- 1 Przymorze kiedyś i dziś. Porównujemy zdjęcia (145 opinii)
- 2 Te zabytki otwierają się po remontach (88 opinii)
- 3 Nietypowa willa prezesa banku nad miastem (55 opinii)
- 4 "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate" (36 opinii)
- 5 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 2 (12 opinii)
- 6 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. (11 opinii)
Antoni Suchanek - mistrz malarstwa z obozu koncentracyjnego
Mówią, że jest marynistą, a sam twierdził, że jest malarzem kobiet i kwiatów. Myślą, że spokojne życie spędzał nad morzem, przechadzając się po Gdyni w berecie i z fajką w ustach, a on siedział na Pawiaku, a potem w Oświęcimiu, przeżył traumę po rozstrzelaniu przez Niemców niemal całej rodziny, a sam był ranny jako ochotnik 5. Pułku Piechoty Legionów na froncie wschodnim w czasie I wojny światowej i w czasie Powstania Warszawskiego podczas II wojny światowej. Powiedzieć o nim "malarz" to tak, jakby o pilotach Dywizjonu 303 powiedzieć, że przelecieli się parę razy samolotami. Kim był Antoni Suchanek, którego ławeczkę, skwer i wyrzeźbioną postać możemy zobaczyć przy molo w Orłowie?
Rozstrzelanie tuż przed ślubem i obozy koncentracyjne
To miał być piękny ślub. Oczywiście piękny na tyle, na ile pozwalała trwająca II wojna światowa. W sobotę, 5 czerwca 1943 roku, była jednak ładna pogoda, więc ożenek Teofili Suchanek z porucznikiem Marynarki Wojennej Mieczysławem Uniejewskim w kościele na Placu Trzech Krzyży w Warszawie miał być wielkim, choć przygotowanym w konspiracji świętem.
Wśród gości byli m.in. przedstawiciele oddziału dyspozycyjnego Komendy Głównej Armii Krajowej, czyli Oddział Specjalnych Akcji (Bojowych) KG AK, w skrócie "OSA", zwany potocznie "Osa-Kosa". A to był łakomy kąsek dla Niemców. Do dziś nie wiadomo kto doniósł, ale faktem jest, że niemieccy żołnierze z karabinami otoczyli kościół. Aresztowano praktycznie cały orszak ślubny - bez mała 90 osób, razem z młodą parą. Zatrzymany został m.in. Antoni Suchanek, ojciec panny młodej.
Większość gości weselnych rozstrzelano po brutalnych przesłuchaniach, w tym pana młodego. Ci, którzy mieli "szczęście", trafili do obozów koncentracyjnych.
Antoni Suchanek wylądował na Pawiaku. Przeżył głównie dlatego, że strażnicy zorientowali się, że może malować dla nich obrazy. Z resztek farby tworzył portrety współwięźniów, które przedstawiały ich tak, by dodać im otuchy.
Z Pawiaka trafił do Oświęcimia, gdzie pracował segregując przedmioty artystyczne odebrane przywiezionym tam więźniom. Cały czas był w bloku nr 10, a jego los podkreślał wytatuowany na ręce numer: 139388. Z okna celi obserwował wywożone z obozu ciała.
Gdy nie było już czego segregować, po kolejnych prośbach rodziny, został niespodziewanie zwolniony, ale raczej bez wiedzy wszystkich decyzyjnych, więc przez kolejne miesiące musiał ukrywać się u znajomego malarza i pracować na zapleczu kwiaciarni.
Od tej pory tworzył dzieła przesiąknięte obozową traumą: przedstawiały statki, które na pokładach miały tylko mnóstwo krwi, ściany śmierci, katownie, karne apele...
Malowanie od najmłodszych lat
Jako młody człowiek nie miał dużo szczęścia, bo wprawdzie podczas studiów w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie trafił na wspaniałego profesora Józefa Mehoffera, ale przerwał naukę, gdy wybuchła I wojna światowa.
Zgłosił się na ochotnika do 5. Pułku Piechoty Legionów i wyjechał na front wschodni, gdzie został ranny. W wyniku ran został więc rysownikiem w Ministerstwie Spraw Wojskowych.
Z wojny wrócił jednak żywy, co pozwoliło mu ukończyć ASP z pierwszą nagrodą z rysunku. Po studiach ruszył w świat, studiował w Wiedniu, w Monachium, ale wrócił do Polski i w 1924 roku zaczął pracę kierownika artystycznego Zakładów Graficznych Biblioteki Polskiej w Bydgoszczy.
To stamtąd zaczął jeździć nad morze, najpierw do Jastarni, a potem do Gdyni. W Jastarni miał zresztą pierwszą wystawę, a spełnieniem marzeń była Wystawa Morska w 1930 roku w warszawskiej "Zachęcie".
Nadmiar szczęścia w życiu to nie był jednak jego los. Zaczęła dokuczać mu kontuzja z wojny, mniej malował, więc popadł w tarapaty finansowe, po czym de facto zbankrutował i się rozwiódł.
Bohater Warszawy ze Złotym Krzyżem Zasługi
Kolejną żonę znalazł w Warszawie, ale wolne chwile spędzał w Orłowie, nieustannie malując Bałtyk. Człowiek z Nowego Sącza szybko stał się więc najbardziej znanym marynistą, choć do ostatnich swoich dni powtarzał, że jest portrecistą, który uwielbia malować kwiaty.
W Gdyni zawsze spacerował z fajką w ustach, przekrzywionym beretem i sztalugą oraz farbami pod pachą. Nie był jednak oderwanym od rzeczywistości artystą. To właśnie on wykazał się chłodnym, analitycznym umysłem, gdy już w sierpniu 1939 roku zdecydował, by obrazy "Bitwa pod Grunwaldem" i "Kazania Skargi" Jana Matejki zostały ukryte w Lublinie. Osobiście przypilnował załadunku, a po wojnie dostał za to Złoty Krzyż Zasługi. W odwecie Gestapo zniszczyło jego pracownię wraz z obrazami malowanymi przez 20 lat.
- Zdawało mi się, że cały mój świat się zawalił. W tym nieszczęściu poświęciłem się pracy społecznej, grzebiąc ofiary wrześniowej kampanii i organizując pomoc doraźną nieszczęsnym pogorzelcom - wspominał Antoni Suchanek.
Skromnie, bo fakty były nieco inne. Gdy w 1944 roku wybuchło Powstanie Warszawskie, Antoni Suchanek dowodził obroną szpitala dla dzieci głuchoniemych. Znów został ranny, ale rękę cudem uratowano przed amputacją, więc mógł dalej malować.
I malował, malował, malował...
Ile w sumie obrazów namalował? Tego nie wiadomo. Większość zniszczyli naziści. Podczas wystawy w Pałacu Opatów w Oliwie w 2003 roku zaprezentowano ich ponad 200, a i tak nie były to wszystkie znane dzieła.
Do dziś powtarzana jest anegdota o jego umiejętnościach, gdy jeszcze jako student potrafił narysować kobiecy akt, wyprowadzając kreskę od małego palca modelki i nie przerywając linii.
Malarz lepszy od fotografa
Do Gdyni trafił po II wojnie światowej. Dla ministra Kwiatkowskiego miał wykonywać prace plastyczne, które pomogą w ocenie zniszczeń portu i jego odbudowy. Był tak dobry, szczegółowy i szybki, że wielu wolało zlecić mu namalowanie tego co widzi, niż... posyłać po fotografa!
To wtedy zaczęto nazywać go reporterem z paletą, choć bardzo nie lubił tego określenia.
Znalazł też czas na naukę malarstwa młodzieży i dzielenie się z młodymi ludźmi wiedzą o sztuce. Także dlatego trwają próby, by Liceum Plastyczne w Orłowie nosiło imię Antoniego Suchanka. Mieszkał bowiem w Orłowie, przy ul. Przebendowskich 3 i cały czas tworzył portrety, prowadził wykłady w Ognisku Kultury Plastycznej i organizował wystawy.
Zmarł 19 listopada 1982 roku. Spoczywa na Cmentarzu Witomińskim obok swojej trzeciej żony - Stanisławy.
Opinie wybrane
-
2021-09-30 17:47
zmiany nazw (1)
Wzgórze z Nowotki na Maksymiliana, Dzierżyńskiego na Legionów i moja SP 18 z Janka Krasickiego na Konopnicką. Cale moje dzieciństwo sie zmieniło.
- 1 1
-
2021-09-30 23:12
Dziekuję
Bardzo serdecznie dziękuję za przypomnienie życiorysu mojego dziadka. Pozdrawiam serdecznie autora i wszystkich czytelników.
- 46 0
-
2021-09-28 22:54
Świetny tekst
Nie przypuszczałem że ten Pan z ławeczki ma taką historie.
- 35 2
-
2021-09-28 15:26
Piękny i jak treściwy życiorys
Za mało jest w Gdyni jego blasku. A Liceum niedawno nazwano też wybitnej plastyczki i jego absolwentki Abakanowicz.
- 24 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.