• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jeziorowce w rejsach do Antarktyki

Michał Lipka
24 kwietnia 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
MS Zawichost powstał na potrzeby obsługi tras oceanicznych między Polską i Ameryką. Na kartach historii polskiej floty zapisał się jednak jako ta jednostka, która zawiozła polskich naukowców do stacji antarktycznej im. Antoniego Dobrowolskiego. MS Zawichost powstał na potrzeby obsługi tras oceanicznych między Polską i Ameryką. Na kartach historii polskiej floty zapisał się jednak jako ta jednostka, która zawiozła polskich naukowców do stacji antarktycznej im. Antoniego Dobrowolskiego.

Choć całą serię statków, których nazwy zaczynały się na "Z", nazywano jeziorowcami, z jeziorami nie miały nic wspólnego. Natomiast jeden z nich zapisał się w historii jako ten, który pomógł zainstalować pierwszą polską stację badawczą im. Antoniego Bolesława Dobrowolskiego na Antarktydzie.



Zanim jednak przedstawimy postać twórcy kriologii i stację, której patronuje, przybliżymy historię ciekawych drobnicowców pływających pod biało-czerwoną banderą, nazywanych potocznie "jeziorowcami".

Czym jeziorowce różnią się od innych statków



Jak wiadomo, na jeziorach zwykle nie spotyka się dużych jednostek, skąd zatem wzięła się taka nazwa? Pochodzi ona od szlaku żeglugowego wielkich jezior północnoamerykańskich. Nie byłoby pewnie w nim nic dziwnego gdyby nie fakt, iż wspomniane jeziora swe powierzchnie mają na innych wysokościach - i tak różnica pomiędzy tym położonym najwyżej a tym znajdującym się najniżej wynosi 108 metrów! Dopiero wspólny wysiłek Kanady i Stanów Zjednoczonych pozwolił na zbudowanie szeregu śluz i kanałów umożliwiających żeglugę.

Ta jednak wymaga nie tylko dużych umiejętności od oficerów nawigatorów, ale również stawia szczególne wyzwanie przed samymi jednostkami, które muszą być przystosowane do tego typu rejsów.

W jaki sposób? Głównie chodzi o szerokość i zanurzenie - jeziorowce są dłuższe i węższe niż inne statki. U większości typowych jednostek stosunek długości do szerokości kadłuba wynosi zwykle 7 do 1, a u jeziorowców jest to 10 do 1.

Inny jest również kształt dziobu - jest on zdecydowanie mniej nachylony niż w tradycyjnych jednostkach. Dodatkowo często pozbawiony jest on gruszki dziobowej. To dlatego, że od tego typu jednostek nie wymaga się osiągania dużych prędkości a fale na szlaku są zdecydowanie mniejsze niż na morzach.

Jeziorowce na Szlaku Wielkich Jezior



Gdy jednak spojrzymy na zamówione przez Polskie Linie Oceaniczne drobnicowce tzw. serii Z (pochodzi ona od nazw nadawanych poszczególnym statkom: "Zakopane", "Zamość", "Zabrze", "Zambrów", "Zawiercie" i "Zawichost") trudno uznać je za typowe jeziorowce. Swój przydomek zawdzięczają zatem wyłącznie temu, iż armator zdecydował o skierowaniu ich na linię północnoamerykańską.

Charakterystyka tych jednostek przedstawiała się następująco: 135,2 metra długości, blisko 18 metrów szerokości, zanurzenie wynosiło blisko 7 metrów. Maksymalna prędkość wynosiła 17,4 węzła, natomiast załoga liczyła 41 osób (dodatkowo można było zabrać na pokład 12 pasażerów).

Pierwszym polskim statkiem, który wpłynął na szlak Wielkich Jezior, było "Zawiercie". My jednak skupimy się na ostatnim z serii, czyli "Zawichoście". On to bowiem jako pierwszy dokonał czegoś niezwykłego - w listopadzie 1978 roku przybił do brzegów Antarktydy. Na swym pokładzie przywiózł członków ekipy polarników, którzy mieli wznowić działalność badawczą na Polskiej Stacji Naukowej im. Antoniego Dobrowolskiego.

Jej historia jest krótka.

Polska Stacja Naukowa im. Antoniego Dobrowolskiego na Antarktydzie



15 października 1956 roku Rosjanie otworzyli w Antarktyce stację badawczą "Oaza". Wybór tej lokalizacji od początku budził kontrowersje. Stację wybudowano bowiem w głębi lądu, u brzegu Jeziora Figurowego. Z tego powodu zaopatrzenie mogło być dostarczane do niej wyłącznie drogą lotniczą. Sęk w tym, że lądowisko znajdowało się 15 kilometrów od stacji (co prawda w okresie zimowym istniała możliwość lądowania na zamarzniętym jeziorze, ale jak miało się okazać w przyszłości, było to dość ryzykowne). Co istotne, w odległości 350 km od "Oazy", niedaleko od brzegu Oceanu Południowego, usytuowana była inna rosyjska stacja - "Mirnyj". W samej stacji przeprowadzano badania dotyczące zagadnień meteorologicznych, sejsmologicznych oraz biologicznych.

Rosjanie korzystali z "Oazy" do listopada 1958 roku, a potem jej przejęcie zaproponowano Polakom. Nasi naukowcy przyjęli propozycję z wielkim entuzjazmem; 23 stycznia 1959 roku stację oficjalnie przekazano polskiej delegacji, której przewodniczył prof. Wojciech Krzemiński.

Wtedy też stacji nadano patrona, którym został Antoni Dobrowolski, XIX-wieczny geofizyk, podróżnik, towarzysz Henryka Arctowskiego w wyprawie na Antarktydę. Był on również twórcą kriologi, zwanej również hydrologią lodu (jest to nauka zajmująca się właściwościami fizycznymi, chemicznymi i mineralogicznymi lodu).

Antoni Bolesław Dobrowolski, patron polskiej stacji badawczej na Antarktydzie. Antoni Bolesław Dobrowolski, patron polskiej stacji badawczej na Antarktydzie.
Po uroczystości i przejrzeniu swego nowego "gospodarstwa" (w jego skład wchodziły dwa drewniane domki, którym Polacy nadali nazwy "Warszawa" i "Kraków", oraz kilka mniejszych pracowni) polscy naukowcy na kilka lat opuścili stację. Powrócili do niej dopiero w czasie arktycznego lata w latach 1965-1966 i mało brakowało, a samo ich przybycie skończyłoby się tragicznie. Czterech Polaków towarzyszyło bowiem radzieckim naukowcom. Zapadła decyzja, by ze stacji "Mirnyj" do polskiej udać się samolotem. Ten co prawda wylądował na zamarzniętym jeziorze, ale niedługo potem lód się załamał i samolot poszedł na dno.

Na jakiś czas ostudziło to zapał polskich naukowców do stałego osadnictwa na terenie bazy. Były co prawda plany kolejnej ekspedycji w połowie lat 70., ale na nich się skończyło. Dopiero pod koniec lat 70. doszło do kolejnej ekspedycji - właśnie dzięki wspomnianemu wcześniej "Zawichostowi".

Zawichost rusza na Ocean Południowy



19 listopada 1978 roku "Zawichost" opuścił Gdynię i wyruszył w kierunku Antarktyki. Na jego pokładzie znajdowała się grupa naukowców pod kierownictwem profesora Wojciecha Krzewińskiego oraz dużo specjalistycznego sprzętu (w tym m.in. śmigłowce Mi-8). Rejs przebiegał spokojnie, ale pod koniec pojawiły się trudności. Na umówione spotkanie nie przybył radziecki lodołamacz, który miał utorować drogę wśród gromadzących się pól lodowych. Wobec tego kapitan "Zawichostu" podjął decyzję o dalszym samodzielnym rejsie. Ostrożnie omijano wielkie pola lodowe, mniejsze statek powoli rozbijał. 30 grudnia o godzinie 14 "Zawichost" jako pierwszy polski statek zacumował przy brzegu Antarktydy.

Początkowo wszystko szło zgodnie z założeniami - polscy naukowcy rozpoczęli badania oraz przystąpili do tworzenia dokładnych map okolicy. Pozostawali również w ciągłym kontakcie z Rosjanami ze stacji "Mirnyj". Jednak warunki pogodowe dość szybko dały się polskim polarnikom we znaki. 21 lutego gwałtowne załamanie pogody wymusiło ewakuację polskiej stacji. Był to prawdziwy wyścig z czasem, w którym stawką było życie polskich naukowców. Na szczęście ewakuacja do radzieckiej bazy zakończyła się sukcesem. Stamtąd do kraju bezpiecznie powrócili na pokładzie statku Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni "Antoni Garnuszewski".

Stacja - reaktywacja?



Ostatnia wizyta na stacji im. Dobrowolskiego miała miejsce pod koniec lat 80. Wtedy to radzieccy polarnicy wybudowali kilka nowych domków. Od tamtego czasu oficjalnie polska stacja jest zakonserwowana (co oznacza, że nie jest opuszczona, a jedynie nieczynna). Niedawno wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Łukasz Szumowski stwierdził, że powrót polskich polarników do stacji jest realny. Powstaje tylko pytanie, czy ma to sens? Czy nie lepiej byłoby jednak zmodernizować istniejącą i nieustannie działającą stację im. Arctowskiego, do której dostarczanie sprzętu jest o wiele mniej uciążliwe logistycznie? Czas pokaże, która opcja zostanie zrealizowana.

Różne losy polskich jeziorowców serii "Z"



Powracając jeszcze do "jeziorowców" Polskich Linii Oceanicznych. Bohater tego artykułu, "Zawichost", zapisał się jeszcze na kartach historii floty handlowej jako jeden z najdłużej oczekujących statków na redzie. Na swe miejsce przy nabrzeżu portu w Angoli czekał aż 116 dni. Swój żywot zakończył w 1997 roku.

Inny z serii "zetek", "Zamość", 20 stycznia 1979 r. zatonął staranowany przez o wiele większy japoński samochodowiec "Jinei Maru". Na szczęście udało się uratować całą załogę. Natomiast MS "Zabrze" również znalazł się na arktycznych wodach - wiózł zaopatrzenie dla drugiej polskiej stacji im. Arctowskiego (rejs trwał od 29 grudnia 1976 roku do 28 stycznia 1977 roku), a swą podróż zakończył na Wyspie Króla Jerzego.

Opinie (13) 1 zablokowana

  • Antarktyce czy na Antarktydzie? (1)

    Północ czy południe?

    • 2 6

    • Wyjaśniam:

      północ to Arktyka, południe to Antarktyda (kontynent) i Antarktyka (kontynent + otaczające go wyspy). Obecna polska stacja im Arctowskiego znajduje się na wyspie Sw. Jerzego, czyli w Antarktyce

      • 9 0

  • (5)

    41 osób zalogi robi wrazenie :)

    • 9 0

    • 135m i 41 osób załogi (4)

      czyli 1 marynarz na 3m dl. statku

      • 3 0

      • (3)

        Obecnie na takim statku w porywach 12 osób. Stary, C/O, 2/Off, Bosun, 2xA/B, 2xO/S, C/E, 2/E, M/M, Cook

        • 6 0

        • i 1 filipińczyk na obieraku z dlugą maczetą :)))) (2)

          • 4 1

          • Kochasz chińczyk i pies pekińczyk (1)

            • 2 0

            • znamy ten cytat :)

              • 1 0

  • Płynąłem na Zabrzu (1)

    ...jako pasażer w 1991 roku. Rejs wzdłuż wybrzeża Afryki zachodniej. Bardzo miło to wspominam. Długie postoje w portach, czas na zwiedzanie... Aach. Teraz statki jak tramwaje. Tamte czasy już nie wrócą. Zresztą nie mamy już statków. Po PLO zostało kilka samochodów, które zaopatrują w porcie inne statki w jedzenie.

    • 6 1

    • I ja pamiętam te wycieczki z ojcem. Biły na głowę jakiekoleiek wczasy czy kolonie. Pływał też na Zawichoście.

      • 1 0

  • wszystko..

    w tym tekście z wyjątkiem informacji podstawowej określającej wielkość statku - nośności.
    Przy okazji - te serię statków nie określano jako "Z" tylko "Za".

    • 3 1

  • Napiszcie proszę, kto i po co rozp...... PLO ???

    Komu na tym zależało? Będzie to temat bardziej atrakcyjny

    • 2 2

  • weteran

    Kierownikiem wyprawy był Wojciech Krzemiński a nie Krzewiński. byłem w tym rejsie jako członek załogi

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jakie wojska splądrowały klasztor w Oliwie 4 września 1433 r?

 

Najczęściej czytane