• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zapomniany sukces podwodnego drapieżnika

Michał Lipka
9 listopada 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 

ORP "Żbik" nie miał tak dramatycznych przejść jak bliźniaczy "Ryś", ani też nie przedostał się do Anglii jak "Wilk", ale jako jedyny z polskich okrętów podwodnych prawdopodobnie zatopił niemiecki trałowiec. Prawdopodobnie.



ORP Żbik podczas wyjścia w morze. Zbiory własne autora. ORP Żbik podczas wyjścia w morze. Zbiory własne autora.
ORP Żbik podczas jednej z wizyt zagranicznych. ORP Żbik podczas jednej z wizyt zagranicznych.
Kiosk ORP Żbik Kiosk ORP Żbik
ORP Żbik przy żąglowcu s/y Lwów. ORP Żbik przy żąglowcu s/y Lwów.
Kmdr Michał Żebrowski Kmdr Michał Żebrowski
Działoczyny na ORP Żbik. Zbiory własne autora. Działoczyny na ORP Żbik. Zbiory własne autora.
W połowie lat 20. ubiegłego wieku opracowano tzw. Mały program rozbudowy floty, który początkowo przewidywał kupno dziewięciu okrętów podwodnych. Ponieważ plany okazały się zbyt ambitne, szybko je zweryfikowano i zamówienie zmniejszono do trzech jednostek. Gdy rozpoczęto poszukiwania stoczni, która miała zrealizować zamówienie, górę wzięły aspekty polityczne. Zamówienie złożono więc we Francji, co niestety nie skończyło się najlepiej. Przyszły "Żbik" oparty był na francuskim projekcie zmodyfikowanych jednostek typu Ondine i Victor Reveille, które choć uznawano za udane, charakteryzowały się głośną pracą, mało wydajnym systemem podwodnego minowania oraz - co było wyjątkowo chybionym pomysłem - umieszczeniem zbiorników paliwa na zewnątrz kadłuba. Nawet przy lekkiej nieszczelności owocowało to wyciekiem ropy, który widoczny był z daleka.

Polskie podwodne drapieżniki były prawie 78 metrowymi okrętami, zdolnymi osiągnąć prędkość przeszło 14 węzłów, uzbrojonymi m.in. w sześć wyrzutni torped, działo 100 mm (działo z ORP "Żbik" możemy dzisiaj obejrzeć w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni). Ich prawdziwą bronią była jednak możliwość podwodnego postawienia zagrody minowej składającej się z 40 min morskich.

Stępkę pod niego położono w 1927 roku. W tym momencie zaczęła się polska... udręka ze Żbikiem. Fuszerki i niedoróbki we francuskiej stoczni były na porządku dziennym. Okres wejścia do służby pod biało-czerwoną bandera był kilkukrotnie przekładany, ale ostatecznie 19 marca 1932 roku ORP "Żbik" pod dowództwem kpt. mar. Eugeniusza Pławskiego zacumował w porcie w Gdyni.

1 maja 1932 roku ze wszystkich łodzi podwodnych (wtedy tak określano okręty podwodne) stworzono Dywizjon Łodzi Podwodnych, nad którym dowództwo objął po awansie kmdr ppor Eugeniusz Pławski.

W sierpniu 1939 roku, gdy wprowadzono mobilizację alarmową dla Dywizjonu, na "Żbika" załadowano 10 torped i 22 miny morskie oraz pociski do działa 100 mm i karabinów maszynowych, a następnie przebazowano go na Hel.

1 września okręty podwodne stacjonujące na Helu ("Żbik", "Ryś", "Sęp"), po otrzymaniu informacji o nieprzyjacielskim ataku, około godz. 6 rano opuściły port i udały się w rejony swych sektorów bojowych. Założenia planu operacyjnego "Worek" zabraniały polskim marynarzom atakować jednostki mniejsze od niszczycieli, a właśnie okręty mniejszych klas operowały wtefy ich sektorach bojowych. Wobec braku większych jednostek, praktycznie aż do 7 września ORP "Żbik" nie był ani razu atakowany przez nieprzyjaciela!

Wieczorem tego samego dnia kmdr Michał Żebrowski odebrał rozkaz postawienia zagrody minowej złożonej z 20 min w rejonie Jastarni. Jako że rozkaz odebrano wieczorem, dowódca zdecydował się udać w miejsce przeznaczenia na powierzchni. Po godz. 23 usłyszano głośny huk i zauważono za rufą duży gejzer wody. Natychmiast zarządzono awaryjne zanurzenie, gdyż wydawało się, że "Żbik" został ostrzelany przez nieprzyjacielski okręt. Faktycznie, "Żbika" wypatrzył niemiecki okręt podwodny U-22 pod dowództwem kpt. Wernera Wintera, który z mniej niż 300 metrów odpalił torpedę. Na szczęście była to torpeda z zapalnikiem magnetycznym, które były dość wadliwe, stąd też niepowodzenie tego ataku. Niemcy zameldowali jednak swojemu dowództwu zatopienie polskiego okrętu, za co kapitan U-22 otrzymał wysokie odznaczenie.

Tymczasem nie niepokojony już przez nikogo "Żbik" dotarł na miejsce i spokojnie postawił zagrodę minową, po czym obrał kurs do nowego sektora bojowego. Tutaj niestety dotychczasowe szczęście opuściło jednostkę i załogę. Najpierw zaklinował się właz w kiosku, przez co do wnętrza okrętu wlała się kaskada wody. Wysoka wilgotność pomieszczeń zaowocowała zwarciami w instalacji elektrycznej, a wśród załogi zaczęła szerzyć się choroba mająca znamiona zbiorowego zatrucia. Później, podczas ładowania akumulatorów, do wnętrza okrętu dostałą się ogromna fala, która zalała baterie - w efekcie natychmiast całe pomieszczenie zostało wypełnione trującymi gazami! Potrzeba była całkowita wentylacja okrętu - gdyby wtedy pojawił się nieprzyjaciel, los "Żbika" byłby przesądzony.

Wobec z problemów ze zdrowiem załogi i nieustannie pogarszającego się stanu samego okrętu, po naradzie oficerskiej zdecydowano udać się do Szwecji, gdzie załoga i okręt zostały internowane.

Tymczasem nadszedł dzień 1 października. Na Bałtyku operował wtedy m.in. niemiecki trałowiec M-85. W pewnym momencie doszło na nim do eksplozji, w wyniku której - według różnych źródeł - miało zginąć nawet 14 niemieckich marynarzy, a sama jednostka poszła na dno. Z dużym prawdopodobieństwem ten wybuch można przypisać "Żbikowi", a dokładnie postawionej przez niego zaporze minowej. To był jedyny niemiecki okręt zatopiony przez Polaków w 1939 r.

Po zakończeniu działań wojennych i licznych zabiegach dyplomatycznych 28 października 1945 roku "Żbik" zacumował w oksywskim porcie wojennym i podjął służbę w odrodzonej polskiej flocie uzyskując w 1953 roku tytuł przodującego okrętu Marynarki Wojennej. Niestety czas i brak części zamiennych zrobiły swoje tak i też w roku 1956 okręt zezłomowano. Dziś pozostałości po nim, tj. działo i miny morskie, możemy obejrzeć w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni.

Opinie (29) 2 zablokowane

  • no no (3)

    a ja myślałem, że w 1939 to nasze okręty podwodne były jedynie "zwierzyną" łowną :) słyszałem kiedys o nieudanym ataku Sępa ale o próbach ataku na Żbika i jego minie to juz nie...ciekawe ciekawe...

    • 11 5

    • młodość

      Oj Adamie sięgnij głębiej do literatury marynistycznej.

      • 7 1

    • (1)

      Panie Adamie nasze op (czy nam się to podoba, czy nie) operując zgodnie z taktyką nakazaną planem "Worek" były niestety zwierzyną łowną. Żaden z nich nie odniósł ANI JEDNEGO sukcesu w ataku torpedowym - a to jest przecież główne zadanie op. Zatopienie na minie jednego trałowca to raczej mizerny rezultat jak na kilka całkiem nowoczesnych (choc trochę zbyt dużych na Bałtyk) okrętów podwodnych.

      • 4 1

      • Sęp

        jedyny atak torpedowy przeprowadzony a kampanii wrzesniowej wykonany był przez ORP Sęp i zakończył się niepowodzeniem...

        • 0 0

  • (2)

    Panie Doktorancie - Kiedy książka będzie ? :)Z Pozdrowieniami od fana!

    • 11 4

    • (1)

      przecież Ty tylko obrazki oglądasz :p

      • 0 2

      • hehehehhehe... ale sam przyznaj są bardzo ładne :)

        • 1 1

  • miło sie czyta.. szkoda, tylko że tak mało ich było, bo jak juz były (te nasze łodzie podwodne) to siały postrach nie mniejszy niż niemieckie u-booty.

    • 9 3

  • Aż szczena mi opadła! (6)

    Myślałem że nic poza podrzuconymi kukułczymi gniazdami na tym portalu ciekawego nie przeczytam a tu taki kwiatek.Swoją drogą to zatrudnienie kilku absolwentów wydziału humanistycznego UG podniesie poziom zarówno językowy jak i merytoryczny wśród tzw dziennikarzy portalu o kilkaset %.Nie zmieniajcie tylko osoby która robi ankiety bo nie będzie się z czego pośmiać.Najbardziej portal cenie ze znajomymi za ankiety. Wymiatacie!A panu doktorantowi rzyczę aby mu się chciało.

    • 13 8

    • (4)

      Najpierw podnieś swój poziom, najlepiej za pomocą słownika ortograficznego

      • 6 2

      • sfój poziom nie dam rady jest dyslektykiem a do tego mańkutem (3)

        niemoszlife

        • 2 2

        • "podrzucanie kukułczych gniazd", "rzyczę", "szczena" - boże, co za jełop ;) (2)

          • 4 1

          • oj tam oj tam (1)

            bo mu sie jajo z gniazdem pomyliło :)

            • 4 0

            • Ale jaja!

              Kukułki, to takie cukierki byli! Rzadne tam jaja, a jurz na pewno nie gdniazda!

              • 4 0

    • i to właśnie nazywamy

      "ĆWIERĆINTELIGENCJĄ"

      • 4 0

  • jacgd (3)

    Moj dziadek plywal na ORP Żbik w 1938 Pozostalo troszke fajnych zdjec... tylko

    • 8 0

    • to dawaj

      • 2 0

    • No właśnie - podrzuć fotki portalowi albo muzeum, niech udostępnią szerszej publiczności.

      Po co mają się marnować gdzieś w szafie ?

      • 2 0

    • Do jacgd

      Może na jednym z nich jest brat mojego dziadka.. Odezwij się do mnie, mn0632@wp.pl Pozdrawiam serdecznie

      • 0 0

  • na bezrybiu i rak ryba...

    Nasze pola (raczej "łączki") minowe wygladały w 1939 bardzo mizernie. Klęska operacji "Rurka", która miała na celu osłonę minową baz morskich wynikała z tego, że przeprowadzono ją zdecydowanie zbyt późno-już w ogniu walki. Zatopienie minami jednego nędznego trałowca (i to w październiku)to raczej marne pocieszenie. Za wzór tego typu działań posłużyć może minowanie Zatoki Fińskiej, dzięki któremu flota ZSRR została praktycznie zneutralizowana na 5 lat, ponasząc duże straty (głównie w okretach podwodnych) podczas prób podejmowania działań. Szkoda, że tak marnie nam to wyszło we wrześniu- miny to względnie tani i bardzo skuteczny srodek walki.

    • 4 2

  • o jakich sukcesach mowa ??!! (7)

    żeby we wrześniu '39 r. żaden z d-ów naszych o.p. nie próbował atakować szkolnego pancernika - tego faktu chyba niczym wytłumaczyc się nie da ...a zresztą o jakich sukcesach tu mowa - sukcesy to mogą być tylko przy aktywnym prowadzeniu ataków torpedowych, a nasi tego nie umieli i nie potrafili - taki niestety był poziom ówczesnego wyszkolenia załóg polskich o.p.jeśli pan doktorant określa to sukcesami, to czym wobec tego nazwać dokonania podwodniaków z U-Bootwaffe - tam nie znano "bohaterskich" ucieczek ... nasza ówczesna podwodna MW nawet nie słyszała w tych czasach o tzw. salwie wachlarzowej ani chyba też o prawdziwej taktyce działań tak pojedynczych o.p. jak i ich zespołów ...

    • 9 4

    • (3)

      Pan doktorant porusza tematy bardzo ciekawe, ale mam niestety wrazenie, że zamiast bazować na obiektywnych i rzetelnych źródłach i badaniach, zbyt często podpiera się chyba twórczością panów Pertka i Kosiarza, którzy stworzyli piękny mit naszej MW, ale czasem (może to kwestia czasów w których pisali) posuwali się do jej nieprawdopodobnej idealizacji. Aż dziw bierze - czytając ich dzieła - jak mogliśmy przegrać tę wojnę?

      • 3 1

      • Jak to "przegrać" ? Przecież wygraliśmy. (1)

        • 2 1

        • ano właśnie...

          ...nawet ten blitzkrieg w sumie skutecznie wyhamowaliśmy w południowej Polsce. Jak się analizuje wojnę obronną w 1939r to zdecydowanie razi brak dobrej koncepcji strategicznej (sztabowcy się nie popisali) ale pozytywnie wyglądają same działania dowódców na linii frontu. Zabrakło miejsca (wkroczenie Armii Czerwonej) na dalszą walkę. Niemcy już w centralnej Polsce wpadli w chaos poszczególnych bitew i się "pogubili". Idiotyczny był pomysł trzymania o.p. w rejonie płytkiej Zatoki Gdańskiej natomiast rzeczywiście niezrozumiałe jest ,że we wrześniu po rozwinięciu się wojny dowódcy o.p. nie "szukali" dużych jednostek do zaatakowania. W tym względzie obserwator ma 100% racji w swoim komentarzu. Jeżeli ktoś mógł wspomóc wojska lądowe broniące wybrzeża to właśnie okręty podwodne gdyby dowódzctwo MW zawczasu właściwie przygotowało strategię obrony i szkolenia pod tym kątem.

          • 5 1

      • Niemcy i Sowieci razem mieli 8 krotną przewagę ludnościową nad Polską...

        Zdrada "sojuszników" dopełniła reszty... Zazwyczaj z samymi Niemcami i samą Rosją to sobie radziliśmy, ale ich sojusz był zawsze zabójczy dla Nas (np. rozbiory, Ribentrop-Mołotow)... Teraz też jest zabójczy (np. Nord Stream)...

        • 1 2

    • Uboot waffe miała pod dostatkiem celów do roku 1943

      a czy później jej działaność jest sensowna to już inna sprawa;moim zdaniem nie -- tj. tracenie miesięcznie 20-30 załóg po to żeby zatopićkilka statków to zwykła zbrodnia na własnym wojsku. Za to Doenitz powinien być sądzony nie w Norymberdze ale u siebie w Niemczech

      • 1 1

    • "nasza ówczesna podwodna MW nawet nie słyszała w tych czasach o tzw. salwie wachlarzowej"

      Bo też i wtedy nikt tak nie strzelał. Jeden cel - jedna torpeda.

      • 3 0

    • Sukcesy były na miarę możliwośći:

      1/ Atak na Schlezwig Holsteina był niemożliwy gdyż stał on w kanale portowym o głębokości ok 5 -8 m ,który w tym miejscu zakręcał pod kątem prostym , tak że okręt podwodny musiałby podpłynąć w wynurzeniu a nawet jakby mu się to udało torpeda nie uzbroiła by się gdyż szerokość kanału na to nie pozwalała. Atak w momencie jak pancernik płynął po Bałtyku (z przyjacielską wizytą sic !!! ) byłby wspaniałym pretekstem dla Hitlera na rozpoczęcie działań wojennych. 2/ Sukcesy z aktywnych ataków torpedowych można osiągnąć w wypadku gdy są osiągalne cele do torpedowania - Niemcy mieli ich aż nadto w postaci statków handlowych zaopatrujących wyspiarską Anglię, natomiast statki handlowe niemieckie musiały przedzierać się przez blokady i ich ilość była pomijalnie mała , a ich flota cięższych jednostek stała w portach nie narażając się spotkanie z o wiele silniejszą Home Fleet. Jedynie drobnoustroje (np. schnell- booty) były aktywne nie będąc celem dla torped a stanowiąc spore zagrożenie dla OP. Tam gdzie były warunki (cele) tam nasi podwodniacy pokazali klasę: Łącznie w czasie wszystkich działań bojowych „Sokół” na 32 patrole zatopił 14 statków, natomiast „Dzik” 5 w trakcie 12 patroli. Do tego dochodzi Rio de Janerio zatopione przez Orła. Łącznie podczas II wojny nasi podwodniacy zatopili ok 20 statków co daje ok. 4 statki na jeden okręt i jest bardzo dobrym wynikiem i lepszym niż mieli Anglicy.
      3/Co do nieznajomości salwy wachlarzowej i innych kwestionowanych przez Ciebie braków w szkoleniu to wystarczy przeczytać , którąkolwiek z pozycji dotyczących działań aby się przekonać ,że wyszkolenie załóg stało na bardzo dobrym poziomie. 4/ Dochodzi jeszcze aspekt prymitywnych warunków bazowych np na Malcie , która była nieustannie bombardowana i rozłąki z najbliższymi, którzy zostali w kraju, a Niemcy mieli odporne na bombardowania schrony i wiele przyjemności po rejsie (najlepsze knajpy, i ośrodki wypoczynkowe dla Uboot Waffe (łącznie z burdelami).

      • 3 0

  • Prosimy o wiecej panie Lipka!

    Gratulacje.. Kolejny bardzo ciekawy i potrzebny artykuł... Ci co sie taką wspaniałą tematyką (Polaka Marynarka Wojenna i w ogóle Historia Polski) interesują to conieco wiedzą, ale miażdżaca większość nie ma o tej pięknej tematyce pojęcia... Niestety...

    • 5 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywa się dom, w którym mieszkał niegdyś król Kaszubów?

 

Najczęściej czytane