• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Fakty i mity o Gdyńskich Kosynierach

Michał Lipka
30 czerwca 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Zdjęcie pochodzi z książki Adama Bałabana pt. "Kosynierzy w świetle prawdy". Nowy Jork 1979 Zdjęcie pochodzi z książki Adama Bałabana pt. "Kosynierzy w świetle prawdy". Nowy Jork 1979

Pierwszy raz pojawili się podczas insurekcji kościuszkowskiej, potem walczyli w powstaniu Listopadowym, Styczniowym i Wielkopolskim. Mało kto jednak wie, że oddziały kosynierów brały udział w walkach nawet we wrześniu 1939 roku.



Wraz z rozbudową Gdyni, obok portu, domów i dróg zaczęły również powstawać i rozwijać się komórki różnych partii politycznych. W 1927 r. zarejestrowano tu m.in. organizację Polskiej Partii Socjalistycznej, która jednak w najbliższych wyborach odnotowała mizerny wynik, co sprawiło, że na parę lat zniknęła ze sceny politycznej.

Na poważnie wróciła na nią w roku 1935 roku, kiedy do Gdyni przybył Kazimierz Rusinek - początkowo objął stanowisko sekretarza komitetu by za dwa lata zostać szefem gdyńskiego PPS-u. Znany ze swej socjalistycznej działalności był doskonałym organizatorem, co szybko przełożyło się na znaczny wzrost dynamiki działań socjalistów. Podczas pochodów pierwszomajowych pojawiało się coraz więcej osób: w roku 1936 było ich 12 tys., a w 1939 r. już 15 tys. W wyborach z lutego 1939 roku PPS w 32 osobowej Radzie Miasta zdobył łącznie 15 mandatów. Socjaliści byli już poważną siłą polityczną.

Wraz ze wzrostem napięcia międzynarodowego coraz częściej zaczęły odzywać się głosy o potrzebie stworzenia ochotniczych oddziałów, które miały wspomagać regularne wojsko. I choć spotkało się to z licznym i pozytywnym odzewem, pojawił się jeden ważny problem: w co uzbroić ochotników? Z tym jednak postanowiono zmierzyć się później. Zaczęto od organizowania patriotycznych manifestacji i pochodów, z których jeden zakończył się niemalże marszem na Wolne Miasto Gdańsk. Wszystko przez informację, że jeden z polskich kolejarzy został wypchnięty z jadącego pociągu przez Niemców, w wyniku czego stracił obie nogi. Dopiero w ostatniej chwili udało się ostudzić emocje i do marszu nie doszło.

Gdy wybuchła wojna, przed siedzibą PPS-u zaczęli zbierać się ludzie pragnący wziąć udział w walkach. Wśród nich znaleźli się również oficerowie i żołnierze, którzy nie zdążyli na czas dotrzeć do swoich jednostek. By w jakiś sposób zagospodarować ten potencjał ludzki, początkowo zdecydowano się utworzyć Drużyny Robotnicze, które miały budować umocnienia i rowy strzeleckie.

Odezwa Kazimierza Rusinka do gdyńskich robotników i zwolenników PPS. Odezwa Kazimierza Rusinka do gdyńskich robotników i zwolenników PPS.
To jednak było za mało dla ochotników - oni chcieli walczyć, a nie kopać. Zdecydowano więc przeformować drużyny w jednostki typowo bojowe, ale znów pojawił się wspomniany wcześniej problem z uzbrojeniem. Mówiąc wprost - brakowało pistoletów i karabinów.

By temu zaradzić, postanowiono ochotników uzbroić w kosy przekute na sztorc. I choć wydawać by się to mogło nieprawdopodobne, pomysł uzyskał akceptację władz wojskowych.

Rozpoczęto zatem formowanie jednostek Kosynierów, na czele których stanął podpułkownik w stanie spoczynku Stanisław Wężyk. Obecny w Gdyni komisarz rządu Franciszek Sokół zwrócił się do Warsztatów Żeglugi Gdańskiej o przygotowanie i dostarczenie ok. 500 kos.

Pierwszy oddział Kosynierów już wcześniej ruszył na miejsce walk. 7 września, jeszcze nie uzbrojona kompania, pod dowództwem podporucznika rezerwy Józefa Kąbolewskiego, otrzymała od pułkownika Stanisława Dąbka rozkaz przeszukania Witomina. Spodziewano się odnaleźć ukrytą tam broń i faktycznie, znaleziono tam 17 sztuk karabinów.

Kolejnym zadaniem Kosynierów była osłona Sztabu Lądowej Obrony Wybrzeża. Do dziś zachowały się zdjęcia patroli uzbrojonych w kosy.

11 września płk Stanisław Dąbek oddał sformowane jednostki Kosynierów do dyspozycji I Gdyńskiego Batalionu Obrony Narodowej pod dowództwem majora Stanisława Zauchy. Po przybyciu na miejsce, Kosynierzy przeszli swój pierwszy chrzest bojowy w starciu pod Łężycami, w którym stracili trzech zabitych i ośmiu rannych. Mimo to, nie tylko udało im się odrzucić wroga, to jeszcze zdobyli na nim karabiny maszynowe.

Od tej chwili do czasu nadejścia polskich transportów z bronią, to właśnie na Niemcach Kosynierzy zdobywali uzbrojenie. Dlatego z czasem stali się Kosynierami tylko z nazwy.

Kolejna potyczka, w okolicach rumskiej Szmelty, miała miejsce 12 września i także tym razem zakończyła się zwycięsko dla Polaków.

Po tej akcji zapadła jednak decyzja, by wycofać się na Kępę Oksywską.

Ppłk st. sp. Stanisław Wężyk, dowódca batalionu kosynierów gdyńskich. Zdjęcie pochodzi z książki Adama Bałabana. Ppłk st. sp. Stanisław Wężyk, dowódca batalionu kosynierów gdyńskich. Zdjęcie pochodzi z książki Adama Bałabana.
I tu po raz pierwszy spotykamy się z nie do końca wyjaśnionymi faktami - w swych wspomnieniach Kazimierz Rusinek pisał, że Kosynierzy jako ostatni polski oddział opuścili Gdynię, odpierając ataki nieprzyjaciela jeszcze 14 września. Według innych relacji Kosynierzy rozpoczęli wymarsz w nocy z 12 na 13 września. Jednoznaczne ustalenie faktów wydaje się już jednak niemożliwe.

Ostatecznie oddziały znalazły się w koszarach Marynarki Wojennej na Oksywiu. I też możemy spotkać się z megalomanią Rusinka, który twierdził, że tylko dzięki jego postawie udało się stłumić chęć niektórych oficerów do poddania się. Wydaje się to mało prawdopodobne, gdyż w samych koszarach znajdowało się ok. 1000 oficerów i marynarzy, którzy, jak wynika z zachowanych dokumentów, chcieli dalej walczyć i nikt nie myślał o poddawaniu się.

Dowództwo objął wtedy ppłk Wężyk. Zdecydował się on na wysłanie części żołnierzy do walk u boku 1 Morskiego Pułku Strzelców i III Gdyńskiego Batalionu Obrony Narodowej, a sam z pozostałą częścią szykował się do obrony koszar.

Choć Kosynierzy dawali niejednokrotnie przykład odwagi i męstwa wobec coraz bardziej przeważającej siły nieprzyjaciela, wraz z innymi oddziałami musieli ostatecznie skapitulować - ostatni z nich uczynili to 19 września.

Po wojnie działania Kosynierów obrosły w liczne, nie zawsze prawdziwe legendy. Kazimierz Rusinek przedstawiał się niemalże jako dowódca obrony Wybrzeża i wszystkich oddziałów kosynierów, których odtąd nazywał "Czerwonymi Kosynierami".

Nowej ludowej władzy było to bardzo na rękę, więc w uznaniu "zasług" ulicę Morską w Gdyni zmieniono na Czerwonych Kosynierów, podobną nazwę nadano jednej z miejskich szkół, a sam Rusinek otrzymał honorowe obywatelstwo Gdyni.

Po 1989 r. zaczęto weryfikować niektóre fakty. Niestety, liczne przekłamania będące dziełem Rusinka i niektórych "historyków" spowodowały, że niektórzy zaczęli nawet wątpić czy oddziały gdyńskich kosynierów istniały naprawdę.

Po rzetelnym zbadaniu sprawy ostatecznie ulica Czerwonych Kosynierów powróciła do swej pierwotnej nazwy, ale Rusinek utracił swoje honorowe obywatelstwo.

6 września 2011 w Gdyni, u zbiegu ulic: Morskiej, Zbożowej i Kcyńskiej, odsłonięto tablicę poświęconą "Gdyńskim Kosynierom". 6 września 2011 w Gdyni, u zbiegu ulic: Morskiej, Zbożowej i Kcyńskiej, odsłonięto tablicę poświęconą "Gdyńskim Kosynierom".

Odtąd zaczęto mówić o Gdyńskich Kosynierach - taką nazwę nadano kilku ulicom w polskich miastach (np. w centrum Gdańska zobacz na mapie Gdańska), a w ramach uznania zasług, tych prawdziwych, 6 września 2011 u zbiegu ulic Morskiej, Zbożowej i Kcyńskiej w Gdyni zobacz na mapie Gdyni odsłonięto tablicę poświęconą temu niezwykłemu oddziałowi.

Opinie (41) 9 zablokowanych

  • Bez broni, bez orla na czapce a zamiast saperek mial kapcie. Bohaterom czesc i chwala a tchorzom na pohybel.

    • 0 0

  • Kąkolewski

    Proszę o poprawienie literówki. Zamiast Kąkolewski powinno być Kąkolewski.

    • 0 0

  • Propaganda (1)

    Propaganda Czerwonych Kosynierów znalazła się nawet w filmie "Czterej Pancerni i pies". Oczywiście żeby zatrzeć bohaterstwo żołnierzy na Westerplatte, przeciwstawiono im o ileż "większe" bohaterstwo Czerwonych Kosynierów. Tfuuu

    • 2 3

    • Co za bzdury...

      Przez cały serial Jan Kos szukał swojego ojca i ciągle powtarzał/podkreślał, że ojciec walczył na Westerplatte. Brygada Pancerna nosiła imię Bohaterów Westerplatte.
      Ojciec Janka Kosa, już jako partyzant, nie walczył w Czerwonych Kosynierach, tylko jako członek Gryfa Pomorskiego.

      • 0 0

  • Brak mundurów, brak broni. (14)

    Przyjmuje się, że 90% budżetu II Rzeczpospolitej przeznaczano na wojsko. Wniosek nasuwa się sam, że większość tych pieniedzy przebalowano.

    • 14 30

    • Mino

      I to mimo, że Gdynia się rozbudowuje.

      • 0 0

    • Kto to przyjął? Te 90% budżetu?

      Co bierzesz?
      Nie było, nie ma i nie będzie Państwa, które wydawałoby 90% swojego budżetu na szeroko rozumiane wojsko.

      • 0 0

    • Co za bzdety. (1)

      W ciągu ok. 15 lat międzywojnia odbudowano kraj ze zgliszcz I WŚ (która była dużo bardziej niszczycielska od II WŚ), zbudowano COP, zbudowano 100-tysięczne miasto i największy port na Bałtyku, relatywnie silniejszą od dzisiejszej flotę wojenną i absolutnie jedną z największych na świecie flot handlowych. Mieliśmy pociągi szybsze niż w Niemczech (od razu po zajęciu Polski inżynierowie niemieccy przystąpili do rozpracowywania planów polskich rozwiązań) itp. itd.

      Ten, kto choć trochę orientuje się w realiach tamtych czasów, chciałby ich powrotu (pomimo wielu ówczesnych problemów, w tym większej niż dzisiaj ilości oszołomów na tzw. "prawicy").

      • 3 5

      • nie powtarzaj politykierze (wyszło szydło zworka) tych dyrdymałów pod każdym postem choćbyś nie wiem jak nie zaklinał przeszłości to i tak nie ma do niczego wracać, do niedemokratycznych rządów? (to już mamy) do biedy? do głodu na wsi? do głupich przepisów? daj spokój

        • 1 3

    • (6)

      Tak,tak.Zbudowanie COP-U,przemysłu lotniczego,fabryk karabinów,czołgów itp.Ale co najważniejsze wykształcenie całej masy inżynierów zbrojeniowych to oczywiście "przebalowanie" podatków.Chciałbym aby obecnie tak "przebalowano" nasze pieniądze JEŁOPIE.

      • 15 7

      • (2)

        Tyle zrobiliśmy i kicha. Przestań uprawiać propagandę sukcesu, którego nie było. Tak było dobrze, a tak źle II RP skończyła. Masz racje jełopie !

        • 2 4

        • Było za dobrze. (1)

          Widział to ZSRR (stąd ciągłe napady band bolszewickich na polskie miasta przygraniczne i konieczność sformowania KOP) i widziały zawistne Niemcy pogrążone w hiperinflacji i stagnacji gospodarczej (mam nawet w zbiorach sarkastyczny medal niemiecki w podzięce za kosztujący miliardy marek bochenek chleba), dla których jedyną szansą była szybka militaryzacja i atak. Metoda walki z kompleksami, którą w ostatnich latach posługuje się inne byłe imperium z kompleksami.

          • 3 3

          • napady ustały w latach 20 propagandzisto i miały miejsce nie z biedy ale z powodów politycznych
            a z tą katastrofą w niemczech i bogactwem polski w tym samym czasie to naprawdę pokazałeś "klasę"
            napadli na nas by ukraść nam konie bo autami źle im się jeździło...

            • 2 3

      • (2)

        to co mówisz to licealne hasła a w praktyce półprawdy
        że o kulturze osobistej nie wspomnę...
        nie trzeba mitologizować IIRP "tylko" dlatego że była Realnie Niepodległa wręcz przeciwnie ciesząc się nią należy rozliczyć się z jej dwoma JEDYNYMI wadami z kulawą ekonomią i marnymi rządami - faktem ze broni i mundurów był brak, i faktem jest że przemysł z którego jesteś tak dumny był beznadziejnie zarządzany (przez o zgrozo wojskowych!) a rynek był przeregulowany czego rezultatem było choćby to iż w 1939 realnie nie mieliśmy dróg i aut!

        • 9 9

        • Dróg w Polsce było niewiele, więc trzeba je było budować od zera, (1)

          a fabryk samochodów nie mieliśmy. Większość przypływała do Polski przez Gdynię (w Gdyni była wówczas największa ilość jeżdżących samochodów na mieszkańca; większa niż w Warszawie; podobnie jest dzisiaj w Sopocie, gdzie jest ponad 1 samochód na głowę).

          Zresztą po co komu był samochód, skoro zamiast jechać 300-400km pomiędzy wielkimi miastami z prędkością ok. 60-80 km/h można było ten dystans pokonać państwową koleją z prędkością do 140 km/h (osiągi, które powtórnie osiągnięto dopiero niedawno).

          W rozwoju polskiego przemysłu, a nawet utrzymaniu produkcji z czasów rozbioru przeszkadzały głównie 2 rzeczy:
          1. Totalne niemal zniszczenie infrastruktury przemysłowej (ok. 90% na późniejszych ziemiach polskich, w porównaniu do 60-70% w czasie IIWŚ).
          2. Szybie odcięcie rynków zbytu (w traktatach zagwarantowano m.in. otwarty rynek niemiecki, ale po paru latach traktaty wygasły i Niemcy wprowadziły cła zaporowe). To spowodowało w kraju kryzys gospodarczy.

          Odbudowa i modernizacja infrastruktury kolejowej to był po prostu drugi cud nad Wisłą. Trzy części kraju, w których obowiązywały różne rozstawy szyn i standardy taboru, w parę lat zintegrowano i połączono fizycznie ze sobą, a jakość traktów i składów kolejowych tak zmodernizowano, że stały się jednymi z najlepszych na świecie.
          Rozwijano transport rzeczny (mieliśmy też dwie flotylle rzeczne), o którego znaczeniu mało kto dzisiaj w ogóle pamięta.
          Gdyby porównywać relatywnie jakość transportu w Polsce i innych krajach Europy, to właśnie doszusowaliśmy do stanu, który niemal od zera osiągnięto przed wojną ciężką pracą w kilkanaście lat.

          Niestety, w trakcie wojny i po niej wymordowano dziesiątki tysięcy polskich elit intelektualnych. Połowę z niedobitków wypędzono jeszcze z kraju w 1968 (czy ktoś liczył noblistów wywodzących się z polskiej emigracji marca 1968?).
          Dzisiaj najwyższe funkcje w państwie piastują zawodowi politycy o wykształceniu historycznym i prawniczy, Przed wojną powszechne było sprawowanie tych funkcji przez osoby z wyższym wykształceniem technicznym (sam I. Mościcki był wynalazcą, właścicielem wielu ważnych w przemyśle patentów).

          No, ale to byłą przecież sanacja, czyli zaraza, gdzie prawa ludzi pracy były łamane, a bieda była tak straszna, że setki tysięcy (miliony?) Polaków musiały uciekać za ocean za chlebem.
          No właśnie, niekoniecznie. Akcje kolonizacyjne były akcjami zorganizowanymi, a nadmiar siły roboczej, która przy szybkim wzroście wydajności była jedynie obciążeniem, eksportowany był do USA i Ameryki Południowej na podstawie międzynarodowych umów migracyjnych, a nie "na dziko".

          • 4 4

          • celowo kłamiesz

            infrastrukturę drogową i motoryzację władza generałów/pułkowników celowo niszczyła i liczba aut w latach 31/36 w Polsce malała !!! podobnież z odcinkami dróg
            i nie o fabryki (kompletnie nieopłacalne) lecz o prawo, cała, podatki, opłaty chodzi!
            a pociągi NIE jeździły 140km/h, udało to się jednej Lux-torpedzie na jednej trasie raz a nie na co dzień i nie wszędzie
            infrastruktura przemysłowa nie została zniszczona w ogóle w dawnym zaborze niemieckim, w niewielkim stopniu w dawnym zaborze austriackim, jedynie w zaborze rosyjskim były zniszczenia ale nie takie jak opisujesz
            zdecydowanie mniejsze

            ale lepsza jest propaganda od prawdy

            • 2 4

    • Kto przyjmuje że 90% budżetu.......

      Pomyśl człowieku co za bzdury piszesz,nie byłoby pieniędzy na szpitale,szkoły,co za brednie!!!

      • 5 2

    • prechulano

      Dobry wniosek.III RP to wierna kopia tego oszukańczego systemu, który zdechł we wrześniu 39 roku. Byliśmy silni,zwarci i gotowi !

      • 2 5

    • Mundury jakiś zdrajca narodu puścił koleją przez Gdańsk

      Potem hitlerowcy szturmowali pozycje polskie w naszym umundurowaniu starająć się zmylić polską stronę.

      • 2 2

  • Ulice Kosynierów (1)

    Dość późno w Rumi przemianowano ulicę Czerwonych Kosynierów na nazwę Kosynierów. Było to chyba w 1996 roku... A jak w innych miastach...?

    • 3 2

    • tylko dla czego?

      Po co zmieniać nazwę?przeciez chodziło o to że kosynierzy byli czerwoni od krwi a nie że byli komuchami...

      • 0 0

  • Kąbolewski czy Kąkolewski Józef

    Proszę o sprawdzenie, gdyż spotykałem się z nazwiskiem Kąkolewski - później zmarły w Koszalinie działacz Harcerstwa. Na jego grobie stoi tabliczka "Grób do likwidacji". Pana Józefa poznałem osobiście. Na osiedlu wraz z innymi dziećmi wołaliśmy na niego Pan Cukierek. Był organizatorem wielu osiedlowych ognisk integrujących dzieci z całej okolicy w czasach, gdy bardziej w "modzie" były wojny międzyuliczne czy międzydzielnicowe wyprawy wojenne.

    • 5 0

  • Pytanie (15)

    Szanowny Panie Redaktorze,
    Czy zgodnie z prawem międzynarodowym, nie będąc regularnymi oddziałami wojskowymi, te drużyny powinno się traktować jako bandy?
    Chodzi mi o formalne, prawne ujęcie.

    • 7 55

    • (10)

      Prawnie nieumundurowany osobnik z bronią to bandyta,wg.nowomowy to terrorysta.

      • 6 17

      • Jeśli nosi oznaki przynależności do armii to może być nawet w trampkach (5)

        i krótkich spodniach. Powstańcy w Warszawie też nosili biało czerwone opaski do cywilnych ubrań i nawet Niemcy potraktowali ich jako jeńców wojennych po kapitulacji powstania.

        • 17 2

        • odpowiedź (4)

          Panie Andrzeju, a jak stanowi prawo międzynarodowe?
          Chyba inaczej?

          • 1 8

          • (3)

            W myśl Artykułu 4 Konwencji Genewskiej o Traktowaniu Jeńców Wojennych jeńcem może być osoba należąca do jednej z poniższych kategorii:

            1) członkowie sił zbrojnych Strony w konflikcie, jak również członkowie milicji i oddziałów ochotniczych, stanowiących część tych sił zbrojnych;
            2) członkowie innych milicji i innych oddziałów ochotniczych, włączając w to członków zorganizowanych ruchów oporu, należących do jednej ze Stron w konflikcie i działających poza granicami lub nawet w granicach własnego terytorium, pod warunkiem, że te milicje lub oddziały ochotnicze, włączając w to zorganizowane ruchy oporu, odpowiadają następującym warunkom:
            a) mają na czele osobę odpowiedzialną za swych podwładnych;
            b) noszą stały i dający się z daleka rozpoznać znak rozpoznawczy;
            c) jawnie noszą broń;
            d) przestrzegają w swych działaniach praw i zwyczajów wojny;
            3) członkowie regularnych sił zbrojnych, którzy podają się za podlegających rządowi lub władzy nie uznanym przez Mocarstwo zatrzymujące;
            4) osoby towarzyszące siłom zbrojnym, ale nie należące do nich bezpośrednio, jak na przykład cywilni członkowie załóg samolotów wojskowych, korespondenci wojenni, dostawcy, członkowie oddziałów pracy lub służb, powołanych do opiekowania się wojskowymi, pod warunkiem, że otrzymali oni upoważnienie od sił zbrojnych, którym towarzyszą, przy czym te ostatnie obowiązane są wydać im w tym celu kartę tożsamości według załączonego wzoru;
            5) członkowie załóg statków handlowych, włączając w to kapitanów, pilotów i uczniów, oraz członkowie załóg samolotów cywilnych Stron w konflikcie, o ile nie przysługuje im prawo do korzystniejszego traktowania na mocy innych postanowień prawa międzynarodowego;
            6) ludność terytorium nie okupowanego, która przy zbliżaniu się nieprzyjaciela chwyta spontanicznie za broń, aby stawić opór inwazji, a nie miała czasu zorganizować się w regularne siły zbrojne, jeżeli jawnie nosi broń i przestrzega praw i zwyczajów wojennych.
            Artykuł 13 Konwencji przewiduje, że jeńcy wojenni powinni być zawsze traktowani w sposób humanitarny. Bez zwłoki powinni być ewakuowani do obozów, położonych z dala od strefy walk (art. 19). Zakazane jest używanie ich jako żywych tarcz (art. 23). Muszą być otoczeni opieką lekarską (art. 30 i następne). Przy zatrudnieniu warunki pracy nie powinny ustępować warunkom, z jakich korzystają obywatele państwa zatrzymującego (art. 51). Obozy jenieckie są nadzorowane przez przedstawicieli Międzynarodowgo Czerwonego Krzyża i państwa neutralnego sprawującego opiekę nad jeńcami zwanego mocarstwem opiekuńczym (ang. Protecting Power, art. 10, 23, 56, 78 i następne).

            Postanowienia te rozszerzają Protokoły Dodatkowe z 1977

            • 7 1

            • (2)

              I to bandy najgorsze-czerwone.

              • 2 15

              • slaw ale ty D.E.B.I.L jesteś (1)

                Ci ludzie, bohaterowie gineli za Polskę, swoją ukochaną Gdynię.

                • 12 0

              • Wpis miał być niżej o jeden akapit.Wyszło jak wyszło.

                • 0 0

      • (3)

        Proszę jednak poczytać więcej o Konwencjach międzynarodowych!
        Kosynierzy nosili oznaczenia państwa biorącego udział w konflikcie, państwa uznanego na arenie międzynarodowej. Czy były to opaski, czy też inne emblematy(godła), co więcej zaprzysiężeni zostali przez Administrację Państwową (zaznaczam uznawanego) Kraju!

        • 19 2

        • prośba (2)

          Czy może Pan przytoczyć artykuł konwencji?

          • 1 4

          • (1)

            . Obowiązek kombatanta odróżniania się od osób cywilnych:
            Zasadą jest, że kombatanci winni odróżniać się od ludności cywilnej (art. 44.3 PD I). W związku z uznaną praktyką członkowie regularnych sił zbrojnych winni nosić mundury (art. 44.7 PD I). Kombatanci, którzy nie są członkami sił zbrojnych posiadających mundury, powinni nosić znak rozpoznawczy a także nosić otwarcie broń. Jeśli osoby takie nie noszą munduru, kwalifikują się do sił zbrojnych określonych art. 4.A 2 KG III oraz art. 43.1 PD . Zastosowanie znajduje wówczas art. 4 A(2) lit (b) i (c), zatem osoby, które należą do tej kategorii, są zaliczane do sił zbrojnych, ale nie muszą nosić munduru.

            • 8 1

            • ?

              Proszę o dosłowny cytat aktu prawnego, bo nie mogę go znaleźć.

              • 1 6

    • bandy to jak widać grasują w internecie i na dodatek nie znają stanu prawnego który jednoznacznie traktuje takie formacje jak wojsko

      • 12 0

    • jakie bandy??? (2)

      zostali wcieleni do wojska, dostali przydział, tylko brakowało uzbrojenia i mundurów. Bronili swojej Ojczyzny, jako robotnicy często mieli lewicowe poglądy. A reszta to przekłamania hitlerowców i komunistów / socjalistów utrwalone przez lata w umysłach ludzi.

      Pokaże Wam jak Polak walczy i umiera , płk. Stanisław Dąbek

      • 25 2

      • pytanie

        Który artykuł konwencji to rozstrzyga.
        Proszę o zacytowanie!

        • 6 3

      • ?

        To nie były formacje wojska.

        • 2 7

  • Poprawcie błąd.

    Dowódcą 1 Gdyńskiego Batalionu Obrony Narodowej był major Stanisław Zaucha, a nie Zauch, jakby wynikało z treści. Nazwisko Zaucha odmienia się przez przypadki.

    Odpowiedź redakcji:

    Dziękujemy za sugestię. Treść została poprawiona.

    • 7 0

  • Bardzo słaba ta notatka, niewiele wnosi i tak naprawdę nie przedstawia tych ludzi...

    • 6 7

  • Ten z lewej to wykapany Kosynier...

    • 1 10

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Dawna ul. Marchlewskiego w Gdyni, obecnie nazywa się:

 

Najczęściej czytane