W latach II wojny światowej jeden z największych obozów jenieckich na Pomorzu Gdańskim znajdował się na Biskupiej Górce w Gdańsku. Formalnie było to komando robotnicze (wydzielona grupa jeńców), które tworzyło filię macierzystego obozu jenieckiego z Malborka. Historia jeńców z Biskupiej Górki wciąż jest słabo rozpoznana.
Wprawdzie nietrudno jest znaleźć informację, że podczas II wojny światowej na wzgórzu byli przetrzymywani jeńcy, ale bliższych szczegółów na ten temat próżno jest szukać w literaturze. Rąbka tajemnicy uchylają przede wszystkim zachowane raporty Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK), którego przedstawiciele wizytowali komando.
Po obozie, ewakuowanym z Gdańska na początku 1945 r., dziś praktycznie nie został żaden ślad. Obóz zajmował teren, który obecnie jest rozległym placem administrowanym przez policję

Pierwsi byli obrońcy Poczty Polskiej i Westerplatte
Zanim na Biskupiej Górce utworzono obóz jeniecki z prawdziwego zdarzenia, 3 września 1939 r. osadzono w kazamatach na wzgórzu aresztowanych obrońców Poczty Polskiej z Heveliusplatz (a także dwóch innych urzędników polskich). Dopiero tam, kilkadziesiąt godzin po walce 1 września oraz po ciężkim pobycie w areszcie Prezydium Policji, pocztowcy zostali opatrzeni oraz otrzymali ubrania na zmianę.
Westerplatczyków odtransportowano do obozów jenieckich, a bohaterskich obrońców Poczty Polskiej przewieziono nad ranem 5 października 1939 r. na Zaspę, gdzie za kulochwytem zespołu strzelnicy policyjnej rozstrzelano ich.
Nie wiadomo, czy w tym czasie ktokolwiek jeszcze był przetrzymywany w ceglanych murach dawnych schronów na Biskupiej Górce.
Pocztówka wysłana z Biskupiej Górki
Na chwilę obecną najwcześniejsza wzmianka o funkcjonowaniu na wzgórzu już nie przejściowego więzienia, lecz komanda robotniczego (Arbeitskommando) obozu jenieckiego, pochodzi... z pocztówki wysłanej przez jednego ze strażników w lutym 1940 r.
Awers pocztówki prezentującej panoramę Gdańska ze szczytu Biskupiej Górki, wysłanej przez jednego ze strażników komanda robotniczego (luty 1940 r.) (ze zbiorów Krzysztofa Gryndera)
Komando robotnicze było wydzieloną grupą jeńców (nie wiemy jak wówczas liczną), która pracowała i była zakwaterowana poza macierzystym, stałym obozem jenieckim dla szeregowych i podoficerów (Stammlager für kriegsgefangene Mannschaften und Unteroffiziere, krócej: Stalag) XX A z Torunia. W pierwszej połowie 1940 r. jeńcy z Biskupiej Górki zostali przekazani pod administrację komendantury drugiego stalagu, który powstał w regionie: Stalagu XX B Malbork-Wielbark.
Ze względu na swoją wielkość (i rozbudowany obóz), omawiane komando robotnicze (początkowo oznaczone numerem 160, pod koniec wojny - 369) określane było obozem filialnym (Zweigstelle, Zweiglager) Stalagu XX B. Nadzorca ze strony wojskowej administracji niemieckiej (przez większą część wojny był to kpt. Köhling) był odpowiedzialny także za szereg innych komand jenieckich działających w okolicy Gdańska.
Na Biskupiej Górce liczba jeńców wahała się w latach wojny od około 800 do nawet 1200 (większość z pozostałych kilkuset komand robotniczych najczęściej liczyła zaledwie kilkudziesięciu jeńców). W obozie na Biskupiej Górce przetrzymywani byli przede wszystkim jeńcy francuscy (np. w maju 1942 r. było 1163 Francuzów, zaś Belgów - tylko 39).
Życie w baraku
Wiosną bądź latem 1940 r. zbudowano pięć nowych, drewnianych baraków. Każdy z nich miał pośrodku duży korytarz, po obu jego stronach były ustawione krzesła i ławki, a za nimi w rzędach prycze (jeden barak oferował miejsce dla około 300 jeńców).
Osobno urządzona była kuchnia (zatrudnionych w niej było dziewięciu jeńców) z magazynem. Poza ciepłym posiłkiem w ciągu dnia i rodzajem kawowego napoju z rana, pięciu jeńców dostawało codziennie jeden 300-gramowy bochenek chleba do podziału. Urozmaicenie jadłospisu jenieckiego było możliwe w istocie tylko dzięki otrzymywanym dość regularnie paczkom od Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża.
Warunki sanitarne
Wizytujący obóz przedstawiciele Czerwonego Krzyża zgodnie podkreślali, że warunki sanitarne w obozie były idealne. W dobrym stanie były umywalnie z prysznicami, toalety, a od 1942 r. - także specjalna stacja do dezynsekcji. Początkowo każdy z jeńców mógł nawet codziennie brać ciepły prysznic - w późniejszym okresie, ze względu na wzrost liczby żołnierzy w niewoli, ograniczono ich częstotliwość do jednego na tydzień. Regularnie i bez większych problemów opróżniano śmierci i szambo.
Praca i zarobki
Jeńcy z Biskupiej Górki zatrudnieni byli w 1942 r. w 40 różnych miejscach w Gdańska i okolicy. Pracowali średnio od 8 do 10 godzin dziennie, sześć dni w tygodniu, zarówno w przemyśle, jak i na roli, w budownictwie i na kolei.
Dniówka dla jeńca wynosiła od 0,70 do 1,20 marki Rzeszy. Zarobione pieniądze mogli deponować w specjalnych funduszach (do wykorzystania po wyjściu z niewoli) lub wydawać w obozowym sklepiku, zwanym kantyną. Oferował on jednak niewiele - poza wspomnianymi już świecami, przede wszystkim piwo (jeńcy narzekali na brak tytoniu i lemoniady) i drobne artykuły papiernicze.
Pod koniec wojny, wobec rosnącego deficytu rąk do pracy, wybranym jeńcom angielskim, francuskim i belgijskim umożliwiono pracę także w pojedynkę (tj. bez straży) w niewielkich zakładach rzemieślniczych czy usługowych. O taki przydział występowali niemieccy właściciele do miejscowego Urzędu Pracy, który pośredniczył między władzami wojskowymi a przedsiębiorcami w zatrudnieniu taniej siły roboczej.
Jeńcy po mieście mogli poruszać się dość swobodnie, jedynie na noc musieli wracać do obozu. Część jeńców z Biskupiej Górki także w ten sposób pracowała, będąc wynajmowana chociażby do pomocy w prowadzeniu prywatnych sklepów. W realiach wojennych były one pozostawione zazwyczaj kobietom, których mężowie, ojcowie czy bracia zostali powołani do Wehrmachtu. Stwarzało to także okazję do bliższych kontaktów między niemieckimi kobietami a młodymi jeńcami. Znanych jest kilka przypadków takich romansów, które skończyły się dla obojga nieszczęśliwie - były one bowiem w Trzeciej Rzeszy zakazane i z surowością karane (najczęściej kilkuletnimi wyrokami więzienia dla kobiet i jeńców; ci ostatni trafiali do specjalnego oddziału w więzieniu Wehrmachtu w Grudziądzu).
Czas wolny
W niewoli jeńcy z państw zachodnich (w tym Francuzi i Belgowie) mogli prowadzić dość ożywioną działalność kulturalno-oświatową. Jeńcy z Biskupiej Górki posiadali biblioteczkę, liczącą około 400 woluminów. Utworzyli ośmioosobową orkiestrę i nawet grupę teatralną. Na coniedzielne występy przyjeżdżały na wzgórze grupy jeńców z mniejszych komand robotniczych z okolicy miasta (oczywiście pod strażą).
Obóz posiadał także własną, niewielką kapliczkę, ale msze święte co tydzień organizowane były w salce teatralnej (mogącej pomieścić do 350 osób), bowiem uczestniczyli w nich także jeńcy spoza obozu. W sąsiedztwie znajdowało się boisko sportowe, gdzie rozgrywano (pod czujnym okiem strażników niemieckich) mecze piłki nożnej. Do dyspozycji był jeden patefon z niewielką liczbą płyt. Do popularnych rozrywek należała gra w karty oraz w ping-ponga (piłeczki do niego należały do jednego z najbardziej pożądanych darów z paczek...). Poczta przychodziła w regularnych odstępach. List z Biskupiej Górki do Francji szedł w realiach wojennych średnio jeden miesiąc.