• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zaginiona kawiarnia w zapomnianym zakątku Wrzeszcza

Tomasz Larczyński
5 kwietnia 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
Pocztówki z lat 30. XX wieku prezentujące kawiarnię Königshöhe i widok na Wrzeszcz. Za forum.dawnygdansk.pl. Pocztówki z lat 30. XX wieku prezentujące kawiarnię Königshöhe i widok na Wrzeszcz. Za forum.dawnygdansk.pl.

Górna część ulicy Traugutta: PRL-owskie akademiki, przemysłowy budynek siedziby WP, opuszczona szkoła. Choć każdy miłośnik Wrzeszcza bez trudu wygrzebie między nimi ślady przeszłości, to nie przyprowadzimy tu gości z innego miasta czy zagranicy. A przecież 100 lat temu był tu urzekający zakątek z zabytkowym dworem, źródłem mineralnym i zawieszonymi na stromych zboczach knajpkami - dziś zapomniany tak bardzo, że nawet sama lokalizacja wielu jego obiektów jest zagadką.



Jakiś czas temu, nanosząc na mapy Google różne historyczne nazwy z Wrzeszcza i okolic, przeglądałem w tym celu plan Wrzeszcza wydawnictwa A. W. Kafemann, wydanie z 1909 r.

Plan Wrzeszcza z 1909 r. Plan Wrzeszcza z 1909 r.
Moją uwagę przykuła nazwa Café Königshöhe. Przykuła dlatego, że nie mogłem jej precyzyjnie umiejscowić we wrzeszczańskiej, oswojonej przecież tak dobrze przestrzeni.

Zaintrygowany postanowiłem zatem wgłębić się w jej historię. Dostępne w Internecie skany pocztówek pokazywały oszałamiająco, iście górsko położony lokal, na stromym stoku nad Królewską Doliną - jednak precyzyjnej odpowiedzi o miejscu nie dawały.

Budynek Königshöhe i ogródek leśny znajdujący się przed kawiarnią na pocztówce z lat 30. XX wieku. Za forum.dawnygdansk.pl. Budynek Königshöhe i ogródek leśny znajdujący się przed kawiarnią na pocztówce z lat 30. XX wieku. Za forum.dawnygdansk.pl.
Zanim jednak przejdziemy do odgadnięcia tej zagadki, sprawdźmy, co o kawiarni mówią gdańskie księgi adresowe - jak się bowiem okazuje, historia kawiarni jest równie intrygująca, co jej lokalizacja.

Historia powstania kawiarni Königshöhe



Wyszynk na zboczu Królewskiej Góry zaczął działalność w 1896 lub 1897 r., gdy jeszcze Święta Studzienka była niezależną od Gdańska gminą. Po raz pierwszy wzmiankuje o nim księga z 1897 r.; jednak ten ówczesny "papierowy Internet" zbierał dane z kilku wcześniejszych miesięcy, więc być może działała już w 1896 r.

Co ciekawe, w tym samym roku po raz pierwszy pojawia się sąsiednia, do dziś zachowana (choć w postępującej ruinie) restauracja Waldhaus i być może nie był to przypadek, a jakieś wspólne przedsięwzięcie. Właściciele byli jednak różni.

W naszym przypadku inicjatorem powstania był Albert Hannemann, handlarz mięsem ze znajdującego się w śródmieściu Gdańska osiedla Knipawa. Albert być może już wcześniej próbował swoich sił w biznesie gastronomicznym, o ile to on jest wymienionym w 1890 r. bez imienia restauratorem Hannemannem ze Świętego Ducha 36.

Od 1896 lub 1897 r. zagościł jednak duszą i ciałem pod nowo utworzonym wiejskim adresem Heiligebrunn 5b, szumnie określając swój lokal jako établissement, czyli kawiarnię z ambicjami (koncertowymi, wystawienniczymi itp.). To akurat szybko mu przeszło i w kolejnych latach prowadził już tylko zwykłe café.

Pocztówki pokazują piętrowy, ceglany budynek. Kawiarnia mieściła się zapewne tylko na parterze, na piętrze zaś znajdowały się przynajmniej trzy spore mieszkania, z reguły bowiem obok właściciela występują dwie osoby lub rodziny, czasem organizacje społeczne, a nawet aspołeczne - do czego jednak dojdziemy za chwilę.

Nie wiem, czy Hannemann wybudował kawiarnię od podstaw, czy zaadoptował już istniejący budynek mieszkalny (księgi adresowe podawały dla wsi poza granicami miasta tylko ważniejsze obiekty, jak np. kawiarnie właśnie), lecz to pierwsze wydaje się bardzo prawdopodobne, bo górska lokalizacja budynku czyniła jego zwykłe mieszkalne wykorzystanie więcej niż kłopotliwym, a reprezentacyjna, rekreacyjna willa patrycjuszowska to też nie była.

Hannemann prowadził swój biznes do 1909/10 r. W 1902 r. wrócił ze wsi do Gdańska, choć nie musiał się przeprowadzać - 1 kwietnia bowiem Świętą Studzienkę włączono w granice miasta.

Dzisiejszą "górską" część ul. Traugutta w 1904 r. włączono do Drogi św. Michała, naszej kawiarni przydzielając adres St. Michaelsweg 30.

Nazwa tej drogi też ma zresztą bogatą, może i średniowieczną metrykę, biorąc swą nazwę od kościoła św. Michała w Szpitalu Wszystkich Bożych Aniołów, położonego pod murami dawnego Młodego Miasta.

Szpital Wszystkich Bożych Aniołów na terenie Młodego Miasta w Gdańsku.
Szpital Wszystkich Bożych Aniołów na terenie Młodego Miasta w Gdańsku.

Zmiany właścicieli kawiarni Königshöhe



W 1910 r. w księgach po raz pierwszy pojawia się na zboczach Królewskiej Góry małżeństwo Kuhnów.

Wkrótce jednak na naszą część świata spada kataklizm wojny światowej i choć działania wojenne do Gdańska nie dotarły, to zapewne nie jest przypadkiem, że w kawiarni nastał czas kobiet: w 1914 r. właścicielką zostaje Anna Kühl, która przyjechała tu z podberlińskiego Charlottenburga, a w 1916 r. pomaga jej w biznesie niejaka pani Paproth.

Kühl nie załamała rąk i poszerzyła działalność o typowo restauracyjną. Kryzys jednak dopadł i nasz obiekt, w 1918 r. bowiem jedyny raz budynek nie pojawia się w księgach jako kawiarnia (choć nadal jest zamieszkały).

Potem właściciele zmieniają się szybko: w 1920 r. rentier Schilling (nie mieszkał w kawiarni), zaś w 1921 r. kupiec Richard Hinz, który wraz z żoną prowadził kawiarnię już do samego jej końca, a więc prawdopodobnie przez kolejne 24 lata.

Od 1930 r. świętostudzieńską część Drogi św. Michała wydzielono w osobną ulicę Am Heiligenbrunn, kawiarni przydzielając numer 11 (którego to podziału, jako się rzekło, po wojnie nie zachowano).

Z Hinzami wiąże się najciekawszy i zarazem najbardziej zagadkowy fragment tej historii, to znaczy nie licząc zagadki lokalizacyjnej, która jednak pod koniec tego artykułu zagadką być przestaje.

Kwatery dla studentów...



Przedsiębiorczy Richard Hinz zarobkiem nie gardził i oprócz utrzymania funkcji restauracyjnej postanowił też lepiej wykorzystać swoje pięterko: w 1928 r. pozbywa się (nie twierdzę, że siłą, choć taka hipoteza kusi...) kawiarnianych subiektów i zamiast nich wynajmuje swoje włości korporacji akademickiej Teutonia oraz studenckiemu towarzystwu gimnastycznemu (Turnerschaft) Brunonia.

W efekcie w kawiarni w kolejnych latach bywają też formalnie zameldowani studenci, może w związku z szalejącym wtedy Wielkim Kryzysem.

Wykorzystanie naszego lokum do takiego celu nie dziwiło - Politechnika była o rzut studenckim deklem, romantyczne położenie na stromym stoku szło w parze z ideałami studenckich bractw w kwestii strzelistego kształtowania duszy, a równocześnie na parterze budynku różne napoje niekoniecznie kawowe kształtowały studenckie ciało, co prawda w przeciwnym kierunku.

W tym samym 1928 r. 200 metrów dalej rozpoczęto zresztą budowę akademika towarzystwa gimnastycznego Cimbria (zachowanego do dziś pod adresem Do Studzienki 41).

... oraz SA-mannów



Tylko że na gimnastyce się nie skończyło. Od 1933 r. zamiast Teutonii w kawiarni siedzibę ma Deutsch-Ordensritter Studentenverbindung, nazwą nawiązujące do zakonu krzyżackiego, a zatem o jasnym w tamtych latach profilu ideowym, zaś w 1935 r. pojawia się budzący grozę skrót SA...

I tu właśnie historia zaczyna się gmatwać. W kolejnym bowiem roku SA już się pod Królewską Górą nie pojawia, a wraz z nimi znika sam Richard Hinz.

Co tu mogło się stać? W kawiarni Hinza zameldowany był Sturm 12/36 SA, a więc oddział rangi kompanii, wchodzący w skład SA-Brigade 6 "Danzig"; zbyt duży raczej na stałe skoszarowanie całego, prawdopodobnie było tam tylko dowództwo i zaplecze.

Fragment księgi adresowej Gdańska wskazującej, że w kawiarni Königshöhe rezydowali członkowie oddziału SA. Fragment księgi adresowej Gdańska wskazującej, że w kawiarni Königshöhe rezydowali członkowie oddziału SA.
Jak już wspomniałem, księgi adresowe zbierały dane z kilku poprzedzających miesięcy. Pierwsza połowa roku 1934 to okres gwałtownego wzrostu znaczenia SA, zakończonego na przełomie czerwca i lipca "nocą długich noży" i zmarginalizowaniem tej skrajnie prawicowej bojówki na rzecz SS i Wehrmachtu.

Jak wiemy choćby z książki SS w Gdańsku Jana Daniluka, w prowincjonalnym z punktu widzenia NSDAP Gdańsku relatywny upadek SA trwał znacznie dłużej i przeciągnął się do przełomu 1934/35 r., do odwołania z funkcji dowódcy Brigade 6 Maxa Linsmayera.

To wtedy zapewne "zwinęła" się większość bojowych struktur gdańskich SA, które przekształcono w rodzaj szkolenia przygotowawczego dla armii, i wtedy też zlikwidowano świętostudzieński Sturm, ewentualnie włączono do SS (w 1943 r. spotykamy SS-Sturm 12/36 w Przywidzu). To dlatego pojawił się on w księdze za 1935 r. i zniknął w tej za 1936.

Ale jaką rolę odegrał w tym restaurator Hinz i co przykrego go w tym roku spotkało - tego bez obszerniejszych kwerend archiwalnych możemy się tylko domyślać.

Kawiarnia Königshöhe w rękach kobiet



Wiemy tyle, że Hinza odnajdujemy w kolejnej księdze (za lata 1936-1937) na Głównym Mieście, przy ul. Szewskiej, wraz z żoną Amandą, która formalnie przejęła kawiarnię, nie zamieszkując jednak w niej na razie i wydzierżawiając ją Walterowi Fischerowi.

Być może zatem na Richardzie ciążył jakiś formalny zakaz w mieście rządzonym od listopada 1934 r. przez okrutnego Arthura Greisera, zawziętego przeciwnika SA i jego szefa Linsmayera.

W każdym razie już do końca wydawania ksiąg adresowych taki układ pozostał, z Amandą jako właścicielką i Richardem jako prowadzącym w jej imieniu kawiarnię (od 1940 r.). Teutonia wyprowadziła się od 1937/38 r. i pierwsze piętro wróciło w pełni do swej mieszkalnej roli.

W ostatniej wydanej księdze, za 1942 rok, Richard ponownie znika, być może próbując w tym czasie podbić ZSRR. Kawiarnia przetrwała zatem prawdopodobnie aż do 1945 r.

I ta data nie była jednak końcem kawiarni. Co się stało z Hinzami, nie wiadomo. W 2008 r. na forum danzig.de odezwała się mieszkająca w Szlezwiku prawnuczka siostry Amandy, jednak i ona o samej Amandzie i jej mężu informacji nie miała.

Wiemy za to, że przetrwał sam budynek (o ile się wie, który to, o czym za chwilę). Po raz ostatni zaznacza go mapa topograficzna 1:25 000, która dla arkusza Gdańsk ma stan aktualności 1981 r., natomiast nie ma go już na mapie 1:10 000 ze stanem aktualności 2000 r. A więc koniec spotkał go dopiero gdzieś między tymi datami.

  • Budynek kawiarni był widoczny jeszcze na mapie Gdańska z 1981 r.
  • Lokalizacja kawiarni Königshöhe na mapie Gdańska z 2000 r. Samego budynku na mapie już nie ma.
Oczywiście wtedy o częstowaniu kawą mowy już być nie mogło; był to ledwie budynek mieszkalny, zapewne biedny i zaniedbany, jak i inne, których szczątki wegetują obok do dziś (jak Traugutta 119 czy 121), bo też, powiedzmy sobie szczerze, miejsce na funkcję mieszkalną było takie sobie, tym bardziej że w szarej PRL-owskiej rzeczywistości ten lekki budyneczek został przygnieciony ścianą potwornego, niedopasowanego do niczego akademika.

Być może wśród czytelniczek i czytelników tego artykułu znajdą się osoby pamiętające jeszcze ten chylący się ku ruinie domek?

Kilka prób lokalizacji kawiarni Königshöhe



No dobrze, ale gdzie właściwie go szukać?

Tą zagadką zajęli się najpierw pasjonaci z forum Dawny Gdańsk. Jej rozwiązanie utrudniało to, że numeracja budynków była tu bardzo nieregularna i, jak widzieliśmy, często się zmieniała, a poza nią jedynych informacji dostarczały dwie pocztówki i wspomniany plan.

Jednak miłośnicy historii Gdańska skupieni na tym forum to prawdziwi mistrzowie w rozwiązywaniu takich zagadek, mający doświadczenie w odczytywaniu lokalizacji na podstawie skąpych strzępów informacji. Wkrótce doszli do konkluzji, że nasza kawiarnia mieściła się na grzbiecie schodzącym od Królewskiej Góry na wschód, w stronę domu Do Studzienki 65a.

Rzecz w tym, że tym razem się pomylili.

Problem tkwi w planie Kafemanna. Z jednej strony jest on taką kopalnią unikalnych informacji o Wrzeszczu, że śmiało można go nazwać "złotym". Ot, choćby pierwszy z brzegu przykład: dowiadujemy się zeń, że opisywane w Trojmiasto.pl "mieszkanie asa polskiego wywiadu" przy dzisiejszej al. Grunwaldzkiej ma swoją nazwę - to Willa Lickfett.

Z drugiej strony ten plan jest irytująco niedokładny, prawdopodobnie powstał w ten sposób, że na pozyskaną z innych źródeł siatkę ulic "na oko" i z pamięci wrysowano wrzeszczańską treść.

Lecz takie niedokładne plany też trzeba umieć czytać - w tym wypadku mniej zwracać uwagę, na to, co gdzie leży w stosunku do stron świata (czyli tak, jak potraktowali to badacze z forum Dawny Gdańsk), a bardziej na intencje kartografa.

A tą, w przypadku Königshöhe, było poinformowanie, że kawiarnia leżała bezpośrednio, zaraz przy płocie kirkutu (żydowskiego cmentarza) wrzeszczańskiego. I to się zgadza z księgami adresowymi, w których przez większość swej historii te dwa obiekty miały sąsiednie numery (potem wydzielono dodatkowy numer między nimi, lecz dotyczył on budynku położonego bardziej na południe).

Fragment planu Gdańska z 1918 r. z zaznaczoną błędną oraz prawdziwą lokalizacją Cafe Königshöhe. Fragment planu Gdańska z 1918 r. z zaznaczoną błędną oraz prawdziwą lokalizacją Cafe Königshöhe.
Z tą wiedzą sięgnijmy po mapy dla odmiany niezwykle dokładne, a skąpe w nazwy, mianowicie sztabowe Meßtischblätter 1:25 000. Et voilà! Mamy jeden, jedyny pasujący budynekMapka, tuż przy kirkucie, a na stromym stoku (gdy tymczasem na grzbiecie wskazanym na forum Dawny Gdańsk żadnego budynku nie ma).

Z tą wiedzą nie pozostaje nic innego, jak zweryfikować hipotezę w terenie. Główną jej słabością była dla mnie droga zaopatrzeniowa do kawiarni, bowiem z map wynikało, że musiałyby nią być schody kirkutowe, w oczywisty sposób niepraktyczne.

Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że droga ta wiedzie od dołu, a co więcej mijałem ją setki razy podczas wędrówek parkiem Jaśkowa Dolina, lecz nigdy jakoś na nią nie wstąpiłem. Dziś nieprzejezdna, bo podcięta od dołu przez erozję, jest jednak wciąż doskonale czytelna w terenie.

Droga dojazdowa do kawiarni - widok od dołu. Droga dojazdowa do kawiarni - widok od dołu.
Drugie, "spacerowe" dojście do kawiarni było od strony lasu, prosto z Królewskiej Góry.

Czego jednak nie zrobiłem tyle razy, czas było nadrobić teraz. Wdrapałem się zatem na zapomniany, a - jak się okazało - sztuczny tarasik na stoku Królewskiej Góry i mimo grubego śniegu bez problemu odnalazłem ruiny Königshöhe.

  • Dobrze widoczne przyziemie dawnej kawiarni nie skryło się nawet pod grubą warstwą tegorocznego śniegu.
  • Dobrze widoczne przyziemie dawnej kawiarni nie skryło się nawet pod grubą warstwą tegorocznego śniegu.
Nawet pobieżne oględziny potwierdziły powojenne zamieszkanie - zachowane przyziemie nosi ślady prowizorycznych napraw, a stare cegły sztukowane były nową zaprawą. Budynek położony był w północnej części tarasu, zaś część południową zajmował kawiarniany leśny ogródek.

Łatwo dało się też znaleźć ujęcie kopiujące jedną z przedwojennych pocztówek jako dowód ostateczny - jak widać, zgadza się nawet jeden z buków z pocztówki, wtedy młody, dziś już pewnie stuletni.

Usytuowanie skarpy oraz jednego z drzew pozwoliło dokładnie ustalić miejsce, w którym stała kawiarnia. Usytuowanie skarpy oraz jednego z drzew pozwoliło dokładnie ustalić miejsce, w którym stała kawiarnia.
Radość z odkrycia mąciła niewątpliwie wspomniana już przytłaczająca ten delikatny krajobraz ściana molocha, którym jest Dom Studencki nr 2 PG. Wystarczy się jednak rozejrzeć i - nie wszystko stracone: najatrakcyjniejsza część panoramy, w stronę morza, wciąż na szczęście jest do odsłonięcia (zarasta ją oczywiście las).

Może zatem przyjdzie kiedyś komuś do głowy, by odtworzyć tu kawiarnię? Grunt jest miejski, zaś akademik, choć szpeci okolicę (zresztą, kto wie, nie takie już wieżowce radykalnie obniżano), niewątpliwie byłby też źródłem klienteli - zakładając, że nasze przygody z nieproszonym gościem z Wuhan kiedyś się skończą...

Pomarzmy zatem o czasach, w których w kawiarni na stokach Królewskiej Góry napijemy się wody mineralnej z pobliskiego, wciąż przecież istniejącego źródła Heiligenbrunner Quelle i ponad dachem odratowanego Dworu Studzienka oglądać będziemy panoramę Wrzeszcza, a Święta Studzienka na powrót stanie się perłą Trójmiasta, do której już bez wstydu będzie można zapraszać turystów.

Quiz Znane budynki Trójmiasta. Średni wynik 57%

Znane budynki Trójmiasta.

Rozpocznij quiz

O autorze

autor

Tomasz Larczyński

wrzeszczanin od trzech pokoleń, pasjonat historii, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy w Gdańsku

Opinie (203) ponad 20 zablokowanych

  • Czytając komentarze dochodze do wniosku że mamy tu V kolumne. Masa tu niemieckich parchów. (3)

    Powinniście łby nisko przy ziemi nosić za to co was rodacy tu wyprawiali. Tych morderstw i złodziejstwa nie da się zapomnieć, a wy jeszcze sie nie potraficie ukorzyć. Jak mamy wam wybaczyć?

    • 18 36

    • Mniej TVP, idź na spacer (2)

      • 20 5

      • Sam idź na spacer skoro nie potrafisz czytać.

        • 5 11

      • Hans a może ty wyprowadź swego dobermana na spacerek.

        • 9 0

  • Studenckie "strzeliste" kształtowanie duszy, o tak, to prawda. Zostało to niemal po dzień dzisiejszy,

    a to za sprawą licznych akademików w tej pięknej okolicy, zwłaszcza zamkniętego już prawie od sześciu lat Chemikusa, czyli DS2 UG. Och, Święta Studzienko, Tyś na zawsze w naszych sercach i w naszych rozpalonych głowach!

    • 10 1

  • To były ponure czasy. Wszędzie szwargotanie, a za polską mowę można było dostać w pysk. Ludzie się bali. (6)

    • 19 13

    • Dziś w Polsce Kaczyńskiego można dostać w pysk za mówienie po niemiecku czy bycie czarnym (5)

      Czym to się różni od czasów SA w Gdańsku? Wtedy tłukli za bycie Żydem czy mówienie po polsku. Mechanizm ten sam - budowanie tożsamości na nienawiści.

      • 21 9

      • Ale to chyba nie ten wątek. Tu wspomina się Gdańsk za niemieckiego "pana"

        • 7 8

      • Raczej budowanie tożsamości na zakłamywaniu historii.

        Gdybyście spuścili głowy z szacunku dla tych których okradliście i pomordowaliście to można by wam wybaczyć, ale nie, musicie szczekać i gmatwać. Staracie się przerzucić winę na swoje ofiary, i nawet wam to wychodzi niestety.

        • 6 9

      • Wiem, że w określonym celu to napisałeś. (1)

        Chodzi Ci o to, żeby zacząć "zawieruchę".
        Była taka strona "antykomor", pamiętasz co się stało z jej założycielem i kto wtedy rządził?
        Dziś, szkalowanie obecnego prezydenta jest na porządku dziennym i nikt nie dostaje w "pysk".
        Mało tego, dostaje wielki poklask i uchodzi bezkarnie.
        Bardzo złe świadectwo sobie wystawiłeś.

        • 7 9

        • Lepiej siedzieć cicho i patrzeć jak niemcy (widzę że preferują by nazywać ich nazistami) zakłamywai historie

          • 4 8

      • Tak jest !

        Polska Kaczafiego to wstyd w EU , obrzydzenie i trwoga jak się mówi po angielsku, czy po hiszpańsku, lub po niemiecku ! Trzech "bratanków" spotyka się na Węgrzech i chcą budować nową Europę ... O czym tu dyskutować ? Śmiech na sali !!!

        • 0 0

  • Te tłumy

    nke, cws itp w zakopconych dieslach.

    • 8 0

  • (3)

    dla olci a wcześniej pawcia liczy się tylko beton, aluminium, szkło, beton, beton i jeszcze raz beton

    • 12 10

    • (1)

      nie przesadzaj, zobacz jak Gdańsk pięknieje.

      • 7 4

      • pieknieje jesli siedzi sie w koszmarnym budynku i go nie widzi.

        • 3 1

    • Olcia nie będzie budować prywatnych małych restauracyjek w lesie, chyba że jako emerytka za uciułane pieniądze.

      • 4 2

  • Historyczne opowieści

    Bardzo ciekawa historia...Brawo dla autora za zaangażowanie i dociekliwośc.

    • 25 1

  • Dużo pracy Pan włożył w ten artykuł.

    Niemiecki jest niestety często źle tłumaczony na polski.
    Słowo Burschenschaft to takie korpo studenckie nie akademickie.
    Słowo Bursche nie pochodzi od bursy, lecz oznacza młodego mężczyznę i kiedyś tak mówiono na studentów. W książce meldunkowej jest jeszcze nazwisko Bogatzki Hausmeister czyli woźny. Z prwnością to on zajmował jedno z mieszkań i tam stróżował.

    • 25 3

  • Świetny artykuł!

    Dziękuję!

    • 17 1

  • Czemu nie teraz (12)

    Wciąż się zastanawiam dlaczego kiedyś opłacało się budować i utrzymywać, w końcu prywatne restauracyjki przy leśnych drogach czy np. przy Pustym Stawie na Stogach. Oliwskie ZOO też powstało jako skromny zwierzyniec przy leśnej restauracji. Przecież w okolicach Trójmiasta jest mnóstwo pięknych miejsc , spacerowiczów, rowerzystów coraz więcej i z przyjemnością by usiedli przy takim stoliku wśród drzew czy nad wodą. Co ciekawe nawet za komuny w NRD spotykaliśmy wiele takich knajpek w lesie gdzie można było wypić piwko i zjeść coś. Czyżby to tylko tradycje narodowe? Dziś nawet kultowa "Pod Kasztanami" jest ruiną i wkrótce zniknie.

    • 28 1

    • (1)

      Natomiast w mieście dziesiątki jednakowych knajp obok siebie walczą o klientów. Przecież do takiej leśnej restauracyjki ciągneli by wszyscy jak do miodu.

      • 13 0

      • oni walcza o turystow premiow

        klienci z miasta ich nie obchodza.

        • 10 0

    • (2)

      Wtedy nie bylo zus I Vatu.

      • 7 1

      • (1)

        I Sanepidu

        • 2 0

        • i konserwatora zabytków

          • 2 0

    • Bar "Pod Zrębem" też był kultowy

      • 5 1

    • bylo mniej podatków

      i kas fiskalnych nie bylo.

      • 7 0

    • Budynek ZOO to dawne sanatorium, a w czasie wojny lazaret i zwierzyńca nie było. (1)

      • 5 0

      • teatr szekspirowski to dawna wielka synagoga.

        • 0 1

    • Gdańskie ruiny! (1)

      Sprawa jest znana ! Gdańsk jest po prostu beznadziejnie zarządzany ! Nieruchomości Gdańska są pod pieczą U.Miasta - "Gdańskie Nieruchomości" ! Oni-ci urzędnicy są głównie od kasowania, pilnowania swoich stołków i doprowadzania do ruiny! Wszędzie gdzie na domu wiszą ich tabliczki, tam ruina, brud, smród ! Tak od lat ! Należy to wszystko po prostu oddać w prywatne ręce ! I to jak najszybciej !

      • 0 1

      • Antoni,

        zajmij się Tupolewem...

        • 0 0

    • Czemu nie teraz

      Wciąż się zastanawiam dlaczego kiedyś opłacało się jeździć furmankami, a dziś wszyscy jeżdżą samochodami... Ironizuję :P Na poważnie - a nad czym tu się zastanawiać? Czasy się zmieniają, świat przyspieszył. "restauracyjki przy leśnych drogach" ? A kto dziś chodzi po leśnych drogach - w sensie wybrania się na spacer z rodziną z zaplanowanym obiadem? Dziś każdy z członków rodziny ma inne zainteresowania, spróbuj głowę rodziny odwieść od wyjścia na siłkę, a młodego od siedzenia nosem w TikTokach... Ja - biegam po takich leśnych drogach, jeżdżę rowerem, ale to dla treningu, dla formy, nie mam czasu na wycieczkę do leśnej "restauracyjki", bo mam dzień dokładnie zaplanowany, ale nie że na pracę, właśnie na aktywny wypoczynek! Tęsknisz za komuną, czy za NRD? No to ciekawe... :O

      • 0 0

  • mieszkałem w DS2 przy Tragutta (15)

    i od strony lasu i od strony "miasta". Akademik jak akademik .. ale miejsce położone świetne, nisamowite widoki z okna w "strone miasta", od drugiej strony od wiosny od rana śpiew kosów taki że nie dało się spać. Poza tym super tereny spacerowe dookoła :)

    A budynku w lesie mieszkała słynna "babcia Władzia" :)

    • 65 2

    • (3)

      A może jakaś ciekawa historia do opowiedzenia z tą babcią Chętnie bym poczytał takie smaczki z lat ubiegłych

      • 28 0

      • Ta babcia w latach 2004-2006 traciła powoli kontakt z rzeczywistością (2)

        Wykrzykiwała sobie w lesie różne, dla studenta śmieszne, rzeczy. My mówiliśmy na nią Babcia z lasu, chodziła dzielnie po zakupy do Czarownic (sklep Fama, wymalowane kasjerki :) ), zawsze zgięta w pół.

        • 1 0

        • czary mary się odbywały z tego lasu :)

          • 1 0

        • obok jest cmentarz nawet nagrobki są jeszcze, tam straszyło w okolicy

          • 0 0

    • Nie "Babcia Władzia" a "Babcia Stasia"

      Dawna portierka z DS7, niestety już na drugim świecie. Ganiała wtedy - już emerytowanych lub zmarłych - profesorów z chemicznego. Ile historii się nasłuchałem to moje.

      • 17 1

    • (4)

      Ja od początku lat 80 do połowy 90 w Hotelu Asystenckim
      Całe dzieciństwo w tej okolicy budowa wierzowca elektroniki (bieganie po rusztowaniach) , stołówki, okolice leśne, studenci wyrzucali przez okno różne rzeczy chodziła tam z tyłu starsze pani i zbierała, studenci rzucali pieniążki a dzieci podchodziły a studenci lali wodę na nas albo worki z wodą leciały;) to miejsce z artykułu przez dzieci było postrzegane jak z horroru, dzieci baly się tam podchodzić

      • 10 0

      • (2)

        Tez mieszkałem w asystencie, tylko trochę wcześniej, do początku lat 80 tych.
        Ta kawiarnia wg mnie była w innym miejscu.
        Bliżej anteny radiowo-telewizyjnej.
        Ktoś tam jeszcze wtedy mieszkał.
        Pamietam wielkie psy przed tym budynkiem.

        • 4 2

        • biegaliśmy tam pod ta "posesje" i racja byly psy i jakiś duży facet nas przepędzał :)
          cały ten wokół akademików to była magia dla dzieciaków się tam bawiących, byly cmentarz opodal, i tereny w leśne np koło budynków UG pod lasem, w jednym straszyło a na dworze walały sie stare probówki i narzędzia chemiczne :)

          • 6 0

        • Teraz z tych opinii ludzi można wywnioskować ze połowa to same słoje .

          • 0 4

      • Widać że się nie uczyłeś wierzowiec = wIeżowiec!

        • 1 2

    • Gdzie tam jest, jak stoi w artykule , opuszczona szkoła? (3)

      • 2 1

      • (2)

        Szkoła podstawowa, później gimnazjum - obok WP oraz DS2 PG. Opuszczona/zlikwidowana w 2019r.

        • 4 0

        • Szkoła , która jest na Traugutta . blisko siedziby wp.pl - działa, może mówimy o innej ?

          • 0 1

        • Miał być zespół szkół dla dzieci i młodzieży z autyzmem

          ale póki co stoi i gnije, a placówki autystyczne na Letnicy i Dąbrowszczaków pękają w szwach. Szkoła na Traugutta jest wspaniale położona, jest też dobra architektonicznie

          • 2 0

    • I kim ta babcia była?

      I w jakich latach tam mieszkałeś?

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Kim był Augustyn Tarchała, który stał się jedną z atrakcji sopockiego mola?

 

Najczęściej czytane