- 1 Zagraniczni trenerzy Lechii. Fatalny bilans (34 opinie)
- 2 Burza piaskowa na początek wiosny (3 opinie)
- 3 Elektrownia na Westerplatte po nowemu (90 opinii)
- 4 Nieznane dokumenty i zdjęcia z Westerplatte (8 opinii)
- 5 100-letnia willa coraz bardziej niszczeje (184 opinie)
- 6 Marlena Dietrich w Stoczni Gdańskiej (15 opinii)
Najciekawsze statki z trójmiejskich stoczni
Jakiś czas temu opisywaliśmy największe statki, jakie zbudowano w trójmiejskich stoczniach. Dziś zaprezentujemy historię co ciekawszych jednostek wybudowanych w Trójmieście.
Gospodarka morska:
wszystko o stoczniach i statkach Trójmiasta
Jedną ze słynniejszych serii statków w historii polskiego okrętownictwa i floty handlowej, były dziesięciotysięczniki (projekt B-54). Statki te, projektu prof. Witolda Urbanowicza, były pierwszymi w powojennej historii Polski tak dużymi jednostkami zaprojektowanymi i zbudowanymi w kraju.
Był to niewątpliwie duży krok naprzód jeśli chodzi o rozwój rodzimego przemysłu stoczniowego, dlatego chętnie się nimi chwalono. Były to bardzo udane statki, co znajduje potwierdzenie choćby w dużym zainteresowaniu zagranicznych armatorów. Zamawiały je nawet państwa, które nie miały dostępu do morza.
Pionierzy dalekich podróży
Pierwszym z serii był zbudowany w gdańskiej stoczni "Marceli Nowotko". On też był pierwszym w historii polskim transportowcem, który odwiedził porty w Japonii. Warto wspomnieć, że inne statki z tej serii także miały na swoim koncie pionierskie podróże: "Kapitan Kosko" był pierwszym polskim statkiem w Korei a "Stefan Okrzeja" pierwszy zaniósł biało czerwoną banderę do Australii.
Statki pod banderą Szwajcarii i Czechosłowacji
W stoczni w Gdańsku zbudowano również 13 statków na eksport, głównie dla ZSRR, ale dwa z nich podniosły banderę Szwajcarii.
Z kolei "Fryderyk Chopin", po początkowym pływaniu pod biało-czerwoną banderą, został sprzedany do Chin, by ostatecznie po kilku latach podnieść banderę Czechosłowacji.
Z jednostkami typu B-54 wiążą się historie ciekawe, ale i tragiczne.
Zbuntowany Bierut
Wśród tych pierwszych należy wspomnieć, "bunt" wodowanego w miesiąc po śmierci swego patrona "Bolesława Bieruta", który nie chciał spłynąć z pochylni przez kilka godzin z czego zrobiła się niemalże sprawa polityczna. Ten sam statek, wraz z bliźniaczą "Djakartą", na wiele lat został uwięziony na Wielkim Jeziorze Gorzkim podczas wojny sześciodniowej między Izraelem, Egiptem Jordanią i Syrią.
Tragiczna Konopnicka
Wśród wydarzeń tragicznych trzeba wymienić pożar na m/s "Konopnicka", w którym śmierć poniosły 22 osoby czy też pożar na "Reymoncie", który pociągnął za sobą śmierć dwóch członków załogi a następnie kapitana, który popełnił samobójstwo.
Zwierzęta w ładowniach i kowboje na pokładzie
Przeglądając historię budowanych nad Motławą statków może natrafić również na dwie inne ciekawe jednostki. Chodzi tu o "Rokitę" i "Borutę", czyli statki projektu B-475 zbudowane w stoczni w Gdańsku na początku lat 60.
Oba diabliki nie należały co prawda do dużych jednostek (miały blisko 60 metrów długości i 550 DWT) ale przewoziły dość niezwykły ładunek. W swych ładowniach mogły bowiem pomieścić ok. 200 koni albo krów albo też ok. 750 sztuk trzody chlewnej, stąd też ich nieoficjalna nazwa "bydłowce".
Co ciekawe, marynarzy na nich pływających, często nazywano kowbojami. Tym bardziej, że na obie jednostki starano się mustrować marynarzy, którzy wywodzili się ze wsi.
Choć obie jednostki sprawdzały się bardzo dobrze podczas rejsów, problem był jednak z ładunkiem, który podczas sztormów miał tendencję do przemieszczania się, co wpływało na stateczność jednostek.
Inną niedogodnością było sprzątanie ładowni po zwierzętach. Ponieważ jednak w ówczesnych czasach nie było aż tak bardzo restrykcyjnych przepisów środowiskowych, to odzwierzęcy balast najzwyczajniej lądował za burtą.
Transport zwierząt drogą morską z czasem przestał być jednak opłacalny i ostatecznie w 1973 roku oba diabełki opuściły polską flotę.
Luksusy na drewnowcach
Nie wszystkie statki w Trójmieście budowane były wyłącznie w dużych stoczniach Gdyni i Gdańska. W latach 1971 - 1973 w stoczni "Wisła" na Stogach powstały trzy drewnowce, czyli statki do przewozu drewna, projektu B-457.
Były to jednostki o długości 54 metrów i nośności 850 ton. Charakteryzowały się wysokim stopniem zautomatyzowania maszynowni, przez co ich załoga liczyła jedynie 14 osób, które do dyspozycji miały bardzo dobre warunki bytowe (m.in. 1 i 2 osobowe kabiny).
Hajnówka dumna ze swojego statku
Pierwszy z serii, m/s "Hajnówka", został zwodowano w 1971 r. Jego matką chrzestną została żona przewodniczącego Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Hajnówce Anna Leszczyńska. W lokalnej prasie szeroko komentowano fakt posiadania przez Hajnówkę własnego statku i na bieżąco śledzono jego rejsy oraz historię. Patronat nad statkiem i załogą objęły Hajnowskie Zakłady Przemysłu Drzewnego.
Trawlery dla polskich rybaków
W okresie powojennym duże niezwykle duże znaczenie dla gospodarki miało rybołówstwo. Z czasem w rodzimych stoczniach powstawały coraz to nowsze jednostki rybackie, mogące łowić więcej i wydajniej.
Zobacz także:
Morskie tragedie polskich rybaków
Jednym z problemów, z jakimi musieli się mierzyć konstruktorzy, był transport złowionych ryb. Trzeba było bowiem wypływać na coraz dalsze łowiska, a zwykłe trawlery miały ograniczone możliwości ładunkowe i praktycznie całkowitą niemożność przerabiania na miejscu złowionych ryb.
Dlatego na początku lat 60. powstał projekt trawlerów - przetwórni. Ich budowę rozpoczęto w Stoczni Gdańskiej i do 1967 roku zbudowano 30 takich jednostek (z czego dziewięć trafiło na eksport do Związku Radzieckiego.
Pływające przetwórnie ryb
Jednostki projektu B-15 były pierwszymi polskimi jednostkami przystosowanymi do połowu z rufy oraz pierwszymi uprzemysłowionymi. Charakteryzowały się pojemnością blisko 3000 BRT, długością blisko 80 metrów i prędkością przeszło 12 węzłów. Załoga składała się ze 100 osób, a autonomiczność statku (czyli okres, przez który nie musiał zawijać do portu) wynosiła 70 dni.
Wnętrza jednostek zawierały niemal całą fabrykę do przetwórstwa ryb - poszczególne linie mogły tworzyć filety, mączkę rybna lub tran. Dodatkowo znajdowały się tutaj tunelowe chłodnie i ładownie mogące pomieścić 700 ton produktu.
Co warte zaznaczenia, jednostki te mogły operować i w warunkach podbiegunowych (dzięki wzmocnionym kadłubom) oraz a warunkach tropikalnych (dzięki klimatyzacji pomieszczeń oraz instalacjom szybkiego mrożenia ładunku).
Statki-bazy z kinem i salą chirurgiczną
Skoro mowa już o dalekich połowach, nie można tu zapomnieć o statkach-bazach. Coraz dalsze rejony łowisk wymagały odpowiedniego zabezpieczenia logistycznego dla rybaków. Początkowo zdecydowano się na przebudowę kilku jednostek towarowych ale z czasem coraz pilniejszą stała się potrzeba zbudowania zupełnie nowych jednostek.
Jednym z liderów światowych w budowaniu tego typu statków była stocznia w Gdańsku. Główny projektant, mgr inż Edward Słomski oraz główny konstruktor mgr inż. Stanisław Paszkowski oparli swój projekt na sprawdzonym już wcześniej projekcie B-64 i stworzyli typ B-67.
7 kwietnia 1965 roku położono stępkę pod pierwszy z dwóch zaplanowanych statków-baz, który zwodowano 5 lutego 1966 roku. Do służby wszedł 31 grudnia 1966 roku pod nazwą "Gryf Pomorski" (bliźniacza jednostka otrzymała nazwę "Pomorze").
Nie były to małe statki. Ich charakterystyka przedstawia się następująco: długość - 164 metry, szerokość - 21 metrów, pojemność 13 872 BRT, pojemność ładowni 10 105 m sześc., prędkość blisko 16 węzłów, autonomiczność 80 dni, załoga liczyła 261 osób.
Były to wielofunkcyjne jednostki. Z jednej strony spełniały rolę fabryki mogącej dobowo przerobić ok. 200 ton ryb (z jednego rejsu statek mógł przywieść ok. 14 tys. ton ryb, 500 ton mączki rybnej i 250 ton tranu).
Na ich pokładach załogi statków rybackich mogły się zregenerować w sali kinowej, bibliotece, pójść do fryzjera, wyleczyć zęby w gabinecie dentystycznym czy też w najgorszym wypadku poddać się zabiegowi chirurgicznemu we w pełni wyposażonej sali operacyjnej.
Inne jednostki rybackie mogły tu tez dokonać drobnych napraw w zakładach technicznych. Jak na ówczesne czasy jednostki te były na wskroś nowoczesne.
Statek badawczy dla Morskiego Instytutu Rybackiego
Gdzie są najlepsze łowiska? Które rejony mórz i oceanów najlepiej eksploatować? I jak najlepiej to robić? Na te pytania najlepiej odpowiedzą naukowcy, pod warunkiem jednak, że dysponują odpowiednim do tego sprzętem.
I tak tez na początku lat 70. zapadła decyzja o potrzebie budowy statku badawczego dla Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni. Budowy podjęła się Stocznia Gdańska i tak powstał projekt B-424. Był to specjalistyczny statek do badań oceanologicznych i ichtiologicznych. Miał blisko 90 metrów długości, 15 szerokości i osiągał prędkość 14 węzłów. Załoga liczyła 53 osoby a dodatkowo istniała możliwość wzięcia na pokład do 33 pasażerów.
Na pokładzie znajdowało się 26 laboratoriów, a naukowcy do mieli do dyspozycji pięć stanowisk poboru próbek oraz komputerowe centrum rejestracji i przetwarzania danych. Statek otrzymał nazwę "Profesor Siedlecki" i służył MIR do roku 1991, kiedy to wycofano go ze służby.
Tytuł "miss" dla pięknego Wolina
Pisząc o statkach z trójmiejskich stoczni nie można zapomnieć oczywiście o statkach białej floty, które przez lata służyły wypoczywającym nad Bałtykiem letnikom, o powstających tu promach czy o pierwszym chłodnicowcu "Wolin", któremu niezwykle zgrabna sylwetka przyniosła tytuł "Miss Kanału Kilońskiego roku 1960".
Pozostaje mieć nadzieję, że niebawem będziemy mogli napisać o nowych powstałych tu statkach i okrętach, które dumnie będą nosiły biało-czerwoną banderę.
Opinie wybrane
-
2022-01-26 20:08
Rząd nie zniszczył stoczni (1)
Stocznie zostały rozkradzione. Wszędzie były układy i układziki. Kradli wszyscy, tym więcej, im wyższe stanowisko. Rząd tylko zaorał zgliszcza.
- 18 7
-
2022-09-18 16:50
Hola , hola
To że, Ty kradles jak mniemam ? to nie znaczy, że wszyscy kradli ........drogi Haroldzie
- 0 0
-
2022-01-29 14:09
Więcej takich morskich ciekawostek, bo jest czym pochwalić.
Szkoda, że resztki zostały z PLO, ze stoczni, która budowała naszą potęgę morską.
Warto by wydać pozycję, która by ujęła od powstania polskiej floty przed wojna do 2000r.
Wiele osób na to pracowało. Zostały wspomnienia, które warto odświeżyć i rozczarowania, że jest jak jest.- 9 0
-
2022-01-27 07:27
Moim tata pływał na Nowotko do Japonii. To były jego najdłuższe rejsy przed moimi narodzinami. Później wypływał "tylko" na pół roku, a ostatnie 5 lat przed emeryturą na 4 miesiące. Mam jego zdjęcia i pocztówki z tamtych lat z różnych krańców świata. Towarzyszyliśmy mu w kilku rejsach. Pamiętam obecnie ogromne miasta i metropolie z lat 70ych. Te miejsca są nie do poznania dla kogoś kto odwiedził je z 40kilkuletnią przerwą.
- 15 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.