• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dwie twarze kontrowersyjnego oficera marynarki

Michał Lipka
16 marca 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Jerzy Świrski, najbardziej kontrowersyjny oficer polskiej marynarki wojennej przed i w trakcie II wojny światowej. Jerzy Świrski, najbardziej kontrowersyjny oficer polskiej marynarki wojennej przed i w trakcie II wojny światowej.

Wiceadmirał Jerzy Świrski - dla jednych wizjoner i świetny strateg, dla innych zamknięty w sobie, apodyktyczny i nieznoszący krytyki oficer. Do dziś to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii polskiej marynarki.



Przyszły admirał urodził się 5 kwietnia 1882 roku w Kaliszu. Jego ojciec służył w armii rosyjskiej i to zapewne właśnie to zaowocowało decyzją młodego Jerzego, by rozpocząć karierę wojskową.

Korpus Kadetów w Moskwie ukończył z jedną z najwyższych lokat. Kolejnym etapem jego edukacji był Korpus Morski w Petersburgu, po ukończeniu którego w 1902 roku otrzymał promocję na pierwszy stopień oficerski (młodszy miczman) i skierowanie na stanowisko młodszego oficera nawigacyjnego na krążownik "Askold". Tam dał się poznać jako perfekcjonista, który pewnie dąży do wyznaczonego celu.

Świrski był potem kolejno wyznaczany na stanowisko nawigatora m. in. na pancerniku "Rostisław", dużym stawiaczu min "Dunaj" oraz na pancerniku "Jewstafij". Pierwsze dowództwo objął na torpedowcu "Striemitielyj". Niedługo nim dowodził, bo w 1912 roku został flagowym nawigatorem Brygady Pancerników. Wybuch I wojny światowej zastał go na stanowisku oficera nawigacyjnego Floty Czarnomorskiej.

Rok 1918 przyniósł w życiu Świrskiego jeszcze większe zmiany. Po pierwsze, choć na krótko, mianowany został Ministrem Spraw Morskich Ukraińskiej Republiki Ludowej. Po drugie nawiązał kontakt z Domem Polskim w Sewastopolu i gdy tylko stało się to możliwe, zdecydował się na powrót do Polski.

W kraju został szefem Sekcji Organizacyjnej Departamentu do Spraw Morskich w Warszawie, a potem zastępcą szefa tego departamentu. Dał się poznać jako dobry organizator, mający jasno określone plany dotyczące rozwoju naszej floty wojennej.

Swe plany mógł realizować od września 1920 roku, kiedy skierowano go do Pucka na stanowisko dowódcy Wybrzeża Morskiego. Po weryfikacji stopni wojskowych Jerzy Świrski 3 maja 1922 otrzymał stopień komandora, a już w listopadzie tego samego roku wyznaczony został na stanowisko dowódcy Floty.

Milowy krok w karierze Świrskiego nastąpił 19 maja 1925 r., kiedy prezydent Stanisław Wojciechowski mianował go Szefem Kierownictwa Marynarki Wojennej. Świrski miał być swoistym remedium na kryzys, jaki w tym czasie dotknął naszą flotę, wynikający z tzw. afery minowej (więcej w ramce pod tekstem). W tym czasie, co szczególnie istotne w dalszym kontekście, opinie i propozycje Świrskiego bardzo spodobały się ówczesnemu szefowi Sztabu Generalnego, którym był generał Władysław Sikorski.

Po objęciu nowego stanowiska Świrski przystąpił z energią do działania. Praktycznie z miejsca zmienił przydziały wielu wyższym oficerom z Kierownictwa Marynarki Wojennej, a także Dowództwa Floty i innych podległych jednostek. W kolejnych latach potrafił być równie bezkompromisowy (jak w kwietniu 1927 r., gdy jednym rozkazem zwolnił do cywila 36 oficerów).

W ocenie wielu historyków, te działania poprawiły funkcjonowanie Marynarki Wojennej (z mundurem żegnali się głównie oficerowie, którzy nie rokowali jakichkolwiek nadziei na dalszy rozwój) oraz uspokoiły nastroje po aferze minowej. Mimo licznych przeciwności i ograniczonych funduszy był to też krok ku stworzeniu w miarę nowoczesnej floty.

Jednak podwładni mieli na ten temat inne zdanie. W ich wspomnieniach często pojawiają się opinie, że Świrski był zamknięty w sobie, z nikim nie konsultował swych decyzji, swym zachowaniem odpychał marynarzy. To jednak subiektywne opinie i można się z nim zgodzić lub nie.

Największym zarzutem kierowanym często pod adresem Świrskiego było to, że skupił się na przygotowaniu do wojny z jednym przeciwnikiem - ZSRR. Dlatego też okręty typu "Grom" i "Orzeł" świetnie nadawały się do operowania na dalekich morskich szlakach komunikacyjnych, ale na Bałtyk były zdecydowanie za duże. Trudno tu się z tym nie zgodzić, ale gdy zaszły zmiany w sytuacji geopolitycznej i Świrski dostrzegł niebezpieczeństwo ze strony Niemiec, doprowadził do zatwierdzenia planu Peking, który umożliwiał naszym najbardziej wartościowym jednostkom operowanie z baz brytyjskich.

Dobra współpraca kontradmirała (awans 1 stycznia 1931 r.) Świrskiego z generałem Władysławem Sikorskim trwała nieprzerwanie aż do roku 1941. Dowodem na to był choćby awans Świrskiego na wiceadmirała.

Niedługo po tym jednak nastąpił ciąg wydarzeń, które zepsuły dobre relacje między tymi panami.

Do Sikorskiego zaczęły docierać liczne anonimy, w których oficerowie i marynarze skarżyli się na niekorzystne zmiany w uposażeniu, jakie chciał wprowadzić Świrski. Do tego kadra nieprzychylnie patrzyła na swojego przełożonego, pamiętając o tym, że gdy oni musieli z narażeniem życia przedzierać się przez hitlerowskie blokady, Świrski bezpiecznie opuścił kraj przez Rumunię i Francję.

Czarę goryczy przelała jednak samobójcza śmierć powszechnie lubianego i szanowanego komandora Bogusława Krawczyka, który nie mógł pogodzić się z częstymi naciskami i niekorzystnymi jego zdaniem planami, które prezentował Świrski.

Czytaj także: Tragiczny finał konfliktu między oficerami marynarki

Generał Władysław Sikorski postanowił więc odwołać wiceadmirała Jerzego Świrskiego z zajmowanego stanowiska, a na jego miejsce powołał komandora Tadeusza Podjazd - Morgensterna. Za główny powód tej decyzji podano "niewłaściwe postępowanie z podległym sobie personelem" oraz wzrastające niezadowolenie w szeregach Marynarki Wojennej. Wraz ze Świrskim odejść miał również jego zastępca, komandor Karol Korytowski.

Dla Świrskiego taka decyzja oznaczała złamanie i zakończenie kariery. Admirał nie mógł do tego dopuścić. Próbował wpłynąć na zmianę rozkazu u samego Sikorskiego, ale gdy to nie odniosło rezultatu, znalazł inny sposób. Postanowił poprosić o pomoc swych przyjaciół Brytyjczyków. Było to coś niespotykanego, gdyż dotychczas brytyjska Admiralicja nie ingerowała w obsadę stanowisk u swych sojuszników.

Nie wiemy, jakie argumenty padły, ale Sikorski ostatecznie zmodyfikował swą decyzję. Wiceadmirał Świrski miał pozostać na swym stanowisku, a komandor Morgenstern został jego zastępcą. Już po krótkim czasie okazało się, że współpraca na linii Świrski - Morgenstern układa się źle. Komandor wysłał do Sikorskiego kilka listów, w których prosił o zwolnienie go z zajmowanego stanowiska. Choć początkowo Sikorski nie chciał się na to zgodzić, ostatecznie jednak uległ. Podjazd-Morgenstern został wysłany na placówkę w Waszyngtonie, a na jego miejsce powrócił komandor Korytowski.

Swą poprzednią pozycję i liczne wpływy Świrski odzyskał jednak dopiero po tragicznej śmierci Władysława Sikorskiego.

Po zakończeniu wojny Świrski z dużą niechęcią patrzył na oficerów chcących wracać do kraju. Sam postanowił zostać na emigracji i do tego samego namawiał innych. Po demobilizacji zajął się polityką. Zmarł w Londynie 12 czerwca 1959 roku.

Jak widać postać wiceadmirała Świrskiego pełna jest sprzeczności. Z jednej strony wyłania się nam bowiem obraz patrioty troszczącego się o rozwój foty wojennej, a z drugiej despoty nieliczącego się ze zdaniem innych, dla którego najważniejsza była własna kariera. Który z tych wizerunków jest prawdziwy?

Największa afera korupcyjna w przedwojennej marynarce

W połowie lat 20. polska marynarka wojenna szukała dostawcy min. Odpowiedzialny za ich zakup był szef Samodzielnego Referatu Broni Podwodnej komandor podporucznik Jan Bartoszewicz- Stachowski. Zakup zakończył się skandalem: nie dość, że Polska przepłaciła za same miny, to jeszcze nie spełniały one nawet podstawowych wymagań stawianych przez marynarkę. Później okazało się, że za wybór tych konkretnych min Bartoszewicz-Stachowski miał przyjąć dużą łapówkę.

Sprawą obok prokuratury wojskowej zajął się również Korpus Kontrolerów Ministerstwa Spraw Wojskowych. W stan oskarżenia postawiono wielu oficerów marynarki, w tym ówczesnego szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej, wiceadmirała Kazimierza Porębskiego.

Dowódca Floty komandor Świrski wystosował w kwietniu 1925 roku specjalne memorandum do najwyższych władz wojskowych pod wiele mówiącym tytułem "Główne wytyczne dla sanacji Marynarki Wojennej". Zawarte w nim postulaty, m. in. duża reorganizacja floty i wydalenie z jej szeregów niekompetentnych (według Świrskiego) oficerów, znalazły poparcie w Ministerstwie Spraw Wojskowych, czego efekt był widoczny już 19 maja 1925 roku w postaci nowej nominacji dla Świrskiego.

Opinie (17) 2 zablokowane

  • Lata mijają a w Marynarce dalej przekręty...

    • 35 2

  • Lata mijają a Gawron jaki jest każdy widzi :)

    • 30 2

  • A dlaczego nic nie ma w sprawie buntu? (1)

    A dlaczego nie ma nic o buncie oficerów ORP Orzeł i ORP Wilk w postaci do Świrskiego?

    • 11 0

    • bylo

      O tym juz kiedys bylo w odniesieniu di smierci kmdr Krawczyka

      • 3 1

  • (3)

    Logika nie jest silną stroną autora.
    Pisze on:
    "Dlatego też okręty typu "Grom" i "Orzeł" świetnie nadawały się do operowania na dalekich morskich szlakach komunikacyjnych, ale na Bałtyk były zdecydowanie za duże."
    A na jakiż to szlakach miałby te okręty działać jeśli nie na bałtyckich?
    Nie są znane jakiekolwiek plany wojny na na dalekiej północy, morzu czarnym czy dalekim wschodzie... czyli na Bałtyk okręty te nie były za duże, "za duże za małe" to zresztą argumentacja godna dziecka nie historyka. Na Bałtyku podczas wojny działały skutecznie większe okręty kriegsmarine a i flota Sowiecka miała większe egzemplarze na uzbrojeniu
    szkoda, że nie wiedzieli że są one "za duże na Bałtyk"...
    Swoją drogą gdyby w skład floty Polskiej wchodziły mniejsze jednostki to na kształt wojny by to nie wpłynęło ale z pewnością nie dotarłyby one do UK a nawet jeśli to nic by tam nie robiły bo i co aliantom po kutrach na Atlantyku czy morzu północnym?

    • 16 10

    • czytanie ze zrozumieniem.... (2)

      Czytanie ze zrozumieniem jak widać nie jest do końca mocną strona niektórych osób....jakbyś anonimie poczytał troszkę historie i główne założenia jakimi kierował się adm Świrski to byś zapewne wiedział że w przypadku wojny z ZSRR chciał skierować podległe mu jednostki na szlaki m.in. na Morze Czarne.
      Nie oszukujmy się Błyskawica i Grom, podobnie jak Orzeł z Sępem były typowymi okrętami oceanicznymi...o ile od biedy może niszczyciele dały by sobie radę (choć biorąc pod uwagę stan naszego lotnictwa ich koniec byłby tylko kwestią czasu) to dla OP Bałtyk był po prostu zbyt płytki...
      Wtedy potrzebowalibyśmy małych, szybkich i dobrze uzbrojonych okrętów...
      Duże okręty o których piszesz czy to niemieckie czy radzieckie wspierały głownie działania wojsk lądowych bo żadnych większych bitew morskich na BAłtyku podczas II wojny nie było...

      • 5 1

      • nie anonimowy her admirał na kursie dla dowódców floty z ust samego pana Świrskiego dowiedział się
        że Polska flota miała bazy nad Morzem Czarnym a nawet Śródziemnym
        a może to były okręty atomowe z instalacją do produkcji manny i takich baz nie potrzebowały?
        hmmm?
        Polskie niszczyciele były projektowane do intensywnych walk na wodach jak by to dziś określić szelfowych, na morzach zamkniętych
        stąd ich bardzo silne uzbrojenie i bardzo wysoka osiągana prędkość
        dla okrętu podwodnego nie istnieje za małe morze istnieją natomiast chybione strefy dozoru
        i nie, NIE potrzebowaliśmy wtedy małych okrętów tylko nowoczesnej struktury Armii lądowej z realnym sztabem i planem wojny oraz broni przeciwlotniczej i przeciwpancernej a także samochodów

        • 2 1

      • Czytajcie obszerniej i głębiej w temacie!!!

        Zanim skupicie się na kwestiach taktycznych okrętów i geopolitycznych celach II R.P. poczytajcie jeszcze o kwestiach finansowych związanych z ich zakupami i gospodarczych związanych z możliwościami naszych ówczesnych stoczni. Pamiętajcie więc że znaczna część okrętów finansowana była z pożyczek np.Francji. Ta zaś-podobnie jak i Wlk.Brytania np.z samolotami-wielokrotnie odmawiała nam sprzedaży tego czego faktycznie chcieliśmy (np. ścigacze). Znów więc często wybierano to co było dostępne i pod ręką "średnio" mając na to wybór i wpływ. Tak więc na skład naszej Floty wpływało znacznie więcej elementów aniżeli się może wydawać. Co i tak nie zmienia faktu, że biorąc pod uwagę ówczesny poziom techniki to można tylko marzyć aby nasza Marynarka teraz miała podobne okręty!!

        • 0 0

  • Pytanie (2)

    A admirał Waga w 1991 roku - może ktoś to opisze?

    • 11 0

    • (1)

      oj za duzo by pisac, i moznaby sie niezle przejechac po wielu osobach...

      • 7 0

      • .

        Nie uwierzycie, ale pan Szczurek w Gdyni nazwał rondo jego imieniem.
        Nie żartuję.

        • 4 0

  • Dowódca

    Rzeczywistym dowódcą MW był adm. Unrug - prawdziwy człowiek honoru.

    • 12 1

  • (2)

    mam kumpla w marynarce, szybko na emeryture poszedl, ale dwa domu zdarzyl zbudowac i mieszkanie kupic - cud chlopak..

    • 9 1

    • . (1)

      15 lat siedzenia za biurkiem i wcześniejsza emerytura.
      A cywile muszą na nich pracować.

      • 3 5

      • No wlasnie nie, elektrykiem na jakiejs lodce byl..

        • 1 0

  • Czeam na artykuł o admirale Cywińskim, u którego Świrski pobierał nauki w Korpusie Kadetów. To dopiero postać!

    • 3 0

  • zbrodniarz wojenny Mackensenn jest przez was gloryfikowany

    a polski dowódca obrzucany błotem

    • 1 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaki jest najstarszy budynek w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane