• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Czy widzisz, z jaką szybkością zbliża się 1 października?"

Jarosław Kus
29 września 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate"

Październik roku 1927 zbliżał się z szybkością rączego konia, dosiadanego przez cyfrę jeden, ubraną w kraciaste bryczesy, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że będzie on równie bogaty w wydarzenia, jak mijający właśnie wrzesień.



Jednak dzięki lekturze "Gazety Gdańskiej - Echo Gdańskie" z 28 września przekonamy się za chwilę, że i ten miesiąc na dobre jeszcze się nie skończył...

Z Wolnego Miasta Gdańska napływały kolejne doniesienia o trudnych relacjach polsko-niemieckich. Niestety, wiadomości te miały tragiczny wydźwięk: "niemieccy szowiniści" zamordowali "robotnika polaka [!] Szymańskiego", ponieważ "po polsku odniósł się do zagrażających mu drogę niemców [!] by ustąpili mu z drogi". Franciszek Szymański "padł jak żołnierz na posterunku za wiarę i polską mowę...".

Jakby tego było mało, Niemcy uznali, że pogrzeb Szymańskiego to wymierzona w nich celowa prowokacja.

Z kolei na terenach przygranicznych mnożyły się przypadki niemieckiego szpiegostwa, takie jak ten, o którym donosiła "Gazeta". Dziennikarze opisali "aresztowanie na terenie Polski dwóch młodych obywateli gdańszczan, którzy w nielegalny sposób przekradli się przez granicę".

Robotnika nazwiskiem Dahlke zwolniono po interwencji władz gdańskich, ale jego towarzysza, niejakiego Herholza, zatrzymano w areszcie do dalszych wyjaśnień. Władze polskie podejrzewały go o szpiegostwo, co wcale nie było zarzutem nieprawdopodobnym, jako że zatrzymany należał "do jednej z organizacyj półwojskowych na terenie Gdańska".

Historia II Rzeczpospolitej obfitowała w podobne incydenty: Niemcy prowadzili intensywną działalność wywiadowczą, więc podobne zdarzenia wcale nie były rzadkością, a granicę przekraczały nawet samoloty "cywilne" (a ich piloci tłumaczyli, że po prostu zabłądzili...).

Ale z gdańskich ulic docierały również zwyczajne echa codziennego życia miasta. W celu poprawy warunków komunikacyjnych wybudowano w roku 1927 kolejny most: obiekt usytuowano w ciągu ulicy Kneipab (obecnie Elbląska) i wyposażono w "5 metrową jezdnię i po każdej stronie jezdni 1 i pół metrowe chodniki dla pieszych".

Jednak nawet najlepsza infrastruktura drogowa nie poprawi bezpieczeństwa mieszkańców, jeżeli oni sami o to nie zadbają. Za przykład niech posłuży opisany przez "Gazetę" "ciężki karambol samochodu osobowego z ciężarowym", do jakiego doszło przy ulicy Hauptstrasse (obecnie Grunwaldzka), gdzie w stojący samochód osobowy wjechała ciężarówka. Jak się okazało, sprawcą zderzenia był kierowca ciężarówki, który "był kompletnie pijanym, a więc winę wypadku jemu tylko przypisać należy".

Ulice nie należały do najbezpieczniejszych z jednego jeszcze powodu: w Gdańsku wzrosła "liczba napadów ulicznych, szczególnie w dzielnicy starego miasta", choć - dziwnym trafem - ofiarą napaści padali głównie młodzi mężczyźni o imieniu Karl...

Bezpieczeństwa Gdańszczan nie poprawiało też, jak udowodnił przypadek Roberta Socha, nieumiejętne okazywanie uczuć.

Od "ciekawej czułości" ucierpiała "ukochana" Sch. [skrót Redakcji]: gdy "amant" zaproponował jej przeprowadzkę do domu swej matki, zdecydowanie odmówiła. Wtedy ten "wbił jej szybko nóż pod żebra...". Nic nie wiemy o jego wybrance, wiemy natomiast, że opisywana w "Gazecie" niejaka Marta L., robotnica, była "herod-babą", która nawet z policją zwykła rozmawiać przy pomocy pięści.

Zupełnie inne problemy mieli w tym samym czasie mieszkańcy Gdyni. Okazuje się, że duma i radość to niejedyne uczucia, które płynęły z faktu "cudownych" narodzin z "morskiej piany" miasta i portu. Na pewno dumnym ze swego dzieła mógł być jeden z jego ojców, "p. Minister Przemysłu i Handlu inż. Kwiatkowski", którego wizytę "na wybrzeżu" relacjonowała "Gazeta".

Minister odwiedził m.in. Półwysep Helski, "gdzie oglądał nowe urządzenia latarni morskich i dokonał przeglądu prac przy robotach nad nowym przystankiem w Helu i portem rybackim w Jastarni". Zamierzał również złożyć nieoficjalną wizytę w stoczni gdańskiej, gdzie miał przekonać się "osobiście o stanie robót nad wykończeniem zamówionych przez rząd statków portowych, promów, parowca" i odbyć "ewentualnie (...) z przedstawicielami stoczni konferencję co do założenia oddziału stoczni w Gdyni".

Sukces Gdyni nie wszystkich cieszył w stopniu jednakowym, lecz trudno się temu dziwić biorąc pod uwagę chociażby sprawę gdyńskich rybaków. Rzecz w tym, że rybaków "posiadających swe grunta na terenie, przeznaczonym pod budowę portu", władze Gdyni zamierzały wywłaszczyć.

I chociaż "wszyscy (...) bez wyjątku stanowczo przeciwstawiali się myśli wywłaszczenia i zgłosili protest przeciw wszelkim próbom tego rodzaju", władze zignorowały rybaków, bowiem "nie znalazł się żaden mówca, któryby w tym wypadku bronił tezy władz"; ponieważ "mało tutejsze władze starały się o utrzymanie ścisłego kontaktu z ludnością, co bardzo często doprowadzało do niepotrzebnych starć, które przy mądrej i odpowiedniej polityce możnaby uniknąć".

"Ofiarą" sukcesu Gdyni była również stolica powiatu puckiego, czyli Puck.

W roku 1927 powiat pucki połączono z powiatem wejherowskim, ustanawiając jeden powiat morski z siedzibą w Gdyni. Jak czytamy w rezolucji miejscowego sejmiku, decyzja ta nie podobała się mieszkańcom likwidowanego powiatu, ponieważ "zmiana powiatu puckiego, tej perły Rzeczpospolitej Polskiej, na powiat morski z siedzibą starostwa w Gdyni, dokonana została wbrew woli i interesom całej ludności powiatu puckiego tak pod względem gospodarczym, ekonomicznym jak i politycznym". Rezolucję zakończono wezwaniem władz do "przywrócenia powiatu puckiego i pozostawienie siedziby starostwa w Pucku". Za tym rozwiązaniem miały przemawiać: wygoda obywateli, tradycja historyczna i "konieczność rozwoju całego Wybrzeża Polskiego".

Postulaty sejmiku rzeczywiście zrealizowano, ale... dopiero po 72 latach, gdy w roku 1999 - dzięki reformie administracyjnej Polski - wskrzeszono powiat pucki.

Opinie (11)

  • Aż łza się w oku kręci....jakie to były inne miasta niz teraz:) (1)

    • 3 1

    • A może miasta były trochę podobne

      a przynajmniej podobne były zdarzenia? A największa różnica wynika z używanego wówczas języka, który dodaje wszystkiemu romantyzmu...

      • 1 1

  • Niemiec zabijał Polaka bo zwrócił się do niego w naszym języku (3)

    No zaiste cudowne czasy......

    • 5 0

    • Dzisiaj Polak pisze gorzkie żale (2)

      na trojmiasto.pl bo Ukrainiec zwrócił się do niego w swoim języku.

      A mógł zabić.

      • 4 0

      • gorzekie żale dotyczyły braku polskiej obsługi w sklepie (1)

        i niskiej jakości usługi w tej sieci owadów

        • 1 2

        • Obsługi

          polskiej, czy polskojęzycznej? Bo to różnica...

          • 2 0

  • O takich wydarzeniach

    jak wizyta Eugeniusza Kwiatkowskiego na Wybrzeżu pisano z szacunkiem. Czy mi się wydaje, czy w rzeczywistości, w obliczu mniejszej liczby ministrów, miała taka wizyta większą rangę niż obecnie?

    • 1 1

  • Dlaczego się zdjęcia nie wczytują? (1)

    Dlaczego!

    • 2 0

    • Nie każdy sprzęt czyta

      • 1 0

  • Co za język !
    Co za styl !

    • 3 0

  • "Szpiedzy" niemieccy

    Chlopaki przeszli przez "granice" sztucznie i bez plebiscytu wymuszona przez Traktat Wersalski a Polska zrobila z nich szpiegow !Chodzili po terenie gdzie jeszcze niedawno mogli sie poruszac bo to wszak jedna ziemia .Bardzo ciekawy jest opis "przekroczenia granicy" przy tym slynnym kamieniu "granicznym" na plazy niedaleko Piasnicy przez duza gromade dzieci niemieckich bedacych na wycieczce .Zachowanie polskiego straznika granicy bylo wrecz (tragi)komiczne .Usilowal on owa rozbrykana gromade straszyc strzelaniem z karabinu co oczywiscie nic nie dalo i dzieci usluchaly dopiero swoich nauczycieli .Znamiennym jest ze aby dojsc do owego kamienia od strony wschodniej (polskiej) trzeba bylo meldowac sie na posterunku polskiej policji i tam zebrac o pozwolenie .Aby tam dojsc od strony zachodniej (niemieckiej) wystarczylo po prostu tam pójsc .

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Majówka z Twierdzą Wisłoujście

35 zł
w plenerze, wykład / prezentacja, warsztaty, pokaz

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywało się powojenne kino w Gdyni na Grabówku przy ul. Mireckiego?

 

Najczęściej czytane