- 1 Przymorze kiedyś i dziś. Porównujemy zdjęcia (145 opinii)
- 2 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 2 (12 opinii)
- 3 Te zabytki otwierają się po remontach (88 opinii)
- 4 Nietypowa willa prezesa banku nad miastem (55 opinii)
- 5 "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate" (36 opinii)
- 6 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. (11 opinii)
Pierwszy dzień końca republikańskiego Gdańska
28 marca 2020 (artykuł sprzed 4 lat)
Najnowszy artykuł na ten temat
Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 2
23 stycznia roku 1793 Prusy i Rosja podpisały traktat zatwierdzający II Rozbiór Rzeczpospolitej. Wojska obydwu zaborców przekroczyły granice nie napotykając praktycznie oporu. Do Gdańska Prusacy próbowali wejść dopiero 28 marca, ale to udało im się tylko połowicznie.
Informacje o podpisaniu traktatu rozbiorowego docierały do Gdańska szybko. Przedstawiciel miasta w Petersburgu próbował zawalczyć o dalszą ochronę carycy. Jak bardzo było to bezcelowe, najlepiej ukazuje rosyjska odpowiedź na pytanie duńskiego posła o wolność nadmotławskiego grodu.
Brzmiała ona krótko: "Miasto nie jest wolne".
Gdańsk po I rozbiorze Polski
Gdańsk, mimo ograniczenia handlu i częściowej izolacji, dotychczas uchronił się przed pruską okupacją. Od czasów I rozbioru duszony pruskim kordonem, cłami, konkurencją założonych przez Fryderyka Wielkiego Zjednoczonego Miasta Chełm i Nowego Portu, trwał przy polskiej koronie.
Prusacy utrudniali gdańszczanom życie jak mogli. Wprowadzili dodatkowe cła na towary przewożone do Gdańska, a na Chełmie organizowali konkurencyjny jarmark. Mieszczanie, którzy chcieli przejechać do swoich posiadłości do Wrzeszcza i innych podmiejskich miejscowości, poddawani byli nieprzyjemnej kontroli osobistej.
Zresztą gdańszczanie też bywali złośliwi wobec "pruskich turystów". Przykładem może tu być relacja Rosjanina, który zwiedzał miasto w roku 1789. Towarzyszących mu pruskich oficerów spotkała taka przygoda:
"Koledzy moi, oficerowie chcieli oglądać fortyfikacye miasta, lecz straż trzymaiący żołnierze tego im nie dozwolili, grożąc wystrzałem. Oni się śmieli z tey niepotrzebney surowości, i odstąpili zamiaru. Żołnierze po większey części starzy, i nikczemnie odziani. Plac Komendanta pospolicie Magistrat porucza iakiemu zagranicznemu Generałowi, przy znaczney dla iego gaży."
Miejskie siły zbrojne wciąż budziły respekt
Gdańskie siły zbrojne jak widać nie prezentowały się najlepiej. Mimo to zagraniczni rezydenci pochlebnie wypowiadali się o miejskiej artylerii i kawalerii oraz korpusie oficerskim. 1400 regularnych żołnierzy, umundurowanych na wzór zachodnioeuropejski (trójrożne kapelusze, mundury z kolorze ciemnoniebieskim z kolorowymi dodatkami) w każdej chwili mogły wesprzeć cztery regimenty obywatelskie. Składały się one z około 6000 mieszczan przeszkolonych wojskowo i wyposażonych na własny koszt. Wyglądem przypominały milicję kolonistów z czasów amerykańskiej wojny o niepodległość, nie posiadali mundurów i ćwiczenia odbywali w cywilnych ubraniach. Jednym z oficerów tych formacji był Jan Uphagen.
Prusacy dobrze wiedzieli o tym militarnym potencjale. Historia oblężenia miasta z roku 1734 również nie nastawiała ich optymistycznie. Tajny raport majora Pfalla z roku 1777 wykazywał, że Gdańsk w przypadku szturmu będzie twardym do zgryzienia orzechem.
Szpiegowie i dyplomaci w akcji
Pfall wybrał się do miasta oficjalnie jako "turysta". W rzeczywistości szczegółowo je zwiedził, opisał załogę i stan fortyfikacji. Próbował nawet wyliczyć jakie przeszkody przy każdym umocnieniu napotka atakująca piechota.
Prusacy postanowili uniknąć strat i zająć miasto bardziej podstępem niż orężem. Szukali tylko pretekstu. Ten znalazł się w postaci francuskiego kupca handlującego zbożem, Jana Józefa Garniera, który wraz z córka Adelajdą przebywał w Gdańsku. Prusacy wykorzystali fakt, że był wcześniej oficerem armii francuskiej, więc potencjalnie mógł być szpiegiem dobrze zorientowanym w tematyce wojskowej. W roku 1792 przejeżdżał przez Berlin i już wtedy zainteresował się nim pruski wywiad.
Prusacy zażądali od władz gdańskich wydania Garniera. Gdańszczanie nie widząc do tego podstaw prawnych składali pisma odmowne w Berlinie. Prusacy jednak dopięli swego i wydano im Garniera wraz z rodziną. Ta pozornie niezbyt istotna sprawa francuskiego obywatela została wykorzystana do oskarżenia gdańszczan o "republikańskie i jakobińskie" skłonności.
Marzec 1793: Prusacy podchodzą pod miasto
Luty roku 1793 minął spokojnie. W Gdańsku potajemnie zaciągano nowych żołnierzy do miejskiego garnizonu, sprawdzano broń i naprędce reperowano artylerię i wały.
Sytuacja zmieniła się 7 marca. Tego dnia pruski rezydent w Gdańsku Johann Chrystian von Lindenowski poinformował radę miejską, że oddziały generała Karla Albrechta von Raumera przechodzą w stan oblężenia miasta. Raumer dysponował dwoma regimentami piechoty oraz kawalerią.
Gdańszczanie zrozumieli, ze zaczął się ostatni akord ich walki o niezależność od Prus. Szybko starali się prosić o pomoc za granicą, w Rosji, Anglii, Niderlandach, próbowali interweniować na dworach u króla pruskiego i polskiego. Ten ostatni niewiele już mógł zdziałać. Konsulowie i rezydenci obcych państw w swoich raportach opisywali miasto jako osamotnioną republikę, która tylko formalnie jest pod zwierzchnictwem polskiego króla.
8 marca Prusacy podeszli pod miasto i zażądali otwarcia bram. Gdańszczanie odmówili, wzmocnili warty na wałach i wytoczyli działa.
Rozpoczynają się pertraktacje
Rada miejska zebrała się Ratuszu Głównego Miasta. Na ulicach gromadziło się pospólstwo. Jak zwykle mieszkańcy miasta mieli obawy, że rajcy broniąc własnych interesów potajemnie oddadzą miasto w ręce pruskie.
I faktycznie, gdy 11 marca delegacja miasta złożyła na ręce Raumera deklarację poddańczą, wzburzone tłumy wyległy na ulicę. Część żołnierzy regimentów obywatelskich i czeladź uzbrojona w to co było pod ręką ruszyła w kierunku Nowych Ogrodów, by uderzyć na pruskie oddziały.
Interwencja bardziej opanowanych rajców powstrzymała gorące głowy. Możliwe, że uchroniło to ich przed masakrą z rąk pruskich żołnierzy. Na kilka dni zapanował spokój, gdańscy dragoni i piechota garnizonu patrolowali ulice i strzegli fortyfikacji. Kompanie obywatelskie również trzymano w pogotowiu. Każdemu żołnierzowi wydano po 24 ostre ładunki do karabinu.
Względny spokój i atmosfera wyczekiwania trwała dwa tygodnie. Mieszkańcy powoli szykowali się do nadchodzących świąt wielkanocnych.
Królewska propozycja dla Gdańska
26 marca przyszła deklaracja króla Prus Fryderyka Wilhelma II. Obiecywał on zwolnienie obywatelom miasta ze służby w wojsku pruskim, Głównemu Miastu z kwaterunków wojskowych, utrzymanie niektórych dawnych praw i przywilejów.
Rada miasta przystała na te warunki. W porozumieniu z pruskim dowództwem ustalono, że 28 marca (przypadał wtedy Wielki Czwartek) żołnierze miejskiego garnizonu opuszczą fortyfikacje Góry Gradowej i Biskupiej oraz Wisłoujścia i przekażą je Prusakom. Przekazanie fortyfikacji wewnętrznych, wokół Głównego i Starego Miasta, Starego Przedmieścia i Dolnego Miasta miało nastąpić nieco później. Nie zmieniało to faktu, że kto panował nad fortyfikacjami na wzgórzach, w rzeczywistości kontrolował całe miasto.
Gdy informacja o tych ustaleniach wydostała się z ratusza ulica zareagowała wzburzeniem. W związku z tym władze próbowały zrealizować ustalenia wczesnym rankiem wyznaczonego dnia, gdy miasto jeszcze będzie spało.
Bez nadziei na odsiecz
Można zapytać, czy jednak nie było warto zbrojnie stawić oporu? Jak wcześniej wspominaliśmy Gdańsk posiadał całkiem spory potencjał militarny. Do wymienionych wyżej jednostek można doliczyć Młodą Drużynę w sile 600-700 młodych ludzi i 300 artylerzystów z kompanii bractwa strzeleckiego. Dodatkowo zapasy arsenałów pozwalały na uzbrojenie jeszcze kilku tysięcy czeladników i marynarzy. W sumie bez problemu około 8 lub 9 tysięcy zbrojnych. Miasto mogło się bronić i przez kilka miesięcy.
Jednak walka miałaby sens gdyby obrońcy mogli liczyć na odsiecz. Tymczasem wciąż istniejące państwo polskie było już kontrolowane przez jednostki rosyjskie. Rzeczpospolita żyła jeszcze traumą przegranej wojny w obronie Konstytucji 3 Maja. Pamiętano też jakimi stratami zakończyło się półroczne oblężenie miasta w roku 1734.
Teoretycznie więc decyzja rady była rozsądna. Jej przeciwnicy twierdzili, ze należy bronić wolności za wszelka cenę i w razie koniecznej kapitulacji pertraktować z pozycji siły.
Prusacy wchodzą do miasta. Miasto stawia opór
Wielki Czwartek, 28 marca 1793 z samego rana jednostki pruskie zaczęły przejmować zewnętrzne fortyfikacje miasta. Gdańscy żołnierze opuszczając pozycje uszkadzali armaty i niszczyli sprzęt wojskowy odgrażając się Prusakom.
W mieście doszło w tym czasie do rokoszu. Zwykli żołnierze wraz z tłumem marynarzy i częścią mieszkańców postanowili za wszelką cenę stawić opór agresorom. Ruszyli w kierunku Wielkiego Arsenału (Zbrojowni). Tutaj drogę zagrodziło im dwóch miejskich oficerów, którzy próbowali przywołać wszystkich do porządku. Doszło do szarpaniny i oficerów zlinczowano.
Ze zdobytego arsenału rozdzielono broń i amunicję. Tłum ruszył na wały miasta. Przejęto stojące na nich armaty. W tym czasie Prusacy wkroczyli już w rejon Nowych Ogrodów. Gdańszczanie uderzyli na nich.
Strzelanina objęła cały obszar pomiędzy Bramą Wysoką (Wyżynną) a Nowymi Ogrodami. Obrońcy działali jednak chaotycznie, nikt nie koordynował walki. Raumer wydał rozkaz, aby pruska piechota pierwsza nie otwierała ognia, ewentualnie odpowiadała na ostrzał. Jednak Prusacy systematyczni, krok po kroku napierali biorąc po drodze jeńców. Aresztowano wtedy zarówno walczących gdańszczan jak i zwykłych cywilów. Po każdej salwie pruskiej obrońcy rozpierzchali się na chwilę, by zaraz wrócić do nieregularnego ostrzału.
Gdy agresorzy dotarli w rejon dzisiejszego Huciska zostali ostrzelani z armat. Wówczas Raumer nakazał odwrót. Bitwa trwała kilka godzin, zabitych padło zaledwie dwóch ale było bardzo wielu rannych po obydwu stronach. Gdańska chorągiew obywatelska zdobyła pruski sztandar z którym wieczorem urządzono radosną paradę po całym mieście.
W mieście zapanowała euforia, której nie podzielała rada miejska. Obawiano się krwawej odpowiedzi Prusaków. W Gdańsku dzień ten nazywano "Czarnym Czwartkiem", jak widać nazwa ta ma swoją długa tradycję.
W nocy 28 na 29 marca uzbrojeni mieszczanie udaremnili jeszcze próbę przekazania zaborcom bramy św. Jakuba.
Ostateczne poddanie się Gdańska
Święta wielkanocne pomogły nieco uspokoić atmosferę. Rada kontynuowała pertraktacje. Prusacy też obawiali się eskalacji, dlatego zagrozili, ze przypadku kolejnych prób oporu zbombardują miasto z zajętych już fortyfikacji zewnętrznych.
Generał Raumer zadeklarował bezpieczeństwo miejskim żołnierzom i milicji.
4 kwietnia, zachowując żelazną dyscyplinę, Prusacy wkroczyli do Gdańska, przeszli przez Bramę Wysoką/Wyżynną, przemaszerowali Długą na Długi Targ. Tutaj Raumer spotkał się z pruskim rezydentem von Lindenowskim.
Co zaś stało się z miejskim garnizonem? Prusacy go rozwiązali, część żołnierzy siłą wcielili do oddziałów pruskich, reszta zmieniła profesję. Tak zakończyła się historia gdańskich wojaków, którzy w XVII wieku wspierali wojska koronne w walkach przeciw Szwedom zaś w roku 1734 dzielnie broniły polskiego króla Stanisława Leszczyńskiego. Wziętych podczas walk do niewoli oraz załogę Wisłoujścia wysłano do Malborka i tam internowano. Wypuszczono ich drugiej połowie kwietnia.
Tak zakończyły się dzieje kupieckiej republiki, która rozwijać się mogła jedynie pod skrzydłami polskiego orła.
Bibliografia
Gralath D., Versuch einer Geschichte Danzigs , Berlin 1791.
Hahlweg W., Das Kriegswesen der Stadt Danzig, Osnabruck 1982.
Historia Gdańska, tom III, Gdańsk 1993.
O autorze
Krzysztof Kucharski
animator kultury i edukator w Muzeum Gdańska, rekonstruktor, prezes stowarzyszenia Garnizon Gdańsk
Opinie (45) 1 zablokowana
-
2020-03-31 20:46
Pan Krzysztof
Uwielbiam Pana Krzysztofa i jego opowieści ;* Pozdrawiam z za oceanu wierna Madzia!
- 10 0
2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.