• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wieloryb a sprawa gdańska

Jarosław Kus
13 kwietnia 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat "Tu mówi stacja wolnościowa Gdańsk"
Grupa oficerów, podoficerów i szeregowych Wojska Polskiego, która po ratyfikacji Traktatu Wersalskiego zajęła gmach Dyrekcji Kolei w Gdańsku w styczniu 1920 r. Widoczni: major Haraszkin (siedzi), podporucznik Brzozowski (stoi w środku), porucznik Dębowski (z lewej). Na biurku stoją telefony na korbę. Grupa oficerów, podoficerów i szeregowych Wojska Polskiego, która po ratyfikacji Traktatu Wersalskiego zajęła gmach Dyrekcji Kolei w Gdańsku w styczniu 1920 r. Widoczni: major Haraszkin (siedzi), podporucznik Brzozowski (stoi w środku), porucznik Dębowski (z lewej). Na biurku stoją telefony na korbę.

95 lat temu w Gdańsku o wielu rzeczach zdawały się decydować wieloryby. Może w wyjątkiem kolei.



O ich wizycie w tutejszym porcie pisaliśmy wprawdzie dwa tygodnie temu, lecz teraz - dzięki lekturze "Gazety Gdańskiej" z 13 kwietnia - możemy dokładniej przyjrzeć się jej szczegółom.

Jeszcze na początku kwietnia wydawało się, że wizyta ogromnych ssaków odbije się wyłącznie na funkcjonowaniu urządzeń portowych, jednak w miarę upływu czasu stawało się oczywiste, że wieloryby wywierają wpływ również na inne dziedziny gdańskiego życia społecznego i gospodarczego, zupełnie niezwiązane z gospodarką morską. To za ich - wielorybów - sprawą zaczęły drożeć produkty, które z wielorybami nie miały nic wspólnego (np. pończochy)! A chociaż miejscowi kupcy "nie wiedzieli [lub też wiedzieć nie chcieli] co to za bydlęta zacz, czem się żywią i jak ubierają", to mimo tego - jak humorystycznie zauważa "Gazeta" - oczekiwali od nich - tak jak od pozostałych "gości z zagranicy" - "silnej waluty".

Wieloryby wywarły też olbrzymi wpływ na miejscową "inteligencję polską", inspirując ją do otwierania kolejnych, "polskich placówek" w Wolnym Mieście. Pytanie tylko, czy aby na pewno chodziło o takie "placówki" jak cukiernia "Elite" przy Joppengasse (obecnie ulica Piwna)?

Na szczęście morskie olbrzymy nie dotarły do Wrzeszcza i nie storpedowały, realizowanego tam, planu pozyskania mieszkań dla zatrudnianych przez Dyrekcję Kolei Państwowych w Gdańsku urzędników kolejowych. Dyrekcję Kolei Wolnego Miasta (Freistadt-Eisenbahn-Direktion) powołano do życia w roku 1921 w celu objęcia zarządem byłych niemieckich kolei na terenie Wolnego Miasta. Zgodnie z postanowieniami wersalskimi, pieczę nad nimi objęli Polacy, którzy w roku 1929 dotychczasową Dyrekcję przemianowali na Dyrekcję Okręgową Kolei Państwowych Gdańsk. Ponieważ Dyrekcja zajmowała się zarządzaniem nie tylko kolejami gdańskimi, sprawując nadzór również nad kolejami na terenie całego polskiego Pomorza, wywoływało to liczne protesty władz Wolnego Miasta: było to bowiem naruszeniem postanowień traktatowych. Dlatego też w roku 1933 przeniesiono Dyrekcję do Torunia, w Gdańsku pozostawiając jedynie Biuro Gdańskie PKP.

Przejście kolei gdańskich pod zarząd polski otworzyło drogę do zatrudnienia na terenie Gdańska wielu Polaków, również spoza Wolnego Miasta: stąd też pojawiła się pilna potrzeba znalezienia dla nich odpowiednich mieszkań. W marcu roku 1923 rozpisano zatem "submisję [przetarg] na wielkie roboty przebudowy stajen przy koszarach telegraficznych we Wrzeszczu na mieszkania". Do przetargu stanęło sześć firm budowlanych, w tym dwie polskie i cztery niemieckie. Przetarg wygrali Polacy: polskie firmy "były najtańsze" i zobowiązały się zakończyć prace adaptacyjne najpóźniej do końca maja.

O urzędników dbały nie tylko koleje: w trosce o zdrowie zestresowanych i zmęczonych całoroczną pracą urzędników samorządowych i państwowych, zapowiedziano na 1 maja otwarcie pensjonatu - letniska w Krajowych Zakładach Opieki Społecznej w Wejherowie, oferując utrudzonym "kompletnie urządzone pokoje pojedyncze lub też apartamenty".

Wraz z urzędnikami (ponownie kolejowymi) przenosimy się do roku 1928, wpadając na pierwsze posiedzenie Dyrekcyjnej Rady Kolejowej w Gdańsku, na którym poruszono wiele - istotnych dla polskich kolei - spraw. Zebrani pochylili się nad "anomalnym objawem, że polskie rozkłady jazdy kolejowej zawierają nazwy stacyj w Niemczech po niemiecku, podczas gdy Niemcy w swych rozkładach jazdy miejscowości w Polsce podają w brzmieniu niemieckiem". Ze zdziwieniem skonstatowano również, że służba kolejowa nadal, "po ośmiu latach [jakie upłynęły od przejęcia kolei spod zarządu niemieckiego], zupełnie niepotrzebnie informuje podróżnych po niemiecku na ich zapytania".

Zamyśliwszy się nieco (ale tylko nieco...) nad starym, polskim przysłowiem: "jak Kuba Bogu, tak..." (oraz nad tym, że obecnie od "urzędników kolejowych" oczekuje się znajomości jak największej liczby języków obcych), ruszamy w dalszą wędrówkę, udając się na poszukiwania... pytanie tylko: czego? A raczej: z kim? Bo z Kaszubem szukać możemy "związku towarzyskiego z rodziną z inteligencji" (uwaga: Kaszub z dobrej rodziny!)...

... z księgarzem Czarlińskim - "dziewczęcia uczciwego do wszelkich posyłek",

...a z "młynarzem samotnym" - posady (również "śpichrzowca"!).

Okazuje się jednak, że w Gdańsku A.D. 1928 o wiele łatwiej niż wymienionych znaleźć można... alkoholika (wszak jest ich trzydzieści tysięcy).

I tak oto docieramy do roku 1933 i pamiętając o niemczyźnie "polskich urzędników kolejowych", natykamy się nagle na... polszczyznę niemieckich celników.

"Gazeta" wyśmiewa nie tylko "towary umieszczone w fakturze" (może były w nią owinięte?), z przymrużeniem oka wspomina też o "biednej Tefren Laili", "niewieścim proroku", który przepowiedział "hitlerowcom świetną przyszłość i panowanie w świecie". Skąd jednak Redakcja mogła wiedzieć, że przepowiednia zacznie ziszczać się zaledwie po sześciu latach?



Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 83 z 14 kwietnia 1923 r., "Gazeta Gdańska - Echo Gdańskie" nr 86 z 14 kwietnia 1928 r. i "Gazeta Gdańska" nr 87 z 14 kwietnia 1933 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (11)

  • Zdjęcie wygląda jak fotomontaż, porucznik z lewej jest "wklejony" (6)

    • 2 0

    • Sądzisz, że w 1920 (5)

      roku robili w gazecie fotomontaże?

      • 0 2

      • Nie robili, bo wtedy nie było photoshopa i memów. Wiadomka! (2)

        Kto myśli inaczej ten pisoszołom.

        • 1 3

        • (1)

          Mieli inne metody

          • 1 0

          • Jakie?

            • 0 0

      • tak, mogli robić (1)

        ale zdjęcie może też wyglądać tak dziwnie ze względu na retuszowanie go przed publikacją

        • 2 1

        • w rzeczy samej

          retusz upiększał i udoskonalał

          • 1 1

  • Czy nie jest (2)

    tak, że każda epoka ma swojego wieloryba, za którego musimy zapłacić? Nową zabudową i urządzeniem przestrzeni publicznej, wyburzeniami pod ogródki piwne czy apartamentowce... albo realizacją innych, "rewolucyjnych" pomysłów. Każda okazja jest dobra - np. opłaty uzdrowiskowe za czyste powietrze, którego od dawna już w miejscowości uzdrowiskowej nie ma - ostatnio - chyba - w Kudowie.

    • 3 0

    • Alkoholicy (1)

      gdańscy, będący w rejestrach policji, to trzydzieści tysięcy osób. W roku 1928 ludność miasta liczyła około 235 tysięcy mieszkańców. Niezły wynik. Ciekawe, jaki był skład narodowościowy miłośników mocnych trunków.

      • 1 0

      • A kolejne

        trzydzieści tysięcy alkoholików - jak oceniano - było niezarejestrowanych przez policję. Nieprawdopodobne - to około jednej czwartej wszystkich mieszkańców Gdańska.

        • 0 0

  • Niech pan częściej zaglada w archiwa. Świetnie się czyta!

    • 2 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Szlak Fortyfikacji Nadmorskich w całości znajduje się na terenie:

 

Najczęściej czytane