• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Dalekim jest Gdańsk dzisiejszy od tego, czém był przed laty". Julian Ursyn Niemcewicz w Gdańsku

Krzysztof Kucharski
29 kwietnia 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
Widok w kierunku Targu Rybnego, XIX wiek. Źródło: portal Polona. Widok w kierunku Targu Rybnego, XIX wiek. Źródło: portal Polona.

Mieszane uczucia miał pisarz Julian Ursyn Niemcewicz, kiedy zwiedzał Gdańsk w II dekadzie XIX wieku. Miasto podobało mu się, ale załamywał ręce, jak bardzo straciło na swoim uroku i potędze. Dziwił się też zanikaniu polszczyzny wśród mieszkańców.



Julian Ursyn Niemcewicz (1758-1841) to jedna z najwybitniejszych postaci przełomu wieków XVIII i XIX. Zapamiętany do dziś jako pisarz - autor choćby dramatu "Powrót posła" - był także adiutantem księcia Adama Czartoryskiego, później samego Tadeusza Kościuszki, brał także udział w pracach nad Konstytucją 3 Maja.

Julian Ursyn Niemcewicz, człowiek renesansu żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku, opisał swoje wrażenia z podróży do Gdańska w 1817 r. Julian Ursyn Niemcewicz, człowiek renesansu żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku, opisał swoje wrażenia z podróży do Gdańska w 1817 r.
Podczas swojego długiego życia zwiedził wiele krajów europejskich i Stany Zjednoczone. Podróżował również po ziemiach Rzeczypospolitej. Podczas tych wojaży starał się poznawać zabytki, dzieje miejscowości, prowadził nawet niewielkie badania archeologiczne.

Podczas podróży w roku 1817 postanowił odwiedzić Królewiec, a jego podróż wiodła przez Gdańsk.

Gdańsk dochodził powoli do siebie po tragedii, jaką były dla niego wojny napoleońskie. Tym bardziej Niemcewicz był go ciekaw. W swoich "Podróżach historycznych po ziemiach polskich" zamieścił opis Gdańska w rozdziale czwartym, zatytułowanym "Podróż do Prus Polskich i Książęcych, w roku 1817".

Do Gdańska jechał przez Tczew, zachwycając się po drodze okolicą:

- Od Tczewa, kraj równie piękny i wsie zamożniejsze, domy z wielkiemi wystawami, pruskim murem budowane, wiele także używają syrówki* - pisał Niemcewicz.
Zniszczenia wojenne były świeże, im bliżej miasta, tym spotykało ich się coraz więcej:

- Niestety, inaczej wcale, gdy się do samego GDAŃSKA przybliża! Przedmieście Szotland, gdzie kupcy mieli najroskoszniejsze swe domy wiejskie, stosem jest tylko okopconych pieczysk i rozwalin.
Widok na Gdańsk z I połowy XIX wieku. Źródło: portal Polona. Widok na Gdańsk z I połowy XIX wieku. Źródło: portal Polona.
Podczas wszystkich oblężeń, które spadły na miasto, obrońcy zawsze zalewali południowo-wschodnie podejście pod miasto, korzystając w tym celu ze śluz, w tym z najsłynniejszej z nich, Śluzy Kamiennej:

- W roku 1813 Francuzi, bojąc się z tej strony zbliżenia się nieprzyjaciela, pozwalili je ze szczętem; z téjże przyczyny przedmieście i ogrody od Langegasse Thor, całe wodą zalane zostały.
Niemcewicz stara się w swoim dzienniku opisać historie miejscowości, które odwiedza. Co ciekawe, historyczne początki Gdańska lokalizuje ok. roku 1200. Podobne informacje można znaleźć w XVIII-wiecznych opracowaniach gdańskich, na przykład kalendarzach:

- Podług wszelkiego podobieństwa, Gdańsk od książąt pomorskich i kaszubskich, około roku 1200 był założony.
Widok na Wielką Zbrojownię. Źródło: portal Polona. Widok na Wielką Zbrojownię. Źródło: portal Polona.
Niemcewicza przygnębia widok zniszczeń, nie oskarża, ale wskazuje winnych:

- Dalekim jest Gdańsk dzisiejszy od tego, czém był przed laty. Odebrana wolność wszystko zasępia i od wszystkiego zraża. Dodają smutku ślady okropnéj wojny i powtarzane długie oblężenia i pożary. Sławne niegdyś przedmieście Szotland, ozdobne pięknémi domami i ogrodami majętnych kupców, przez Francuzów w czasie oblężenia zburzone ze szczętem, smutny tylko widok gruzów i pieczysk przedstawia. Inne przedmieścia, mniej lub więcej wodą zalane, lub ogniem spłonione zostały.
W ciekawy sposób opisuje Reditę Napoleońską, czyli murowaną, skazamatowaną baterię artyleryjską, zbudowaną przez Francuzów według projektu generała François Haxo na Górze Gradowej. Nazywa ją "kapitolium".

Miejscowi kupcy żalili mu się na kontrybucje napoleońskie. Miasto musiało zapłacić 20 mln franków (Niemcewicz zapewne podał sumę w innej walucie) i musiało na ten cel zaciągnąć ogromne pożyczki, które spłacało długo po zakończeniu wojen napoleońskich.

- Z innej strony Napoleon przydaniem ogromnych szańców, osobliwie działobitni zwanej kapitolium, uczynił Gdańsk miastem nie podobném prawie do wzięcia. Słyszałem kupców utrzymujących, że lubo z miasta wycisnęł sławny ów zdobywca do 60 milionów kontrybucyi.
Walki o Gdańsk w 1813. Źródło: portal Polona. Walki o Gdańsk w 1813. Źródło: portal Polona.
- Nie tu atoli koniec ucisków. Zabrał Napoleon wszystkie składy drzewa, a właścicielom bony przez miasto wydać rozkazał, z przyrzeczeniem pewnej zapłaty; najprzód nierzetelność, daléj zguba obiecującego, niezmierny ten dług zostawiły na mieście, a rząd nie myśli wcale nie tylko go podnieść, lecz nawet choć w części ulżyć. Opowiadania ściskają serce słuchającego o okropnościach głodu, w czasie ostatniego oblężenia. Niestało chleba, końskiego nawet mięsa; nędzni mieszkańcy usypiali snem wiecznym na ulicach, lub w progach własnych domów.
Nie był to jednak koniec gdańskich tragedii. Wieczorem 6 grudnia 1815 r. doszło do wybuchu w Baszcie Prochowej (znajdowała się ona w okolicy ul. Łagiewniki), która służyła za magazyn prochu. Ogień został zaprószony przypadkowo przez pruskiego żołnierza. Na skutek wybuchu zginęło 60 osób, a zniszczeniu uległo ponad 100 posesji.

Niemcewicz podaje błędnie rok tego zdarzenia:

- Jeszcze nieszczęśliwi nieodetchnęli z klęsk tych, gdy już w r. 1814, po objęciu miasta przez Prusaków, skutkiem nieostrożności dozorców zajęty ogień w składzie prochów, mnóstwo ich wielkie z hukiem podobnym do trzęsienia ziemi w powietrze wysadził. Jak w czasie oblężenia, latały bomby, godząc w świątynie pańskie, w domy prywatnych i przechodzących mieszkańców. Tylą to plagami dotknął Bóg w niewielu latach gród niegdyś tak zamożny i sławny.
Samo miasto wywarło na nim pozytywne wrażenie, szczególnie zwrócił uwagę na panujący porządek:

- Ulice dość szerokie, okazałe domy, wszędzie widać pamiątki ścisłych związków z Holandyą. Domy o wielu piętrach, często ozdobione po wierzchu pięknémi z gipsu wyciskami. Taż sama, co w Holandyi czystość, też samo rozporządzenie. Schody piękne, nad niemi idzie w około obszerny ganek, zkąd wnijścia do różnych pokojów. Wszędzie najpiękniejsza chędogość po schodach i w pokojach, wiele obrazów, osobliwie portretów szkoły flamandzkiéj, między témi niemało dobrych. Skromne życie codzienne, gościnność i okazałość, najwięcej dla tych, od których się zboże kupuje.
Ratusz Głównego Miasta w XIX wieku. Źrodło: portal Polona. Ratusz Głównego Miasta w XIX wieku. Źrodło: portal Polona.
W Ratuszu Głównego Miasta Niemcewicza poruszył widoczny wszędzie cień dawnej potęgi miasta. Sam budynek został jednak odarty z części wystroju przez nowych panów miasta: Prusaków, a potem Francuzów. Prusacy zaraz po zajęciu Gdańska w roku 1793 usunęli portrety polskich królów i do dziś nie wiemy, co się z nimi stało.

Sala senatu, o której wspomina poniżej, to Wielka Sala Rady, którą szerszy odbiorca zna jako Salę Czerwoną. Podobne wrażenie wywarła na nim Wielka Zbrojownia:

- Z żalem przyszło mi oglądać ratusz miejski, tę salę, gdzie się niegdyś pod łagodną opieką królów polskich wolny senat zgromadzał, gdzie związkù hanzeatyckiego ważne stanowiły się sprawy, gdzie zamożni kupcy z monarchami zawierali ugody. Pozazdrościła chciwość małej garstce ludzi rządzić się samym, pochłonęła ich w ogromną masę tylu sprzecznych ludów, jak gdyby jednemu łatwiéj było czuwać nad szczęściem milionów, jak małej liczbie rządzić się saméj i znać co jej dogodném. W sali téj senatu, świecącej od pozłot i obrazów, zbiera się magistrat, dla otwierania przysłanych z Berlina rozkazów. Posępność i cichość panują w tym gmachu; sama myśl zniszczenia swobód i niepodległości, choćby i najmniejszego ludu, poniewolnym smutkiem ogarnia. Napróżno jest pytać się o sławną niegdyś zbrojownią; zaczęli ją wypróżniać Prusacy, dokończył Napoleon, wytoczywszy ogromne działa na nowe szance, gdzie już rządowemi stały się. Posągi królów polskich misterną sztuką podnoszące się na tronie, słowem wszystkie pamiątki, że Gdańsk niegdyś był polskim, wyrzucili lub zniszczyli dzisiejsi panowie.
Ze smutkiem obserwował zanikanie pośród gdańszczan umiejętności używania języka polskiego. Mieszczanie podali mu bardzo konkretne powody tego stanu rzeczy. Wykazali się przy tym typowym dla miejscowych mieszczan praktycyzmem:

- Nauka języka polskiego, dla formy tylko dawana jest w gimnazyum. Przed laty dwudziestu, wszyscy Gdańszczanie umieli po polsku, dziś tylko trzymają w kantorach chłopców dla rozmówienia się w przypadku z szyprami naszymi. Gdym jednego z kupców zapytał, dlaczego zaniedbali tak świadomego im języka: "Westchnąłem i zamilkłem".
Ulica Mariacka w XIX wieku. Żródło: portal Polona. Ulica Mariacka w XIX wieku. Żródło: portal Polona.
Obowiązkowym punktem dla dziewiętnastowiecznego turysty była oczywiście wizyta w największej gdańskiej świątyni. Nasz autor zwrócił jednak uwagę nie tylko na dzieła sztuki, ale również na ślady dawnych bombardowań miasta:

- Wewnątrz obszerne nawy i śmiało wiązane sklepienia. Trzy w różnych czasach przypuszczone do Gdańska szturmy utkwiły w tych sklepieniach żelazne pamiątki swoje. Widać w nich bowiem trzy na pół wpojone bomby; jedna wpadła za króla Stefana; druga d. 3 Maja 1734 r. rzucona przez Moskali, gdy w Gdańsku króla Stanisława Leszczyńskiego oblegali; trzecia na koniec w r. 1813 przez tychże do załogi francuzkiéj wymierzona.
Targ Węglowy w XIX wieku. Źródło: portal Polona. Targ Węglowy w XIX wieku. Źródło: portal Polona.
Nie mógł uciec uwadze obeznanego w historii sztuki obserwatora obraz "Sąd Ostateczny". Wspomina bezimiennie kapra, Paula Beneke. Snuje rozważania na temat autorstwa obrazu. Poruszył również wątek pierwszych w historii zwrotów "mienia zagrabionego":

- Nazwisko malarza nieznajduje się na obrazie; z podania i podartych dowodów, tyle tylko dojść można, że okręt jeden gdański, napadnięty od korsarza, nietylko mu się obronił, lecz wziął napastnika; między wielu zrabowanémi na innych okrętach sprzętami znalazł i ten obraz; a wdzięczny Bogu za zwycięztwo, ofiarował go do kościoła Panny Maryi. Później odkryto napis Michælis; zaczęto szukać, jaki był w owych czasach sławny malarz, i znaleziono, że w Norymberdze żył wówczas Michał Wohlgemuth, znakomity z piękności pędzla swego. Temu więc najpodobniej obraz ten przypisać można. Francuzi, zająwszy Gdańsk, obraz ten do Paryża byli przewieźli. Niestracił on na tej podróży, wyczyszczono go i odświeżono jak najpiękniej; odebrał go król pruski. W Berlinie, artyści koniecznie chcieli obraz ten zatrzymać w stolicy; lecz król, przykładną prawdziwie dobrą wiarą chciał, by do właścicieli powrócił.
Niemcewicz zwiedził również najbliższe okolice Gdańska. Z dużymi oczekiwaniami udał się do Oliwy:

- Mimo ruin, tak długich i ciężkich oblężeń, piękne są jeszcze i żyzne okolice Gdańska. Pozostała pyszna lipowa ulica, do opactwa Oliwy wiodąca; i tam kupcy mają ogrody swoje.
Oliwa na grafice z XIX wieku. Oliwa na grafice z XIX wieku.
- Ogród rozporządzonym jest w angielskim sposobie, z pięknemi zachowanemi na morze widokami. Z zadziwieniem widziałem w klimacie tutejszym libusnum i inne delikatne krzewy w ogrodzie i piękne buki w zwierzyńcu Karlsberg rosnące. Widok ze zbudowanej na górze téj altany jest zachwycający. Otwarte morze, wchodzące, wychodzące, stojące na kotwicach okręta; język ziemi, idący od Pucka a kończący się na Heli, jak na dłoni oko odkrywa.
Podczas kolejnej wycieczki zwiedził twierdzę Wisłoujście:

- Od niepamiętnych czasów, stał przy ujściu rzeki po prawej jej ręce, drewniany obronny zamek. Spalono go w czasie wojny z Husytami w r. 1433. Postawiono mocniejszy; lecz dopiero w r. 1519 zaczęto porządną twierdzę murować: usypano szańce i dano murom dziesięć łokci szerokości, mocne ostrokąty i stoki porządne. Wyniesiona wpośrodku wieża z latarnią, żeglującym za skazówkę i kierunek służy. Po drugiej stronie jest wioska zwana Fahrwasser, z pięknym gościnnym domem dla marynarzów. Byłem więc nad Bałtyckiem morzem, kosztowałem wody jego. Ta, w porównaniu z wodą oceanu, nie zdała mi się słoną; być może że przy brzegach, świeża wiślana woda, nie jest jeszcze dobrze z morską zmieszana.
Jednak nadal było można usłyszeć znajomy język podczas podróży po mieście i jego okolicy. Nieopodal Nowego Portu napotkał Niemcewicz dwie kobiety prowadzące cielaki.

Nowy Port, rozbudowany przez Prusaków po roku 1772 jako konkurencja dla portu w samym Gdańsku, miał jeszcze najlepsze czasy przed sobą.

Podczas walk oblężenia w 1807 r. stanowił obóz obronnych dla jednostek pruskich i rosyjskich, w 1813 r. był równie ważnym bastionem dla Francuzów, ominęły go jednak większe zniszczenia.

- Idących do Fahrwasser, uderzyła nas mowa polska wychodząca ze stojącego tam małego statku. Były to dwie kobiety z Heli odwożące cielęta z paszy na Werder. Miło nam było wdać się z ziomkami w rozmowę. Dowiedzieliśmy się, że język polski był językiem panującym w miasteczku Heli i trzech wsiach które się na téj wązkiej, iż tak rzekę, tasiemce ziemi znajdują: te to odosobnienie morzem od Niemców zachowało mowę naszę.
Po opuszczeniu Gdańska Niemcewicz udał się przez Żuławy do Prus Książęcych. Z Gdańska wyjechał pełen przemyśleń na temat dawnej potęgi miasta i zmian, które dokonywały się na jego oczach. Miały one diametralnie odmienić charakter miasta.

* Pisownia cytatów zgodna z oryginałem.

O autorze

autor

Krzysztof Kucharski

animator kultury i edukator w Muzeum Gdańska, rekonstruktor, prezes stowarzyszenia Garnizon Gdańsk

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (33)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywało się słynne piwo produkowane w Gdańsku opisane w Historia naturalis Regni Poloniae?

 

Najczęściej czytane