• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pożar na Batorym, Węgier zwiedza Wybrzeże

Jarosław Kus
5 stycznia 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat "Tu mówi stacja wolnościowa Gdańsk"
Transatlantyk "Batory" po wypłynięciu z Triestu w drodze do Gdyni. Rok 1936. Transatlantyk "Batory" po wypłynięciu z Triestu w drodze do Gdyni. Rok 1936.

Początek roku 1938 na Wybrzeże przyniósł silne mrozy - śnieg wprawdzie nie padał, lecz niebo zasnuwały ciężkie chmury i było nieprzyjemnie wietrznie; ludzie jednak na zimę nie narzekali (a przynajmniej nie na tyle, by napisała o tym "Gazeta Gdańska" z 7 stycznia).



O wiele mniej szczęścia miały zwierzęta, którym zima mocno dawała się we znaki: w okolicach Królewca (obecnie Kaliningrad), pogoda zmusiła kilka miejscowych łosi do odbycia dość niecodziennej podróży.

Na szczęście, żeby przypłynąć do Gdyni, nie trzeba było przedzierać się przez krę - o wiele wygodniejszą była podróż chociażby transatlantykiem "Batory". Należący do najnowocześniejszych polskich statków pasażerskich pływał pod naszą banderą zaledwie od roku 1936, obsługując trasę Gdynia - Kopenhaga - Nowy Jork - Halifax.

Niestety, w czerwcu roku 1937 na pokładzie "Batorego" wybuchł pożar: do tych dramatycznych wydarzeń doszło w czasie, gdy statek znajdował się na pełnym morzu, w odległości około 800 mil morskich od brzegów amerykańskich. Ogień doszczętnie strawił instalację elektryczną w maszynowni, jednak dzięki bohaterskiej postawie załogi jednostka zdołała o własnych siłach dotrzeć do Nowego Jorku.

Marynarze "sprawnością swoją, odwagą i poświęceniem uratowali honor polskiej bandery, ocalili życie bliźnim, a największą jednostkę naszej floty od poważnej przeprawy, czy nawet zniszczenia". Postawa "najdzielniejszych członków załogi polskiego transatlantyku motorowca "Batory"" spotkała się z ogromnym uznaniem władz państwowych: oto w pierwszych dniach stycznia 1938 r., "pociągiem pospiesznym do Gdyni z Warszawy", przyjechał "przedstawiciel Pana Prezydenta R.P. i Rządu Rzplitej p. Minister Roman" (Antoni Roman, w latach 1936-1939 minister przemysłu i handlu), który zawiesił "na [ich] piersiach "zaszczytne odznaczenia".

Krzyże Zasługi przyznano także 23 innym osobom "ze sfer gospodarczo-portowych i urzędniczych", które "wybitnie wyróżniły się na tak ważnym odcinku pracy gospodarczej w Polsce, jakim jest port handlowy".

Transatlantyk, "na którym odbyła się w środę po południu uroczystość dekoracji Krzyżami Zasługi oficerów i członków załogi", tuż po jej zakończeniu ,"wyruszył w drogę do Ameryki". Na pokładzie "Batorego", "wśród jadących na statku", znalazła się m.in. "wdowa po śp. Orlicz-Dreszerze, która "uczestniczyła przed odjazdem w uroczystości dekoracji członków załogi".

Nie próżnował też i minister Roman, który - po odpłynięciu statku - "odbył na Dworcu Morskim konferencję z przedstawicielami kupiectwa pomorskiego", a następnie "udał się samochodem na ulicę Węglową, gdzie odbyło się poświęcenie Domu Marynarza Rezerwisty". Jak czytamy w "Gazecie", "okazały gmach (...) wzniesiony został kosztem około 70 tysięcy zł", z czego 40 tysięcy ofiarowały Linie Żeglugowe Gdynia-Ameryka - "i to z wpływów uzyskanych za pobrane opłaty od zwiedzających statki polskie" (pozostałą część kwoty pokryły składki marynarzy i - specjalnie na ten cel zaciągnięte - kredyty).

Dom Marynarza Rezerwisty nie był jedynym obiektem otwartym w tym czasie w Gdyni: "w święta B. Narodzenia staraniem zarządu Koła Zw. Rez. w Małym Kacku po długotrwałych pracach przygotowawczych zostało uruchomione (...) dźwiękowe kino wędrowne". W roku 1938 miało się stać kinem "normalnym" i zapewnić "rozrywkę kulturalną licznej rzeszy mieszkańców tej dzielnicy", zaś Związkowi Rezerwistów - fundusze na dalszą działalność. Kino umiejscowiono w świetlicy, którą całkiem niedawno, w roku 1937, "prawie [w] 100 proc. wykończono".

Budowa świetlicy siłami miejscowej społeczności nie była jej pierwszym tak udanym przedsięwzięciem. Historia Małego Kacka to dzieje inicjatywy zwykłych ludzi, którzy wcześniej "z rozmaitych dzielnic Polski przybyli do Gdyni w poszukiwaniu pracy i ulokowali swoje oszczędności w parcelach i pośpiesznie budowanych domkach". Nie przeszkodziło im to, że "teren był nizinny", "rzeka Kacza groziła wylewem", "błoto było na rozdrożach", "nie było czystej wody i światła", a także "umów kupna sprzedaży działek", nie mówiąc nawet o "zezwoleniu władz budowlanych"...

Entuzjazmu budowniczych Małego Kacka nie powstrzymały nawet "wymierzane [im] kary i grzywny"! Wniosek z tego taki, że rzeczywiście ówcześni gdynianie byli ludźmi urodzonymi "do podźwignięcia Polski wzwyż, do skupienia serc i dalszych wysiłków w rozbudowie Gdyni i dozbrojeniu na lądzie i morzu".

Minister przemysłu i handlu RP Antoni Roman (trzeci z lewej) podczas wizyty ministra gospodarki Estonii Karla Seltera (trzeci z prawej) w porcie w Gdyni. Fotografia grupowa wykonana na molo Żeglugi Polskiej. Minister przemysłu i handlu RP Antoni Roman (trzeci z lewej) podczas wizyty ministra gospodarki Estonii Karla Seltera (trzeci z prawej) w porcie w Gdyni. Fotografia grupowa wykonana na molo Żeglugi Polskiej.
"Wspaniały rozwój portu i miasta Gdyni", którego nie spowolniły nawet wybuchające od czasu do czasu pożary - w tym tak groźne jak ten w "opustoszałym obozie" Przysposobienia Wojskowego Kobiet do Obrony Kraju w Redłowie - budził zachwyt i podziw licznych gości odwiedzających miasto.

Jednym z nich był "entuzjasta węgierski", czyli "inspektor węgierskich kolei państwowych inż. Imre Szieberth z Budapesztu". Pan inżynier odwiedził Polskę "w ostatnim sezonie letnim" i znalazł się pod tak silnym wrażeniem, że zaraz po powrocie podjął "zakrojoną na dużą skalę akcję odczytową i publicystyczną (...) na rzecz bliższego poznania Polski wśród sympatycznego narodu węgierskiego".

Popularyzacja spraw polskich spotkała się "z życzliwymi manifestacjami publiczności zgromadzonej na jego odczytach" - na szczególne uznanie zasłużyła zwłaszcza "owocna działalność Instytutu Bałtyckiego w Gdyni". Akcji towarzyszył obszerny artykuł na łamach "pisma fachowego "Idoeszaki Ertesitoe"", zatytułowany "Lengyelorszag a tengeren" ("Polska nad morzem"), ilustrowany "ładnymi widokami "Piłsudskiego", "Batorego" oraz urządzeń portowych Gdyni".

Polak - Węgier dwa bratanki. Do - o Gdyni pogadanki...


Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 5 z 1 stycznia 1938 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (8)

  • bardzo fajny artykuł

    lepiej pisać ciekawostki historyczne, niż robić zdjęcia smartfonem jak to pieszy leży martwy po wypadku i publikować w necie jako sensacyjkę

    • 35 0

  • tak trzymać

    Z dużym zainteresowanie czyta się takie "odkurzone" wiadomości.

    • 29 0

  • Bylem tam, w tamtych czasach, wszystko poamietam....

    • 3 0

  • Entuzjazm budownczych

    Gdynia, Centralny Okręg Przemysłowy, budowa floty - gdzie jest teraz w "królestwie niezadowolonych" i pazernych?

    • 4 1

  • Moj dziadek

    Plywal na Batorym, ale później... przed wojna chyba na Sobieskim. Szkoda tych transatlantyków i tych tras...

    • 10 0

  • Załoga transatlantyku

    "Postawa "najdzielniejszych członków załogi polskiego transatlantyku motorowca "Batory"" spotkała się z ogromnym uznaniem władz państwowych..." i nikogo nie ukarano za "zaniedbania", którego efektem był pożar. W dzisiejszych czasach przez kilka lat śledczy szukaliby winnych. Trochę się zmieniło. Chyba.

    • 7 0

  • Kolejny interesujący artykuł dzięki. (1)

    Ciekawostka w byłym hotelu ,,Monopol"aż do likwidacji działała pralnia z urządzeniami zdemontowanymi z ,Batorego"

    • 3 0

    • A teraz

      prawdopodobnie złomowano by wszystko, jak leci. Taki obyczaj nastał.

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku uruchomiono połączenie kolejowe z Sopotem?

 

Najczęściej czytane