• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czego jeszcze nie wiemy o Westerplatte

Marek Gotard
4 listopada 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Andrzej Drzycimski ze swoim najnowszym dziełem - monumentalną historią Westerplatte. Andrzej Drzycimski ze swoim najnowszym dziełem - monumentalną historią Westerplatte.

Takiej książki o Westerplatte jeszcze nie było. To dwa tomy i ponad 800 stron historii, prawie 200 zdjęć, szczegółowe kalendarium, rozbudowany wykaz Westerplatczyków, historia kurortu, Wojskowej Składnicy Tranzytowej i jej obrony. To pierwsze tak metodyczne i kompleksowe opracowanie dziejów WST na podstawie wszelkich dostępnych badaczowi źródeł. Przed Andrzejem Drzycimskim, autorem książki "Westerplatte", nikt wcześniej tego nie zrobił.



Marek Gotard: Powiedzmy to od razu. To pozycja naukowa. Masowego odbiorcy, którego niektórzy autorzy wabią chwytliwymi sloganami w stylu "czy mogliśmy wygrać Powstanie Warszawskie" lub "czy warto było dogadać się z Hitlerem i razem ruszyć na Związek Radziecki" może nie zainteresować. O historii lubimy bowiem opowiadać w sposób emocjonalny.

Andrzej Drzycimski: Powiem może rzecz obrazoburczą, ale niestety cierpimy na brak krytyki naukowej. Doskonale rozumiem konstrukcję intelektualną, w której ktoś stawia tezę i wprowadza ją do publicznego obiegu. Gdy jednak nie widać w takiej pracy odpowiedniej metodologii, możemy traktować ją tylko jako intelektualną dysputę "czy mogło być tak, a nie inaczej", a nie poważną pracę. Pisarze, dziennikarze, publicyści kierują się emocjami, ale bez styczności z człowiekiem ich nie ma, a więc nie ma i tekstu. Wystarczy tu wspomnieć chociażby Melchiora Wańkowicza czy Ryszarda Kapuścińskiego. Napisali rzeczy wielkie, pełne emocji, często mające wpływ na nasz ogląd historii.

To, co do tej pory zapadło nam w pamięć w historii Westerplatte, to przede wszystkim relacje. Ostatni obrońcy WST odeszli przecież całkiem niedawno. Ta historia jeszcze kilka lat temu opowiadana była przez nich osobiście. Nikt nie poważył się o krytykę lub weryfikację tych relacji. Pana książka także je teraz niejako porządkuje.

W przypadku Westerplatte mamy do czynienia z bardzo rozbudowaną stroną relacyjną. I to był też problem dla autora. Często na jedno wydarzenie mieliśmy kilka wersji. Przecież żaden z obrońców nie miał do czynienia z pełnym oglądem wydarzeń, w których uczestniczył. Po 1945 roku, gdy w Polsce nastał nowy ustrój, Westerplatczycy doświadczyli bardzo szybko też, w jaki sposób pewne rzeczy należy "pamiętać" i jak przedstawiać. Pisząc książkę chciałem dokładnie poznać ich sposób myślenia. Wielu z nich znałem osobiście, obrońcy zostawili też po sobie prawie 1000 listów, pisali do siebie, często zwracali się też do swojego dawnego dowódcy, kpt. Dąbrowskiego. Jego wspomnienia są wyjątkowo cenne, to człowiek, który znał wagę słowa. I do tego przebogate archiwalia. Z tego wszystkiego musiałem wypreparować maksymalnie dokładny zapis wydarzeń z siedmiu wrześniowych dni 1939 roku.

Co zwraca uwagę w tym dziele, to bardzo bogata bibliografia. Ilość materiałów źródłowych do których Pan dotarł jest po prostu imponująca. Ile lat zajęło zapoznanie się z nimi i ich opracowanie?

Tematyką Westerplatte zajmuję się już ponad 30 lat. Początkowo chciałem jeszcze raz jak najdokładniej opracować siedem dni obrony. Zrozumiałem jednak, że Westerplatte nie da się zrozumieć bez dogłębnego poznania okresu przedwojennego. I zacząłem tę historię zgłębiać mniej więcej od 2008 roku. Kosztem ówczesnej pracy zawodowej. Zaangażowałem też własne środki. Uznałem, że to po prostu trzeba zrobić. Że musimy dokładnie poznać i opracować dzieje naszego chyba najważniejszego oprócz "Solidarności" symbolu. Do niektórych materiałów, znajdujących się w polskich archiwach, a dotyczących Westerplatte nikt przede mną nie zaglądał, a znalazłem tam fascynujące rzeczy. Na temat Westerplatte zachowały się u nas wręcz metry bieżące akt, wcześniej nie przebadane. Mamy chociażby mapy czy prawie pełny zestaw rozkazów od pierwszego z 20 stycznia 1926 roku do 31 sierpnia roku 1939. Dla historyka był to wręcz wyborny materiał. W momencie kiedy "dotknąłem" tych archiwaliów poczułem, że to przygoda mojego życia. Że na Westerplatte możemy spojrzeć zupełnie na nowo.

O przemianach dawnego, leniwego a potem zdegradowanego kurortu w jedyną w swoim rodzaju redutę w ówczesnej Europie, do tej pory praktycznie nic nie wiedzieliśmy. A jest to również niezwykle ciekawa opowieść.

To było niezwykle ważne miejsce dla II Rzeczpospolitej z jedynym polskim oddziałem wojskowym funkcjonującym poza granicami kraju. W połowie lat 30. dowództwo zrozumiało, jak ważną rolę, nie tylko polityczną, ale militarną czy strategiczną odgrywa nasza składnica. Westerplatte stało się wówczas soczewką, która skupiała wszystkie problemy z jakimi borykała się Liga Narodów i Polska w relacjach najpierw z  Wolnym Miastem Gdańskiem, później z III Rzeszą. Wtedy też rozpoczęła się niezwykła operacja przekształcania magazynów, których początkowo pilnowało 88 ludzi z bronią strzelecką, często niepiśmiennych, bez zębów, nie przedstawiających większej wartości bojowej, w doskonale zorganizowaną i uzbrojoną redutę, bronioną przez elitarny oddział ponad 200 żołnierzy. Specjalnie selekcjonowanych, spełniających bardzo wysokie standardy, doświadczonych w boju, wiedzących, jak bronić się w pełnym okrążeniu czy posługiwać się ciężką bronią. Umocnienia na Westerplatte nie były jakieś nadzwyczajne. To standardowe placówki ziemne, wartownie ze wzmocnionymi piwnicami i koszary, w których wykorzystano konstrukcje sprawdzane na doświadczalnych poligonach. Niemcy nie "rozgryźli" rozwiązań zaprojektowanych przez wybitnych, ówczesnych polskich saperów. Ta gigantyczna praca przyniosła wymierne efekty. Już pierwszego dnia, podczas nawały ogniowej, obrońcy nie dali się zaskoczyć, uruchomili kolejne kręgi obrony, a wytaczając armatę, już po pierwszym strzale, precyzyjnie likwidowali niemieckie punkty ogniowe. Po pierwszym szturmie ok 60 proc. kompanii szturmowej atakującej WST nie była zdolna do dalszych działań.

Przez Westerplatte, od 1926 roku do 1 września 1939 roku przewinęło się łącznie ok. 2 tys. żołnierzy i pracowników cywilnych z różnych stron ówczesnej Polski. Czy to materiał na kolejne badania, może książkę?

Pisząc "Westerplatte" położyłem wiele na szali, a wątków na temat Westerplatte, które można eksplorować jest dużo. Chociażby taki, jak ten jeden z najważniejszych epizodów rozpoczynania II wojny światowej traktowała propaganda, zarówno niemiecka w czasie samego konfliktu, a także jak wyglądała recepcja Westerplatte w czasie PRL-u. Skład żołnierzy, którzy przewinęli się przez WST to materiał także na pracę socjologiczną.

Aż nie chce się wierzyć, że "metodologicznie" tę historię poznajemy dopiero teraz.

To wielka satysfakcja, ale i odpowiedzialność, że ktokolwiek będzie teraz o Westerplatte pisał, będzie musiał sięgnąć do mojego "Westerplatte". Mam nadzieję, że kiedyś zadzwoni telefon, z pytaniem czy będę mógł pomóc rozwinąć jakiś wątek, znajdujący się w książce. Powiem "oczywiście - zapraszam!", bo takich jest tam sporo i stanowią one pole do popisu dla kolejnych badaczy. W monografii ograniczyłem się tylko do zaznaczania kolejnych wątków, na które są stosy dokumentów. Ta praca udowadnia, że wbrew pozorom Westerplatte nie jest w żadnym razie tematem zamkniętym. To obszar, z którego może powstać jeszcze niejeden doktorat. Mamy obecnie szansę, by do światowego obiegu wprowadzić obudowane naukowym warsztatem dwa symbole, Westerplatte i Solidarność. Oba narodziły się w Gdańsku. Tu zaczęła się obrona naszej wolności i tu zakończyła o nią walka. Dlatego też po etapie "wystawienniczym", z jakim mamy do czynienia w przypadku historii Solidarności, czas na naukową pracę nad jej dziejami. Takie opracowanie też powinno powstać, by tym symbolom nadać odpowiednią rangę.

Andrzej Drzycimski - dziennikarz i historyk, działacz opozycji w okresie PRL. W latach 1990-94 był rzecznikiem Lecha Wałęsy, najpierw jako przewodniczącego NSZZ "S", a później Prezydenta RP. Badaniu historii Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte poświęcił 30 lat pracy badawczej.

Wydarzenia

Spotkanie z Andrzejem Drzycimskim. Promocja książki Westerplatte

Miejsca

Opinie (31)

  • Cześć i chwała bohaterom !

    • 46 2

  • Dwa symbole: Westerplatte i Solidarność. (2)

    Naród, który nie zna swojej przeszłości nie rozumie korzeni, z których wyrósł i staje się narodem duchowo martwym. Izrael jest wielki, bo od zawsze kultywuje swoją bogatą przeszłość.

    • 33 8

    • To jedź szybko (1)

      do tego Israela i nie wracaj. Tam możesz kultywować ile chcesz. Najlepiej wam wychodzi ,,kultywowanie'' w formie bombardowania Strefy Gazy.

      • 6 9

      • Wytykanie komukolwiek pochodzenia jest równie śmieszne jak przypisywanie Polakom antysemityzmu

        Byli i są mieszkający w Polsce Żydzi bohaterscy i wspaniali, polscy patrioci. Jednak w zdecydowanej większości przypadków przedstawiciele narodu żydowskiego tyle złego zrobili już Polsce... w latach PRL-u jako sowieccy zwyrodnialcy katowali żołnierzy wyklętych, po "okrągłym stole" sprzedali za grosze własność polską... można na ten temat bardzo długo i dużo. Tylko zarzut, że ja chwalę Wielki Naród Żydowski za to, że od początku swojego istnienia wiernie przekazują historię swojego narodu? Wbrew temu, do czego dąży g-wniane środowisko naśladujmy ich w tym, bo inaczej Polski nie będzie!

        • 9 1

  • (2)

    Gdzie można nabyć wymienione w artykule dzieło?

    • 22 2

    • przyjdź na spotkanie z autorem pewnie będziesz mógł nabyć (1)

      • 6 1

      • Obawiam się że zanim przejdę ponad 2000 km to może być już po spotkaniu. Bardzo dziekuję za podpowiedź.

        • 3 2

  • Gratulacje dla autora i wydawcy.

    • 24 8

  • Proszę o wyjaśnienie,

    pracy odpowiedniej metodologii (czy aby nie chodziło o metodykę ?)
    oraz
    Aż nie chce się wierzyć, że "metodologicznie" tę historię poznajemy dopiero teraz.

    (czy nie chodziło o: metodycznie opisaną / naukowo opracowaną ?)
    Za słownikiem PWN:
    Metodologia:
    1. «nauka o metodach badań naukowych stosowanych w danej dziedzinie wiedzy»
    Metodyczny:
    1. «dotyczący metody lub metodyki czegoś, zwłaszcza nauczania»
    2. «prowadzony zgodnie z jakimiś zasadami lub z planem»
    3. «postępujący konsekwentnie według pewnej metody lub jakiegoś planu».

    W obu przypadkach chodziło Państwu o postępowanie wg określonego planu, schematu (np.: chronologicznie) czy o badanie, która z metod prowadzenia badań/opisu będzie lepsza do ukazania treści ?

    Proszę o wyjaśnienie (może ja źle rozumiem, w końcu nie kończyłem elitarnego liceum ani nie pobieram wynagrodzenia za słowo pisane).

    Autorowi gratuluję determinacji w odszukiwaniu i zgłębianiu materiałów źródłowych.

    • 12 7

  • Szczere wyrazy szacunku i uznania dla Autora !

    Niestety w ostatnich czasach dominuje literatura bardziej o sensacyjnym posmaku, niż dobra literatura mogąca określić się naukową.
    Po książkę na pewno sięgnę.

    Należy jeszcze zaznaczyć, iż Autor określa agresora mianem "Niemców" a nie jak obecnie często można spotkać tzw. "faszystów" Jest to warte podkreślenia, gdyż obecnie mamy raczej do czynienia w publikacjach z faszystami a nie Niemcami.

    W mojej ocenie ma to służyć odkejeniem odpowiedzialności wojennej od narodu niemieckiego, przerzucając to wszystko do worka z napisem "Faszyście", który leży tuż obok skrzynki z napisem "Polskie obozy śmierci".

    Jeszcze raz gratulacje, za opracowanie tak szczegółowej monografii uwzględniający cały kontekst historyczny.

    • 22 3

  • Westerplatte - najważniejszy symbol? (3)

    Ten kto myśli, że westerplatte to najważniejszy symbol to tkwi jeszcze w głębokiej komunie, to ona postawiła tam pomnik i wbijała do głowy kolejnym, że to miejsce jest najważniejsze. Teraz robi to IPN.

    Nie ujmuję bohaterstwa obrońcom Westerplatte bo jest one niewątpliwe i nie podlega dyskusji, ale dużo zacieklej i dłużej bronili się obrońcy Helu. Wcześniej komunie i teraz IPN nie na ręke jest zapewne to, że np. Steyer podczas I wojny światowej pływał na okrętach carskiej marynarki wojennej a Unrug zwyczajnie był niemcem. Niemiec miałby być polskim bohaterem kampanii wrześniowej? Dla twardogłowych to nie do przyjęcia. :)

    Nie wiem czemu w historii tak słabo pamiętamy o Grupie Operacyjnej Polesie? To Oni wytrzymali do końca. Gdyby całe wojsko broniło się jak oni, może inaczej by się losy potoczyły.

    • 13 13

    • Tak Westerplatte urosło do miary symbolu z kilku powodów: (2)

      Po pierwsze:
      Placówka była w Gdańsku, który według niemieckiej propagandy był miastem wyłącznie niemieckim, Tym samym opór polaków był niczym cierń w oku

      Po drugie:
      Opór trwał na relatywnie niewielkim skrawku ziemi, z którego nie było się gdzie wycofać. W przypadku Polesia - mamy do czynienia z dużym obszarem o największym opóźnieniu cywilizacyjnym w II RP, pozbawionym dróg, gdzie opór miał charakter zbliżony do działań partyzanckich.

      Po trzecie:
      Westerpaltte jest również symbolem z racji porażki w realizacji planów Niemców, rozumianych jako kilkugodzinna szybka akcja zajęcia placówki. Przez tydzień Niemcy nie byli w stanie odnotować żadnego większego sukcesu. Było to bolesne dla propagandy niemieckiej. Mieszkańcy Gdańska przez tydzień żyli odgłosami wojny, która toczyła się tuż obok ich domów. W 1939 roku świadomość prowadzenia walk na terytorium niemieckim (tak przez Niemcy był traktowany Gdańsku) było jeszcze czystym s-f.

      Po czwarte:
      Mówienie o Westerplatte nie ujmuje innym bohaterskim żołnierzom Kampanii Wrześniowej. Stało się symbolem, bo jest łatwo rozpoznawalne i dobrze udokumentowane. Więc nie ma się co obrażać szanowny Arturze z Polesia.

      • 16 1

      • (1)

        Po pierwsze:
        Przypomnienie historii Gdańska: przed zakończeniem II wojny światowej w 1945r. Gdańsk był ostatnio polski w roku 1793. W 1939r. Gdańsku mieszkali głównie niemcy (niektóre źródła mówią, że Polaków było 3%, normalnie mniejszość narodowa). W Gdańsku w tym czasie urzędowym jezykiem był niemiecki, był własny hymn, paszporty, parlamanent (Volkstag, spójrz na listę prezydentów). Gdańsk był wtedy de facto miastem niemieckim, propaganda nie była tu potrzebna, nie dorabiaj filozofii. Skoro niemcy rozpoczęli wojnę naturalny był atak na cel militarny blisko Gdańska czyli Westerplatte, Gdynię, Puck itd. Obrońcy Westerplatte owszem bronili się długo, ale pamiętaj, że nie walczyli z głównymi siłami niemieckimi. Te dotarły później, zająć się już Helem.

        Po drugie:
        Obrońcy Helu też nie mieli się gdzie wycofać... Zresztą te odcięcie od reszty i brak możliwości wtargnięcia sił naziemnych niemców tak naprawdę to ułatwiało obronę. W tamtych czasach czołgi było groźniejsze od samolotów.

        Po trzecie:
        Masz rację, bolało to propagandę bo się tego nie spodziewali, że takie małe siły stawią jakikolwiek opór. Tak samo bolało potem niemiecką propagandę to, że do 2 października nie mogli spokojnie korzystać z portu w Gdańsku bo im helskie baterie na to nie pozwalały.

        Po czwarte:
        Jak już to Arturze z Gdańska... Się nie obrażam, patrzę obiektywanie i nie wypaczam historii, wolę fakty a nie subiektywne odzcucia związane z miejscem, w którym mieszkam. Mówienie o Westerplatte, że jest najważniejszym symbolem ujmuje innym żołnierzom, którzy zginęli w innych miejscach kraju. Ci z Westerplatte nie są ani lepsi ani gorsi od innych, kotrowersje wobec Sucharskiego pomińmy, to były ciężkie czasy.

        Jesteś z Gdańska to na pewno wiesz o pocztowcach, Ci dopiero nie mieli gdzie uciec. Nie byli również wojskiem jak Ci z Westerplatte, których obowiązkiem było bronić kraju. Na poczcie byli zwykli ludzie tacy jak Ty i ja, mogli złożyć broń od razu i próbować uciec ale postanowili zostać. Męstwo tych zwyczajnych ludzi, którzy mieli wybór robi na mnie większe wrażenie niż wojsko, które po to jest by ginąć i zabijać.

        • 5 4

        • Do Artura:

          1. Nawiązanie było do niemieckiej propagandy i ÓWCZESNEJ (1939r.) sytuacji politycznej Gdańska, a nie późniejszej czy obecnej - pudło,
          2. Hel to zupełnie inna historia, przede wszystkim ze względów propagandowych i prestiżowych (Hitler chciał szybko przedefilować po Gdańsku-symbolu, po zgnieceniu Polaków na Westerplatte). Hel można było bronić dużo łatwiej, ponieważ skuteczny atak można było przeprowadzić TYLKO z lądu, poprzez wąski przesmyk. Poza tym Hel był dobrze "ufortyfikowany" bunkrami, mocno zalesiony, miał dobrą artylerię.
          3. "Po drugie" i "po trzecie" nielogiczne argumenty.. Sam sobie przeczysz.
          4. Zgadza się, że ci z Westerplatte nie byli ani lepsi, ani gorsi od innych ..jako ludzie. Jako żołnierze natomiast byli bardzo SKUTECZNI. Zabili więcej Niemców niż mieli strat i wiązali DUŻE siły przez cały tydzień (lotnictwo, marynarkę, oddziały szturmowe, pomocnicze..). Poza tym na wojnie, w chwili gdy wszystko się wali rola SYMBOLU jest pierwszorzędna zarówno w danej chwili (codziennie relacje Polskiego Radia "Westerplatte nadal się broni..."), jak i później kiedy wspomina się poległych, nawet po wiekach (Termopile i in.).
          5. Pocztowcy i ich walka to efekt zaniedbania, nie dostali rozkazu o wstrzymaniu akcji dywersyjnej, co związane było z wycofaniem w ostatniej chwili Korpusu Interwencyjnego, być może aby nie zdekonspirować innych planów przed Niemcami.. Pocztowcy walczyli i zginęli, ale nie na darmo. Prawdopodobnie i tak zostaliby umieszczeni w KL Stutthof..

          • 4 0

  • Monografie Westerplatte.

    Po opracowaniach:
    M.Borowiaka "Westerplatte w obronie prawdy" oraz M.Podhorskiego " Westerplatte 1939 historia prawdziwa", pojawia się kolejna pozycja Drzycimskiego poruszająca problematykę WST. Te trzy opracowania rzucają zupełnie nowe i pełniejsze światło na niesamowitą historię tego miejsca. Brawo.

    • 13 2

  • (1)

    Szkoda tylko, że władze miasta zapomniały o Westerplatte. Postawienie kilku betonowych tablic i zabetonowanie kolejnych alejek nie rozwiązuje problemu. Były plany odbudowy nowych koszar, zbudowania części pola walki, oznaczenia ważnych miejsc, a nie robi się nic. Ludzie spacerują bez sensu betonową aleją do pomnika-koszmarku i niczego się nie dowiadują. Wiekszość patrzy na zrujnowane przez Armię Czerwoną koszary i myśli, że to Niemcy zrobili przez 7 dni września 39.

    • 25 2

    • Projekt

      Projekt budowy Muzeum Westerplatte uwalony został przez PO w 2008 r. Koszt projektu 56 mln zł. Koszt budowy fundamentu Muzeum II WŚ = 100 mln zł... I wszystko w temacie.

      • 0 0

  • Pozycja naukowa nie dla masowego odbiorcy ?... (3)

    Zgadzam się w pełni, że jest to świetna publikacja i autorowi należy się duże uznanie. Wypada mieć tylko nadzieję, że masowy odbiorca nie będzie korzystał z niej bezkrytycznie cytując dr Drzycimskiego jako autora wszystkich odkryć. Można tu bowiem znaleźć zawoalowania sugerujące, że dane informacje zawdzięczać powinniśmy komu innemu niż w rzeczywistości.
    Polecam dokładnie przestudiować tabelę 6 i zawarte w niej informacje na temat obrońców Westerplatte. Znaleźć w niej można całe mnóstwo danych niezgodnych z prawdą, a pominięcie w zestawieniu jednego z obrońców o personaliach Józef Grudzień pozostawiam bez komentarza.
    Proszę porównać informacje o westerplatczykach zamieszczone na stronie z tym, co zawiera tabela 6 w tomie II monografii dr Drzycimskiego. Pod poszczególnymi numerami w tabeli figurują dane dotyczące następujących żołnierzy: nr 52 - strz. Gorbacionek, nr 65 - strz. Kruczko, nr 100 - strz. Ławrynowicz, nr 168 - strz. Swirkowicz. W ostatniej kolumnie (,Uwagi') nie ma żadnej wzmianki na temat, kto po prawie 70 latach od zakończenia wojny (!) wprowadził do obiegu naukowego informacje na ich temat. Poniżej tabeli mamy za to kompilację źródeł, z jakich korzystał dr Andrzej Drzycimski. I na tym możnaby w sumie zakończyć, gdyby nie zdania następujące zaraz po wypisaniu materiałó źródłowych:
    "Szczególną rolę w odszukiwaniu i ustaleniu wielu danych zawartych w tabeli odegrały badania A. Szatkowskiego, prezesa Klubu Szkół Westerplatte w urzędach gmin, w księgach parafialnych, wśród rodzin i na cmentarzach. Poprzez rozległą sieć Klubu (...) powstała możliwość sprawdzania o nich danych w miejscowych urzędach, a także zamieszczonych na nagrobkach". Dalej kolejne cztery zdania opisujące działalność Klubu Szkół Westerplatte.
    Niejeden powie: o co chodzi, przecież autor przytoczył źródła, z jakich korzystał? Owszem, jednak powyższy cytat wyraźnie sugeruje, że wszelkich nowych odkryć biograficznych (vide wspomniani czterej żołnierze) mógł dokonać Pan Szatkowski i KSW, a w rzeczywistości wcale tak nie jest. Przeciętny czytelnik nie będzie raczej zagłębiał się w to, kto jest ich faktycznym autorem. W świat pójdzie natomiast wieść, że prym wiedzie w tej kwestii Klub i... mamy gotowe przekłamanie.
    Chluby nie przynosi dr Drzycimskiemu to, że całkowicie zignorował publikację M. Wójtowicza-Podhorskiego "Westerplatte 1939. Prawdziwa historia". Można darzyć kogoś skrajną antypatią i traktować jego dokonania jak powietrze (jako pozbawione w jego mniemaniu krytyki naukowej), ale obrażanie się na jego publikacje i nie dostrzeganie w nich wartościowych informacji nie świadczy bynajmniej źle o adwersarzu, a właśnie o autorze monografii.
    Niezależnie od powyższego, dr Drzycimskiemu składam gratulacje za trud włożony w pracę nad książką.

    • 15 5

    • Pozycja naukowa nie dla masowego odbiorcy ?...

      Uzupełnienie do powyższego wpisu:
      "...informacje o westerplatczykach zamieszczone na stronie
      blogmedia24.pl/node/68816..."

      • 3 3

    • Bo publikacja Podorskiego to takie historical - fiction (1)

      Niestety, ale Podhorski nawet zdenerwował ostatniego żyjącego westerplatyczyka. PPrzypomnę mjr Ignacy Skowron do końca życia twierdził, że mjr Henryk Sucharski był dowódcą jednostki wojskowej do końca. O tym, że Sucharski "zdrefił" westerplatczycy zaczęli się dowiadywać - ku swojemu zdziwieniu - dopiero z prasy w latach 90.

      • 0 1

      • Tak?

        Jakoś nie słyszałem żeby p. Podhorski zdenerwował śp. mjr. Skowrona, który m.in. patronował jego akcji pozyskania Polskiego Fiata 508/II z 1932 r. (akcja udana). Dziwne tylko, że w prywatnych rozmowach śp. Ignacy Skowron mówił co innego, czego byłem świadkiem. A półoficjalnie powiedział: "złożyłem przysięgę we wrześniu 1939 r., że nigdy nie powiem jak było naprawdę na Westerplatte" (rozmowa nagrana). Co innego mówił telewizji, co innego mówił wśród przyjaciół i zaufanych osób.
        Monografii p. Podhorskiego jak na razie żadna książka nie dorównuje i długo dorównywać nie będzie, choćby nie wiem jak się Drzycimski starał m.in. przez niewymienianie jej w bibliografii swoich publikacji :) Polecam.

        • 1 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Sprawdź się

Sprawdź się

Tzw. Wielki Przywilej Gdańsk otrzymał w roku:

 

Najczęściej czytane