- 1 Przymorze kiedyś i dziś. Porównujemy zdjęcia (145 opinii)
- 2 Te zabytki otwierają się po remontach (88 opinii)
- 3 Nietypowa willa prezesa banku nad miastem (55 opinii)
- 4 "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate" (36 opinii)
- 5 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 2 (12 opinii)
- 6 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. (11 opinii)
Fińskie domki, czyli górnicze osiedle nad morzem
Koniec maja 1947 roku. Do gdyńskiego portu wpływa fiński statek, wiozący pierwszy transport drewnianych domków dla zniszczonego wojną kraju. Nad wyładunkiem czuwa przedstawiciel producenta - firmy "Puutalo" (dosł. Drewniany dom) z Helsinek. Prefabrykaty ładowane są do wagonów i ruszają w dalszą podróż przez Polskę, by dotrzeć na Górny Śląsk.
W ten sposób Finowie wywiązują się ze swojej części umowy zawartej dwa miesiące wcześniej z polskim rządem, która zakłada udział w odbudowie naszej gospodarki w zamian za dostawy węgla. Kontrakt obejmuje m.in. dostarczenie 4 tys. domków drewnianych, z przeznaczeniem dla robotników przemysłu węglowego.
Domki za węgiel
Zawarta umowa barterowa ma na celu złagodzenie głodu mieszkaniowego w pierwszych powojennych latach. Z inicjatywą wyszło Ministerstwo Górnictwa i Energetyki, a Finowie podchwycili pomysł z entuzjazmem. Strona polska zobowiązała się dostarczyć między kwietniem 1947 a czerwcem 1950 roku 1 mln ton węgla za równowartość ok. 12 mln ówczesnych dolarów. Finowie rewanżują się m.in. właśnie składanymi domkami, które stanowią aż 2/3 wartości transakcji.
Osiedla domków fińskich powstają przede wszystkim na Górnym Śląsku i lokowane są na peryferiach, na terenie nieuzbrojonym, a więc bez kanalizacji. Sprowadza się jedynie szkielety konstrukcyjne budynków, od parteru po dach, wraz ze stolarką. Mury fundamentowe, piwniczne, kominowe, pokrycia dachów, okna, piece czy instalacje elektryczne powstają już w kraju.
Gdański wyjątek
Główny beneficjent dostaw, Centrala Zbytu Produktów Przemysłu Węglowego (od wielu lat w jej dawnej siedzibie przy Wałach Piastowskich działa Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność"), szuka terenu dla osiedla, w którym zakwateruje pracowników Działu Przeładunków Morskich, funkcjonującego w Nowym Porcie.
Wybór pada na niezabudowany teren na północno-wschodnich obrzeżach Wrzeszcza, między ul. Bolesława Chrobrego a aleją gen. Józefa Hallera (wówczas aleją Roosevelta), na północ od ulicy Lwowskiej .
Budowa rusza w sierpniu 1947 roku i postępuje sprawnie. Osiedle 85 drewnianych domków jest gotowe po dziewięciu miesiącach. Oddane do użytku zostaje w słoneczną niedzielę 9 maja 1948 roku, w trzecią rocznicę zakończenia II wojny światowej. Datę wybrano nieprzypadkowo, podkreślając w ten sposób kolejne z wielu zwycięstw nowego porządku gospodarczo-politycznego. W uroczystości biorą udział m.in. przedstawiciele władz wojewódzkich.
Wrzeszczańskie osiedle będzie jedynym tego typu na Pomorzu.
Z dwoma piecami, ale bez kanalizacji
Pokryte dwuspadowym dachem jedno- i dwurodzinne domki są dwupoziomowe; na parterze mieszczą się dwa pokoje, kuchnia oraz dodatkowe pomieszczenie, na piętrze zaś - dalsze dwa pokoje. Powierzchnia całkowita nie przekracza 70 m kw., ale lokatorzy wiedzą, że są szczęściarzami. Niejedna gdańska rodzina do początku lat 70. mieszkać będzie w poobozowym baraku...
Pomieszczenia ogrzewane są dwoma piecami kaflowymi, po jednym na każdym poziomie. Domki wyposażone są w kuchenki i sprzęt domowy. Każdemu domkowi towarzyszy ogródek. Na kanalizację trzeba będzie jednak poczekać do 1960 roku.
Nieśmiertelny rębacz dołowy
Co ciekawe, przez pierwsze dwa lata uliczki robotniczej kolonii pozostają bezimienne. Dopiero w marcu 1950 roku otrzymują nazwy związane z przemysłem węglowym (Górnicza, Koksowa, Kopalniana) lub z pracą portu (Dźwigowa).
Jedna z ulic upamiętnia rębacza z zabrzańskiej kopalni "Jadwiga", Wincentego Pstrowskiego (1904-1948), który zmarł niecały miesiąc przed oddaniem wrzeszczańskiej kolonii do użytku. Komunistyczna propaganda kreuje go na pierwszego polskiego przodownika pracy, więc na patrona uliczki na robotniczym osiedlu nadaje się doskonale.
Urzędnicy dekomunizujący w 1990 roku nazwy ulic Gdańska oszczędzą Wincentego Pstrowskiego, z mapy miasta próbował go usunąć dopiero wojewoda pomorski, działającego na podstawie ustawy o IPN w 2018 r. Naczelny Sąd Administracyjny uznał jednak, że ul. Pstrowskiego nie musi zmieniać patrona.
Trwała prowizorka
W 1947 roku przedstawiciel fińskiego producenta zapewniał, że "domek taki przy starannej konserwacji może służyć właścicielowi przez kilkadziesiąt lat". I rzeczywiście, siedem dekad po budowie wrzeszczańskie osiedle wciąż stoi i ma się całkiem dobrze. Największa w tym zasługa samych mieszkańców - niejednokrotnie już trzeciego pokolenia - którzy dokonywali remontów, modernizacji i rozbudów, przedłużając przy tym żywotność drewnianej architektury. Przy okazji wiele domków zyskało indywidualny charakter - niektóre otynkowano, gdzieniegdzie pojawiły się werandy, przybudówki, garaże...
Niestety, działania te zatarły ich fiński rodowód.
O autorze
Jarosław Wasielewski
badacz i popularyzator historii Gdańska, autor bloga poświęconego w całości przeszłości i teraźniejszości Wrzeszcza.
Opinie (108) 4 zablokowane
-
2019-01-18 12:06
mieszkaniec
witam swietne artykoly i komentarze proponuje artykol o uilcach chopena moniuszki al wojska do kina znicz kino tranwajarz szkola 66 i 44 mysle ze jest tez interesujace spedzilem tam dzieiciswo i mlodosc przepraszam za pisownie pozdrawjam bylych terazniejszych mieszkancow i milosnikow wrzeszcza
- 3 1
-
2019-01-18 14:35
takie finskie domki byly tez na pograniczu Oliwy i Przymorza, tuz przy ulicy (1)
dawniej Czerwonego Sztandaru, kolo malego targu i wiezowcow 8 pietrowych tez budowanych wedlug projektu finskiego.
- 3 0
-
2019-01-21 20:28
Domki finskie
Przy czerwonego sztandaru domki drewniane byly stawiane jeszcze przed wojna. Moj dziadek jak przyjechal do Gdańska w 45 to opowiadal ze stalo ich tam kilka. Teraz zostaly tylko 3 domy. Byly tez przy bzowej ale te zburzyli jak budowali bloki w 70 latach. Kilka lat temu zostal zburzony jeden domek przy samej czerwonego sztandaru. Teraz buduja tam jakiegos molocha betonowego
- 0 0
-
2019-01-18 14:39
te domki mialy kolor brazowy. takie same domki w Szwecji, Norwegii byly
malowane na kolor czerwony a okna na bialo. dluzej byly odporne na mrozy, deszcz itd. "Czerwony barwnik początkowo był produktem ubocznym wytwarzanym przez kopalnię. Podgrzany i zmieszany z wodą, tworzył wytrzymałą farbę, która od końca XVIII wieku stała się częścią romantycznego wizerunki szwedzkiego stylu. Czerwona farba pomaga chronić drewno przed grzybami i trudnymi warunkami pogodowymi. Dodatkowo czerwony barwnik pochłania duże ilości promieniowania UV, "co pozwala farbie dłużej zachować swój wygląd-nawet przez setki lat.
- 5 0
-
2019-01-19 06:03
Domki fińskie (1)
Od 1962 r. mieszkam w pobliżu. Może trzeba jeszcze wyjaśnić tragedię położonego obok cmentarza i co działo się na terenie zajmowanym przez Polmozbyt i zajezdnię autobusową tam gdzie dzisiaj powstaje osiedle zajezdnia wrzeszcz.
- 5 0
-
2021-07-19 11:00
Tam była też gesiarnia
- 0 0
-
2019-01-19 11:40
A po drugiej stronie ulicy ....
... "Polskie domki" pseudo "działkowców" czyli jak tanio budować bez Finów :-)
- 4 0
-
2019-01-23 23:06
Domki
Wychowałam się w jednym z tych domów i niestety przedstawiony schemat ma niewiele wspólnego z ich rzeczywistym wyglądem w środku. Jeśli zaś chodzi o domki na warszawskim Jazdowie, te posiadają kompletnie inny charakter, nie mają też piętra.
- 1 0
-
2019-02-14 08:10
Mieszkałem w takim domku na kwaterze ul. Dzwigowa nr nie pamiętam ostatni domek po prostu prawej stronie przed cmentarzem na Zaspie bardzo dobrze się mieszkało mile wspominam te czasy i właścicieli
- 2 0
-
2020-10-05 18:09
Mieszkałem tutaj od tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego do tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego piątego..Był to dom mojej babci dziadka.Nigdy nie zapomnę.
Nigdy nie zapomnę
. Miałem tam najpiękniejsze dzieciństwo.- 5 0
-
2021-06-11 14:18
Marek
Ja się wychowałem na kopalnianej 15 w 60 latach.
Moje najpiękniejsze dzieciństwo. Nigdy nie zapomnę.- 4 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.