• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

ORP Żuraw. Okręt, który uciekł do Szwecji

Piotr Weltrowski
26 lutego 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (85)
ORP Żuraw był jednym z sześciu polskich trałowców powstałych w okresie międzywojennym. ORP Żuraw był jednym z sześciu polskich trałowców powstałych w okresie międzywojennym.

Przez kilkadziesiąt lat władze Polski Ludowej robiły wszystko, aby o tej historii zapomniano. Pamięć o ucieczce marynarzy z Gdyni do Szwecji jednak pozostała. Przypominamy dzieje ORP Żuraw, dla komunistów "okrętu przeklętego". Więcej na ten temat będzie się też można się dowiedzieć w poniedziałek w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni.



Latem 1951 roku ORP Żuraw - polski trałowiec typu Jaskółka, czyli jeden z sześciu okrętów zaprojektowanych i stworzonych od podstaw w międzywojennej Polsce - brał udział w polsko-radzieckich manewrach na Bałtyku.

Marynarze Żurawia mieli za zadanie ustawić tarcze strzelnicze i dokonać pomiarów torów podejściowych w rejonie Ustki i Kołobrzegu. Po dokonaniu tych pomiarów okręt skierował się do portu w Gdyni. Nie dotarł tam jednak.

1 sierpnia 1951 roku, około godziny 19, do kabiny, w której odbywało się spotkanie kadry oficerskiej, weszło trzech uzbrojonych marynarzy: Henryk Barańczak - przywódca buntu, a także Wojciech PierścionekJerzy Czarniecki.

12 marynarzy poprosiło o azyl



Barańczak wcześniej przygotował się i ukradł broń z magazynu. Oficerowie zaś nie byli uzbrojeni. To dało buntownikom ogromną przewagę. Poinformowali oni oficerów, że zmieniają kurs i udają się do Szwecji. Dowódców okrętu zamknięto w mesie.



- Zbuntowana załoga zmieniła kurs na szwedzki port Ystad. Była to ryzykowna decyzja, bowiem wody wokół Bornholmu usłane były podwodnymi skałami, a oficerowie odmówili współpracy. Mimo to, 2 sierpnia 1951 roku, Żuraw przybył na wody terytorialne Szwecji, gdzie 12 podoficerów i marynarzy poprosiło o azyl polityczny - pisał na naszych łamach 12 lat temu Michał Lipka, ekspert w kwestiach historii Marynarki Wojennej.
Warto tu zaznaczyć, że początkowo liczba marynarzy, którzy chcieli się ubiegać o azyl była większa, ale część załogi - po rozmowie z Jerzym Iwanowem, szefem Biura Hydrograficznego Marynarki Wojennej, który również uczestniczył w rejsie, wchodząc na statek w Kołobrzegu - ostatecznie postanowiła zrezygnować z ucieczki. Nie była to zbyt dobra decyzja, ale o tym później.

Uciekli przed Błyskawicą



Kiedy buntownicy opuścili pokład - w towarzystwie oficera szwedzkiej policji oraz mieszkającej w Szwecji Polki, która pełniła rolę tłumacza - reszta załogi postanowiła wrócić do kraju. Co ciekawe, Szwedzi wypuścili okręt, ale wcześniej nakazali jego załodze... uregulować opłaty portowe.

Gdy Żuraw wpłynął na wody międzynarodowe, dowództwo okrętu otrzymało rozkaz nawiązania kontaktu i podania swej pozycji wysłanemu naprzeciw niszczycielowi Błyskawica. Komunistyczne władze, dla których ucieczka Żurawia była ogromnym ciosem propagandowym, chciały wykorzystać - tym razem dla pozytywnej propagandy - ponowne przejęcie okrętu.

Dowództwo Żurawia nie chciało jednak pełnić roli kozła ofiarnego w spektaklu, który miał być później przedstawiony przez rządową propagandę jako "bohaterskie udaremnienie ucieczki zbuntowanego okrętu do krajów kapitalistycznych", więc podało fałszywą lokalizację okrętu.



Gdy Błyskawica szukała wiatru w polu, Żuraw sam popłynął do Gdyni. Na niewiele to się jednak zdało, bo w porcie wojennym na Oksywiu na okręt już czekali przedstawiciele prokuratury wojskowej.

Pokazowy proces marynarzy i oficerów, którzy wrócili



Ucieczka okrętu była dla komunistycznej władzy prawdziwym policzkiem, więc wszystkich członków załogi, którzy powrócili do Polski, zdegradowano. Wytoczono im także pokazowy, polityczny proces.

Po ledwie 16 godzinach sąd wydał wyrok:
  • dowódca okrętu, Arkadiusz Ignatowicz, za "oddanie nieprzyjacielowi okrętu bez walki" został skazany na 15 lat więzienia,
  • Jerzy Iwanow, szef Biura Hydrograficznego Marynarki Wojennej, otrzymał taki sam wyrok
  • Zygmunt Bogumił, pełniący na okręcie funkcję oficera politycznego, za takie samo przewinienie został potraktowany łagodniej i skazany na 12 lat więzienia,
  • pozostałych marynarzy skazano na kary od 5 do 10 lat więzienia,
  • dwunastu buntowników, którzy pozostali w Szwecji, zaocznie skazano na kary śmierci.

Co prawda wszyscy skazani, po politycznej odwilży i na mocy amnestii z 1956 roku, wyszli na wolność, jednak ich kariery były złamane, a władza nadal traktowała ich jako potencjalny "wrogi element".

Większość buntowników wyemigrowała do Ameryki



Znacznie mniej wiadomo o losach zbuntowanych marynarzy, którzy pozostali w Szwecji. Historycy ustalili, że ośmiu z nich - w tym sam przywódca i pomysłodawca buntu, czyli Barańczak - wyemigrowało do Stanów Zjednoczonych lub Kanady.

I tu trop się urywa, bo część z marynarzy - zapewne w obawie przed zemstą ze strony komunistów - zmieniła nazwiska i postanowiła rozpocząć życie na zupełnie nowych warunkach.

Znamy za to los samego Żurawia, który dla komunistycznej władzy stał się okrętem przeklętym. Nie tylko zmieniono jego nazwę na ORP Kompas, ale też skierowano go do stoczni na remont i zmieniono jego sylwetkę, aby tylko nie kojarzył się nikomu z udaną ucieczką z komunistycznej Polski.

Ostatecznie okręt został wycofany ze służby w 1977 roku, a cztery lata później zezłomowano go.

Więcej o historii Żurawia będzie można dowiedzieć się w poniedziałek, 27 lutego, w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni, gdzie o godz. 17 odbędzie się spotkanie, w ramach którego przybliżona zostanie historia tego niezwykłego okrętu i jego ucieczki do Szwecji. Wstęp na spotkanie jest wolny.

Wydarzenia

Nasze Sygnały: Klątwa Żurawia

spotkanie

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (85)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Która uczelnia ma najdłuższe tradycje w Trójmieście?

 

Najczęściej czytane