• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Port Gdynia świętuje 100 lat. A brano pod uwagę Tczew

Michał Sielski
23 września 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Dziś Port Gdynia jest prężnie działającym przedsiębiorstwem. Szacuje się, że wraz z portem w Gdańsku zapewnia ok. 10 proc. wszystkich przychodów państwa z podatków, ceł i akcyz. Dziś Port Gdynia jest prężnie działającym przedsiębiorstwem. Szacuje się, że wraz z portem w Gdańsku zapewnia ok. 10 proc. wszystkich przychodów państwa z podatków, ceł i akcyz.

Dzieci uczą się w podstawówce o zaślubinach Polski z morzem w Pucku. Tymczasem powinny się dowiadywać, że taka ceremonia najpierw odbyła się w Gdyni. To najlepiej pokazuje, jak wielką nadzieją dla II Rzeczypospolitej był planowany port w Gdyni. Dziś instytucja świętuje 100-lecie istnienia.



To prawda, oficjalne zaślubiny Polski z morzem odbyły się 10 lutego 1920 r. w Pucku w obecności gen. Józefa Hallera. Mało kto jednak wie, że dzień wcześniej lokalna ceremonia miała już miejsce w Gdyni. Uczestniczyli w niej m.in. mieszkańcy tej największej wtedy w okolicy Gdańska wsi. Już wtedy wiadomo bowiem było, że niebawem to Gdynia będzie oknem na świat dla II Rzeczypospolitej.

Gdynia? Tu powstanie port wojenny



Zaczęło się bowiem zgodnie ze znakiem czasów - od planowania obronności. Pierwszą myślą było więc jak najszybsze postawienie bazy przyszłej Marynarki Wojennej. Najpierw miała być w Gdańsku, ale gdy został on wolnym miastem, obstawiano Tczew - z dobrym dostępem przez Wisłę. Z przyczyn logistycznych najlepiej jednak było lokować porty nad morzem, stąd pomysł, by znaleźć na to całkiem nowe miejsce, bo trudności piętrzone przez Gdańsk sprawiały, że korzystanie z jego portu było ekonomicznie i politycznie nieopłacalne.

- Polska bez własnego wybrzeża morskiego i bez własnej floty nie będzie nigdy ani zjednoczona, ani niepodległa, ani samodzielna gospodarczo i politycznie, ani szanowana w wielkiej rodzinie państw i narodów, ani zdolna do zabezpieczenia warunków bytu, pracy postępu i dobrobytu swym obywatelom - wyliczał wicepremier, minister przemysłu i handlu, minister skarbu II Rzeczypospolitej Eugeniusz Kwiatkowski, dziś uważany za budowniczego portu i pośrednio stworzenie Gdyni, jaką obecnie znamy.
Początkowo nikt nie myślał bowiem o porcie handlowym. Chodziło przede wszystkim o bezpieczeństwo nadwątlonego przez I wojnę światową kraju. Gdy Kazimierz Porębski z Departamentu Spraw Morskich zlecał w maju 1920 r. Tadeuszowi Wendzie wybór miejsca na polskim wybrzeżu na port, mowa była oczywiście o porcie wojennym.

Tadeusz Wenda. Dziś bohater, kiedyś na cenzurowanym



Co ciekawe, nie mieliśmy wtedy żadnej floty. Były jedynie plany zakupów okrętów oraz oczekiwanie na modernizację przejętych niemieckich torpedowców. Pół żartem, pół serio można stwierdzić, że od tego czasu niewiele się zmieniło...

Gdynia najlepsza, choć były wątpliwości



  • Gdy prace się już rozpoczęły, trwały na okrągło. Nawet zimą, kiedy instalowano dźwigi w chłodniach.
  • W latach 1930-1939 Port Gdynia rozwijał się najszybciej w Europie.
Gdynię wybrano dlatego, że charakteryzowała się niezamarzającą zatoką, która jednocześnie wraz z klifem stanowiła osłonięcie od silnych wiatrów. Nie bez znaczenia była odpowiednia głębokość wód zatoki, a także względy logistyczne: blisko było do linii kolejowej, a jednocześnie dość daleko do ówczesnych granic Polski.

Rząd przyjął propozycję Eugeniusza Wendy i w październiku 1920 roku oficjalnie rozpoczęto przygotowania do budowy "Tymczasowego Portu Wojennego i Schroniska dla Rybaków", mimo że ekspertom sen z powiek spędzały wątpliwości dotyczące głębokości torfowisk. Zagęszczanie gruntu nie było wtedy tak profesjonalne, jak obecnie, więc obawiano się, że znacznie zwiększy to koszty budowy, a być może w niektórych fragmentach ją wręcz uniemożliwi.

Udało się jednak pokonać te przeciwności i port szybko powstał, bez większych protestów po drodze przekształcając się w handlowy.

Torpedowce obok kutrów rybackich



Prace nie były jednak łatwe. Zaczęto od doprowadzenia bocznicy kolejowej, która działała już w maju 1921 roku. Po roku był już nawet kapitanat, który miał jednak niewiele wspólnego z dzisiejszym, okazałym budynkiem. Była to po prostu drewniana wieżyczka z drabiną. Na jej szczycie dumnie spoczywał napis "Kapitanat Portu Gdynia".

Pierwszy budynek Kapitanatu Portu był drewnianą szopą z wieżyczką, na którą wchodziło się po drabinie. Pierwszy budynek Kapitanatu Portu był drewnianą szopą z wieżyczką, na którą wchodziło się po drabinie.
Prace postępowały tak szybko, że wiosną 1923 r. odbyło się uroczyste otwarcie. W porcie cumowały obok siebie kutry rybackie oraz kanonierki i torpedowce. Już 13 sierpnia 1923 r. w Gdyni zacumował pierwszy pasażerski parowy statek oceaniczny o tonażu 7 tys. ton - SS Kentucky.

Zaledwie kilka lat później był największym portem na Bałtyku i jednym z największych portów Europy. W pokonanym polu zostawił m.in. Amsterdam, Neapol, Bremę, Kopenhagę czy Triest.

O tym, że port miał być wojenny, szybko zapomniano. Powstał mi.in. dworzec morski, z którego w 1933 r. można było dopłynąć do Nowego Jorku regularną linią pasażerską transatlantykami MS Piłsudski i MS Batory. W 1934 r. Port Gdynia stał się największym portem na Bałtyku pod względem wielkości przeładunków.

Gdynia rozwijała się błyskawicznie. W grudniu 1936 roku miała już 102 tys. mieszkańców. Większość mieszkała jednak w ledwie skleconych barakach, którymi obrastały dzielnice biednych robotników: Pekin, Meksyk, Stara i Drewniana Warszawa, Budapeszt. W 1939 roku w Gdyni mieszkało już 130 tys. osób.

Niemcy rozkradli i zniszczyli Port Gdynia



Zatopione w porcie okręty usuwano jeszcze kilka lat po wojnie. Zatopione w porcie okręty usuwano jeszcze kilka lat po wojnie.
Port przetrwał morderczą II wojnę światową, bo najeźdźcy zdawali sobie sprawę z jego ogromnego potencjału. Zwłaszcza, że we wrześniu 1939 roku Gdynia była pod okupacją niemiecką, a jej nazwę szybko zmieniono na Gotenhafen, jednocześnie wywożąc niemal całą polską ludność. Liczba mieszkańców Gdyni w czasie II wojny światowej zmniejszyła się prawie o połowę i w 1945 roku wynosiła 74 tys. osób.

Port nadszarpnęły dopiero naloty aliantów w 1944 roku, bo właśnie wtedy pełnił swą pierwotną rolę portu wojennego, ale wykorzystywany był przez niemieckich okupantów. Był bazą okrętów podwodnych. To właśnie dlatego, uciekający w popłochu Niemcy zatopili na wejściu portu pancernik "Gneisenau", który dodatkowo zalali betonem. Nie chcieli bowiem, by marynarka radziecka zyskała łatwą bazę wypadową na Bałtyk.

W porcie zatopili 30 innych jednostek. "Zahrungen" zatopiony został w poprzek wjazdu do portu wewnętrznego, transportowiec "Gravenstein" blokował wejście do Basenu Prezydenta, a pogłębiarka Basen Jachtowy. Przy Nabrzeżu Rumuńskim z wody wystawał zatopiony "Schleswig-Holstein" - ten sam, który rozpoczął II wojnę światową.

W efekcie tych wszystkich działań całkowitemu zniszczeniu uległo 40 proc. budowli hydrotechnicznych i 25 proc. magazynów. Trzeba też było naprawić 54 proc. nabrzeży i falochronów. Niemcy zdążyli też ukraść 30 proc. urządzeń przeładunkowych, a kolejne 30 proc. zniszczyć. Powysadzali też wiadukty dojazdowe do portu.

Szybkie zmartwychwstanie Portu Gdynia



Po II wojnie światowej wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że im szybciej Port Gdynia zacznie działać, tym szybciej Polska stanie na nogi. Dlatego już 18 lipca 1945 roku z Gdyni wyszedł pierwszy statek załadowany węglem - "Suomen Neito". W 1945 roku po wojnie do portu zawinęło w sumie 517 jednostek.

Wrak pancernika "Schleswig-Holstein" usunięto jednak dopiero w 1947 roku. Pancernik "Gneisenau" usunięto dopiero cztery lata później, a rozminowywanie trwa de facto do dziś, bo niemal co miesiąc odkrywane są nowe niewybuchy.

Skupiono się bowiem na przebudowie falochronów, nabrzeży i placów. Dopiero rok 1964, kiedy przekazano do eksploatacji Nabrzeże Beniowskiego, uważa się za zakończenie usuwania wojennych zniszczeń w Porcie Gdynia. Dopiero w 1965 roku powtórzono wielkość przeładunków sprzed wojny, głównie dzięki przeładunkom zboża.

Hartwig, Baltona, Morska Agencja Gdynia



Lata 50. i 60. XX wieku to ekspansja takich firm, jak C. Hartwig, który przejął obsługę logistyczną czy Baltona, która zajmowała się zaopatrywaniem statków. Powstała też Morska Agencja Gdynia, która przejęła interesy firm prywatnych.

Pod koniec lat 60. szybko zaczęły się już rozwijać dostawy kontenerowe. Dlatego w 1972 roku powstała pierwsza tymczasowa baza kontenerowa przy Nabrzeżu Polskim, a potem terminal kontenerowy przy Nabrzeżu Helskim.

15 stycznia 2005 roku przeładowano w Gdyni 500-milionową tonę ładunku w powojennej historii portu. W tym samym roku zakończono też budowę estakady i rampy do załadunku TIR-ów na górne pokłady promów. W 2006 roku nastąpiła inauguracja przeładunków burtowych w Gdynia Container Terminal.

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (84)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Majówka z Twierdzą Wisłoujście

35 zł
w plenerze, wykład / prezentacja, warsztaty, pokaz

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywał się najsłynniejszy partacz-bursztynnik działający w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane