• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Do Gdańska wjechał na koniu

Marcin Stąporek
11 czerwca 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Widok na XVIII-wieczny Gdańsk z drogi prowadzącej do Wrzeszcza. Widok na XVIII-wieczny Gdańsk z drogi prowadzącej do Wrzeszcza.

11 czerwca 1773 roku Daniel Chodowiecki przybył do Gdańska. W rocznicę tego wydarzenia przypominamy postać, która - choć nie spędziła wielu lat w Gdańsku - mocno wpisała się w jego historię.



Dwóch artystycznie utalentowanych gdańszczan, Daniela Chodowieckiego i Güntera Grassa, łączy kilka podobieństw w życiorysach. Obaj przyszli na świat w Gdańsku w dniu 16 października (Chodowiecki w 1726 r., Grass 201 lat później), przed ukończeniem 18 roku życia wyjechali z rodzinnego miasta, a w wieku dojrzałym odwiedzali je już jako uznani artyści.

Połączyła ich literatura i miłość do rysunku

Co prawda ich artystyczne zainteresowania rozwijały się odmiennie, jednak obaj zajmowali się rysunkiem i grafiką. Oczywiście w spuściźnie zmarłego w tym roku noblisty na pierwsze miejsce wysuwa się dorobek literacki, który trochę spycha w cień inne dziedziny jego twórczości, jednak wystarczy odwiedzić Gdańską Galerię Güntera Grassa, by przekonać się, że był on także grafikiem oraz rzeźbiarzem.

Chodowiecki z matką i siostrą idą z wizytą do pastora Fabritiusa. Chodowiecki z matką i siostrą idą z wizytą do pastora Fabritiusa.
Pewnie to właśnie ze względu na zbieżności w biografiach, Grass wybrał Daniela Chodowieckiego na patrona założonej przez siebie fundacji, z siedzibą w Berlinie, której celem jest promowanie współpracy pomiędzy artystami z Polski i Niemiec.

Kronika wyjątkowej podróży

Co ciekawe, dorobek artystyczny Daniela Chodowieckiego również nie jest zbyt znany przeciętnym mieszkańcom Trójmiasta. Nie musi to dziwić, gdyż, jak wspomniano wyżej, opuścił on Gdańsk dość wcześnie i związał się z Berlinem, gdzie rozwijał swój talent i piął się po szczeblach kariery, osiągając na koniec funkcję dyrektora Królewsko-Pruskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Dom rodzinny Chodowieckiego. Dawniej sądzono, że chodzi o kamienicę przy ul. Św. Ducha, obecnie dopuszcza się możliwość, że stała ona przy I Grobli. Dom rodzinny Chodowieckiego. Dawniej sądzono, że chodzi o kamienicę przy ul. Św. Ducha, obecnie dopuszcza się możliwość, że stała ona przy I Grobli.
Był twórcą pracowitym, a jego grafiki, w tym wielka liczba ilustracji do książek, cieszyły się pod koniec osiemnastego wieku wielką popularnością i uznaniem. My jednak pamiętamy Chodowieckiego przede wszystkim jako twórcę relacji z wizyty, jaką złożył w Gdańsku latem 1773 roku. Prowadził wówczas (dla celów prywatnych) dziennik, w którym zapisywał, czym się zajmował każdego dnia od wyjazdu z Berlina, w czasie kilkudniowej podróży w siodle i następnie kilku tygodni pobytu w Gdańsku. Co ważniejsze, tym niekiedy lakonicznym zapiskom towarzyszył cykl 108 rysunków dokumentujących podróż, odwiedziny Gdańska i wygląd spotykanych tam przez artystę osób.

Prusak, Polak czy Francuz?

Kwestia tożsamości narodowej Chodowieckiego budziła w XX w. sporo emocji. On sam miał świadomość swoich polskich korzeni, był jednak lojalnym poddanym króla pruskiego, a mieszkając w Berlinie był formalnie członkiem tamtejszej kolonii francuskiej (gdyż matka artysty pochodziła z osiadłego w Gdańsku rodu wygnanych z Francji hugenotów). Nie zdziwmy się więc, że nasi zachodni sąsiedzi wymawiają nazwisko "Chodowiecki" jako "Szodowiki".

Także ów ważny dla gdańszczan dziennik z podróży w 1773 r. i podpisy do towarzyszących mu ilustracji zostały spisane po francusku. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że próby przypisywania Chodowieckiego tej czy innej nacji nie mają racji bytu; lepiej uznać, że był on reprezentantem wieloetnicznej i wielokulturowej społeczności XVIII-wiecznego Gdańska.

O autorze

autor

Marcin Stąporek

- autor jest publicystą historycznym, prowadzi firmę archeologiczną. Pracował w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku i Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Gdańsku. Obecnie jest pracownikiem Biura Prezydenta Gdańska ds. Kultury.

Wydarzenia

Gdańskie Dni Chodowieckiego (1 opinia)

(1 opinia)
wykład / prezentacja

Opinie (27) 2 zablokowane

  • Uczciwie było by przyznać, że obaj i Chodowiecki i Grass mieli w d*pie Polaków. (8)

    Obaj byli oddanymi wręcz służalczo władcom niemieckim!

    Stąporek do szkoły! Pisanie na zamówienie polityczne nie licuje z profesjonalizmem historyka, obciach że hej!

    • 27 40

    • papa smerf (1)

      To były inne czasy,zabory niemieckie,a na ty to możesz mówić do konia,nie do pana red!You understand!!!

      • 9 5

      • ucz się sam

        czasy Grassa to nie zabory tylko Wolne Miasto Gdańsk i służalcza służba w oddziałach SS, a Chodowiecki zapewniam nawet nie zająknął sie przez całe życie o jakiś tam zaborach Czuł się w 100% Niemcem i jako niezwykle gorliwy poddany żądny kasiory regularnie psiał do Berlina wazeliniarskie listy.
        Jak nie lubisz czytać książek a twoja wiedza pochodzi z pseudonaukowych artykułów to się nie chwal bo nie ma czym.

        • 13 13

    • Daniel Mikołaj Chodowiecki - polsko-niemiecki malarz i rysownik

      Odnośnie Chodowieckiego pochodzenia i stwierdzenia gdańszczanina cytuję: "Urodził się w Gdańsku ze związku hugenotki, córki złotnika Daniela Ayrera, Marie Henriette, urodzonej w Szwajcarii, oraz Godfryda Chodowieckiego, wywodzącego się ze strony ojca od szlachty polskiej spod Gniezna. Jego dziadek Christian Chodowiecki był kupcem i ze względu na interesy zdecydował się osiąść w Gdańsku, gdzie zajął się handlem zbożem. Początkowo zgodnie z rodzinną tradycją Daniel również wykonywał zawód kupca. W siedemnastym roku życia wysłano go na praktykę handlową do Berlina, gdzie spędził większość życia. Został tam dyrektorem Pruskiej Akademii Sztuki.

      Pomimo mieszkania w Niemczech Chodowiecki czuł się Polakiem. Po rozbiorze Polski w 1772 roku napisał do hrabiny Solms-Laubach:
      Quote-alpha.png
      Z ojca jestem Polakiem, potomkiem dzielnego narodu, który wkrótce przestanie istnieć.

      Natomiast w liście do Józefa Łęskiego napisał z kolei:
      Quote-alpha.png
      Za zaszczyt sobie poczytuję być prawdziwym Polakiem, chociaż jako pierwszy z Chodowieckich w Niemczech osiadłem.

      Część swojej twórczości poświęcił Polsce oraz polskim tematom historycznym.

      Daniel miał brata Jana Sereniusza, ministra braci czeskich."

      Słusznie autor artykułu kończy stwierdzając, że nam Polakom "lepiej uznać, że był on reprezentantem wieloetnicznej i wielokulturowej społeczności XVIII-wiecznego Gdańska". Czyli czuł się i Polakiem, czyli z pewnością nie miał "w d.pie Polaków".

      • 25 1

    • (1)

      tluku nie znający historii jakbys wiedział zajecie gdanska przez fryderyka Wilhelma przyjęto z entuzjazmem bo polska w tamtym okresie była krajem zacofanym skorumpowanym i zadzonym przez magnaterie czasy Zygmunta sterego już minely
      może bałtyckie było zablokowane przez szwedow a polska flota była tylko prywatna flota stworzona przez kupcow gdańskich tak ze nie miała szans ze Szwedami
      szykowala się wielka wojna zwana polnocna najazdy szwedow pustoszyly cala polnocna europe a rewolucja francuska i wojna niepodleglosc stanow doprowadzily do zapasci gospodarczej tak ze polska w tych realiach była krajem upadającym

      • 10 6

      • Wszystko pomieszałeś, wydarzenia z XVII wieku z wydarzeniami z XVIII wieku. Szwedów z Prusakami i Francuzami. Jeśli chodzi o przejęcie Gdańska przez Prusaków w 1993 r. zostało ono przyjętę przez Gdańszczan bardzo chłodno. Niektórzy, tak jak Schopenhauerowie wyjechali od razu z Gdańska. Dla nich był to koniec pewnej epoki. Nadzieje wzrosły po opanowaniu Gdańska przez Francuzów w 1807 r., ale tzw. I Wolne Miasto było czasem dalszego rujnowania gospodarki miasta, które podniosło się dopiero po 50 latach.

        • 5 0

    • Oj Gdańszczanie

      Sorry Gdańszczaninie, ale kiepski z Ciebie Gdańszczanin jeśli o Gdańszczanach piszesz jako o Polakach i przyrównujesz do Polaków, Gdańsk powinien uzyskać autonomię, jest za piękny i ma zbyt bogatą historię by być Polskim

      • 10 7

    • Przykro....

      Czytam ze smutkiem powyższe wpisy. Czy jesteśmy już tak płytcy i tak na wszytko zobojętniali, że nie umiemy docenić zwykłego piękna, które przecież bron i się samo i jest, że tak powiem "beznarodowe"?!
      Doceńmy fakt,że dzięki talentowi Chodowieckiego mamy możliwość powrotu do tamtej epoki, klimatu, urody miasta...
      Nigdy nie ukrywał, że swoje korzenie ma w Gdańsku.

      • 11 0

    • idiotyczny komentarz

      jak wyżej.wypowiedz na poziomie idioty.żal czytać.

      • 4 2

  • Widok na XVIII-wieczny Gdańsk z drogi prowadzącej do Wrzeszcza... (3)

    ...chyba drogi prowadzącej z Wrzeszcza, a nie do. Gdyby było jak w podpisie, to byłby widok na Wrzeszcz, a nie Gdańsk. Czy to takie trudne, żeby redaktor napisał z sensem?

    • 17 14

    • Ale o co ciebie chodzi... (1)

      czytaj ze zrozumieniem,czy to takie trudne?

      • 4 4

      • Dla niektórych bardzo trudne

        • 1 1

    • Ten rysunek Chodowiecki stworzył

      jadąc drogą z Oliwy PRZEZ WRZESZCZ do Gdańska. Poprzednią noc spędził w Osowej (co wyrażnie opisuje w swoich pamiętnikach). Musiał zjechać traktem , będącym dziś ulicą Spacerową.Porządną drogę bitą - obecną Spacerową zbudowali francuscy jeńcy po wojnie francusko-pruskiej w roku 1871. Potem skręcił w Polanki , a po około 800 metrach jest miejsce na lekkim wzniesieniu,skąd jeszcze 30 lat temu można było zobaczyć TAKĄ panoramę Gdańska.

      • 0 0

  • A na czym miał wjechać? Na psie? (7)

    • 26 5

    • (2)

      mógł na osiołku

      • 14 1

      • no tak. słusznie.

        • 14 0

      • Dobrze, że się doń

        modlić nie trza

        • 5 3

    • "A gdzie ma jechac? W bok?!"

      • 8 1

    • nie może byc Witia wierzchem jedzie!

      na kocie?

      • 6 1

    • na ogół podróżowano zaprzęgiem

      Gdybyś przejechał trasę z Berlina do Gdańska w siodle, tak jak zrobił to Chodowiecki, to byś nie popisywal się swoją głupota przed innymi :)

      • 9 3

    • z buta wjeżdzam

      • 3 0

  • Ale że sam se strzelił portretowy selfik jadąc na tym wozie?

    • 13 2

  • Nostalgia (2)

    "Lepiej uznać, że był on reprezentantem wieloetnicznej i wielokulturowej społeczności XVIII-wiecznego Gdańska."
    I te stwierdzenie bardzo mnie się podoba, nie ważne czy to Polak, Rusek, Niemiec, Żyd, itd.. Ważne, że np. dzięki niemu możemy sobie wyobrazić tamte czasy.
    Gdańsk ma bogatą, pogmatwaną historię i nie da się wyodrębnić na moje - twoje.

    Żal mi tamtego, minionego Gdańska - bo było bogatym miastem, prężnym gospodarczo, tętniącym życiem z prestiżem, a teraz to rozpacz - brudne, zaniedbane, zadłużone miasto, już mało ciekawe - bez perspektyw, bez przyszłości.
    Szkoda.

    • 3 3

    • Kimś musiał być (1)

      Jak go pytali: Kim jesteś? to odpowiadał "Jestem reprezentantem wieloetnicznej i wielokulturowej społeczności XVIII-wiecznego Gdańska."?

      • 2 2

      • odp

        Zgadzam się, ale mnie chodziło o głębie. Ludzie z tamtego Gdańska posiadali swoją narodowość - tak.
        Budowali, rozwijali , pracowali ludzie pochodzący z różnych krajów i o różnej narodowości czy wyznań i to oni tworzyli historię Gdańska, którą my odkrywamy - czyli gdańszczanie.

        • 1 0

  • Pan Autor (1)

    Artykuł na miarę maturzysty, Autor się nie wysilił... Ale to normalne jest pracownikiem Prezydenta.
    Widać po przedstawieniu się kim był i co już robił, że nic nie zdziałał i nic nie stworzył.
    Hańba takie bzdury pisać.

    • 1 3

    • Żal ściska "cztery litery", Panie Humanisto, że nie pracuje się na takim stanowisku, co redaktor piszący ten artykuł? Ludzie, skoro nie podoba Wam się dany artykuł, to po co go czytacie, a później oczerniacie? Nagle na forum znalazła się masa historyków i humanistów. Czekam na Wasze artykuły. A najlepiej na książki.

      • 2 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Wolne Miasto Gdańsk tuż po utworzeniu znajdowało się pod protektoratem:

 

Najczęściej czytane