• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nowy Gdańsk w sercu brazylijskiej głuszy

Jan Daniluk
28 czerwca 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Stacja kolejowa w Nowym Gdańsku, otwarta w 1935 r. Do nazwy podchodzono jednak dość swobodnie, używając wymiennie słów "Dantzig" i "Danzig". Stacja kolejowa w Nowym Gdańsku, otwarta w 1935 r. Do nazwy podchodzono jednak dość swobodnie, używając wymiennie słów "Dantzig" i "Danzig".

Mało kto zdaje sobie sprawę, że liczące obecnie prawie 100 tys. mieszkańców brazylijskie miasto Cambé powstało z dawnej osady... Nowy Gdańsk (Nova Dantzig) - założonej przez zdesperowanych i przedsiębiorczych zarazem gdańszczan, którzy w poszukiwaniu chleba wyemigrowali w 1932 r. do Ameryki Południowej.



Pierwsza szkoła wybudowana w Nowym Gdańsku. Pierwsza szkoła wybudowana w Nowym Gdańsku.
Budowa jednego z pierwszych budynków Nowego Gdańska w 1932 r., przez emigrantów żartobliwie nazwanego „Danziger Hof” - nazwa zaczerpnięta z jednego z najlepszych ówczesnych gdańskich hoteli. Budowa jednego z pierwszych budynków Nowego Gdańska w 1932 r., przez emigrantów żartobliwie nazwanego „Danziger Hof” - nazwa zaczerpnięta z jednego z najlepszych ówczesnych gdańskich hoteli.
Kiedyś Nova Dantzig, dziś Cambé. Zdjęcie współczesne. Kiedyś Nova Dantzig, dziś Cambé. Zdjęcie współczesne.
Cambé leży obecnie w południowej części Brazylii, w stanie Paraná, graniczącym od zachodu z Paragwajem i częściowo z Argentyną. Obecną nazwę miejscowość uzyskała na początku lat 40. na mocy odgórnego zarządzenia władz brazylijskich o zmianie wszystkich nazw miejscowych kojarzących się z Państwami Osi, w tym oczywiście i niemiecko brzmiącymi (w Brazylii istniała dość liczna niemiecka społeczność). Tym sposobem Nowy Gdańsk stał się Cambé - nowe określenie nawiązywało do wywodzącej się z języka brazylijskich Indian nazwy potoku, który przepływał przez miejscowość. Z naszego punktu widzenia jednak ważna jest historia, przede wszystkim pierwszych kilku lat istnienia Nowego Gdańska. Aby ją jednak poznać, należy cofnąć się do połowy lat 20 XX wieku.

W 1924 r. tereny na zachód od rzeki Paraná, która wyznaczała zachodnią granicę stanu Sao Paulo, odwiedziła grupa brytyjskich przedsiębiorców. Do przełomu dekad lat 20 i 30 był to wciąż dziewiczy, nieujarzmiony i nieskolonizowany obszar porośnięty wilgotnym lasem iglastym, w którym można było napotkać jeszcze dzikie plemiona indiańskie. Brytyjczycy oszołomieni bogactwem krainy rozpoczęli rozmowy z władzami brazylijskimi nad jej zagospodarowaniem. W 1925 r. założyli Towarzystwo Ziemskie Północnej Parany (Companhia de Terras do Norte do Paraná, inaczej: Companhia Melhoramentos Norte do Paraná), które do 1927 r. przejęło od rządu brazylijskiego w drodze cesji 600 tys. alqueires ziemi (nieco mniej niż 1,5 mln ha; alqueire - jednostka miary powierzchni używana do dziś w Portugalii i Brazylii) położonej między rzekami Ttahy, Pranapanema i Paraná w zamian za zobowiązanie do zbudowania tam dróg i kolei. Wyspiarze zamierzali tereny te zasiedlić emigrantami, a zyski czerpać przede wszystkim z opłat za użytkowanie przez przyszłych osadników wybudowanej przez towarzystwo infrastruktury lądowej.

Pierwsza była Londrina

W 1929 r. Brytyjczycy założyli na skraju należącego do nich obszaru osadę Londrina (jej nazwa w jęz. portugalskim oznacza Londyn), w którym siedzibę znalazło wymienione wyżej towarzystwo ziemskie. Sama miejscowość szybko stała się głównym oparciem dla kolonizatorów i wyrosło na lokalny, najważniejszy punkt handlowy oraz produkcyjny. Kolejne osady miały powstawać w odstępach 10-15 kilometrów wzdłuż drogi wykarczowanej w dziczy, wiodącej na zachód od Londriny. Zalążkami przyszłych miejscowości były zakładane przez Brytyjczyków stacje na skraju karczowisk o pow. 1 km kw., które w takiej postaci otrzymywali przybywający emigranci. Tych z kolei postanowiono przede wszystkim poszukać w Europie Środkowo-Wschodniej.

Dziś nie znamy dokładnie okoliczności, w jaki sposób informacje o brytyjskiej ofercie dotarły do Wolnego Miasta Gdańska. Trafiła jednak na podatny grunt. W Gdańsku na początku lat 30. szalało bezrobocie, brakowało także gruntów rolnych - wizja rozpoczęcia nowego życia za oceanem, w egzotycznej Brazylii, na własnym skrawku nabytej za bezcen ziemi, musiała skusić niejednego śmiałka. Tak też się stało.

50 śmiałków z Wolnego Miasta

Najpóźniej od października 1931 r. działało Towarzystwo Osadnicze "Nowy Gdańsk" (Siedlungsgemeinschaft Neu-Danzig e.G.m.b.H.), którego przedstawiciel - niejaki Franz Bloch - omawiał w tym czasie z Brytyjczykami warunki kolonizacji dzikich rejonów stanu Paraná. Pertraktacje przebiegły dość sprawnie, bowiem już w styczniu 1932 r. do Brazylii dotarła pierwsza, licząca ok. 50 osób, grupa emigrantów z Wolnego Miasta Gdańska. W ślad za nimi wkrótce wyjechali następni.

Podróż do Nowego Gdańska była długotrwała i męcząca. Po kilkunastodniowym rejsie emigranci wpierw dobijali do brazylijskiego portu Santos, gdzie przechodzili wstępne badania. Jeśli ich stan zdrowia budził wątpliwości, byli kierowani na przymusową kwarantannę na pobliską wyspę (zaświadczenia lekarskie emigranci wyrabiali jeszcze w Gdańsku, przy pomocy brazylijskiego konsulatu). Z portu kierowali się do Sao Paulo, już wówczas jednego z najważniejszych i największych miast tej części Ameryki Południowej. Z Sao Paulo emigranci udawali się w kierunku Nowego Gdańska pociągiem, który odjeżdżał dwa razy dziennie - wczesnym rankiem i wieczorem. Po podróży, która zajmowała około doby, w ramach której przejeżdżali 500 km, docierali do końcowej stacji w Jatahy. Stamtąd dwie godziny zabierała im podróż autobusem dalej na zachód, do wspomnianej już miejscowości Londrina. Nowy Gdańsk od Londriny dzieliło jedynie 22 km - ten dystans należało pokonać już konno bądź na pace okazjonalnie jadącego w kierunku osady samochodu ciężarowego.

Płacz w cytrynowym gaju

Jak wyglądały początki życia emigrantów w nowej ojczyźnie? Duży problem sprawiała przede wszystkim aklimatyzacja. Dokuczliwe były też insekty, w pierwszej kolejności wszędobylskie moskity. Emigranci musieli też swoje siedziby budować od podstaw - pierwsze działki wyznaczali nad brzegiem potoków, blisko drogi prowadzącej do Londriny. Zanim dorobili się pierwszych, prostych sprzętów domowych, musieli żyć dosłownie na walizkach - za stoły służyły im skrzynie, w których przewieźli swój skromny dobytek zza morza.

Dotychczasowi rzemieślnicy czy robotnicy portowi musieli nauczyć się pracy w lesie i na roli. Każdy z osadników otrzymał działkę wielkości ok. 25 ha, na której własnymi siłami mógł uprawiać ziemię. Ta z kolei była nadzwyczaj żyzna.

Znany francuski antropolog i filozof, Claude Lévi-Strauss (ur. 1908 - zm. 2009), który w 1935 r. odbył podróż po stanie Paraná, w jednej ze swoich prac tak przedstawił nastroje wśród pierwszych mieszkańców nowo zakładanych osad: "(...) Emigranci zażywali rozkoszy obfitości: rodziny z Prus Wschodnich i Zachodnich lub Ukrainy, które nie miały jeszcze czasu na zbudowanie sobie domu i dzieliły ze zwierzętami schronienie z desek na brzegu strumienia, opiewały tę ziemię cudowną, której opór trzeba była najpierw złamać jak opór dzikiego konia, aby bawełna i kukurydza dawały plony zamiast zagubić się wśród bujnej roślinności. Pewien rolnik niemiecki płakał z radości pokazując nam gaj cytrynowy, który wyrósł z kilku pestek. Gdyż ci ludzie z północy byli zdumieni nie tylko żyznością ziemi, lecz bardziej jeszcze dziwami plonów znanych tylko z czarodziejskich bajek. Ponieważ kraj leży na granicy strefy tropikalnej i umiarkowanej, kilka metrów skopanej ziemi odpowiada poważnym różnicom klimatycznym: można było zatem uprawiać tam wszystko obok siebie, rośliny z rodzinnego kraju i z Ameryki, tak że zachwyceni tą różnorodnością emigranci siali zboże obok trzciny cukrowej, len obok kawy (...)".

Gdańszczanie kibicują gdańszczanom

Rozwój Nowego Gdańska był bacznie obserwowany także w ojczyźnie emigrantów. W prasie pojawiały się co kilkanaście tygodnie relacje z Ameryki Południowej. Wkrótce jednak, obok entuzjastycznych głosów, pojawiły się także pojedyncze doniesienia osadników, którzy powrócili po kilkumiesięcznych pobycie za oceanem i rysowali przygnębiający obraz realiów życia w Nowym Gdańsku. Wskazywali przede wszystkim na wysokie opłaty, które ściągali Brytyjczycy za przewóz wyprodukowanych przez osadników dóbr. Według niektórych relacji tak wysokie koszty powodowały, że opłacalna była uprawa tylko kawy czy tytoniu: uprawa tej pierwszej była jednak obłożona dodatkowym podatkiem, natomiast warunki na uprawę tytoniu były - mimo wszystko - niekorzystne. Sprawą zainteresował się nawet Senat Wolnego Miasta Gdańska - latem 1932 r. do Brazylii wyjechali dr Willibald Wiercinski-Keiser oraz Arthur Greiser, którzy osobiście wizytowali osadę. W sierpniu, na specjalnie zwołanej konferencji, dr Wiercinski-Keiser zrelacjonował warunki panujące w Nowym Gdańsku.

Jeśli nawet życie w Nowym Gdańsku nie było tak różowe, jak niekiedy przedstawiały to władze Wolnego Miasta Gdańska, to jednak nie mogły być najgorsze, skoro osada konsekwentnie się rozwijała. Po pewnej stagnacji w pierwszy latach istnienia (przezwyciężenie kryzysu gospodarczego w Europie w latach 1933/1934 zahamowało czasowo napływ osadników ze Starego Kontynentu), w 1935 r. Nowy Gdańsk liczył 90, a już pięć lat później już ponad 9600 mieszkańców! Do emigrantów z Wolnego Miasta Gdańska dołączyli także Japończycy, Słowacy, Ukraińcy, Niemcy, Włosi, jak również Brazylijczycy z innych stanów. W pierwszych grupach osadników znaleźli się także Polacy (niekiedy osadę Nowy Gdańsk wymienia się wprost jako jedną z polskich kolonii w Brazylii powstałych w okresie międzywojennym, co jednak należy uznać za przesadę).

Do Nowego Gdańska wjeżdża kolej

W ciągu pierwszych dwóch lat powstała w osadzie szkoła, kościół, niewielki bazar i pierwsze sklepy. W 1935 r. Nowy Gdańsk uzyskał połączenie kolejowe, a w 1937 r. włączony został w obszar powiatu Londriny. Osada powoli przeobraziła się w niewielkie miasteczko, z wydzieloną dzielnicą rzemieślniczą, handlową i mieszkalną.

Zacytujmy ponownie Lévi-Straussa: "Młode miasta miały zupełnie nordycki charakter; nowa emigracja łączyła się tu z dawną: niemiecka, polska, rosyjska, w mniejszym stopniu włoska (...). Domy z desek lub z pni odartych z kory przypominały Europę Środkową lub Wschodnią. (...) Bezkształtna przestrzeń przybierała z dnia na dzień wygląd miasta (...). Na tych prostokątach dowolnie wyciętych w głębi lasów ulice przecinające się pod kątem prostym są z początku jednakowe, wytyczone geometrycznie i pozbawione cech indywidualnych. Jednakże niektóre z nich są centralne, inne peryferyjne. (...) W tych syntetycznych miastach Brazylii południowej tajemna i uparta wola, która ujawniała się w rozmieszczeniu domów, specjalizacji arterii, w rodzącym się stylu dzielnic, wydawała się o tyle bardziej znacząca, że zarazem sprzeciwiała się mu i przedłużała kaprys, który dał miastu życie. Londrina, Nowy Gdańsk, Rolândia i Arapongas, zrodzone z decyzji ekip inżynierów i finansistów, powracały powoli do różnorodności prawdziwego ładu, tak jak zrobiła to przed wiekiem Kurytyba [stolica stanu Paraná - przyp. J.D.]".

Mówisz po niemiecku: oddaj broń

Zawirowania II wojny światowej nie zahamowały rozwoju miejscowości. Choć zakazano posługiwania się jęz. niemieckim, części mieszkańców zabrano broń myśliwską, zdarzały się także rewizje w domach niemieckich, gdańskich, japońskich czy włoskich emigrantów, ówczesne już Cambé stopniowo się rozrastało: w 1947 r. ostatecznie uzależniło się od pobliskiej Londriny i stało się osobnym organizmem miejskim. Dziś w mieście żyją potomkowie pierwszych osadników, a od 1985 r. działa także lokalne muzeum historyczne, którego celem jest pielęgnacja pamięci o początkach Nowego Gdańska.

Krótka, acz fascynująca historia osady Nova Dantzig, wymaga jeszcze uwagi polskich historyków. Powyższy artykuł ma charakter wyłącznie sygnalizacyjny - Autor wciąż zbiera materiały na ten temat z nadzieją, że już wkrótce będzie w stanie go szerzej przedstawić.

O autorze

autor

Jan Daniluk

- doktor historii, adiunkt na Wydziale Historycznym UG, badacz historii Gdańska w XIX i XX w., oraz historii powszechnej (1890-1945).

Opinie (52) 8 zablokowanych

  • Podobno hitlerowcy, którzy dzięki pomocy Watykanu zwiali do Argentyny też w dzungli założyli " Klein Auschwitz".

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaki znany literat związany jest z międzywojennym Gdańskiem?

 

Najczęściej czytane