• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Polska flota w walce z bolszewikami

Michał Lipka
18 sierpnia 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Wojnę z bolszewikami prowadzono na lądach i rzekach. Wojnę z bolszewikami prowadzono na lądach i rzekach.

Polscy marynarze i oficerowie Marynarki Wojennej wsławili się także podczas walk na lądzie. Dzięki dobrej taktyce, a także hartowi ducha znacznie przyczynili się do wygranych walk z bolszewikami, a część z nich dokonała czynów bohaterskich - blisko 40 marynarzy odznaczonych zostało orderem Virtuti Militari.



Marynarka Wojenna - wbrew temu, co niektórzy mogą sądzić - w swych działaniach nie ogranicza się wyłącznie do działań na morzu. Posługując się tu choćby mottem amerykańskiej jednostki komandosów Navy SEAL's (Sea, Air and Land), jasno możemy stwierdzić, że w jej strukturach są również siły do realizacji zadań na lądzie czy w powietrzu.

Jak Polska uciekła bolszewikom spod topora, a Gdańsk chciał jej w tym przeszkodzić



Gdy w listopadzie 1918 roku marszałek Józef Piłsudski wydawał rozkaz sformowania Marynarki Polskiej, nikt chyba jednak nie spodziewał się, że jedne z pierwszych swych działań marynarze będą musieli przeprowadzać właśnie na lądzie. Ojczyzna dopiero co odzyskała niepodległość, a już niebawem musiała ponownie stawać o nią do walki - tym razem przeciwnikiem miała być bolszewicka Rosja.

Wojska bolszewickie ruszają z ofensywą



Jednym z pierwszych "morskich" miast w odrodzonej Polsce był Toruń. To tu, w Porcie Zimowym, niebawem zacumują pierwsze polskie monitory i uzbrojone statki. W koszarach Racławickich z kolei swą siedzibę będzie miała sformowana 9 lutego 1920 roku składająca się z trzech kompanii Kadra Marynarki Wojennej.

W połowie 1920 roku wojska bolszewickie ruszyły z ofensywą. Kapitan marynarki Adam Mohuczy, który wówczas dowodził Kadrą Marynarki Wojennej, wiedząc, że polskie wojsko zostało zmuszone do odwrotu spod Kijowa, wpadł na pomysł stworzenia oddziału złożonego z marynarzy i wysłania go na front. Kontradmirał Kazimierz Porębski, choć początkowo podszedł do tego dość sceptycznie (nie uśmiechało mu się wysyłanie wyszkolonych morskich specjalistów do walk lądowych), ostatecznie wyraził jednak zgodę.

6 lipca 1920 roku na mocy rozkazu ministra spraw wojskowych z kadry Marynarki Wojennej, Batalionu Morskiego oraz Specjalistów Morskich sformowano w Toruniu Pułk Morski, na czele którego stanął kapitan marynarki Konstanty Jacynicz. Pułk z czasem składał się z trzech batalionów - I dowodził kapitan marynarki Antoni Wąsowicz, na czele II stanął wspomniany wcześniej kapitan Mohuczy, a III dowodził kapitan marynarki Włodzimierz Steyer. Co warte odnotowania, Pułk nigdy nie wziął udziału w walkach jako całość - poszczególne bataliony działały w różnym czasie w różnych terenach (III batalion w ogóle nie wziął w nich udziału).

Walki o Żółtki na bagnety



Już 19 lipca przyszedł rozkaz, by II Batalion liczący ok. 440 żołnierzy wyruszył pod Grodno, gdzie znajdowała się linia frontu - włączono go w skład sił generała Witkowskiego. Główne zadanie postawione przed zgrupowaniem mówiło o obronie odcinka rzeki Narwi. II Batalion brał udział w walkach o Złotoryję i Żółtki, a o ich zaciętości może świadczyć fakt, że często dochodziło do walk na bagnety.

Batalion wykazał się dużym poświeceniem i odwagą. W wyniku wspomnianych walk poległo dwóch marynarzy, a 17 zostało rannych. Straty przeciwnika były znacznie większe (ok. 120 zabitych i 35 wziętych do niewoli). Specjalne podziękowanie dla marynarzy przekazał w swym rozkazie generał Żeligowski oraz Dowództwo Wojska Polskiego.

Batalion Morski stoczył jeszcze całą serię ciężkich walk, wydatnie spowalniając działania wojsk bolszewickich. Jeden z większych sukcesów miał miejsce 2 sierpnia 1920 roku, kiedy to przeprowadzono zwycięski atak na wieś Czarnowo, którą skutecznie odbito z rąk Rosjan. Wśród miejsc, gdzie z sukcesami walczyli marynarze, można wymienić jeszcze m.in. Osoki czy Głodów. Podczas walk zginęło 14 marynarzy.

Dalsze walki zostały przerwane rozkazem powrotu, wydanym przez kontradmirała Porębskiego. Batalion ostatecznie powrócił do Torunia. Warto tu jeszcze zaznaczyć, że jesienią 1920 roku Pułk Morski został rozwiązany.

Holownik walczący z piechotą



Historia wojny polsko-bolszewickiej ma jeszcze jeden ciekawy, ale mało znany aspekt. To wydarzenia niedaleko Bobrownik. Ale zacznijmy od początku. Rosjanie planowali przekroczyć Wisłę w rejonie Modlina - Włocławka, by możliwe stało się oskrzydlenie wojsk polskich i ostateczne zdobycie Warszawy.

Dowódca 10. Dywizji Kawalerii Mikołaj Tomin miał za zadanie ze swoimi siłami 14 sierpnia znaleźć się w Bobrownikach, gdzie miał w przeprawić się przez Wisłę. Jak się jednak okazało, informacje, jakimi dysponował bolszewicki dowódca, nie były precyzyjne - po przybyciu na miejsce okazało się, że brak jest możliwości szybkiej i sprawnej przeprawy. Trzeba było ułożyć nowy plan, a do tego czasu Rosjanie zaczęli ostrzeliwać wszystko, co tylko ruszało się na drugim brzegu.

W tym samym czasie po Wiśle płynął holownik "Moniuszko". Trudno nazwać go jednostką wojenną - prowizoryczne uzbrojony w cztery karabiny maszynowe i jedno działo 37 mm ciągnął dwie łodzie z materiałami wybuchowymi przeznaczonymi dla polskiego wojska. Całością transportu dowodził podporucznik marynarki Jerzy Pieszkański. Miał on co prawda informacje o tym, że w Bobrownikach są Rosjanie, ale zdecydował się na kontynuowanie rejsu.

Niebawem dochodzi do pierwszego kontaktu z nieprzyjacielem. Gdy Rosjanie zobaczyli płynący statek, zaczęli wzywać go do przybicia do brzegu. W odpowiedzi Polacy otworzyli ogień z karabinów maszynowych, powodując straty u nieprzyjaciela i jego pospieszny odwrót. Niestety niebawem sytuacja uległa zmianie - "Moniuszko" dopłynął bowiem do ruin zamku, gdzie swe pozycje zamaskowali Rosjanie. Otworzyli gwałtowny ogień, praktycznie od razu zabijając kapitana holownika Józefa Mizerę. Wkrótce statek silnie podziurawiony kulami zaczyna nabierać wody, wobec czego porucznik Pieszkański decyduje się osadzić go na mieliźnie, wydając jednocześnie rozkaz, żeby dalszą walkę toczyć już z brzegu. Gdy zaczyna kończyć się amunicja, marynarze odrywają się od nieprzyjaciela i rozpoczynają marsz ku polskim oddziałom, chcąc ostrzec je przed przeprawiającymi się przez Wisłę Rosjanami.

Podporucznika Pieszkańskiego nie ma w tej grupie. Ranny w obie nogi próbuje jeszcze walczyć, ale szybko zostaje zastrzelony, a jego ciało zostało zbezczeszczone bagnetami. Bolszewicy penetrują jeszcze przez jakiś czas drugi brzeg Wisły, rabując przy tym konie z pobliskiej wioski i zaganiając jej mieszkańców do rozładunku łodzi, ciągniętych przez kolejny zatrzymany polski holownik.

Niebawem na arenie opisanych wyżej wydarzeń pojawił się nowy gracz - dowodzony przez podporucznika marynarki Stefana Jacynicza statek "Neptun". On również posiadał informacje o obecności Rosjan, ale zdecydował się na inne rozwiązanie niż podporucznik Pieszkański. Jacynicz przybił do brzegu, zdemontował dwa posiadane karabiny maszynowe i podszedł do miejsca niedawnej walki. Początkowo udało im się całkowicie zaskoczyć Rosjan, którzy z pewnymi stratami opuścili lewy brzeg Wisły. Niebawem jednak podciągnęli swoje karabiny maszynowe i doszło do regularnej potyczki, która trwała ok. czterech godzin. Gdy zaczęła wyczerpywać się amunicja, Polacy rozpoczęli odwrót praktycznie bez strat własnych (rannych zostało dwóch marynarzy) - straty po stronie bolszewickiej były znacznie większe. Porucznik Jacynicz zdecydował się ostatecznie na zatopienie "Neptuna" i przedostanie się do polskich oddziałów.

Rosjanie sondowali jeszcze co prawda możliwości przeprawy w tym miejscu, ale niebawem pojawiły się oddziały polskie wysłane przez komendanta twierdzy Toruń oraz pociąg dysponujący jednym działem. Rosjanie ostatecznie zostali wyparci. Podczas tych potyczek trudno jednoznacznie wskazać zwycięzcę.

Warto tu zaznaczyć, że podporucznika Pieszkańskiego początkowo pochowano niedaleko miejsca, w którym poległ. W późniejszym czasie otrzymał pośmiertny awans do stopnia porucznika marynarki, krzyż Virtuti Militari, a jego ciało ostateczne spoczęło we Włocławku.

Wspominając o walkach, które toczyli polscy marynarze, nie można zapomnieć o walkach pod Czarnobylem, gdzie górą wyraźnie była strona polska. Pisaliśmy już o tym na łamach naszego portalu.

Polscy marynarze wygrali pod Czarnobylem



Według dostępnych materiałów w latach 1918-1920 w działaniach Marynarki Wojennej wzięło udział blisko 280 oficerów oraz prawie 3,4 tys. podoficerów i marynarzy, a w samych walkach frontowych w szeregach Pułku Morskiego czy flotylli rzecznych 120 oficerów, 21 podchorążych, prawie 60 podoficerów zawodowych i około 2 tys. podoficerów młodszych i marynarzy. Poległo ok. 100 oficerów i marynarzy, a 250 odniosło rany. Co warte odnotowania, blisko 40 marynarzy odznaczonych zostało orderem Virtuti Militari. Jak więc widać, Polska Marynarka Wojenna wniosła wydatny wkład w wojnie bolszewikami.

Opinie (41) 3 zablokowane

  • Wielka nieznana bitwa (1)

    Tamto pokolenie bylo inne, bo inna wowczas byla rola inteligencji. A dokladnie etyki obowiazujacej ta grupe spoleczna. Tak tez bylo w nastepnym pokoleniu - do AK nalezaly glownie dzieci z rodzin inteligenckich. Zwracam wiec uwage na bitwe pod Zadworzem w 1920 roku, w ktorej zginelo 97% obroncow. Ale czemu ta bitwa jest zupelnie nieznana?

    • 6 1

    • Jest znana - informacje o nie można znaleźć bez problemu. Ukazała się zresztą w tym roku książka o tej bitwie.

      • 0 0

  • Cóż, to mógł być jedyny artykuł, który mógł się tu pojawić. (1)

    Gdańsk przecież nie chciał wpuścić do portu statku z amunicją i bronią dla armii, bo niemieccy dokerzy otumanieni sowiecką komunistyczną propagandą, którą sowieci szerzyli w całej Europie odmówili wyładunku statków z uzbrojeniem i amunicją dla Polski. Uratowali nas wtedy Kaszubi, którzy rozładowali statek z użyciem barek bez zawijania do portu.

    Jak 25 lat później Polska i Polacy odwdzięczyła się Kaszubom za tą pomoc? Traktując ich jak Niemców, czyli obywateli drugiej kategorii.

    • 6 0

    • W artykule, o którym piszesz, masz link do innego artykułu opisującego blokowanie dostaw dla Polski przez Gdańsk. Więc po prostu nie chcesz zauważać, że takie sprawy trojmiasto.pl także opisuje.

      • 0 0

  • (1)

    Żyjmy przyszłością a nie przeszłością

    • 0 1

    • Kto zapomina o przeszłości, nie ma przyszłości.

      • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Co powstało w dobudowanym skrzydle do Domu Zdrojowego?

 

Najczęściej czytane