• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Morskie tragedie, kórych można było uniknąć

Michał Lipka
30 maja 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 

Każda tragedia morska nierozerwalnie związana jest z ludzkim dramatem. Niemalże po każdej z nich pojawiają się projekty poprawy bezpieczeństwa morskiego poprzez wprowadzenie nowych przepisów czy regulacji. Specjalnie powołane komisje starają się wyjaśnić przyczyny każdej z takich tragedii, jednak nie zawsze jest to możliwe.



Lata 60. i 70. ubiegłego wieku były złotym okresem polskiej floty handlowej. Do eksploatacji weszło wtedy szereg statków zbudowanych zarówno w polskich, jak i w zagranicznych stoczniach.

Jedną z serii, którą wprowadzono w służby w latach 1967-1971, była seria dwunastu tzw. "Zdrojowców", czyli drobnicowców typu B-452 dla gdyńskiego armatora Polskie Linie Oceaniczne. Określenie "Zdrojowce" wzięło się stąd, że statkom zdecydowano się nadać nazwy pochodzące od polskich uzdrowisk.

Choć wydawać by się mogło, że budowa zlecona zostanie jednej z krajowych stoczni, na szczeblach rządowych zapadła jednak zupełnie inna, nieco zaskakująca decyzja. Kontrakt zlecono rumuńskiej stoczni w Turnu Severin, która wcześniej specjalizowała się w budowie... barek rzecznych i taboru kolejowego. Nikogo to jednak nie obchodziło.

Nikogo, może poza polskimi specjalistami, którzy mieli nadzorować budowę polskich jednostek. Początkowo zaskoczył ich brak...odpowiedniej wielkości pochylni, na której miały powstawać statki (projekt B-452 był 86 metrową jednostką o szerokości przeszło 12 metrów i nośności 1450 TDW).

Niestety później także nie było najlepiej: Polacy mieli zastrzeżenia do blach użytych przy budowie (miała być ona bowiem bardziej podatna na pęknięcia niż ta, którą zakładał projekt) jak również do zmian wprowadzanych przez samą stocznię. Chodziło m.in. o zastąpienie elementów aluminiowych stalowymi, co nie pozostało bez wpływu na stateczność jednostek.

Wszelkie monity kierowane do władz pozostawały bez odpowiedzi, dlatego w późniejszym czasie załogi nauczyły się radzić z przechyłami we własnym zakresie. Niestety na tragiczne efekty takich "fuszerek" nie trzeba było długo czekać.

Historia pierwszego z naszych bohaterów, "Kudowy Zdrój" już od samego początku była dość pechowa. Statek wybudowany w terminie, początkowo, z racji opóźnień stoczniowych, stał się magazynem części dla swych siostrzanych jednostek.

Gdy już nadszedł czas wodowania, statek nie spłynął z pochylni. Udało mu się to dopiero przy pomocy holowników i stoczniowców.

Po tym niezbyt fortunnym początku, wydawać by się mogło, że wszystko wróciło do normy. Statek odbywał normalne rejsy a wszystko działało bez zarzutu.

Niestety do czasu - pech dał o sobie znać w roku 1974. Podczas jednego z silnych sztormów "Kudowa Zdrój" nagle nabrał przeszło 20-stopniowego przechyłu, którego nie udało się opanować. Tylko dzięki pomocy innych jednostek, statek dotarł do portu, ale w tym czasie przechył wynosił już blisko 25 stopni.

Przez kolejne lata załoga "Kudowy" jeszcze nie raz musiała zmagać się z większymi lub mniejszymi przechyłami. Do tragedii doszło w końcu 20 stycznia 1983 roku.

"Kudowa Zdrój" pod dowództwem kapitana ż. w. Leszka Krogulskiego, 19 stycznia wyszła z hiszpańskiego portu Castellon w rejs do Libii. Początkowo na morzu panowały idealne warunki, które jednak tuż po północy gwałtownie się pogorszyły. Coraz większe fale atakujące burty statku utrudniały prawidłowe żeglowanie. Wreszcie dwie, szybko następujące po sobie duże fale, położyły jednostkę na burtę. Rozpoczął się dramat załogi...

Jak wykazało późniejsze dochodzenie, większość marynarzy przebywających wtedy na pokładzie nigdy nie ćwiczyła sposobu otwierania tratw ratunkowych. Ze statku nie odpalono żadnej racy sygnalizacyjnej, choć wiedziano, że niedaleko znajduje się inny polski statek - "Sopot", który wyszedł z portu niedługo po "Kudowie". Gdy "Sopot" odebrał w końcu sygnał ratunkowy od "Kudowy" i ruszył na pomoc na podaną pozycję, niczego ani nikogo nie znalazł. Dlaczego? Gdyż podana pozycja tonącej jednostki różniła się od rzeczywistej o ok. 10 mil.

Tragedia "Kudowy Zdroju" pociągnęła za sobą śmierć 20 z 28 członków załogi. Do dziś jednoznacznie nie odpowiedziano na pytanie, co było przyczyną zatonięcia jednostki. Przyjęta oficjalnie wersja opowiada się za przeciążeniem statku lub przesunięciem się ładunku podczas sztormu. Wywołanego przez to przechyłu załodze nie udało się już opanować.

Niestety, z tej lekcji nikt nie wyciągnął nauki. Dwa lata później wydarzyła się kolejna, bardzo podobna tragedia.

8 lutego 1985 roku statek "Busko Zdrój" opuścił port w Oslo i obrał kurs na Morze Północne, którego wody w tym zimowym okresie są szczególnie niebezpieczne. W niedługim czasie doszło do identycznej sytuacji jak na "Kudowie": dwie silne fale uderzyły po sobie w burtę statku, powodując przesunięcie się ładunku i silny przechył na jedną z burt.

Także tego przechyłu załoga nie umiała opanować, także tu popełniono te same błędy - załoga nie była zaznajomiona z obsługą tratw ratowniczych, a za sprawą nieprawidłowo ogłoszonego alarmu, część z marynarzy nawet nie wiedziała, że znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Dowództwo statku nadawało chaotyczne sygnały, które utrudniały podjęcie akcji ratunkowej.

"Busko Zdrój" zatonął błyskawicznie, ale części załogi udało się opuścić pokład. Niestety, nieznajomość obsługi tratw morskich zebrała tu straszne żniwo. Marynarze, jeden po drugim słabli i umierali, mimo że mieli szansę na przeżycie. Wystarczyło tylko zabezpieczyć przed falami tratwę (tzn. zamknąć wejście do jej wnętrza tak, by nie wlewały się do niej fale), zapalić lampy sygnalizacyjne i odpalić racę. Mimo to z całej załogi ocalała tylko jedna osoba - radiooficer Ryszard Ziemnicki. Dziś pomnik "Buska Zdróju" i groby jego załogi znajdują się na cmentarzu witomińskim w Gdyni.

Po takich tragediach zawsze powstaje pytanie czy można było ich uniknąć? W tych dwóch przypadkach były to raczej niemożliwe, gdyż błędy konstrukcyjne powstałe już w fazie budowy wcześniej czy później niestety musiały się tak skończyć. Kwestią otwartą powstaje jednak wyszkolenie załóg: gdyby marynarze byli zaznajomieni ze środkami ratunkowymi, wielu z nich miałoby szansę na przeżycie.

Opinie (94) 4 zablokowane

  • ..Wystarczyło tylko zabezpieczyć przed falami tratwę (tzn.zamknąć wejście do jej wnętrza tak, by nie wlewały się do niej fale)..

    Szkoda, że autor artykułu nie napisał jak wyglądało to "tylko" zamknięcie wejścia do tratwy. Były to mianowicie sznureczki do zawiązania... Teraz wszystkim krytykom marynarzy oraz panu "rzetelnemu" historykowi polecam zrobić teścik: potrzymać ręce w lodowatej wodzie, a po kilku minutach zawiązać sobie sznurówki.

    To i tak mało oddaje, co się działo w wodzie na Północnym.

    • 16 2

  • CZY TO WSZYSTKO ? (1)

    Ah jaki piekne i rzeczowe opisy. a moze panie dziennikarz pogadac z fachowcami przy piwie nieoficjalnie i otworza sie oczy, moze przylozyc sie do zbierania materialu:
    1. Horyzont II - jak wyglada jego stabilnosc i dlaczego musza byc zamykane wejscia do nadbudowki z pokladu i czy sa? kiedy nastepna tragedia? A tam plywa polska mlodziez, jeszcze dzieciaki.
    2. Heweliusz - a jak tutaj bylo z jego stabilnoscia, temat skrzetnie ukrywany, wina pogody i kapitana /tez, ale w malenkim stopniu/. Hewelisz niepowinien plywac !!! wyliczenia sa, gdzie sa ci co podpisywali papiery, przeciez chodzilo po wszystkim tylko o odszkodowanie i ukrycie geniuszu stoczni.
    3. Na koniec przewoznik promowy na litere S i jego prom po wielu latach uzywania w rp sprzedany chyba na Filipiny. Robi tam za hotel bo oni nie odwarzyli sie wpuscic na niego ludzi i wypuscic w morze. On nie mial prawa plywac nawet z ruda olowiu a w rp wozil ludzi /cywili/przez baltyk
    Gdzie ci nasi wspaniali stoczniowcy, gdzie nasz wspanialy PRS i Urzad Morski
    Panie redaktorze papiery jeszcze sa, ludzie ktorzy znaja te jednostki zyja i ci co narazaja zycie marynarzy tez. Tylko prokurator spi a w srodowisku sa to glosne sprawy. Pozdrowienia z barentsa i jak najdalej od rp i jej przemyslu stoczniowego, taki sam jak rumunski.

    • 5 8

    • Re czy to wszystko

      Troche rzetelnosci. Prom przewoznika na S zostal sprzedany nie na Filipiny tylko do Singapuru. Zostal kupiony z przeznaczeniem na plywajace kasyno. Obecnie nazywa sie Amusement World wczesniej Putri Bintang i z tego co wiem dobrzesobie daje rade. Troche rzetelnosci w tym co sie pisze Kolego opos.

      • 3 0

  • Czy ty chlopie byles na statku?

    Czy ty chlopie byles na statku? Czy twoja wiedza morska pochodzi z akwenow typu wanna i kaluza. Robisz smieszny doktorat o smiesznej marynarce wojennej, za pieniadze podatnkiow /zmarnowane/, a wypowiadasz sie autorytatywnie o czyms i o kims bez nawet podstawowej wiedzy. Trzymaj sie chlopie tych trepow co na miesiac musza 5 dni na redzie spedzic by kwartalnik za plywanie dostac, sluchaj morskich opowiesci wojskowych nawigatorow co to platformy na polnocnym rozbijaja a nie wypisuj bzdur o polskich marynarzach i o tym, ze tratwy nie potrafia obslugiwac. Jak widze ty swojego rozumku tez nie obslugujesz

    • 21 4

  • ...ŚWIEĆ PANIE NAD ICH DUSZAMI...

    LUDZIE MORZA NIE ZAPOMINAJĄ

    • 9 0

  • do autora (1)

    Panie doktorancie, proponuję wziąć 10 minutową kąpiel w morzu o temperaturze +5C, nawet bez sztormu, spróbować zapiąc koszulę i potem przeczytać to co pan napisał jak "niewiele" marynarze musieli zrobić aby się uratować. Oram morze od 1981 roku, znałem kilku z tych co zginęli i tego co ocalał. Nie byli wcale źle wyszkoleni. Będąc ignorantem warto by mieć trochę szacunku dla sił przyrody i tych co zginęli.

    • 31 1

    • dokładnie

      a to co w artykule to przepisana wersja oficjalna spłodzona przez KC PZPR.

      • 9 0

  • Co za ignorant to pisał (1)

    Umysłowy pustak za 0,75 groszy, mój ojciec zginął na morzu (athenian venture) teraz ja sam pływam, za tekst typu "gdyby załogi obu statków były odpowiednio przeszkolone w korzystaniu z takich tratw, katastrofy nie pochłonęłyby życia tak wielu marynarzy" przestawiłbym ci nos pismaczku, co ty wiesz o życiu i umieraniu na morzu?
    chociaż się kiedyś porządnie zrzygałeś podczas sztormu?

    • 23 1

    • Pozdrowienia Jacek

      • 1 0

  • rozwiązanie

    Obecnie nie ma takich problemów, bo nie ma polskich armatorów. Ci co giną pod kolorowymi banderami już nie trafiają do kronik.

    • 11 0

  • p. doktorancie Lipka !- przykładaj się pan bardziej !!!- nie odstawiaj pan Lipy

    • 11 1

  • Kudowa Zdroj (2)

    Spedzilem osobiscie pare lat na "zdrojach" najpierw Cieplice Zdroj (20.05.1972-07.02.1973) potem Kudowa Zdroj (28.04.1975 - 11.07.1976) fajne to byly czasy.Ten przechyl 20-sto stopniowy to nie 74rok tylko 75.Wracalismy wtedy z Manchesteru do Szczecina sztorm na Polnocnym jak cholera a w ladowniach cysterny z FREONEM ,ktore poprzesuwaly sie o ile dobrze pamietam na lewa burte.Mialem wachte z 2mechanikiem (Krzysztof)w maszynie .Wlaz na burte otwarty zeby w razie czego dawac dyla.Chyba mielismy pelne gacie strachu.Pilot na Elbie nie chcial wejsc na burte.Szczesliwie doplynelismy do Brunsbütel,wejscie do Kanalu Kilonskiego od morza Polnocnego i tam dopiero wyrownalismy statek za pomoca balastow.Pasazerowie ktorzy z nami plyneli oswiadczyli ze wiecej noga ich na zadnym statku nie stanie.My natomiast po paru dniach znowu w rejs.Trzeba pamietac ze w tamtym czasie to byly statki ktore plywaly na krotkich linjach a to znaczy dla nas MATROSOW dobry interes.Pozdrowienia dla wszyskich matrosow.

    • 19 0

    • Wgyrwi mnie ten pseudo opowiadacz nie wie jak było akurat na Kudowie kapitanem był mój wujek Leszek Krogulska który opowiadał co PLO z nimi wyrabiało

      • 2 0

    • musiales plywac z moim ojcem straszym mechanikiem z PLO na Kudowie Zdroju.

      niestety ojciec juz plywa na morskich statkach gdzies w przstworzach niebianskich.

      • 0 0

  • Busko Zdrój (1)

    Byłem obecny przy pożegnaniu ofiar z "Buska Zdrój" na Skwerze Kościuszki, obecny był też ocalały z katastrofy Ryszard Ziemnicki oraz rodziny ofiar. Była to smutna uroczystość, padał śnieg...

    • 6 0

    • ja rowniez bylam tam...
      zginal na busko moj ojciec.

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Do jakiego zakonu nigdy nie należała Gdynia?

 

Najczęściej czytane