• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak "Grom" spoczął na dnie fiordu

Michał Lipka
9 lipca 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Jedno z najsłynniejszych zdjęć "Groma" podczas pomiaru prędkości. Osiągnął wtedy prawie 40 węzłów, czyli ok. 70 km/h. Jedno z najsłynniejszych zdjęć "Groma" podczas pomiaru prędkości. Osiągnął wtedy prawie 40 węzłów, czyli ok. 70 km/h.

Podczas działań II wojny światowej na zachodzie Polska Marynarka Wojenna straciła siedem okrętów. Pierwszym z nich był ORP "Grom", bliźniacza jednostka dzisiejszego okrętu muzeum ORP "Błyskawica". "Grom" został zatopiony w norweskich fiordach w wyniku zadziwiającego ataku lotniczego.



ORP "Grom". ORP "Grom".
ORP "Grom" podczs podchodzenia do portu, jeszcze bez oznaczeń dziobowych. ORP "Grom" podczs podchodzenia do portu, jeszcze bez oznaczeń dziobowych.
ORP "Grom" podczas postoju na redzie. ORP "Grom" podczas postoju na redzie.
Tablica upamiętniająca ofiary zatopienia "Groma" w Norwegii. Tablica upamiętniająca ofiary zatopienia "Groma" w Norwegii.
Wrak "Groma" do dziś leży na dnie norweskiego fjordu. Wrak "Groma" do dziś leży na dnie norweskiego fjordu.
Niszczyciel typu Siewiernyj. Jednostką tego typu był ORP "Grom", który służył w Marynarce Wojennej w latach 57-73. Niszczyciel typu Siewiernyj. Jednostką tego typu był ORP "Grom", który służył w Marynarce Wojennej w latach 57-73.
"ORP Grom" służący w polskiej marynarce wojennej od lat 90. "ORP Grom" służący w polskiej marynarce wojennej od lat 90.
W okresie 20-lecia międzywojennego w dowództwie polskiej floty dominowała koncepcja budowy dużych jednostek oceanicznych. Potencjalnego wroga upatrywano bowiem w Rosji Radzieckiej stąd też potrzebowano okrętów mogących operować na jej szlakach oceanicznych dostaw. W ramach tzw. drugiego planu rozbudowy floty (pierwszy był całkowicie nierealny) m.in. w stoczniach angielskich zamówiono dwa duże niszczyciele i ścigacze torpedowe. Dwie pierwsze jednostki zdążono odebrać i wcielić w skład Polskiej Marynarki Wojennej, zaś ścigacze odebrano już podczas działań wojennych.

11 maja 1937 roku uroczycie podniesiono banderę na ORP "Grom". W tamtym czasie okręt nie miał sobie równych na Bałtyku w swojej klasie. Zdjęcia z jego prób morskich, gdy płynął z prędkością ok. 40 węzłów (przeszło 70 km/h), stały się wizytówką stoczni White'a w Cowes.

16 maja 1937 roku ORP "Grom" po raz pierwszy zawinął do Gdyni z miejsca wzbudzając podziw i zainteresowanie wśród mieszkańców. Niedługo potem zaczął się proces szkolenia i nieustannych ćwiczeń przerywany jedynie na wizyty kurtuazyjne składane m.in. w Kopenhadze i Tallinie. W historii okrętu należy odnotować również mało chlubne wydarzenie, jakim było uszkodzenie "Groma" na początku 1939 roku - przez niefrasobliwą służbę oficerów wachtowych okręt wszedł na mieliznę uszkadzając śruby i wał jednej z nich.

Wobec zajęcia przez Niemców Kłajpedy i gróźb kierowanych wobec Polski "Grom" znajdował się w stanie nieustannego pogotowia bojowego. Wtedy też realnego kształtu nabrał plan Pekin, który zakładał przejście trzech jednostek dywizjonu OORP "Grom", "Błyskawica" i "Burza" na wody Wielkiej Brytanii celem podjęcia walki u boku Royal Navy. 30 sierpnia jednostki opuściły więc wody Bałtyku, a już 6 września "Grom" wziął udział w swym pierwszym patrolu bojowym w rejonie Szkocji. Wtedy też dało o sobie znać złe wyważenie jednostki - podczas silnych sztormów okręt notował prawie 50 stopniowe przechyły. Podczas jednego z nich fala zmyła jednego z marynarzy za burtę - bosman Władysław Kalinowski stał się więc pierwszą wojenną ofiarą z "Groma". Po powrocie do portu zapadła decyzja o odciążeniu "Groma" i "Błyskawicy", co wydatnie poprawiło stateczność obu jednostek.

Po opuszczeniu stoczni "Grom" powrócił do służby konwojowej. W 1940 roku - polskie niszczyciele zostały skierowane na norweskie wody, gdzie brały udział w eskorcie konwoju HN 24, a następnie w osłonie uszkodzonego ciężkiego krążownika HMS "Suffolk".

19 kwietnia 1940 roku polskie okręty kierowano w rejon Narwiku - dotarły tam jedynie OORP "Grom" i "Błyskawica", gdyż "Burza" musiała powrócić do Anglii celem naprawienia uszkodzeń powstałych podczas silnego sztormu. Przed pozostałymi okrętami postawiono zadanie atakowania wykrytych stanowisk nieprzyjaciela i uniemożliwienie mu umocnienia się na swych pozycjach. 2 maja "Błyskawica" została uszkodzona w potyczce z niemieckimi działami kal. 88 mm i musiała udać się na drobny remont do Skjelfordu. "Grom" po przyjęciu na pokład dowódcy dywizjonu kmdr por. Stanisława Hryniewieckiego z kolei udał się na patrol w rejonie, Rombakken. Miała to być jego ostatnia wyprawa.

3 maja w godzinach porannych, podczas patrolu w głębi fiordu, "Grom" został zaatakowany przez dobrze zamaskowane działa kal. 88 mm, którym udało się uszkodzić maszynownię niszczyciela. W odpowiedzi "Grom" wystrzelił przeszło 500 pocisków artylerii głównej niszcząc nieprzyjacielskie stanowiska. Niedługo potem wraz z brytyjskim pancernikiem wziął udział w ostrzeliwaniu kolejnych niemieckich umocnień.

W niektórych opracowaniach historycznych możemy natrafić na niepokojąca notatkę, mówiącą o ostrzelaniu przez polski okręt niemieckiego szpitala, który według informacji wywiadu był w rzeczywistości składnicą uzbrojenia i amunicji, jednakże wobec braku dokładniejszych informacji na ten temat brak jest możliwość pełnej weryfikacji tego zdarzenia. Faktem jest, że również 3 maja, dla uczczenia polskiego święta ostrzelano i zniszczono niemiecką flagę ze swastyką stojącą na jednej z gór Narwiku.

Poranek 4 maja 1940 zastał "Groma" u wejścia do fiordu wraz z trzema jednostkami brytyjskimi. Okręty szykowały się do ponownego ostrzału niemieckich stanowisk, gdy na niebie dostrzeżono dwa nieprzyjacielskie samoloty, a chwilę potem wysoko nad nimi jeszcze jeden. Początkowo wydawało się, że Niemcy zaatakują okręty brytyjskie. Nikt nie spodziewał się, że trzeci samolot, który znajdował się na pułapie przeszło 5 tys. metrów przeprowadzi skuteczny atak. Stało się jednak inaczej - samolot zrzucił wiązkę sześciu bomb, z których dwie trafiły wolno poruszającego się "Groma".

Dowódca polskiego dywizjonu niszczycieli, kmdr Stanisław Hryniewiecki. Dowódca polskiego dywizjonu niszczycieli, kmdr Stanisław Hryniewiecki.
Trzeba przyznać, że był to niezwykły atak - jeden z nielicznych udanych osiągniętych z tak wysokiego pułapu. Do dziś pozostaje kwestią dyskusyjną, dlaczego dowódca okrętu komandor porucznik Aleksander Hulewicz tak późno nakazał zwiększenie prędkości i ogłosił alarm bojowy. Nierozstrzygniętą również kwestią jest samo miejsce, w które uderzyły bomby - przez szereg lat uważano, że ugodziły one w aparaty torpedowe polskiego okrętu, a te, będąc załadowane, doprowadziły do potężnej eksplozji, która przełamała okręt na pół. Ostatnie badania wraku (trzeba tu również zaznaczyć, że wrak ORP "Grom" do dziś spoczywa w wodach norweskiego fiordu i nie został wydobyty i pocięty na złom jak podawali kiedyś polscy maryniści) wskazują jednak, iż same aparaty nie zostały uszkodzone. Jaka była, zatem bezpośrednia przyczyna zatonięcia? Może wykażą to kolejne badania wraku.

W wyniku zatonięcia okrętu śmierć poniosło 59 marynarzy, głownie starszych podoficerów, którzy zostali uwięzieni w mesie. Na szczególne wyróżnienie zasługuje postawa II mechanika, porucznika Aleksego Krąkowskiego, jedynego poległego oficera, który nie bacząc na grożące niebezpieczeństwo pozostał w maszynowni nie dopuszczając do wybuchu kotłów okrętowych. Pośmiertnie awansowano go do stopnia kapitana marynarki.

Tymczasem do blisko 130 znajdujących się w wodzie polskich rozbitków Niemcy otworzyli ogień z karabinów maszynowych. Kres temu położyły jednostki brytyjskie, które pośpieszyły na pomoc i osłoniły polaków swymi burtami. Niezwykłym wydarzeniem, które szczególnie utkwiło w pamięci Polakom były dźwięki polskiego hymnu, jakim zostali powitani wchodząc na pokład brytyjskiego pancernika. Dziś działania ORP "Grom" w walkach Narwiku upamiętnia również tablica pamiątkowa w tym mieście.

Nazwa ORP "Grom" jeszcze dwukrotnie pojawiła się w polskiej marynarce wojennej. W roku 1957 nadano ją niszczycielowi otrzymanemu od ZSRR (ze służby skreślono go 19 kwietnia 1973 roku). Na początku lat 90. do służy w polskiej flocie weszły małe okręty rakietowe projektu 660 (jeden z nich mogliśmy niedawno podziwiać podczas Parady Morskiej MW), którym nadano nazwy historycznych niszczycieli z okresu II wojny światowej - jeden z nich to oczywiście ORP "Grom".

Opinie (37) ponad 10 zablokowanych

  • "Tymczasem do blisko 130 znajdujących się w wodzie polskich rozbitków Niemcy otworzyli ogień z karabinów maszynowych." (3)

    W odwecie teraz rzucamy śnieżkami w niemieckich sportowców.

    • 19 21

    • bardziej dziwak niż marunda (2)

      a co? - powinniśmy strzelac do niemieckich sportowców ostrą amunicją?

      • 6 3

      • tak (1)

        ;) ołów przyspiesza metabolizm

        • 8 2

        • dobre

          • 1 1

  • dzięki

    ciekawy tekst, pozdrawiam autora :)

    • 21 6

  • Ciekawa lekcja historii ze zdjeciami

    jak w temacie

    • 24 1

  • "...samolot zrzucił wiązkę sześciu bomb, z których dwie trafiły wolno poruszającego się "Groma"...' - tu należało chyba dopisać, że Pan cytuje? I z kogo? No i ten "fjord" :) Ale generalnie plus za ciekawe tematy artykułów.

    • 13 1

  • Ludzie - tu jest więcej błędów i bzdur niż w Białej Księdze Macierewicza! (9)

    Po 1wsze - operacja wyjścia z Bałtyku przed wybuchem wojny dyonu ktt nosiła nazwę PEKING a nie PEKIN!
    Po 2gie - do jakich zadań były budowane ktt typu Grom? Do ganiania po Atlantyku za sowieckimi transportami? Co to za bzdura! Na Bałtyku Sowieci mieli krążowniki, pancerniki i flotę o wiele silniejszą od naszej ale już mocno starzejącą się (prócz krążowników typu Kirow) - ktt typu Grom, określane w dokumentach KMW jako okręty torpedowo-artyleryjskie (w tej kolejności) miały dzięki swojej prędkości doskoczyć do zespołu wroga i posłać mu torpedy w momencie gdy ten zbliżałby się do polskiego wybrzeża lub naszego konwoju! Odesłanie okrętów na Atlantyk raz - odsłoniłoby całe nasze wybrzeże od jakiejkolwiek obrony, dwa - było niewykonalne pod względem logistycznym (gdzie baza, gdzie smary, skąd uzupełnienia?), trzy - jak sam autor później pisze, okręty te nie były budowane do działań na Atlantyku tylko na spokojniejszych wodach Morza Bałtyckiego.
    Po 3cie - skąd ta informacja, że oba aparaty torpedowe znajdują się na wraku Groma? To kolejna bzdura gdyż i badania prowadzone przez norwegów i polska ekspedycja wykazały, że wrak jest przełamany właśnie na wysokości drugiego aparatu torpedowego i owego aparatu, jak również kadłuba na pewnym odcinku, nie ma.
    Żenujące są te błędy i wypaczenia dokonywane na łamach tego portalu przez p. Lipkę. Czas najwyższy skończyć z publikowaniem bzdur!

    • 38 13

    • (3)

      Zawsze był PEKIN i tyle.
      Coś sie tobie pomieszało

      • 6 9

      • Peking był zawsze!!!

        • 10 4

      • PEKING (1)

        • 8 3

        • PEKING jak cholera !!!!

          oczywiście że PEKING

          • 4 2

    • bo teraz "doktorant" jest od przepisywania - nieuważnego od Pertka lub Wieczorkiewicza...

      • 8 1

    • że co?

      a czytałeś Białą Księgę Macierewicza? czy może piszesz tak bo naczytałeś się bzdur o niej w GW?

      • 6 6

    • to npisz art do 3m.pl i skasuj za wiedze prawdę jedyną słuszną :) (1)

      albo powiadom, ze za darmoszkę zrobisz recnezję przed publikacją :) - korektę itp

      • 1 4

      • Korektę? Nie da się!

        Przy tej ilości błędów które za każdym razem M.L. serwuje w swoich artykułach nie da się zrobić tylko korekty - trzeba by napisać artykuł od nowa!

        • 4 0

    • sam coś napisz, ty tylko zawsze stękasz to tak tamto s****, a sam nic nie napisze wielki historyk....

      • 1 4

  • Huraaaa!!!! Doktorant Lipka !!!! HURAAAAAAA!!!!!

    w końcu nowy artykuł, bo doktorant Lipka wszystko wie !

    • 14 6

  • A tyle rowów do wykopania jest...

    • 11 1

  • Michał Lipka, o kurcze, nie znam się, ale nieźle Panu pakują na forum...

    • 16 3

  • Panie Doktorze, (1)

    przydalo by sie wyjasnic tragedie naszego pieknego transatlantyka m/s Pilsudski troszke starszego blizniaka Batorego. Jedne zrodla podaja ze wjechal na dwie miny a inne zrodla podaja ze zostal storpedowany. Chociaz Niemcy nie potwierdzaja tej informacji. Podobna zreszta sprawa zaistniala juz 21 Listopada 1916 roku na Morzu Egejskim kiedy zatonal s/sw Britannic (nastepca tragicznego Titanica). Do tej pory tak naprawde nie wiadomo czy w przypadku Britannica to bylo wjechanie na miny czy niemieckie torpedy zatopily angielskiego kolosa.

    • 12 1

    • jaki tam doktor - to magister jeszcze...

      • 5 3

  • Co do faktu odnosnie strzelania do polskich rozbitkow (4)

    to nalezy tez przypomniec jeszcze tragiczniejsza historie. Wiadomo ze najsmutniejszy los spotkal dwa statki ktore wyszly z Gdyni m/s Wilhelm Gustloff i s/s Cap Arcona. Wiemy co sie stalo z Gustloffem ale kiedy Anglicy zbombardowali Cap Arcone juz na wodach niemieckich to wtedy z nabrzeza Niemcy strzelali do swoich rozbitkow. Dlaczego? O tym sie dzis nie mowi.

    • 8 3

    • Co do Arcony

      wystarczy sięgnąć do Wiki;

      • 2 2

    • wikipedia kłamie

      sięgnąłem do wiki, aby przeczytać o Cap Arcona. I widzę tutaj bardzo duże rozbieżności pomiędzy polską a niemiecką wersją opisu. Na niemieckojęzycznej stronie można przeczytać, że rozbitkowie z Cap Arcona / więźniowie byli zabijani przez brytyjskie samoloty. A zabijanie rozbitków w wodzie przez Niemców nie miało miejsca !!! Przedstawione są natomiast pewne tezy i ewentualne przebiegi wypadków, które nie do końca zostały wyjaśnione. Typowe dla wielu spraw zbrodni z okresu wojny.

      • 3 0

    • Z tragedią "Cap Arcony" było trochę inaczej...

      https://pl.wikipedia.org/wiki/SS_Cap_Arcona

      • 0 0

    • cap arcona

      Podobno na Cap Arcona przewoźono więźniów ze Stuthofu i postanowiono się ich pozbyć.

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Obroną Poczty Polskiej w Gdańsku 1 września 1939 r. dowodził:

 

Najczęściej czytane