Jak gdyńscy celnicy Polskę utrzymywali
16 stycznia 2022
(46 opinii)
Po uzyskaniu niepodległości w listopadzie 1918 r. ochronę granic powierzono wojsku tworząc najpierw Straż Graniczną, potem Strzelców Granicznych i Bataliony Celne. Dopiero w połowie 1919 r. Ministerstwo Skarbu utworzyło Naczelną Dyrekcję Ceł w Warszawie zmienioną na Departament Ceł, której bezpośrednio podlegały urzędy celne tworzone na ziemiach byłego zaboru rosyjskiego.
2020-09-22 19:51
Było w tej przedwojennej Polsce gąb do wyżywienia. Nie tak dużo, jak teraz, ale był o oj było.
2020-09-22 20:18
"Na mocy traktatu wersalskiego (1919 r.), czyli pokoju podpisanego z Niemcami przez zwycięskie państwa, obszar Kaszub został podzielony między Polskę, Niemcy i będące pod ochroną Ligi Narodów Wolne Miasto Gdańsk, przy czym największa część przypadła Polsce i weszła w skład województwa pomorskiego.
W styczniu 1920 r. Niemcy ratyfikowały traktat wersalski.
W tym samym miesiącu wojska niemieckie zaczęły opuszczać Pomorze Gdańskie, a na nich miejsce wkraczała armia polska.
Wojska polskie wkroczyły na teren Kaszub na przełomie stycznia i lutego.
Uroczystym zwieńczeniem tego procesu był akt zaślubin Polski z Bałtykiem dokonany 10 lutego 1920 r. w Pucku przez gen. Józefa Hallera, dowódcę Frontu Pomorskiego. Ludność kaszubska wszędzie witała z wielką radością polskich żołnierzy, a kaszubscy ochotnicy zaciągali się do armii polskiej, by walczyć w wojnie polsko-bolszewickiej.
Zmiany polityczne spotkały się z pozytywnym przyjęciem Kaszubów, jednak zaledwie po kilku miesiącach sytuacja uległa zmianie. Wpływ na to miały głównie trzy czynniki: zachowanie się armii polskiej, sytuacja gospodarcza oraz napływ ludności polskiej (z Kongresówki i Galicji) i preferowanie jej przy obsadzaniu różnych stanowisk.
Największe szkody wyrządzało Kaszubom wojsko polskie. Żołnierze, pochodzący głównie ze wschodnich obszarów państwa polskiego, często będący analfabetami, brutalnie traktowali ludność kaszubską (rekwizycje, rewizje, zajmowanie mieszkań, kradzieże, porwania kobiet).
Te zachowania oraz trwające cały czas trudności gospodarcze spowodowały, że część Kaszubów domagała się przyłączenia do Wolnego Miasta Gdańska. Kaszubi unikali też poboru do wojska polskiego lub optowali za Niemcami i opuszczali Polskę.
Kaszubi zaczęli również z sentymentem wspominać czasy niemieckie, co w praktyce objawiało się np. głosowaniem na niemieckie listy wyborcze.
Złe traktowanie Kaszubów zostało dostrzeżone w Warszawie, o czym świadczy sprawozdanie sejmowej Komisji Pomorskiej z 1920 r."
2020-09-22 20:33
"Kaszubi oraz inni Pomorzanie z entuzjazmem przyjęli informację o włączeniu ich ziem do Rzeczypospolitej Polskiej, gdyż w Polsce widzieli swoją oswobodzicielkę. Jak jednak po kilku miesiącach po zadowoleniu nie było już śladu.
W roku 1920, bezpośrednio po objęciu Pomorza przez wojska Hallera, zjawiła się na Kaszubach falanga ludzi spod ciemnej gwiazdy, którzy bogacili się kosztem ludności tubylczej. Niejeden Kaszuba utracił cały swój majątek na ich rzecz. Falanga ta była, na szczęście, przejściowa. Znacznie groźniejsza była druga fala przybyszów - pseudointeligencja. Ludzie drugiej falangi w latach dwudziestych usadowili się na dobre na Kaszubach, opanowali wszystkie wyższe urzędy, nie dopuszczali tubylców do bardziej intratnych stanowisk, a tych niewielu uczciwych i godnych poważania wyeliminowali zupełnie ze swoich korupcji.
Powiaty pucki i wejherowski robią nad wyraz smutne, wprost przygniatające wrażenie. Nie odczuwa się tutaj powiewu ducha polskiego, raczej wszystko tchnie złowrogą nienawiścią ku polskim władzom, a głębokie rozczarowanie rozsiadło się szeroko w duszach rybaków kaszubskich. Wojsko, jak wszędzie na Pomorzu, zrobiło i tu polskości najgorszą przysługę szorstkim traktowaniem ludności, dla której ducha nie miało żadnego zrozumienia, i najrozmaitszymi szykanami i nieprawnymi rekwizycjami, kwaterunkami itd. To wojsko, witane z nieopisanym uwielbieniem jako oswobodziciele z jarzma pruskiego, zaczęło tę skromną, cichą, pracowitą ludność traktować jak naród podbity, zachowywało się jak w okupowanym kraju - "Sejm Rzeczypospolitej o Pomorzu w 1920 roku. Sprawozdanie Komisji Pomorskiej"
Książkę można przeczytać m.in. w czytelniach dwóch gdańskich bibliotek: Uniwersytetu Gdańskiego (ul. Wita Stwosza 53; jest tam kilka egzemplarzy, np. sygn.: 0113937, 146682) i Bibliotece Gdańskiej Polskiej Akademii Nauk (ul. Wałowa 24; sygn.: II 308726)."
2020-09-22 21:02
"Dalej czytamy (w wprawozdaniu Komisji Pomorskiej), jak to oficerowie służbowymi automobilami wywożą (z Pomorza) co się tylko da w głąb Polski. Pułkownik Jagoda, kiedy wywiózł już wszystko z Kościerzyny, pojechał do Chojnic, tam jednak spotkał się z protestem ze strony starosty. Oburzony tym faktem mówił, że on by ze swoim starostą inaczej wyjechał. Wojsko stale zajmowało się rabunkiem, co w sprawozdaniu określa się nieprawnymi rekwizycjami, za które Kaszubi nie otrzymywali żadnych pokwitowań ani tym bardziej pieniędzy. W powiecie kartuskim żołnierze udali się z bronią w ręku w nocy o 12-tej do gospodarzy i gwałtem zabierali im siano, słomę, owies, jęczmień, żyto bez zapłaty. Gospodarze błagali, klękali przed najeźdźcami prosząc, że potrzebują zboże do siewu, lecz to nic nie pomogło. Inną okazją do rabunku były brutalne rewizje: Zdarzało się że młodzicy (młodzi żołnierze) poturbowali spokojnych obywateli. Bili ich nawet po twarzy. Przy rewizjach dokonywano najrozmaitszych kradzieży. Urządzano rewizje często z zemsty osobistej.
Kaszubi, odcięci od dostaw z Prus i możliwości handlu z np. Bytowem, który znalazł się po niemieckiej stronie, próbowali zaopatrywać się nielegalnie. Pewien oficer straży granicznej zwykł karać przemytników - jak czytamy w sprawozdaniu - chłostą. Za przeniesienie przez granicę piętnastu (jednego mendla) jaj wymierzał 25 batów, a jeśli żołnierz akurat był w złym humorze, przenoszący jedzenie Kaszuba otrzymywał batów 50."
2020-09-23 06:46
Warszawka wykupiła połowę Kaszub i wszystko co można na Pomorzu razem z Warszawską deweloperką.. od historia lubi się powtarzać
2020-09-24 16:38
Taka byla ta cala dziadowska druga RP. Strzelano do protestujacych rolnikow, z ludzi ktorzy w wielkim kryzysie nie mieli na podatki sciagano je bezlitosnie. Moja babcia z Wielkopolski wspominala, ze buty miala jedna i zakladala je tuz przed wejsciem do szkoly/kosciola. Tymczasem pan grabia ze Smielowa potrafil wjechac na koniu na targowisko, porozbijac handlujacym babom garnki i rzucic w tlum miedziaki w przeprosiny. Niemcy rozjechali nas w 39 nie dlatego, ze mielismy slaba armie tylko dlatego, ze dowodzili nia kretyni.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.