• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dramat koło Trzech świńskich łbów

Paweł Pizuński
7 marca 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Gospoda "Trzy świńskie łby" (niem. Drei Schweinsköpfe) w Lipcach (niem. Guteherberge), zaznaczona na przedwojennej mapie. Lipce zostały włączone w granice administracyjne Gdańska w 1954 r. Gospoda "Trzy świńskie łby" (niem. Drei Schweinsköpfe) w Lipcach (niem. Guteherberge), zaznaczona na przedwojennej mapie. Lipce zostały włączone w granice administracyjne Gdańska w 1954 r.

Poczucie krzywdy w połączeniu ze sporą ilością alkoholu to gotowy przepis na nieszczęście. Nie inaczej było we wsi Lipce koło Gdańska, gdzie mocno podchmielony młodzieniec spotkał przypadkiem swojego zajadłego wroga.



Lietzaua znali w St. Albrecht (pol. Święty Wojciech) chyba wszyscy, bo i trudno byłoby go nie poznać. Chłopak zawsze starał się jakoś wyróżnić. Raz była to ekstrawagancka fryzura, innym razem wąs inaczej przycięty, a co do ubioru to tym szokował najczęściej. Raz zamiast zwykłych spodni bryczesy założył, innym razem nie marynarkę, lecz ciemną bluzę miał na sobie, no i do tego kopel zamiast paska. Z nim nigdy się nie rozstawał, mimo że byli tacy, którzy z tego drwili.

- Hej, Lietzau za glinę się dałeś? - pytali.
- A może do armii cię biorą? - pokpiwali inni.

Ale Lietzau niewiele sobie z tego robił. Nosił się po swojemu i już.

Co innego Liedberg. Ten ubierał się jak każdy, wyglądem od innych też zbytnio się nie różnił. Ot, zwykły 20-latek, jakich wielu na ulicy można było spotkać. Może tylko popędliwością się odznaczał. Skory do awantury był się znaczy i pod tym względem Lietzauowi nie ustępował. Obaj byli gwałtowni, zwłaszcza kiedy sobie wypili.

Pili zwykle w gospodzie pana T. w Lipcach, gdzie mieli swoje ulubione miejsce. Siadali pod oknem w rogu sali, zamawiali kilka szklanek piwa i gadając o głupotach spędzali czas do dziewiątej z minutami. Później albo zmieniali lokal albo też szli do domu, by wyspać się porządnie. Pracowali na budowie, więc sen był jak najbardziej wskazany.

W niedzielę 22 czerwca 1902 r. opuścili lokal wcześniej niż zwykle. Nawet ósmej nie było, kiedy Lietzau wstał od stołu i oświadczył, że wychodzi.

- Niedziela jest - powiedział zdumionemu koledze - Dzień święty, więc pora skończyć, bo umiar jest kluczowy - dodał i zachwiał się lekko.
Liedberg zastanawiał się chwilę, ale w końcu też się podniósł.

- Jak ty idziesz, to ja też... Samego cię nie zostawię - oświadczył i wyszli obaj.
Na zewnątrz ciepło było, humor też im dopisywał, więc gwizdać zaczęli. Tak doszli do drogi krajowej i skręcili na Gdańsk. Pech chciał, że tamtych dwóch spotkali. Niższy o nazwisku Wensora, zbytnio im nie wadził. W porządku nawet był, ale za to ten wyższy już wcześniej im podpadł. Ściślej mówiąc, Liedberg miał z nim na pieńku. Rok wcześniej Lubin go z mieszkania wyrzucił, więc powód do rozmowy był.

- Policzę się z tobą, gadzie... - zaczął, ale Lubin gadać z nim nie chciał.
- Znikaj, bo dostaniesz - syknął i potraktował Liedberga pięścią.

W brodę tamtego trzepnął, ale nie z całej siły. Można powiedzieć że lekko tylko trącił, a na dodatek niezbyt celnie, bo cios po ramieniu przeszedł. Mimo to Liedberg potraktował sprawę poważnie. Dostał w gębę, musiał więc się odciąć. Honor nakazywał.

Od razu po nóż sięgnął, szczęściem jednak do bójki nie doszło. Lietzau i Wensora do tego nie dopuścili. Jeden uspokoił Liedberga, drugi Lubina przytrzymał i w końcu nawet w czterech do pobliskiej knajpy pana P. poszli. Wypili pierwszą kolejkę; wyjaśnili sobie co nieco, wypili drugą; uścisnęli sobie prawice.
Pocztówka, na której uwieczniono gospodę "Trzy świńskie łby". To nieopodal tego budynku rozegrała się opisana w artykule tragedia. Pocztówka, na której uwieczniono gospodę "Trzy świńskie łby". To nieopodal tego budynku rozegrała się opisana w artykule tragedia.

Dopiero gdy po trzeciej szklanicy wyszli na ulicę, coś zaczęło się psuć. Zażegnany spór pomiędzy Lubinem i Liedbergiem odżył na nowo, zwłaszcza, że koło lasku nieopodal gospody "Trzy Świńskie Łby" Wensora i Lietzau odeszli gdzieś na bok. Pęcherzowi chcieli ulżyć, więc skręcili w las, a tymczasem Lubin i Liedberg na nowo się pożarli.

- Gnojek z ciebie! - krzyczał pierwszy - Kundel i tyle!
- Tak!? To teraz ja cię psie urządzę! - wrzasnął drugi i zamierzył się.

Chciał Lubina uderzyć, ale ten odskoczył zręcznie i tak trzepnął Liedberga pięścią w kark, że ten upadł na ziemię. Zarył nosem w trawę, Lubin zamierzał więc rzucić się na niego i przycisnąć do ziemi, ale nie zdążył. Nagle z zarośli wyskoczył Lietzau, odpiął swój sławetny kopel i ciężką, mosiężną sprzączką zdzielił go w tył głowy.

Lubin padł na ziemię z takim impetem, że przypuszczalnie nawet nie wiedział, kto go zaatakował, a tymczasem Liedberg już zdążył się podnieść. Widząc, że przeciwnik leży na ziemi bez ruchu, nie zastanawiał się wiele. Nie zważał nawet na to, że na dziedzińcu pobliskiej gospody stali ludzie i gapili się na nich. Wyjął z kieszeni nóż i z całej siły wbił ostrze w plecy leżącego.

- Patrzcie! Pies go zadźgał! - dobiegł głos z oddali i po chwili usłyszeli odgłos nadbiegających ludzi.
Liedberg błyskawicznie rzucił się do ucieczki. Najpierw próbował biec szosą w stronę wsi, później skręcił w stronę zarośli, ale ludzie, którzy wybiegli z knajpy odcięli mu drogę W końcu pozostała mu tylko jedna droga ucieczki. Radunia. Wskoczył do zimnej wody i próbował płynąć, ale w ubraniu było to co najmniej trudne. Dlatego brodził tylko przy brzegu zanurzony po pas i z trudem utrzymywał równowagę. W każdej chwili mógł porwać go nurt.

* * *


Liedberga z wody wyciągnął Lietzau. Z pomocą flaszki wódki skłonił go, by wyszedł na brzeg i już po chwili został zaaresztowany. W tym czasie Lubin dogorywał. Majaczył przez chwilę, później dostał drgawek i zmarł w końcu, choć dr Bönheim był na miejscu. Gościł przypadkiem w gospodzie "Trzy Świńskie Łby", więc od razu zajął się rannym.

- Ofiara bójki miała tylko jedną ranę - zeznał podczas rozprawy przed Sądem Przysięgłych w dniu 13 października 1902 r. - Znajdowała się ona w dolnej części lewej strony pleców i wyglądała niepozornie. Szeroka była zaledwie na półtora centymetra i krwawiła niezbyt obficie Zacząłem opatrywać ranę, jednak w trakcie tego Lubin zmarł.
Gdzieś z tyłu, za jego plecami, odezwał się czyjś płacz. To 66-letnia matka zabitego po raz kolejny zalała się łzami. Straciła jedynego syna, a na dodatek osobę, która od lat ją utrzymywała. Dr Bönheim odwrócił się w jej stronę.

- Naprawdę... Nie byłem w stanie nic zrobić. Obrażenia wewnętrzne były zbyt poważne - dodał, jakby chciał się usprawiedliwić.
Wynik sekcji zwłok potwierdził to, co mówił. Nóż wbity z całej siły w plecy Lubina przeciął tętnicę i spowodował wewnętrzny krwotok. W takim przypadku trudno było utrzymać Lubina przy życiu.

Liedberg usiłował się bronić. Twierdził, że był pijany i że tylko się bronił, bo to Lubin jako pierwszy zaatakował. Mimo to zeznania świadków i całe postępowanie dowodowe jednoznacznie wskazało na jego winę. Skazany został na 5 lat więzienia. Kara nie ominęła jednak też Carla Lietzaua. Za współudział w bijatyce dostał półtora roku więzienia.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (17)

  • Cóż za piękne staropolskie nazwiska. (2)

    Typowy Danzig.

    • 16 10

    • A i wyrok niski, jakby znajomy

      Współczesna palestra nie odstaje zbytnio...

      • 6 3

    • A jakie mają być nazwiska w starym hanzeatyckim mieście ? Odrobina chęci wystarczy, ( bo dostęp do internetu jak widzę jest) , żeby chociaż powąchać historii miasta w którym się mieszka.
      A Panu Pawłowi podziękowania za takie historyjki - kiedy następny pitawal ?

      • 13 5

  • (3)

    Podziwiam historyczne zacięcie Pawła Pizuńskiego !!!

    • 14 6

    • Chyba proniemieckie. (2)

      • 1 3

      • Tu nie ma nic proniemieckiego!!!

        Tutaj nie ma nic proniemieckiego! W tamtych czasach sądy osądzały zarówno Polaków, jak i Niemców, ale w relacjach z procesów nie podawano jakiej narodowości była ofiara lub oskarżony. Dzisiaj też tak jest. Jeśli sądzony jest mieszkaniec Gdańska, to rzadko podaje się jego narodowość. Przedstawiona powyżej historia dotyczy po prostu zdarzenia o kryminalnym charakterze i nic więcej. Nie jest moją winą, że w tamtym czasie Gdańsk był częścią Niemiec. Na koniec mam pytanie do tych, którzy posądzają mnie o proniemieckie sympatie. Czy w chwili kiedy będę pisał o procesach sądowych z czasów PRL-u, to wówczas zostanę posądzony o sympatie komunistyczne?

        • 3 0

      • wracauj do swojego zaboru rosyjskiego

        • 0 0

  • To jak w tym dowcipie o babci zapisującej się do ZBOWiD (2)

    Ja nosiłam bułeczki i masło do lasu.
    A oni co?
    No Danke szen, bite szen.

    Coś mi się wydaje, że na silę poszukujemy nowych bohaterów.

    Tak sobie myślę.
    A gdyby tak pójść do lasu.
    Ustrój kaczora mi się nie podoba, to będę go zwalczać.
    Czasem napadnę na milicjantów (przecież są obrońcami obecnego ustroju).
    Czasem obije jakiego gospodarza za to że niewłaściwie głosował i zabiorę mu płody rolne oraz "wezmę" córkę. Niech pamięta.
    Czasem puszczę w internecie jakąś informacje, to przyłączą się inni.
    ... a za kilka lat jak dojdzie do zmiany władzy, to będę zasłużonym bojownikiem o wolność.
    Oj chyba się rozmarzyłem, albo od oglądania rządowej TVP w głowie mi się popieprzyło.

    • 19 9

    • Ale babcia miała prawo do ZBOWiDu
      - bo to byli Niemcy z NRD

      • 2 0

    • Zolnierzy wykletych pelne sa wiezienia.

      Mordercy, gwalciele i rabusie maja po prostu zla linie obrony. Np. napad na bank czy wysadzenie bankomatu to wyprawa aprowizacyjna.

      • 0 1

  • Wermacht rückkehr (3)

    Przygotowują historycznie nas do powrotu Gdańska do vaterlandu.Zaczeli od prasy,agentów w Radiu Gdańsk,Lechii,kamienic i akcji kilku firm.
    Spodziewam się niebawem dwujęzycznych nazw ulic w Gdańsku.

    • 14 23

    • Siostro, lewatywa dla pacjenta! (1)

      Może być ta za "pińcet z plusem".

      • 6 5

      • Lewatywę to sobie zrób przez uszy

        Bówka ma rację. Coraz więcej dziwnych "wspomnień" o tych co to w różnych miejscach każni mordowali całą Europę. Teraz to bohaterski naród który tylko się bronił przed napastliwą Polską

        • 0 2

    • Uwaga ! Listy proskrypcyjne rosną ! Spójż Bówka na łapki ujemne !

      • 1 2

  • Fajny artykuł (2)

    ...a do adwersaży, historia Gdańska nie zaczełą się w 1945 ani też w 1795 ale ma tysiąc lat (a może więcej).

    • 4 0

    • Gdansk zawsze polski! (1)

      • 2 0

      • wielonarodowy i wielokulturowy, nieuku

        • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Która ulica po wojnie była aleją gen. Świerczewskiego?

 

Najczęściej czytane