• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ludowa trójca z Nowego Portu. Między prawdą i legendą

Tomasz Kot
20 stycznia 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 

5 lutego 1952 r. Miejska Rada Narodowa w Gdańsku nadała trzem ulicom w Nowym Porcie nazwiska działaczy Polskiej Partii Robotniczej, którzy zginęli za "odrodzoną ludową ojczyznę". Nazwiska Karola Gronkiewicza, Kazimierza Łowczyńskiego i Jana Łodo, którzy przez cały PRL patronowali ulicom, związane są zarówno z tragicznymi zajściami w gdańskim porcie w 1946 r. jak i ze sprawami kryminalnymi z wątkiem sensacyjnym.



Kamieniami w UB-eka

Z trzech patronów ulic w Nowym Porcie z okresu PRL jedynie Karol Gronkiewicz zginął "za nową władzę", której był przedstawicielem. Gronkiewicz był UB-ekiem, funkcjonariuszem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Gdańsku. Pracował w wydziale czwartym, zajmującym się sprawami gospodarczymi. Nominalnie był także sekretarzem powiatowym PPR w Wejherowie.

Na sprawy partyjne miał jednak raczej niewiele czasu, nieomal w całości pochłaniały go bowiem obowiązki służbowe. To właśnie one zawiodły Gronkiewicza do Nowego Portu. 10 sierpnia 1946 r. nad ranem rozpoczął się strajk dokerów w gdańskim porcie. Około godziny 7 rano robotnicy kończącej pracę trzeciej zmiany i rozpoczynającej pierwszą udali się na plac pod Urzędem Zatrudnienia, żeby przedstawić swoje postulaty.

Według różnych źródeł na placu mieszczącym się w czworoboku ulic Wolności (ówczesna nazwa: Wolność), Na Zaspę (wówczas: Na Zaspy), Mylnej i Strajku Dokerów (wówczas Sportowa), zebrało się od tysiąca do dwóch tysięcy osób. Głównie byli to robotnicy w kombinezonach, choć nie zabrakło też mieszkańców dzielnicy. Oprócz podwyżek, strajkujący domagali się zwolnienia trzech dokerów aresztowanych przez UB pod zarzutem udziału w kradzieży pszenicy.

Ze strajkującymi pertraktowali przedstawiciele władz miasta, związków zawodowych i urzędu zatrudnienia. Mimo obietnic ze strony przedstawicieli władz, napięcie narastało, gdyż nie były to już pierwsze - niespełnione - obietnice.

Napięcie w porcie utrzymywało się bowiem od kwietnia 1946 r. Powodem były przede wszystkim pogarszające się warunki ekonomiczne. Płace nie rosły, tymczasem w zrujnowanym kraju panowała galopująca inflacja i zarobki od dawna nie wystarczały na utrzymanie rodziny. Bywało, że ciężko pracujący robotnicy portowi chodzili głodni.

Problemu nie załatwiało dość powszechne w tych warunkach podkradanie amerykańskich towarów z UNRRA, sprzedawanych potem na czarnym rynku. Zresztą władze portu zaostrzyły kontrole wobec pracowników portu. Jednocześnie władze nie radziły sobie zupełnie ze zbrojnymi szajkami, które zajmowały się kradzieżą amerykańskich darów.

Zgromadzenie trwało kilka godzin. Około godziny 13 robotnicy, rozdrażnieni propagandowymi przemówieniami przedstawicieli władz, zaczynają wznosić radykalne okrzyki.

- Precz z czerwonymi! - krzyczy tłum.

Zgromadzenie jest cały czas monitorowane przez funkcjonariuszy UB, którzy wypatrują najaktywniejszych uczestników protestu. Ludzie rozpoznają funkcjonariuszy i chcą ich przegonić: - Precz stąd, wynoście się! - krzyczą.

Ubecy domagają się podania nazwisk krzyczących. Grupka dokerów rusza w stronę trzech funkcjonariuszy: Jana Wojtasa, Antoniego Kobielińskiego i porucznika Karola Gronkiewicza. Jeden z funkcjonariuszy wyciąga pistolet i strzela w tłum raniąc robotnika. To rozwściecza protestujących. Ludzie rzucają się w kierunku ubeków z okrzykami: "dawaj ich", "bić ich".

Ubecy uciekają ulicą Mylną, w kierunku budynku przy ulicy Marynarki Polskiej, w którym mieści się rosyjska komendantura i stacjonują sowieccy marynarze. Wojtas i Kobieliński dopadają do schodów, Rosjanie jednak barykadują drzwi i - bojąc się wściekłego tłumu - nie wpuszczają ubeków do środka. Robotnicy dopadają obu funkcjonariuszy, biją ich i zabierają im broń. Potem tłum ich zostawia - dotkliwie pobitych, ale żywych.

Tymczasem Gronkiewicz ucieka w kierunku Letniewa [w 1946 roku ta nazwa była znacznie częściej używana niż popularyzowana od kilku lat Letnica - przyp. red] ulicą Marynarki Polskiej. Najprawdopodobniej ostrzeliwuje się, gdyż w odnalezionym potem pistolecie wszystkie naboje były wystrzelone. Pościg za ubekiem trwa. Niektórzy ze ścigających wsiadają na rowery i doganiają Gronkiewicza.

Tłum otacza ubeka. Ten nie ma już naboi. Ludzie rzucają w porucznika kamieniami, potem tłuką go, czym popadnie. Funkcjonariusz UB zostaje zlinczowany. W aktach sprawy pojawi się stwierdzenie, że Gronkiewicza ukamienowano, gdyż wokół jego ciała znaleziono dużo kamieni.

Około godz. 17 cały Nowy Port został otoczony kordonem wojska. Rozpoczynają się represje. Patrole złożone z funkcjonariuszy UB, milicjantów i podchorążych ściągniętych ze szkoły milicyjnej w Słupsku rozpoczynają aresztowania chodząc z odbezpieczoną bronią od domu do domu. W ten sposób zatrzymanych zostaje kilkaset osób. Towarzyszy temu bicie i kopanie zatrzymywanych.

Na terenie dzielnicy wprowadzona zostaje godzina milicyjna. Teren przeczesują liczne patrole. Po kilku dniach rozpoczynają się wysiedlenia "elementu niepewnego": niektórych robotników, sklepikarzy, restauratorów.

Strajk dokerów zostaje zdławiony w ciągu kilku dni represjami i wprowadzeniem łamistrajków (należących głównie do PPR).

Intensywne śledztwo trwa kilkanaście dni. Ostatecznie oskarżonych zostaje sześć osób. Oficjalnie Gronkiewicz jest ofiarą "band NSZ" (Narodowych Sił Zbrojnych) i "mętów reakcyjnych". UB próbuje wmanewrować w sprawę przeciwników politycznych z Polskiego Stronnictwa Ludowego. W dniach 28-30 sierpnia oskarżeni stają przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Gdańsku. Prokurator Adolf Brunicki żąda kar śmierci i dożywocia.

Dowody przeciwko oskarżonym nie są jednak jednoznaczne. Sąd skazuje Władysława M. na dożywocie, Stefana M. na 15 lat więzienia, Henryka W.Jana Z. na 10 lat więzienia. Pozostali dwaj oskarżeni zostają przez sąd uniewinnieni.

Prokurator, uznając kary za zbyt łagodne, wnosi skargę rewizyjną do Naczelnego Sądu Wojskowego. Ostatecznie 8 marca 1947 r. Władysław M. zostaje skazany na karę śmierci, którą na mocy amnestii z 22 lutego tegoż roku zamieniono mu na 15 lat więzienia. Nie wiadomo, co stało się z pozostałymi oskarżonymi.

Bez wódki trudno zrozumieć

Pozostałych dwóch patronów ulic znalazło się w regionalnym panteonie komunistycznym dość przypadkowo, podobnie jak przypadkowa była ich śmierć. Nie wykazywali się oni żadną aktywnością polityczną i społeczną. Jedyną ich zasługą był fakt przynależności do PPR.

Pewne jest, że obaj zginęli przez alkohol.

Kazimierz Łowczyński w porcie pracował od końca sierpnia 1945 r. Do partii wstąpił w październiku tegoż roku. Według oficjalnej propagandy "mobilizował członków partii do wytężonej pracy" i "zdemaskował wielu szkodników, sabotażystów i zbirów faszystowskich z NSZ". To właśnie ci ostatni mieli "wywabić go podstępem z domu i zastrzelić".

Prawda jest jednak znacznie bardziej trywialna. Tak naprawdę nawet nie wiadomo do końca w jakich okolicznościach Łowczyński zginął. Jedno jest pewne: przed śmiercią pił wódkę.

W jednej z wersji wydarzeń Kazimierz Łowczyński był szeregowym członkiem PPR, który w dodatku nie cieszył się zaufaniem współtowarzyszy, ponieważ miał niejasne powiązania z bandą kradnącą dary UNRRA. Według tej wersji Łowczyński 15 marca 1946 r. do późna pił wódkę z kolegami w domu. Potem wyszedł do magazynu, w którym był zatrudniony jako zastępca magazyniera i po drodze został zabity.

Znacznie bardziej spektakularnie śmierć Łowczyńskiego wygląda w raportach dekadowych Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Gdańsku i propagandowej książce "Front bez okopów", autorstwa Jana BabczenkiRajmunda Bolduana, wydanej w 1969 r. Według nich 15 marca Łowczyńskiego odwiedził brat z siostrą, co było okazją do libacji. Niestety zabrakło wódki i towarzysz Łowczyński wyszedł z domu około godz. 22, aby uzupełnić zapasy alkoholu w pobliskiej restauracji.

Zaraz po wyjściu natknął się na kilkunastu członków bandy rabującej dary z UNRRA, a wśród nich na niejakich: "Miecza", "Kulkę" i "Ledę" (czyli Mieczysława S., Tadeusza K.Romana N.), którzy - rozpoznając w nim członka partii - rzucili się za nim w pogoń krzycząc: "Bić pepeerowców". Mieczysław S. strzelił do Łowczyńskiego raniąc go. Po chwili napastnicy znaleźli się przy rannym. 17-letni Tadeusz K. dobił Łowczyńskiego trzema strzałami.

Strzały zwabiły patrol żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wywiązała się krótka strzelanina. Trzech uciekających schroniło się w kamienicy przy ulicy Wolności, przypadkiem wdzierając się do mieszkania zabitego przez nich Łowczyńskiego. Na miejscu sterroryzowali i pobili brata, żonę i szwagierkę zabitego. Pozostali bandyci zniknęli w ciemnych uliczkach dzielnicy.

Wkrótce kamienica została otoczona przez żołnierzy KBW i marynarzy Marynarki Wojennej. Zaczęła się regularna, półgodzinna strzelanina uliczna w wyniku której zginął Roman N. Bandyci poddali się dopiero, gdy skończyła im się amunicja. W wyniku śledztwa aresztowano kolejnych pięciu członków szajki.

Okazało się, że kradzione przez bandę towary przewożone są do "dziupli" w garażu przy ulicy Mickiewicza 7, a następnie sprzedawane na wrzeszczańskim rynku.

W trakcie śledztwa córka jednego z członków szajki wraz z właścicielką restauracji "Świtezianka" próbowały przekupić śledczego, aby zatuszował sprawę. Sprawą zajęły się Prokuratura Okręgowa w Gdańsku i WUBP.

Nie wiadomo jednak, co się stało z członkami szajki i paniami próbującymi skorumpować śledczych, bowiem zaginęły akta sprawy. Niezależnie od tego, która wersja jest prawdziwa, Kazimierz Łowczyński został pochowany na koszt partii, a potem został patronem ulicy w Nowym Porcie.

Buchalter znaleziony w portowym kanale

Najbardziej enigmatyczną postacią wśród byłych partyjnych patronów ulic był Jan Łodo, buchalter stołówki Głównego Urzędu Morskiego w Nowym Porcie i członek Polskiej Partii Robotniczej od 1945 r.

Według oficjalnej, hagiograficznej wersji życiorysu, Jan Łodo zdemaskował bandę przemytników broni. W zemście za te działania został zabity. Stało się to 2 września 1946 r., gdy buchalter wracał sam w nocy z restauracji "Wesoła wdówka". Po minięciu Zakrętu Pięciu Gwizdków został uderzony w głowę tępym narzędziem i wrzucony do kanału portowego przy ulicy Zamkniętej. Ciało zostało wyłowione kilka dni później.

Zupełnie inny obraz wyłania się z akt śledztwa przeprowadzonego w tej sprawie. Okazało się, że 30 sierpnia 1946 r., niczym nie wyróżniający się członek PPR Jan Łodo, wraz z pięcioma kolegami zadekował się w stajni należącej do Głównego Urzędu Morskiego, gdzie rzeczona szóstka tęgo popijała do nocy. Około północy pijani kompani opuścili stajnię zmierzając w kierunku kanału. Prawdopodobnie po drodze doszło do kłótni i bijatyki, w wyniku której pijany Łodo wylądował w kanale, z którego już nie wyszedł żywy. Śledztwo nie dostarczyło jednak wystarczających dowodów, nikt bowiem w związku ze śmiercią Łody nie został aresztowany i skazany.

***


Gronkiewicz, Łowczyński i Łodo stali się patronami ulic w Nowym Porcie na blisko 40 lat. Lokalne władze uhonorowały ich również specjalną tablica pamiątkową, którą uroczyście odsłonięto na Placu Wolności 23 lutego 1952 r. Według ówczesnych doniesień prasowych, w uroczystości wzięło udział 20 tys. ludzi.

Komunistyczne władze uczyniły patronami ulic osoby przypadkowe i bardzo odległe od wzorców do naśladowania. Nawet ich oficjalne życiorysy pełne były sprzecznych wersji, niejasności i luk, a wydarzenia związane z ich śmiercią przeniknęły do obiegowych opowieści lokalnych, stając się zaczynem wielu miejskich opowieści, które plątały ze sobą fakty, fikcję i propagandę. W jednej z tych opowieści Łowczyński stał się komendantem posterunku MO, a Gronkiewicz jego zastępcą, broniącym komisariatu w Nowym Porcie przed nacierającymi oddziałami NSZ.

W 1990 r., po pierwszych wyborach samorządowych, ulice w Nowym Porcie przemianowano. Ulica Gronkiewicza nosi dziś nazwę Strajku Dokerów, ulicy Jana Łodo przywrócono nazwę Floriańskiej, a ulicę Łowczyńskiego nazwano imieniem zamordowanego w Stutthofie księdza Jana Góreckiego. W tym samym roku usunięto tablicę pamiątkową z Placu Wolności. Ponoć wylądowała ona na dnie portowego basenu. W 2002 r. w miejscu po tablicy stanął pomnik księdza Góreckiego.

W opracowaniu tego tekstu korzystałem z pracy dr. Dariusza Burczyka pt. "Bojownicy ludu" z Nowego Portu, Pamięć i Sprawiedliwość nr 1/2013 oraz książki Jana BabczenkiRajmunda Bolduana pt. "Front bez okopów", a także dostępnego w internecie wykładu profesora UG dr. hab. Grzegorza Berendta, poświęconego strajkowi dokerów w 1946 r.

Opinie (66) 1 zablokowana

  • Artykuł ciekawy, ale

    Dla Autora: proponuję poprawić nazwę, bo nie istniało coś takiego jak Korpus Bezpieczeństwa Publicznego tylko Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW).
    Pozdrawiam Autora

    Odpowiedź redakcji:

    Dziękujemy za sugestię. Treść została poprawiona.

    • 10 2

  • mieszkałem na Jana Łodo od marca 1968 do połowy 1974 POZDRAWIAM !!!

    • 6 2

  • Pisz kociu pisz

    • 4 3

  • czy Karol Gronkiewicz... (2)

    miał coś wspólnego z Hanną Gronkiewicz-Walc, zwaną HGW?

    • 13 8

    • tak, to chyba jej chłopak. (1)

      • 6 2

      • pewnie mąż.

        • 0 1

  • Swietny artykul

    Prosimy o wiecej, zwlaszcza z historii Nowego Portu!

    • 12 1

  • Floriańska 1

    Na budynku przy Floriańskiej 1 wciąż wisi tabliczka z nazwą ul. Jana Łodo.

    https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Gdansk_Florianska_1_tabliczka.jpg

    • 10 1

  • Dziekuje

    Jestem pod wrażeniem, autor artykułu podał źródło informacji... to jest rzadkość!

    • 10 2

  • NP

    na gronkiewicza to ja do przedszkola chodziłem

    • 4 0

  • Ciekawy artykul

    O takich historiach cicho-sza panuje od wojny az do teraz. Klasyka komuny -przypadek do cwiczen na lekcjach historii. Tymczasem mlodzi NIC z tych czasow nie rozumieja...

    • 8 1

  • okropne ubeckie mordy (3)

    skad sie tacy ludzie brali?

    • 8 1

    • z dworu leźli (2)

      • 0 0

      • Raczej - spod dworu.

        • 1 0

      • Byli fornalami!

        • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Ulica Sopotu, która po 1945 r. nazywana była al. Stalina i 20 Października, to dzisiaj:

 

Najczęściej czytane