• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sądowy finał kolizji na Wisłoujściu

Paweł Pizuński
14 czerwca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Parowiec "Lachs" zbudowano w 1884 r. w stoczni J.W. Klawitter w Gdańsku. Ok. 1900 r. przedłużono go z 22,5 do 29,39 m. Pływał wtedy dla towarzystwa żeglugowego "Weichsel" (Wisła) Służył do ok. 1925 r. Parowiec "Lachs" zbudowano w 1884 r. w stoczni J.W. Klawitter w Gdańsku. Ok. 1900 r. przedłużono go z 22,5 do 29,39 m. Pływał wtedy dla towarzystwa żeglugowego "Weichsel" (Wisła) Służył do ok. 1925 r.

4 kwietnia 1901 r. wracali akurat z połowu. Żagiel wydęty był jak balon, a ponieważ robiło się ciemno, szyper Krause zapalić kazał lampę na dziobie i w nadbudówce. Pogodę za dnia mieli dobrą. Z rana świeciło nawet słońce i choć później zachmurzyło się i zaczęło popadywać, to jednak połów się udał. Mieli pod pokładem ze sto kilogramów ryb, głównie sardynek i śledzi, ale trafiło się też kilka sandaczy i dorszy oraz dwa dorodne jesiotry.



Pogoda popsuła się dopiero, kiedy wracali. Po południu słońce przesłoniły ołowiane chmury i rozpadało się, zaś wieczorem zerwał się wiatr. Na morzu fale podniosły się na parę metrów, zanim jednak na dobre rozpętał się sztorm, udało im się szczęśliwie dotrzeć do Nowego Portu. Wtedy wydawało się już, że nic złego przytrafić się im nie może. Gorliwie przecież spełnili wszystkie warunki zapewniające dobry rejs. Na pokładzie łajby nie było ciętych kwiatów, parasola i starych, nieużywanych butów. Nawet kobietom zakazali wstępu na łódź, a mimo to doszło do nieszczęścia...

Pech zaczął się, kiedy młody Junga zagwizdał. Zrobił to, choć wiadomo, że na statku jedynie szyper gwizdać może i to tylko w gwizdek. Płynęli właśnie w stronę Gdańska, kiedy bęcwałowi zachciało się świstać, no i stało się! Silny wiatr zaczął spychać łódź na prawą stronę rzeki i choć szyper jak mógł korygował kurs, to i tak niewiele to dało. Wiatr nadal ich spychał i wtedy nagle wyrósł przed nimi parowiec. Sunął w ich stronę pełnym pędem.

- Szyper! - krzyknął jeden, który stał przy żaglu - Na nas jadą...
- Rany Boskie! Staranują nas - wrzasnął chwilę później drugi, ale było za późno, by wykonać zwrot.

Kilkaset ton drewna i stali waliło prosto na nich i nic nie było w stanie zatrzymać parowca. Jego stalowy kadłub niczym tasak wbił się w burtę drewnianej łajby, po czym wdarł się aż po nadbudówkę i podstawę masztu. Setki śledzi i sardynek, odzyskawszy wolność, rozpłynęło się wokół, więc sandacze, dorsze i jesiotry najeść się mogły do syta

* * *


Płynący z Gdańska do Nowego Portu parowiec "Lachs" należał do towarzystwa akcyjnego Weichsel. Statek duży nie był, jednak drewnianą łódź rybacką bez trudu rozbił w drobny mak. Wbił się w nią i wlókł przed sobą kilkadziesiąt metrów, zanim dowodzący statkiem kapitan Richard Pälsch zdołał go zatrzymać.

Poza szyprem Krause i młodym Jungą, w łodzi było jeszcze dwóch rybaków. Choć każdy z nich zaliczył kąpiel w zimnych wodach rzeki, to jednak załoga "Lachsa" uratowała wszystkich. Przemokniętym rybakom dano suche ubrania i ciepłą strawę, po czym wysadzono na brzeg w Nowym Porcie. Rybacy wrócili stąd do swoich domów.

Statki rybackie i inne jednostki na Wiśle. W tle Twierdza Wisłoujście. Statki rybackie i inne jednostki na Wiśle. W tle Twierdza Wisłoujście.

Wcześniej jednak szyper Krause miał okazję porozmawiać z kapitanem Pälschem. Obaj zaczęli od pretensji.

- Płynąłeś pan po niewłaściwej stronie rzeki - zarzucał Pälsch Krausemu.
- Wiatr był silny. Nie mogłem utrzymać kursu - tłumaczył szyper. - Gdybyś pan jednak patrzył przed siebie dostrzegłbyś pan światła mojej łodzi i do kolizji by nie doszło.
- A zapaliłeś pan w ogóle lampy?
- Tak, proszę szanownego pana! - odrzekł Krause z przekąsem. - Jedna lampa była na dziobie, druga paliła się w nadbudówce.
- To ciekawe! - odparł Pälsch, też z przekąsem. - Tylko jedno światło dostrzegłem i to w ostatniej chwili. Żagiel waszej łajby światło przesłaniał...
- O przepraszam! Moja łódź oświetlona była przepisowo - bronił się Krause, po czym sam przeszedł do ataku. - Musiałeś pan widzieć światło, nawet jeśli żagiel je przesłaniał. Przecież światło to nie jest kran z wodą, który można zatkać korkiem. Światło daje blask dobrze widoczny w ciemności. Poza tym pan kapitan też kursu nie trzymał. Środkiem rzeki pełnym ciągiem maszyn pruł jak huzar na paradzie. Mogłeś pan pomyśleć, że jak taki wiatr wieje, to uważać trzeba. - dodał oburzony.

Już wtedy, 4 kwietnia 1901 r., wiadomym było, że obie strony spotkają się w sądzie.

* * *


W wyniku kolizji, do której doszło na motławskim odcinku nadzorczym straży rzecznej, Towarzystwo Akcyjne "Weichsel" większych strat nie poniosło. Parowiec "Lachs" wyglądał po zderzeniu prawie tak samo, jak wtedy, gdy wypływał z Gdańska do Nowego Portu. Nawet dziób był nietknięty, jeśli oczywiście nie liczyć kilku rys, zadrapań i zdrapanej tu i ówdzie farby.

Gorzej z rybakami. Oni stracili prawie wszystko, trudno więc się dziwić, że szyper Krause domagał się odszkodowania. Złożył stosowny wniosek w zarządzie Towarzystwa. Nic z tego, ponieważ nie dostał ani grosza, chciał dochodzić swoich racji w sądzie. Zwłaszcza, że sprawa i tak znalazła się na wokandzie sądowej. Prokurator uznał, że to szyper był winny kolizji i pod koniec 1901 r. gdańska Izba Karna przyznała mu rację.

- Pan Krause popełnił błąd dwojakiego rodzaju - argumentował orzeczenie sędzia. - Po pierwsze płynął po niewłaściwej stronie rzeki, a po drugie łódź musiała być niewłaściwie oświetlona, skoro kapitan Pälsch dopiero tuż przed zderzeniem ją dostrzegł.
Wskutek takiego orzeczenia sądu Krausemu groziła grzywna lub pobyt w więzieniu, ale szyper odwołał się i w 1902 r. Izba Odwoławcza zmieniła orzeczenie sądu pierwszej instancji.

- To prawda, że łódź pana Krause znalazła się w pewnym momencie po niewłaściwej stronie rzeki, ale czy szyper ponosi za to winę? Doprowadził do tego nagły poryw wiatru, a jego przecież osądzić się nie da.... - uśmiechnął się obrońca. - Co się tyczy kapitana Pälscha. Twierdzi on, że nie dostrzegł świateł łodzi pana Krause, ale zastanówmy się przez chwilę, czy jest to możliwe. W chwili, kiedy doszło do zderzenia było ciemno, ale nic innego widoczności nie ograniczało. Mgły nie było, deszcz ledwo kropił, roślinność też nie przesłaniała widoku Kapitan Pälsch powinien dostrzec blask lampy, nawet jeśli przesłaniał ją żagiel - skonstatował i sąd przychylił się do tej opinii.
Orzeczenie karne na szypra Krause zostało zniesione, a to pozwalało mu ubiegać się o odszkodowanie. Złożył stosowny wniosek i 2 lipca 1903 r., a więc ponad dwa lata po kolizji, gdańska Izba Karna ponownie rozpatrywała sprawę. Zdania znowu były podzielone, jednak tym razem wyrok był dla szypra korzystny. Kapitan Pälsch skazany został na tydzień więzienia, zaś Towarzystwo Akcyjne "Weichsel wypłacić miało Krausemu 700 marek odszkodowania.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (16)

  • Kolejny raz zapytam (3)

    Pan tam był, że wie Pan czy mimika obrońcy wskazywała uśmiech.

    • 5 42

    • To jest cytat

      dekielku

      • 7 0

    • no weź pomyśl

      przecież gdyby nie był - to by nie pisał że był , że widział , że wie jak było

      • 5 0

    • co się czepiasz łosiu???

      Bardzo fajnie napisane, jak wolisz suche fakty to idź do archiwum państwowego i czytaj księgi sądowe z tamtych lat, a nie czepiasz się tu mimiki obrońcy. Typowy troll jesteś !!!! Szacunek dla pana pizuńskiego za fajne artykuły i poświęcenie czasu na ich odszukanie.

      • 26 0

  • (2)

    700 Marek odszkodowania to niezbyt dużo , ostatni kurs jaki pamiętam to około 2 zł za markę

    nie warto się było ciągać po sądach

    • 3 16

    • jesli pamiętasz kurs marki w złotym polskim w 1901 roku
      to masz konfabulacyjny zespół korsakowa
      i nawet odstawienie wódki już ci niewiele pomoże

      • 12 0

    • Sila nabywcza pieniadza

      W 1901 roku - 1 pruska marka srebrna, to byla dniowka pracy robotnika...

      Czyli 700 marek, to byl juz jakis kapital wart zachodu i pozwalajacy na budowe nowej lodzi i zestawu polowowego...

      • 5 0

  • (1)

    I to jest imponująca szybkość wymiaru sprawiedliwości. Teraz to by czekali 10 lat na wyrok.

    • 20 0

    • Więcej takich artykułów poproszę.

      • 17 0

  • Od kiedy... (3)

    ...Sardynki występują na Bałtyku?

    • 7 1

    • Aktualnie nie. (1)

      Przed stu laty widać z tego,że były obok śledzia popularną baltycką rybą.

      • 6 2

      • szok

        co to znaczy "widać z tego"? tzn ze łykasz wszystko jak młody bocian? a moze sardynek nie było a ty we wszystko wierzysz, jak ktos ci plunie w twarz i powie ze pada deszcz to tez uwierzysz?

        • 1 4

    • kupiłem

      w sklepie puszkę sardynek a w środku były szprotki,tyle że na opakowaniu wilkimi literami było napisane sardynki a takimi malućkimi szprot bałtycki.Zasięgnąłem opinii speca i nie oszukali Mnie tak do końca bo szprot do daleki kuzyn sardynki

      • 3 0

  • (2)

    Na zdjeciu nr 1 pobrzeze obok Kubickiego.

    • 2 0

    • zdaje się ulica wartka

      • 0 0

    • brawo ty

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Głównym inicjatorem rozbudowy Gdyni był

 

Najczęściej czytane