• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wojskowe obowiązki gdańszczan w XVIII wieku

Krzysztof Kucharski
19 marca 2019 (artykuł sprzed 5 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r.
Panorama Gdańska od strony południowo zachodniej, czyli z Biskupiej Górki. Panorama Gdańska od strony południowo zachodniej, czyli z Biskupiej Górki.

Niespełna 300 lat temu niemal żaden gdańszczanin nie mógł wymigać się od służby wojskowej i wartowniczej na rzecz swojego miasta, a nawet na własny koszt musiał sobie sprawić własny karabin.



XVIII wiek nie był dla Gdańska ani spokojny, ani korzystny. Od początku stulecia miasto znalazło się w wirze wojen przetaczających się co rusz przez tę część kontynentu. Najpierw była Wielka Wojna Północna w latach 1700-1721, kolejną polska wojna sukcesyjna z lat 1733-1735, następnie Wojna Siedmioletnia 1756-1763 oraz konfederacja barska 1768-1772, a na koniec działania pruskie podczas zaborów.

Tylko podczas wojny o sukcesję, miasto bezpośrednio uczestniczyło w walkach i boleśnie je odczuło, angażując cały swój militarny potencjał. W przypadku pozostałych konfliktów, płacono haracz obcym armiom i próbowano negocjować.

Czasem jednak dochodziło do potyczek między gdańskimi wojakami a armiami różnych stron konfliktów. Te zbrojne starcia najczęściej brały na swoje barki oddziały miejskiego garnizonu, czyli zawodowcy umundurowani, wyposażeni i utrzymywani przez radę miejską.

Jednak w kilkudziesięciotysięcznym Gdańsku do obrony miasta zobowiązany był każdy dorosły obywatel. Dzięki temu, jeszcze w 1792 roku miasto liczące około 36 tysięcy mieszkańców mogło wystawić 5-6 tysięcy uzbrojonych mieszczan. To oznacza, że co szósty mieszkaniec był zmilitaryzowany. Śmiało można więc zaryzykować stwierdzenie, że w każdej rodzinie była jedna osoba przeszkolona wojskowo.

Rozporządzenia wartownicze z 1757 r.



Pewien wgląd na organizację oddziałów mieszczańskich dają nam "Rozporządzenia Wartownicze" wydawane już od XVII wieku i regulujące system wartowniczy. Przyjrzyjmy się takiej publikacji z roku 1757.

Strony tytułowa regulaminu służby wartowniczej Gdańska z 1757 r. Strony tytułowa regulaminu służby wartowniczej Gdańska z 1757 r.
Z obywateli formowano cztery regimenty, nawiązujące do podziału kwartałów Głównego/Prawego Miasta jeszcze z czasów krzyżackich, czyli Kwartału Kogi, Kwartału Wysokiego, Kwartału Szerokiego i Kwartału Rybackiego.

Oczywiście w czasach nowożytnych rozciągnięto obszar "werbunkowy" tych kwartałów na resztę miasta, ale nazwy zwyczajowe pozostały. Każdy z regimentów nosił nazwę od koloru sztandaru. Kogi - Czerwony, Wysoki - Biały, Szeroki - Niebieski, Rybacki - Pomarańczowy.

W czasie zagrożenia wojennego (jak w latach 1733-1734) powoływano dodatkowo regiment Zielony formowany z mieszkańców rejonu między fortyfikacjami wewnętrznymi a zewnętrznymi, czyli Nowych Ogrodów, Zaroślaka, Targu Rakowego itd.

Początek gdańskiego regulaminu służby wartowniczej z 1733 r. Początek gdańskiego regulaminu służby wartowniczej z 1733 r.
Każdy regiment dzielił się na chorągwie, czyli kompanie. Każdy regiment miał przypisane miejsca zbiórki.

Fragment Artykułu XV



"W odniesieniu do samego zgromadzenia, każdy obywatel, mieszkaniec i wszyscy inni należący do kompanii zgodnie z czwartym i piątym artykule, gdy tylko usłyszą alarm bojowy, poinformują wszystkich współmieszkańców, dobrze uzbrojeni w broń białą i palną z zapasami wraz z przypisanym rotmistrzem szybko udadzą się do wyznaczonego miejsca zbiórki swojej kompanii, która jest dowodzona przez kapitana, zbiera ją chorąży i wszyscy pozostali oficerowie mają wspólnie udać się do wyznaczonego miejsca zbiórki.

W miejscu zbiórki roty, jeżeli nie znajdą tam jeszcze swojej chorągwi, mają czekać tak długo aż ona nadejdzie ale jak tylko się pojawi mają do niej dołączyć i zostaną ustawieni przez oficerów przy innych chorągwiach jak nakazują przepisy, ma być baczenie na wszelkie nieprawidłowości i nie maja nikomu dozwolić odejść dopóki rajca nie wyjaśni co mają robić, jak tylko pojawią się na miejscu osoby z władz i wyznaczą bliskie i odległe zalecenia dla dobra wspólnego.

Następujące miejsca wyznaczone są na zbiórki, a mianowicie:

Kwartał Kogi - Plac przy Nowym Arsenale.
Kwartał Wysoki - Plac Dominikański.
Kwartał Szeroki - w pobliżu św. Bartłomieja.
Dla chorągwi z Kwartały Rybackiego plac Przedni na Nowym Mieście."

Jednak na co dzień obywatele pełnili przede wszystkim służbę wartowniczą. Rozpisywano warty poszczególnych kompanii na cały miesiąc, wyznaczając dla każdego konkretny dzień lub noc służby. Warto wspomnieć, że obowiązkiem każdego obywatela było zaopatrzyć się w dobry karabin z bagnetem, broń białą i zapas prochu oraz kul.

Artykuł II



Kiedy obywatele zostają wezwani przez posłańców na warty, jak to jest w zwyczaju: Kto nie jest zajęty innymi obowiązkami służby, ze swoją boczną i palną bronią, 15 ładunkami do swojego karabinu w patrontaszu, posłuszny swojemu rotmistrzowi powinien być na miejscu zbiórki pół godziny przed wyznaczona godziną jej rozpoczęcia. Każda kompania będzie policzona by sprawdzić jak jest silny jest skład. Gdy ktoś nie dotrze na wyznaczoną godzinę i nie zgłosi się kapitanowi na palcu zbiórki po wczytaniu swojego nazwiska płaci karę swojemu rotmistrzowi w wysokości 1 guldena 15 groszy.

Gdy tylko kompanie dotrą na swoje stanowiska wartownicze, rotmistrzowie odczytają listy obecności rot, spiszą nieobecnych i przekażą te informacje kapitanowi.

Kapitanowie Broni mają sprawdzić karabiny i naboje, aby wszystko było sprawne i prawidłowe i ukarać niedociągnięcia według uznania oficerów. Każdy nieobecny powinien być ukarany i uregulować jak najszybciej w Chorągwi karę w wysokości jednego guldena. Jeżeli nie dostarczy pieniędzy powinien zostać aresztowany i ukarany podwójną karą jeśli nie zastosuje się do tego rozporządzenia. Jeżeli ktoś nieobecny jest przez cała noc lub odejdzie od zamkniętych bram, bezzwłocznie zapłaci 4 guldeny lub ukarany zostanie dniem aresztu.

Gdańszczanin pełniący obywatelską służbę wojskową pod koniec pierwszej połowy XVIII wieku. Gdańszczanin pełniący obywatelską służbę wojskową pod koniec pierwszej połowy XVIII wieku.
Jak widać, do obowiązków podchodzono bardzo poważnie, a zaniechania karano grzywną. Jest to o tyle ciekawe, że w armiach regularnych XVIII-stulecia stosowano kary cielesne. Tu jednak mamy do czynienia ze służbą obywatelską. Oficerowie byli także mieszczanami, więc kolegami, sąsiadami, a często nawet rodziną szeregowców.

Ze służby w chorągwiach obywatelskich zwolnieni byli przedstawiciele niektórych profesji. Byli to: urzędnicy państwowi, lekarze, kaznodzieje i profesorowie, pastor kościoła mariackiego, sekretarze, kanceliści, nauczyciele, urzędnicy sadowi, sędziowie, mnisi, księża, ławnicy, kopiści, strażacy, zagraniczni rezydenci, szlachta, osoby, które nieoficjalnie mieszkają w mieście, itd. Jest to całkiem pokaźna lista.

Do służby zobowiązani byli wszyscy pozostali.

"Po ukończeniu 18 roku życia, bez wykluczenia, synowie urzędników państwowych jak i synowie służby, każdy bez wyjątku, kto tu mieszka"
Jedynie w przypadku wdów, jeden syn podlegał zwolnieniu.

Jak można się domyślić, służba wartownicza, szczególnie nocą lub w chłodne dni, zachęcała do stosowania środków rozgrzewających, plotkowania i zabijania nudy przeróżnymi grami. Niestety, przechodzące kilka razy w ciągu dnia i nocy patrole oficerskie skrupulatnie kontrolowały stan aktywności dzielnych mieszczan.

Artykuł VII



Także kapitanowie, a pod ich nieobecność także inni oficerowie będą wystawiać wartowników w odpowiedniej liczbie i miejscach mając baczenie na ich dobre zachowanie, czy nie plotkują, palą tytoń, nadmiernie hałasują, grają w gry hazardowe i nie piją mocnych trunków. Wszelkie kłótnie, przeklinanie, bójki są zabronione podczas służby wartowniczej. W takich sytuacjach oficerowie powinni postępować z wyczuciem ale z poczuciem obowiązku i stanowczo. Ale gdy człowiek przyjdzie pijany na wartę to zostanie odesłany do domu i będzie potraktowany tak samo jak ten, który w ogóle nie stawił się na swoją wartę.
Budynki wartowni przy bramie św. Jakuba w Gdańsku. Budynki wartowni przy bramie św. Jakuba w Gdańsku.
Nasze źródło jednak zwraca uwagę na nieprawidłowość, jaka zdarzała się w latach poprzedzających jego wydanie.

"Ponieważ wiele nieporządku wynikało w szczególności z jednego faktu a mianowicie z tego, że wielu oficerów z własnych pieniędzy kupowało swoim wartownikom jedzenie picie a nawet piwo i mocne trunki, takie sytuacje mają być surowo karane."
Niektórzy czytelnicy mogą jeszcze pamiętać rozładowywanie karabinu po warcie z czasów swojej zasadniczej służby wojskowej. W XVIII stuleciu także pilnowano, aby nikt nie zabierał po służbie załadowanej broni.

Artykuł XIV (fragment)



"Zabrania się również porzucania broni w domach i innych miejscach pod kara grzywny. Gdy ktoś chce przestrzelić karabin ma strzelić z wału w dół (do fosy, przypis tłumacza) pod okiem oficera lub po za miastem i fortyfikacjami".

Koszt zakupu broni palnej był dość wysoki, co nie zwalniało jednak od pełnienia obowiązków wojskowych. Regulamin przewidział także taką sytuację.

Artykuł XIV (fragment)



"Jeżeli znajdzie się kilku mieszczan (do pełnienia służby) są zbyt biedni by kupić własny karabin to powinni otrzymać z arsenału karabin na podstawie pisma kapitana. Jednak ci, którzy pożyczyli pożyczyli karabin powinni oddać go czystego i sprawnego, a oficer powinien przy tym asystować."
Gdyby wróg podszedł nocą pod miasto lub wybuchł gdzieś pożar, należało w odpowiedni sposób ułatwić działanie formacjom zbrojnym.

Budynki wartowni przy Bramie Długich Ogrodów (dziś noszącej miano Bramy Żuławskiej). Budynki wartowni przy Bramie Długich Ogrodów (dziś noszącej miano Bramy Żuławskiej).

Artykuł XV (fragment)



"Gdy tylko alarm zostanie usłyszany w nocy, każdy gospodarz domu powinien zapalić dużą latarnię i całą noc trzymać ją przed domem aby zapewnić oświetlenie tym którzy są na służbie. Ci, którzy mieszkają w domach narożnych maja na noc wystawiać misy z ogniem lub żagwie na tychże narożnikach."
Podobnie mieszkańcy obszaru pomiędzy wewnętrznymi i zewnętrznymi fortyfikacjami Gdańska.

Artykuł XVI (fragment)



"Poza miastem gdy tylko właściciele się przebudzą i zdadzą sobie sprawę z sytuacji, niech będą gotowi do opieki nad sowim dobytkiem, przygotują ręczne latarnie i misy z ogniem dobrze zaopatrzą w paliwo. Zaś wszyscy, którzy należą do chorągwi stawią się szybko uzbrojeni na wezwanie rotmistrza. Dołączą ze swemi chorągwiami do oficera i zajmą miejsca im wyznaczone, oczekując na polecenia."
Rozporządzenia wartownicze, czyli "Wach Ordnung" wydano jako niewielką książeczkę. Powód był bardzo prosty.

Artykuł XVII (fragment)



"Po za tym wszyscy oficerowie powinni zaopatrzyć się w kopię tych Przepisów Wartowniczych, powinni je zabierać na wartę, a dzięki uważnemu czytaniu treści powinni zapoznać z nimi roty, tak aby wszędzie lepiej uporządkować warty."
Regulowano również zachowanie osób, które nie musiały służyć w regimentach mieszczańskich.

Artykuł XVIII



"Wszystkie osoby które nie służą w chorągwiach, tak mężczyźni i kobiety w momencie gdy powstanie pożar lub nastąpi alarm, powinni pozostać w domach, nie uciekać, pod groźbą surowej kary. Ale ci, którzy należą do chorągwi i z ważnej przyczyny niedomagania ciała lub pobytu w podróży nie mogą osobiście stawiać się pod swoja chorągwią, pod groźbą utraty honoru i praw obywatelskich powinni uczynić to samo w zależności gdzie ich napotka okoliczność."
Mogłoby się wydawać, że formacje, których forma przypomina nieco pospolite ruszenie nie były zbyt sprawne w walce. Nic bardziej mylnego.

Regimenty mieszczańskie regularnie ćwiczyły nie tylko strzelanie. W roku 1733 wydano regulamin musztry, który opracowano na podstawie podobnych druków niderlandzkich i szwedzkich dla oddziałów regularnych.

Gdańsk, okolice Bramy św. Jakuba. Gdańsk, okolice Bramy św. Jakuba.
Rok później miejskie regimenty, ramię w ramię z regularnymi żołnierzami gdańskimi i gwardią króla Polski Stanisława Leszczyńskiego, przez kilka miesięcy skutecznie powstrzymywały ataki rosyjskie i saskie. Podczas bitwy o fortyfikacje Góry Gradowej, 9 maja 1734 roku w ciągu 4 godzin, Rosjanie stracili 700 zabitych i drugie tyle rannych. Po stronie gdańskiej było zaledwie kilkudziesięciu rannych i zabitych.

Jak Gdańsk wplątał się w międzynarodową awanturę


Ostatni raz w obronie wolności miasta strzały oddali w marcu 1793 roku, kiedy to oddziały pruskie podeszły pod Gdańsk. 28 marca uzbrojeni mieszczanie i żołnierze garnizonu chwycili za broń i przez kilka godzin ostrzeliwali oddziały zaborcy.

Co ciekawe Prusacy próbowali powrócić do tradycji gdańskich regimentów obywatelskich i powołali je ponownie w roku 1806. Mieszczanie pełnili służbę wartowniczą, podczas gdy pruscy żołnierze ścierali się bezpośrednio z oddziałami napoleońskimi. Ostatni akord tych formacji przypadł na okres I Wolnego Miasta Gdańska, Francuzi ponownie chcieli wykorzystać mieszkańców Gdańska do pilnowania wałów, jednak tym brak było chęci do służby dla kolejnego okupanta i ostatecznie efekty były bardzo mizerne.

O autorze

autor

Krzysztof Kucharski

animator kultury i edukator w Muzeum Gdańska, rekonstruktor, prezes stowarzyszenia Garnizon Gdańsk

Opinie (57) 3 zablokowane

  • Takie artykuły lubię czytać, super (7)

    • 64 2

    • fakt idzie się zakochać w tych obrazach i aż szkoda, że tak nie jest i dziś (4)

      w ciągu 4 godzin, Rosjanie stracili 700 zabitych i drugie tyle rannych. Po stronie gdańskiej było zaledwie kilkudziesięciu rannych i zabitych. :))))))))))))))

      • 9 0

      • Ale że tęskno ci do zabijania, czy do ginięcia?

        • 3 6

      • "Zacięta bitwa trwała ponad 4 godziny, (2)

        po czym Rosjanie ustąpili z pola, pozostawiając ok. 750 zabitych".

        Co 20 sekund trup?

        • 7 0

        • wszelkie rekordy są po to, żeby je pobijać

          pod Moskwą geniusz Żukowa tak wykończył do pnia - cała dywizję w godzinę ... bez żadnego przygotowania artyleryjskiego i wprost z defilady na placu czerwonym - kazał gołej piechocie szturmować bunkry polowe i stanowiska MG40 poprzez pole minowe

          • 7 0

        • Taka

          tradycja, Wyobraź sobie 4000 ludzi stłoczonych w fosach pod wałami. Obrońcy rzucają granaty i nie muszą celować nawet.

          • 5 0

    • Fajnie, że coś się dzieje z działem historia, (1)

      ale forma wymaga jeszcze troche pracy.

      NIe chce mi sie czytać wycinków regulaminow i rozporządzeń lub innych skanów gazet - brakuje mi starych artykułów o historii Gdańska w formie niedługich opowiadań - było to kilka lat temu.

      • 0 7

      • To

        Nie czytaj.

        • 5 0

  • A wiek XVII? (3)

    Jakie dokumenty regulowały służbę?

    • 4 12

    • Dla XVII (2)

      Stulecia były podobne regulacje.

      • 6 1

      • Niby tak, tylko czy są odpowiednie dokumenty? (1)

        • 5 4

        • Tak

          Artykuły wojenne i rozporządzenia wartownicze.

          • 9 1

  • I to jest artykuł

    Nie opowieści kto komu do zagrody zagląda! Brawo!

    • 38 2

  • To były czay. nie to co teraz (3)

    • 16 7

    • XVIII wiek. Zarazy, brud i niepewność jutra. Wojny i powolny upadek Gdańska. Takie to były czasy.

      • 3 5

    • Ani jednego smartfona w zasiegu wzroku (1)

      Ludzie zyli, nie to co teraz!

      • 2 2

      • i pręgierz miejski ... gdzie za złe parkowanie konia zakuwali w dyby i po 20 kijów na gołą ♫upę

        noooo aż się łezka w oczku kręci :)))))))

        • 4 0

  • Oj przydał by się obowiazek wojskowy obecnej młodzierzy (13)

    • 34 17

    • (5)

      Koniecznie. Szerzący się indywidualizm i brak posłuszeństwa wobec Partii są skandaliczne!

      • 9 8

      • Główka boli czy jak? (4)

        Co ma partia do tego. Tu chodzi o radzenie sobie, teraz nawet nie wiedzą do czego służą młotek, kombinerki, wkrętak....

        • 9 6

        • Ale za to perfekcyjnie znają wszystkie sr*jfony i kosmetyki

          no i ceny alko w każdym punkcie miasta.

          • 4 3

        • (1)

          Jak wychowałeś tak masz.

          • 4 1

          • Ja akurat nie mam dzieci więc pudło :)

            • 2 0

        • Wojsko

          I radzenie sobie czy kombinowanie i robienie drugiego w ci*la ?

          • 1 1

    • (3)

      Tobie przydałaby się obowiązek nauki języka polskiego. Do skutku.

      • 8 3

      • A czytałeś może o dyslektykach ,dysgrafii itp (2)

        jeśli nie to poczytaj do skutku

        • 1 13

        • Po to jest choćby autokorekta.

          • 7 1

        • Zauważyłem, że dysgrafia najczęściej dotyka tych, którzy specjalizują się w pouczaniu innych.

          • 10 0

    • Ktos zaraz napisze, ze to byl bezsensowny obowiazek (1)

      Ale nie widzieliscie studentow przed i po 6-tygodniowym szkoleniu wojskowym. Nie bede sie rozpisywal jacy to z nich komandosi powychodzili ale prosze mi wierzyć, ze wczesne wstawanie, jakas poranna musztra czy krzyki przepitego bosmana pomogly (w wiekszosci przypadkow) z dziewczat zrobic co najmniej chlopcow. I to z nimi predzej poszedlbym w boj niz ze wspolczesnymi pastuszkami z wot.

      • 7 9

      • wot is wot?

        nawet nie wspominaj o tej elitarnej jednostce z budżetem większym niż część jednostek, bo stały bagnet otwiera mi się w kieszeni....

        • 6 0

    • Przydało by się ? Większość patologii wywodzi się z okresu przed zniesienia obowiązkowej służby.

      • 5 0

  • (12)

    Regulamin w 1757 po niemiecku w polsce ?

    • 3 31

    • "Polsce"

      Z małej litery w 2019?

      • 13 3

    • Wszystkie gdańskie (3)

      Regulacje z czasów IRP są po niemiecku, ewentualnie po łacinie. Czasem zdarzają się tłumaczenia uzupełniające po polsku.

      • 13 0

      • (2)

        300 lat to za malo by zrobic tlumaczenia
        I nauczyc sie po polsku ?

        • 0 14

        • (1)

          Wygooglaj sobie "Burmistrzowie i prezydenci Gdańska" i sprawdź imiona oraz nazwiska rządzących miastem w latach 1341-1945.

          Do 1945 roku Gdańsk był miastem niemieckojęzycznym. Nawet w czasach I RP, na długo przed zaborami mówiło się w Gdańsku po niemiecku.

          • 16 0

          • dokładniej niemiecko-holenderskim

            nie przypadkiem Gdańsk zaliczany jest do miast hanzeatyckich

            • 12 2

    • Ludowej?

      • 4 0

    • Gdańsk nigdy nie był "polski"

      Gdańszczanie zależnie od sytuacji ... stosowali surwinizm w praktyce ... raz uderzali pod ochronę Prus raz polskiego króla :))))

      • 12 3

    • W Gdańsku mieszkali sami Niemcy (3)

      I łatwiej było pisać i czytać po niemiecku

      • 9 6

      • (2)

        W tamtych czasach nie było Niemców.
        Byli Alzatczycy, Badeńczycy, Meklemburczycy, Saksończycy, Brandenburczycy, Bawarczycy, Prusacy.

        Poza tym, nikt dawniej raczej nie miał chorobliwej obsesji szufladkowania ludzi ze względu na narodowość. Czy polskojęzyczny Polak, niemieckojęzyczny Polak, czy Niemiec, itd. Po prostu byli mieszkańcami miasta, mówiącymi tym samym językiem. Ludzie szufladowali się na podstawie wyznawanej religii. Protestant, Katolik, Żyd.

        • 17 0

        • w tamtych czasach nikt z szaraczków się z żadnym 'narodowstwem' nie utożsamiał

          było tylko - 'ja tutejszy' :)))

          • 13 0

        • Chodziło mi ludność niemieckojęzyczna

          • 4 0

    • "Na ulicach Gdańska polska mowa należała do rzadkości, a wielcy gdańszczanie jak Hewelcke (Heweliusz), Schopenhauer, Fahrenheit i Gralath byli po prostu obywatelami miasta mówiącymi obok łaciny językiem jakiego wówczas używali kupcy od Brugii do Królewca czyli językiem germańskim. Oprócz tego w tych czasach bardzo modnym językiem, szczególnie w piśmie, był łacina - ówczesne "esperanto" średniowiecznego świata."

      "Dominującym przez wieki językiem w Gdańsku był język niemiecki, ale niemiecki w wielu odmianach.
      To, co nazywamy dzisiaj Niemcami, było konglomeratem kultur rozmaitych, niezależnych politycznie, państw. Alzatczycy, Badeńczycy, Meklemburczycy, Saksończycy, Brandenburczycy, Bawarczycy, Prusacy… różnili się między sobą równie mocno jak pojawiający się w Gdańsku lub na jego obrzeżach Szkoci, Anglicy, Polacy, Rosjanie, Flamandowie, Holendrzy, Żydzi, Tatarzy, Białorusini, Ukraińcy, Włosi, Francuzi, Szwedzi, no i Kaszubi, sól tej ziemi. "

      • 13 0

  • Powiadacie służba wojskowa w Gdańsku? (1)

    Jeden taki służył w garnizonie we Wrzeszczu, a jego najlepszy przyjaciel w tym czasie zbrzuchacił mu żonę, bo ten akurat siedział w koszarach - teraz wychowuje nie swoje dziecko...
    Nic dobrego ta służba wojskowa....

    • 6 8

    • "... bo to zła kobieta była..."

      • 5 0

  • Dobrze, ze wreszcie ten Danzig nazywa sie Gdansk (4)

    To jednak zawdzieczamy Armii Radzieckiej a nie panu Kaczorkowi

    • 7 43

    • ale szkoda, że Sopot nie nazywa się Zoppot

      ... bo Zoppot wygląda lepiej - tak po zagramanicznemu :))))

      • 9 1

    • Też byś chciał zostać wypędzony zabity. (1)

      Tu mieszkali niemcy od krzyżaków do 45' gdy ruski przyjechali, zabili i zniszyli. Tylko polakom się nie podobało że ludzie mieszkali w swoich rodzinnych domach przez kilka set lat

      • 9 1

      • Nie tylko w Gdańsku. Na całym Pomorzu mieszkali od wieków.

        "Prusacy, czyli Niemcy, po pierwszej wojnie światowej stanęli przed piekielnie trudnym dylematem. Mieszkali na Pomorzu i Kaszubach od wieków. Tu była ich ojcowizna. Tu były groby najbliższych. Ale musieli wybierać czy zostaja w odrodzonej Polsce, czy emigrują za Jezioro Żarnowieckie, gdzie były tereny Niemiec. Te decyzje rozłożyły się mniej więcej po połowie. Połowa została, a połowa zdecydowała się na wyemigrowanie. Nie możemy się więc dziwić, że Niemcy tu przyjeżdzają. Oni nie robią tego z nastawieniem, że te tereny do nich wrócą. Tylko przyjeżdzają, bo tu są pochowani ich bliscy, tu rodzili się ich dziadkowie i często oni sami."

        "Wysiedlenia Niemców po II wojnie światowej"
        Łączna liczba Niemców, którzy w końcowym okresie wojny i po wojnie uciekli, powrócili lub zostali wysiedleni do Niemiec, wynosi około 14 milionów osób, z czego 473 tysięcy straciło życie w wyniku różnych przyczyn, takich jak choroby, głód, śmierć z zimna, marsze śmierci na rozkaz władz Niemiec, ataki bandytów i pobyt w sowieckich obozach przesiedleńczych. Dane te częściowo potwierdzili historycy biorący udział w latach 90. w polsko-niemieckim programie badań historii „wypędzonych”.

        ...przyjmując za najbliższe prawdzie szacunki niemieckiego Archiwum Federalnego z 1974 mówiące o 400 tysiącach ofiar śmiertelnych na ziemiach wcielonych do Polski i ZSRR (bez ofiar ewakuacji Niemców prowadzonej przez władze niemieckie oraz ucieczek przed frontem, mających miejsce przed przejęciem tych terenów przez oba państwa) - z czego ok. 200 tysięc padło ofiarą deportacji do ZSRR (skąd już nie powrócili, a większość z nich prawdopodobnie zmarła z różnych przyczyn), ok. 60 tysięcy zmarło w obozach polskich, ok. 40 tysięcy w obozach sowieckich, a około 120 tysięcy to ofiary śmiertelne różnych zbrodni na ludności cywilnej, popełnionych głównie przez żołnierzy Armii Czerwonej."

        • 6 1

    • abc

      Gdyby głupota miała skrzydła, byłbyś orłem

      • 4 0

  • Gdańszczanie

    Lejący ruskich? :) :) :) Będzie coś więcej o tym? Szkoda ze historia się nie powtarza.

    • 10 3

  • Czyli urzędasy już wtedy miały fory. (1)

    • 9 3

    • A ty zapewne jesteś "wolnościowcem", prawda?

      • 3 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile w Gdyni aktualnie jest dzielnic?

 

Najczęściej czytane