• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Historia pewnej podróży i utraconej wódki

Jarosław Kus
17 sierpnia 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Podróż koleją z Gdyni do Szwecji przez Bałtyk
Drewniane molo "Żeglugi Polskiej" ze zgromadzonymi gośćmi przybyłymi z okazji uroczystości poświęcenia statków pasażerskich. Wśród zaproszonych gości widoczni m.in.: marszałek Józef Piłsudski, jego córki Wanda i Jadwiga. Na dalszym planie widoczne wzniesienie Kamiennej Góry, plaża oraz budynek hotelu Polska Riwiera. Lipiec 1928 roku. Drewniane molo "Żeglugi Polskiej" ze zgromadzonymi gośćmi przybyłymi z okazji uroczystości poświęcenia statków pasażerskich. Wśród zaproszonych gości widoczni m.in.: marszałek Józef Piłsudski, jego córki Wanda i Jadwiga. Na dalszym planie widoczne wzniesienie Kamiennej Góry, plaża oraz budynek hotelu Polska Riwiera. Lipiec 1928 roku.

Latem roku 1928 wyruszyła z Bydgoszczy niezwykła wyprawa: korzystając z zaproszenia zarządu Syndykatu Dziennikarzy Pomorskich - "z prezesem red. Teską (dziennikarz, wydawca "Dziennika Bydgoskiego", polski działacz polityczny, 1876-1945) na czele "- na zjazd, odbywający się w Gdyni i na wybrzeżu polskim", w podróż po Kaszubach wyruszyli dziennikarze "Dziennika Bydgoskiego".



Inni zaproszeni do Gdyni wybrali pociągi, co było niewątpliwie podyktowane znacznie większą wygodą podróży i gwarantowało dotarcie wprost na gdyński dworzec: bowiem zbiórkę uczestników zjazdu przewidziano na dzień "11 sierpnia przed południem (...) w salonie I klasy na dworcu w Gdyni". Tu też zaplanowano oficjalne "otwarcie zjazdu i konferencję prasową z udziałem przedstawicieli władz i instytucji gospodarczych" oraz "zaproszonych gości", których poproszono o przedstawienie "zagadnień budowy portu oraz rozwoju handlu zamorskiego".

Uczestników zjazdu - w liczbie pięćdziesięciu czterech (plus "kilku przedstawicieli innych syndykatów polskich") - powitała również na swych łamach "Gazeta Gdańska "Echo Gdańskie"", której zawdzięczamy obszerną relację z całej imprezy. Jakby na zamówienie Syndykatu, na wybrzeże powróciła ładna, letnia pogoda.

Bydgoszczanie udali się do Gdyni "najkrótszą drogą wzdłuż Wisły, prosto na Tczew i Gdańsk", w charakterze nawigacji posługując się czterowierszem: "Chełmno - Świecie, Grudziądz - trzecie, Nowe - Gniew, a szóste Tczew".

Kontrolę na granicy polsko-gdańskiej przeszli - o dziwo! - bez żadnych "szykan", mieli więc czas, aby rozejrzeć się wokół i dostrzec, po obu stronach granicy, "prymitywnie urządzone domki strażnicze", które "w dni słotne" narażać musiały strażników na reumatyzm. Po przekroczeniu granicy, jechali przez terytorium Wolnego Miasta Gdańska prosto "ku morzu", po drodze mijając: "Pszczółki, Skwarcz, Kleszczyn, Cieplewo, Pruszcz, Orunię, Szydlice, Gdańsk i Sopoty".

W Gdańsku dziennikarze zauważyli "jaskrawe plakaty, protestujące przeciw imperjalizmowi polskiemu i rzekomym planom wojennym marszałka Piłsudskiego przeciw Litwie i Sowietom". Jednak Gdańszczanie mieli w tym czasie zupełnie inne zmartwienia: "25 litrów wódki pochłoniętej przez ziemię", czy problemy z komunikacją.

Minąwszy Mały Kack i Kolibki, podróżnicy ujrzeli wreszcie "nasze morze" i osiągając cel swej podróży, dotarli do "budującej się Wielkiej Gdyni". Pełni podziwu obserwowali "siedem tysięcy murarzy, cieśli i innych robotników zajętych (...) na budowlach, w magazynie i w porcie" (oprócz portu handlowego, węglowego i wojennego, był już w tym czasie w Gdyni i port rybacki - "prawie-że już gotowy").

W śródmieściu, czyli "dzielnicy handlowo-przemysłowej", zgodnie z przyjętymi założeniami budowano "tylko gmachy cztero- i pięciopiętrowe" - plan zakładał bowiem stworzenie prawdziwego, gdyńskiego "city". Mieszkańców natomiast planowano osiedlać na stokach wzgórz okalających centrum: "rozbudowa miasta podążała [więc] coraz bardziej ku Redłowu i Chylonji". Przewidywano, że miasto osiągnie liczbę 100 tysięcy mieszkańców już w ciągu najbliższych kilkunastu lat.

Na razie jednak dawał się odczuć brak wodociągu z prawdziwego zdarzenia ("woda była niezdrowa" i nie nadawała się do spożycia). Nie było też w Gdyni "samodzielnej Kasy Chorych i lecznicy", dlatego też "robotnicy udawali się do o godzinę jazdy odległego miasta powiatowego". Obrazu dopełniał, szerzący się jak plaga, spekulacyjny obrót nieruchomościami: "cena ziemi dochodziła do 15 dolarów za metr kwadratowy czyli prześcignęła znacznie ceny placów budowlanych w centrum Warszawy", "niespodziewanie" czyniąc wielu właścicieli "multimilionerami".

Ale gdynianie z optymizmem spoglądali w przyszłość, już teraz ciesząc się perspektywą budowy "70 km pięknych ulic" do roku 1932.

Dziś wiemy, że nie wszystkie te plany doczekały się realizacji: bo chociaż liczbę stu tysięcy mieszkańców osiągnęła Gdynia już w roku 1936, to nigdy jednak nie udało się wybudować ani Bazyliki Morskiej, ani Pomnika Wolności...

Następnego dnia podróżnicy opuścili "niegościnną byznesową Gdynię, gdzie z człowieka skórę by zdarli, żądając 15 złotych za pokój w hotelu, bo jest sezon!" (jak widać, entuzjazm dla najmłodszego, polskiego miasta nieco już opadł) i wyruszyli w dalszą podróż po Kaszubach.

Na drogi w powiecie morskim nawet specjalnie się nie uskarżali, choć zapewne nie wszystkie były, jak "gościniec Wejherowski", "dobrze ubite, miejscami gładkie jak stół". Ale postęp w dziedzinie budowy dróg na Pomorzu był chyba widoczny gołym okiem: lada moment miała ruszyć budowa "drogi nadbrzeżnej na długości 8 km. Wielka Wieś-Hallerowo (obecnie Władysławowo) do Jastrzębiej Góry". "Autostradę Słońca", bo tak nazwano tą najbardziej malowniczą w Polsce drogę nadbrzeżną, ostatecznie oddano do użytku dopiero latem roku 1931, choć według nieco zmodyfikowanego projektu (projektowaną nawierzchnię asfaltową zastąpiono kostką bazaltową sprowadzaną z Wołynia, którą nadal można oglądać w wielu fragmentach Drogi Wojewódzkiej nr 215, między Władysławowem a Jastrzębią Górą). Obecnie droga ta jest objęta ochroną konserwatorską, jako wspaniały przykład przedwojennej myśli technicznej i inżynieryjnej.

Kontynuując podróż po Kaszubach, dziennikarze odwiedzili Redę i Wejherowo (gdzie żywo interesowali się "wojną" tego miasta z Puckiem o starostwo, zakończoną zwycięstwem... Gdyni), a następnie wrócili do Gdyni, gdzie już czekał na nich statek, który miał ich zabrać na Hel; zanim jednak wsiedli na jego pokład, zdążyli jeszcze zwiedzić chylońską "stację rozdzielczą 60.000 woltów energii elektrycznej".

1
Rejs na Hel, który - co ciekawe - "dopiero Polska odkryła", przyniósł kolejna okazję do odwiedzin w Sopocie, niezbyt przychylnie nastawionym do gości z Polski, o czym dobitnie przypominał brak polskiej flagi na pomoście "udekorowanym w chorągwie różnych państw". Ale może to i dobrze, nie wpadli bowiem w szpony hazardu...

"Ukoronowaniem" podróży po Kaszubach był powrót z półwyspu pociągiem, w którym panowały warunki... dokładnie takie same, jak obecnie w sezonie wakacyjnym: ludzie "jechali popakowani jak śledzie, najgorszemu wrogowi, nawet panu ministrowi, takiej jazdy nie życząc!"

Owocem zjazdu Syndykatu Dziennikarzy Pomorskich stał się więc protest skierowany na ręce ministra transportu, przeciwko - jak to określono w oświadczeniu - "traktowaniu kuracjuszy polskich na wybrzeżu w skandaliczny sposób" oraz "lekceważeniu sobie uczuć narodowych polskiej publiczności".

Po dziewięćdziesięciu latach, mimo kolejnych "postępów w budowie kolei do Gdyni" (i nie tylko), można odnieść wrażenie, że tego listu nadal w ministerstwie nikt nie przeczytał...



Źródło: "Gazeta Gdańska - Echo Gdańskie"" nr 182 z 10 sierpnia 1928 r., nr 183 z 11 sierpnia 1928 r., nr 185 z 14 sierpnia 1928 r., nr 188 z 18 sierpnia 1928 r., nr 190 z 20 sierpnia 1928 r., nr 191 z 22 sierpnia 1928 r., nr 192 z 23 sierpnia 1928 r., nr Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (9)

  • vodka (1)

    trucizna ktora zabija ten kraj i jego mieszkancow, powoli ale skutecznie

    • 14 10

    • Wszystko jest dla ludzi

      - trzeba tylko umiejętnie z tego korzystać ;)

      • 3 1

  • 25 litrów wódki w glebę!

    Co za strata :)

    • 14 0

  • jak wódka w tytule to klikalność w góre

    • 17 0

  • kostka bazaltowa

    kiedys czytalam,ze pochodzi ze Szwecji,teraz sie dowiedzialam,ze z Wolynia..
    Taka piekna jest w Lisim jarze no i byla jeszcze niedawno w Gdyni na tylach hali targowej -ciekawe co sie z nia stalo ?

    • 11 0

  • Kostka bazaltowa z Wołynia

    jest ok. po blisko dziewięćdziesięciu latach eksploatacji. To nie to, co dzisiaj, gdzie nową drogę trzeba remontować po 2-3 latach.

    • 7 0

  • Kiedyś to robili drogi.....

    na wieki

    • 8 0

  • Kontrole na granicy polsko-gdańskiej

    i "jaskrawe plakaty, protestujące przeciw imperjalizmowi polskiemu i rzekomym planom wojennym marszałka Piłsudskiego..." - to były czasy... Dobrze, że minęły.

    • 2 1

  • a kołnierze marynarskie

    widoczne na pierwszej fotografii, w czasach PRL, były hitem mody dziecięcej: chłopcy nosili takie bluzy do granatowych spodni z kantem (długich lub krótkich), dziewczynki do plisowanej spódniczki. Zdarzały się tez w wersji białej lub kremowej, z granatowymi tasiemkami...

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym mieście Trójmiasta po raz pierwszy w historii zorganizowano pierwszy pokaz wzlotu balonu na rozgrzane powietrze?

 

Najczęściej czytane