale miejscie do dzialania DEVELOPEROW ,a nie armatorow. powiem tak msci sie ,zarzucenie koncepcji 3 x11% w podatkach ,msci sie zwalnianie od podatku , msci sie tworzenie specjalnych stref , msci sie tworzenie inkubatorow i innych takich rozwiazan prawnych pozwalajacych na ucieczke od opodatkowania .
    Msci sie rowniez to ze nie ma ustawowej regulacji ze firmy dzialajace na terenie POLSKI musza byc zarejestrowane w polsce .

    cwaniaki gora wiekszosc polskich statkow jest zarejstowana na Cyprze lub w Panamie brakuje zeby MARYNARKA WOJENA zarejestrowala sie w Panamie

    • 7 0

  • Sprawiedliwosc w III RP ?? ;))))))))!

    • 3 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywała się brama, która stała w miejscu Zielonej Bramy w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane