- 1 Nazistowski ośrodek w żydowskiej willi (144 opinie)
- 2 "Bombowe" wojny gangów na zdjęciach (203 opinie)
- 3 Historia odbudowy Wrzeszcza po wojnie (100 opinii)
- 4 Najlepsza pamiątka z Gdyni? Torpeda! (4 opinie)
- 5 Hotel Grand w Sopocie zmieni właściciela? (98 opinii)
- 6 Okręt Sokół zwiedzimy przed wakacjami (98 opinii)
Ostatni rejs angielskiego żaglowca
Dziś opowieść pokazująca, że nawet w najbardziej fantastycznie brzmiących legendach, może znajdować się ziarnko prawdy. Dowodzi tego historia odnalezienia w Bałtyku wraku angielskiego barku "General Carleton".
Na początku opowieść Jana Felknera, rybaka z Dębek:
- Trzydzieści lat temu zerwały nam się sieci, jak żeśmy je stawiali. Woda klarowna była i zobaczyliśmy jakieś wraki na dnie. Później sąsiad, August Gren, opowiedział mi taką historię.
"Płynął kiedyś z Sankt Petersburga drewniany angielski statek. Zerwał się wiatr północno-zachodni, urwało mu ster i zdryfował ku brzegowi. Zakotwiczono statek i załoga zeszła na brzeg. Za Piaśnicą - to jest rzeczka, która w Dębkach płynie - mieszkał niejaki Ketelhut. On to ugościł załogę, dał posiłek i wina przyniósł, wódki albo whisky, jak to się po angielsku mówi. I tam sobie ubaw zrobili. Podczas tej zabawy dziadek gospodarza podsłuchał, jak po tej wódce powiedzieli, że na tym statku jakieś bogactwo jest. Popłynął więc Ketelhut do niego swoją łajbą rybacką, wszedł po drabinie i to, co mu w oczach błyszczało, zabierał. Wpłynął do Piaśnicy i dotarł do kanału Biała Góra, gdzie w zagajnikach to dobro błyszczące schował. A że było mu mało, popłynął raz jeszcze, zanim marynarze potrzeźwieli i na statek wrócili. Te kosztowności, które sobie wziął, zakopał. Na drugi dzień zerwał się sztorm i rozbił łajbę, która z całą załogą poszła na dno. Ketelhut sprzedał gospodarstwo i z tym bogactwem, które sobie złowił, wyjechał, ale po paru latach wrócił, żeby to ostatnie złoto, które zakopał, odnaleźć. Ale tam były ruchome wydmy. Piaskiem przesypywało z miejsca na miejsce i przez te dwadzieścia lat teren zmienił wygląd. Nic nie znalazł."
Dziś, dzięki działaniom specjalistów z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku, na czele z dr. Michałem Woźniewskim, wiemy już, że ta historia - co może dziwić - przynajmniej w przeważającej części jest prawdziwa.
Jej bohaterem jest brytyjski żaglowiec "General Carleton". Był to typowy bark towarowy pływający głównie między Wielką Brytanią a portami bałtyckimi. Liczył sobie ok. 44 metrów długości, a 27 żagli rozpinanych na trzech masztach zapewniało mu ok. 8 węzłów prędkości.
W swój ostatni rejs statek wyszedł 30 lipca 1785 roku ze Sztokholmu do Londynu. Pod pokładem wiózł ładunek żelaza. Jak wspomniano w legendzie, awaria wymusiła na załodze przymusowy postój na wykonanie napraw steru. Nikt nie spodziewał się gwałtownego załamania pogody, które przyszło 27 września. Silny sztorm zerwał kotwice jednostki, a następnie spowodował przesunięcie się ładunku.
Mimo doskonałych właściwości żaglowca, utracił on stabilność i w krótkim czasie poszedł na dno wraz ze swoim kapitanem Wiliamem Hustlerem i 17 członkami załogi.
Zainteresowany opowieściami rybaków o porwanych sieciach, dr Michał Woźniewski postanowił zlokalizować i zbadać wrak. Udało mu się go odszukać - 400 metrów od ujścia rzeki Piaśnicy na głębokości ok. 7 metrów (54°50′15″N 18°03′43″E).
Dokładne badania i eksploracja pozwoliła na wydobycie wielu niezwykle cennych zabytków, w tym dzwonu okrętowego, który jednoznacznie potwierdził, że wrak W-32 to właśnie "General Carleton".
Oprócz dzwonu, zbiory NMM wzbogaciły się m.in. o liczne przyrządy nawigacyjne i inne elementy wyposażenia okrętowego oraz elementy angielskiej odzieży marynarskiej z XVIII wieku.
Dokładną historię tego odkrycia można poznać dzięki naukowemu artykułowi "Wrak W-32 - pozostałości angielskiego statku General Carleton" na ten temat (PDF) oraz książce Wrak statku "General Carleton", dostępnej w księgarni Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
Tak wygląda konserwacja zabytków wydobywanych z wód Bałtyku. Film archiwalny
Wrak Porcelanowca na dnie Bałtyku. Film archiwalny
Miejsca
-
Narodowe Muzeum Morskie Gdańsk, Ołowianka 9-13
Opinie (10) 1 zablokowana
-
2019-01-28 10:25
Jo, Jo (3)
A miejscowy rybak-pazerny i cwany kaszub nie wiedział, że wydmy się przesuwają.
- 24 4
-
2019-01-28 11:48
Jak zwykle...
W lokalnej opowieści musi pojawić się motyw zaginionych bogactw. Bogactwa na żaglowcu towarowym... No chyba że za owe bogactwo ów Kaszub z prostej drewnianej chaty wziął np. angielskie sztućce i zastawę do herbaty.
- 6 0
-
2019-01-28 14:36
a stare przysłowie "z jajem" mówi :)))
Raz tylko kaszuba oszukasz ... to se już nigdy nie podmuchasz
- 1 0
-
2020-10-07 10:02
Każdy wie że wydmy są ruchome. Zapewne nie spodziewał się że będzie mu dane powrócić dopiero po 20 latach.
- 0 0
-
2019-01-28 11:35
Widzę że NMM sponsoruje artykuły
Ale się nie dziwię, w końcu nowa dyrekcja wymusiła jakieś działania
- 7 6
-
2019-01-28 11:57
Warto zaznaczyć, że byla to bliźniacza jednostka Endeavour'a
na którym James Cook odbył swoją wielką wyprawę do Nowej Zelandii.
Tylko jeden marynarz uratował się z katastrofy. Był nim kucharz, któremu pomógł dobry duch okrętu, Klabauterman. Kaszubi odnaleźli rozbitka i pomogli mu wrócić do zdrowia. Historia tych wydarzeń była przekazywana z pokolenia na pokolenie.- 10 4
-
2019-01-28 14:34
Czyli część skarbu zakopanego przez Ketelhuta - nadal może znajdować się przy kanale Biała Góra?
- 4 3
-
2019-01-28 19:41
Mam ciarki na plecach gdy czytam o takich sprawach.
Niesamowita sprawa móc dotknąć żywej historii.
- 4 2
-
2019-01-29 12:06
szkoda, że nie podano autora artykułu i redaktora książki (1)
- 3 0
-
2019-01-29 17:52
ale nie szkodzi...
Wiadomo gdzie jej szukać: napisano że w księgarni centralnego muzeum morskiego. Książka widmo po prostu!
- 1 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.