• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Upiór z Grabówka trafił przed sąd

Jarosław Kus
27 października 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat "Tu mówi stacja wolnościowa Gdańsk"
Gmach Sądu Okręgowego w Gdyni. Na pierwszym planie widoczny samochód osobowy. Zdjęcie wykonano w 1938 r. Gmach Sądu Okręgowego w Gdyni. Na pierwszym planie widoczny samochód osobowy. Zdjęcie wykonano w 1938 r.

Pod względem pogodowym październik roku 1937 nie odbiegał od wieloletniej normy i jak podawała "Gazeta Gdańska" z 27 października, było "częściowe zachmurzenie, mglisto, umiarkowane wiatry, chłodniej, nocny mróz".



Nie powstrzymało to jednak Alfreda Imrichowskiego z Buska przed wyruszeniem w niezwykłą podróż kajakową. Pan Alfred, wieloletni członek Związku Strzeleckiego w Folwarkach (pow. Złoczowski), przybył do Gdyni z Buska, płynąc kolejno: Bugiem, Narwią i Wisłą. Nie był to wszakże koniec ambitnych zamierzeń "b. więźnia ideowego z roku 1918-19", który "po pierwszym swoim wyczynie krajoznawczym" zamierzał w następnym roku odbyć jeszcze "dłuższą podróż brzegiem morza".

Podróż kajakiem wiąże się zazwyczaj z nieco większym ryzykiem, niż - na przykład - rowerowa. Jednak, jak się okazuje, nie jest to regułą... o czym boleśnie przekonało się rodzeństwo Jabłońskich z Gdyni. Niewiele brakowało, by spokojna przejażdżka brata i siostry na jednym rowerze zakończyła się tragedią, bo oto "w czasie jazdy na ulicy Witomińskiej w pobliżu cmentarza pękły u roweru widełki" i oboje wylądowali na ziemi, "odnosząc tak dotkliwe okaleczenia, iż musiano zawezwać lekarza pogotowia"...

Wbrew pozorom także piesza wędrówka gdyńskimi ulicami nie należała do najbezpieczniejszych, czego dowodzi przypadek 28-letniego mieszkańca Orłowa. Chociaż w przypadku pana K. trudno mówić o spacerze, skoro - z sobie tylko znanych powodów - "rozpoczął o godz. 3.30 nad ranem szaleńczy bieg na przełaj z Orłowa do Gdyni"...

Zdaniem "Gazety" mogły nim kierować powody "najnieprzyjemniejsze", czyli takie, "które wytwarza przypadek na podłożu romantycznym". Nie wnikając jednak dalej w motywacje pana K., stwierdzamy tylko, iż jego "szaleńczy bieg" obfitował w liczne upadki i wypadki, wskutek których "bohater niewesołej nocnej przygody złamał sobie rękę" i był zmuszony do skorzystania z pomocy "pogotowia ratunkowego Ubezpieczalni Społecznej" przy ulicy Centralnej (obecnie Chrzanowskiego).


Okazuje się, że i samochód nie zawsze był dobrym sposobem na wyjście z komunikacyjnego impasu, przynajmniej w okolicach Swarzewa, gdzie "wydarzył się ciężki wypadek samochodowy, który [chociaż] dziwnym trafem nie pociągnął za sobą ofiar ludzkich", spowodował niewątpliwie spore utrudnienia w ruchu. Uczestniczący w zdarzeniu samochód ciężarowy został doszczętnie rozbity, zaś przewożone przez niego piwo rozlało się po szosie

Dla bezpieczeństwa pozostańmy zatem przy kajaku i kajakarzu, który przybywając do Gdyni stał się - w sposób może nie do końca zamierzony - świadkiem ważnych dla miasta wydarzeń. Jednym z nich było poświęcenie, należącego do franciszkanów, "klasztoru na Wzgórzu Focha" (obecnie Wzgórze świętego Maksymiliana).

Po wyrażeniu zgody na budowę przez biskupa chełmińskiego Stanisława Okoniewskiego (15 października 1935 r.) i uzyskaniu zezwolenia kanonicznego z rąk Kongregacji ds. Zakonnych (11 stycznia 1936 r.), franciszkanie przystąpili do prac budowlanych. Na placu o powierzchni 7300 m kw. rozpoczęli wznoszenie pierwszej kaplicy i zabudowań klasztornych. Kaplicę pod wezwaniem św. Antoniego konsekrowano już wcześniej, bo "w okresie letnim", natomiast teraz "aktu poświęcenia klasztoru dokonał O. Prowincjał zakonu Franciszkanów ks. Anzelm Kubit". Niestety, wybuch wojny znacząco spowolnił prace na Wzgórzu, a swój obecny kształt klasztor zyskał dopiero w latach powojennych.

Ale tak naprawdę tamtej jesieni gdynianie żyli najprawdopodobniej zupełnie inną sensacją: właśnie rozpoczynał się proces sądowy "upiora z Grabówka".

Miano takie zyskał niejaki Stefan Wróblewski, robotnik rolny z Grabówka, mieszkaniec jednego z usytuowanych tam osiedli barakowych, którego oskarżono o poczwórne zabójstwo.

Jak czytamy w "Gazecie":

"Z ręki Stefana Wróblewskiego pod obuchem siekiery padły: żona jego śp. 31-letnia Zofia Wróblewska, obydwie ich córki 8-letnia Czesława i 2-letnia Urszula" oraz "synek siostry pani Wróblewskiej, Rzepkowskiej, liczący zaledwie rok Tadeusz". Morderca chciał zabić i samą Rzepkowską, jednak, choć zadał jej "kilka ciosów w czaszkę", "zabić jej nie zdołał".

Po dokonaniu tych czynów Wróblewski usiłował popełnić samobójstwo. Na jego (nie)szczęście rewolwer, którym chciał się zastrzelić zaciął się, dlatego też "chwycił brzytwę i przeciął sobie jej ostrzem gardło". Sprawcę jednak odratowano i postawiono przed wymiarem sprawiedliwości; jak tłumaczył, na drogę zbrodni i występku pchnęła go niemożność utrzymania rodziny, bo "zarabiał niewiele - za mało ażeby żyć", stracił zarobione oszczędności, a na dodatek odmówiono mu odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu, którego nabawił się pracując.

Oskarżony "zbrodniarz przyznał się do winy" i "nic nie mógł podać na swoje usprawiedliwienie". Jak twierdził, po prostu "nie chciał żyć i nie chciał, by dzieci jego i żona cierpiały nędzę..."

Wracając jednak do naszego dzielnego kajakarza: może przypłynął do Gdyni tylko w poszukiwaniu "osoby sympatycznej", niekoniecznie w celu "konwersacji języka francuskiego"?

Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 249 z 27 października 1937 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (20) 1 zablokowana

  • )

    Hehe ostatnie ogloszenie przebija wszystko)A teraz wszytko siedzi w internetach i francuski na wyciagniecie reki)

    • 17 2

  • Za dzieciaka takie gazety znajdowaliśmy na podworkach

    Były pochowane w stare drewniane lustra i tym podobne, wyrzucane gdzieś na sterty śmieci , o których wszyscy później zapominali... Ktoś chciał żeby było wiadomo co się działo w tamtych czasach, no a My śmialiśmy się wtedy mówiąc sobie "co za czubek chował gazetę w lustrze"
    Ciekawe czy te gazety miałyby jakąś wartość po tych 80-90 latach

    • 13 1

  • 80 lat temu?

    Niemożliwe! Przecież Ewelina jest młodsza a poza tym wczoraj ją widziałam jak wyprowadzała psa na smyczy w parku.

    • 4 2

  • (5)

    Zdjęcie sądu kojarzy się z jakąś Koreą Północną. Dużo betonu i nic dookoła, zero zieleni, zero ludzi. Betonowy komunistyczny monument :) Wiem, że to modernizm :)

    • 9 22

    • Bo wtedy Gdynia była świeżynką.

      • 14 1

    • Wygląda schludnie, bez szpetnych reklam wielkopowierzchniowych plandek, nie jest zastawiony od lewej do prawej samochodami. Super!

      • 18 3

    • Jaki komunistyczny (1)

      Budynek był wybudowany przed wojną (drugą jak ktoś nie wie) i wtedy o socjalizmie czy komunizmie sie nie mowiło

      • 7 2

      • refleksja

        W fachowym piśmie "Architektura i Budownictwo" określono wtedy ten budynek jako obrzydliwy.
        A dzisiaj jest on podziwiany.
        W porównaniu z projektami współczesnymi nawet ten "obrzydliwiec" jawi się jako perełka...

        • 7 0

    • Złoty laur ze znajomości historii

      W 1937r. w Gdyni nie było komunizmu !!!!!

      • 1 0

  • refleksja (2)

    "Po dokonaniu tych czynów Wróblewski usiłował popełnić samobójstwo. Na jego (nie)szczęście rewolwer, którym chciał się zastrzelić zaciął się, dlatego też "chwycił brzytwę i przeciął sobie jej ostrzem gardło". Sprawcę jednak odratowano i postawiono przed wymiarem sprawiedliwości; jak tłumaczył, na drogę zbrodni i występku pchnęła go niemożność utrzymania rodziny, bo "zarabiał niewiele - za mało ażeby żyć",

    TO RACZEJ DESPERAT, który w afekcie postanowił zakończyć życie całej rodziny...
    Dlaczego "upiór"?
    Upiorne były raczej warunki życia w II RP, tak teraz gloryfikowanej przez niektórych.

    • 33 4

    • Kogo chcesz pouczać , dziennikarza który nie żyje od kilkudziesięciu lat ? refleksja i dystans ,człowieku...

      • 4 1

    • Bzdura!

      Sporo jest takich przypadków i w dzisiejszych czasach... Bo bieda i brak warunków do godnego życia to nie jest - niestety - czas przeszły.

      • 3 0

  • Smutne (1)

    W dzisiejszych czasach też nie wiadomo jak przeżyć ...

    • 15 3

    • jeśli nie jesteś u pisiego koryta!

      • 3 2

  • nieszczęsny człowiek... (4)

    Czy wiadomo jaką karę otrzymał?

    • 5 1

    • (1)

      Dwa lata później wybuchła wojna. Pewnie nie zdążyli go osądzić.

      • 1 0

      • Wtedysądzono sprawniej niż dziś...

        • 3 0

    • Może karę śmierci?

      • 0 0

    • Dostał 10 lat tylko, gdyż sąd uznał, że Wróblewski działał w ramach ograniczonej poczytalności

      Tu na stronie 100 jest o wyroku: http://bibliotekacyfrowa.eu/Content/55054/61023.pdf

      • 4 0

  • Skąd te tytuły?

    Z G Gdańskiej czy z " Gdyńskiej"?

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak obecnie nazywa się ulica przy której znajduje się tzw. Kolonia Rybaka?

 

Najczęściej czytane