- 1 Przymorze kiedyś i dziś. Porównujemy zdjęcia (144 opinie)
- 2 Te zabytki otwierają się po remontach (76 opinii)
- 3 "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate" (32 opinie)
- 4 Nietypowa willa prezesa banku nad miastem (55 opinii)
- 5 Duży gmach w centrum powstał w 8 miesięcy (40 opinii)
- 6 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. (11 opinii)
Wypadek w cyrku, zegar się spóźnia, port nie nasz
9 listopada 1920 r. w Paryżu podpisano konwencję polsko-gdańską (zwaną potocznie "Konwencją paryską") - przedstawiciele Rzeczpospolitej Polskiej i Wolnego Miasta Gdańska zawarli porozumienie w celu wykonania postanowień traktatu wersalskiego dotyczących ustanowienia Wolnego Miasta Gdańska i szczególnych praw Polski w Wolnym Mieście. Wśród wielu szczegółowych postanowień zawartych w konwencji było umożliwienie Polsce bezpośredniego eksportu i importu towarów przez port gdański, jednak - jak czytamy w "Gazecie Gdańskiej" z 16 września 1921 r. - z jego wyegzekwowaniem od samego początku miała Polska kłopoty.
Organem powołanym do wspólnego nadzoru nad portem była Rada Portu i Dróg Wodnych Gdańska (niem. Ausschuss für den Hafen und die Wasserwege von Danzig). W celu uniknięcia zarzutów o stronniczość postanowiono, że Rada składać się będzie z dwóch pięcioosobowych delegacji: polskiej i gdańskiej.
Na stanowisko Prezydenta Rady powoływany miał być wspólny kandydat Rządu RP i Senatu Wolnego Miasta Gdańska, a w przypadku braku zgody stron co do kandydatury, prezydenta wyznaczała Liga Narodów (obywatela neutralnej Szwajcarii).
Jak pokazała praktyka, do roku 1939 ani razu nie osiągnięto porozumienia w tej sprawie i każdorazowo prezydent był mianowanym przez Ligę Narodów obcokrajowcem. W czasie głosowań każdej z delegacji przysługiwał jeden głos, w przypadku braku jednomyślności głos decydujący należał do prezydenta.
Przyjęcie takiego rozwiązania określiła "Gazeta Gdańska" mianem dyplomatycznej klęski Polski, jako że utraciła ona kontrolę nad dolnym biegiem Wisły, a "gen. Haking [Richard Haking, brytyjski generał, Wysoki Komisarz Ligi Narodów w Wolnym Mieście Gdańsku w latach 1921-1923], odmawiając Polsce bezpośrednich praw do ujścia Wisły - zamurował drzwi polskiego gmachu państwowego od strony morza".
Winą za taki stan rzeczy obarczyła "Gazeta" nieudolność polskich negocjatorów "wiślanych" ("Sprawa Wisły zatem została przegraną rok temu w Paryżu."), za przykład stawiając negocjatorów "kolejowych", którzy wywalczyli to, że kontrolę nad gdańskimi kolejami Liga Narodów przyznała Polsce.
Z perspektywy czasu możemy dzisiaj stwierdzić, że - mimo wszystko - ta klęska dyplomatyczna ("wskutek niedostatecznej przenikliwości przy zawieraniu konwencji") została przez Polskę obrócona w zwycięstwo, jako że brak kontroli nad portem w Gdańsku legł u podstaw budowy nowego, "polskiego okna na świat", czyli Gdyni.
Czym jeszcze, oprócz wielkiej polityki, żyła "Gazeta Gdańska" przed dziewięćdziesięciu pięciu laty? Dla zwykłego zjadacza chleba ważniejszym od zasad korzystania z portu było to, żeby nie spóźnić się do pracy. A że w tamtych czasach mało kto posiadał swój własny zegarek, powszechnie korzystano z publicznie dostępnych czasomierzy - gdy więc "Gazeta" doniosła, że "zegar na wieży kościoła św. Katarzyny wskazywał dziś o 7 rano czas wcześniejszy o 40 minut", pojawił się problem...
W dodatku, spiesząc się do pracy, spóźniony czytelnik "Gazety" musiał uważać na spadający gruz na ulicy Schmiedegasse (dziś to ul. Kowalska).
W gdańskim porcie każdego przechodnia musiał poruszyć smutny widok niemieckiego żaglowca "Maria Hedwig", "który jeszcze 1 lipca miał przewieźć 250 beczek i 600 worków cementu z Lebbina w Pomeranji" (dziś to wieś Lubin na wyspie Wolin), ale według raportu kapitana "przez cały czas długiej podróży znajdował się w ciężkich opałach".
Statek, który musiał stoczyć bezlitosną walkę z morskimi żywiołami, znajdował się w stanie opłakanym: porwane żagle, połamane maszty i dziura, "przez którą woda wdarła się do kajut i zalała częściowo ładunek", a to przełożyło się na straty wysokości 35-40 tysięcy marek.
Tymczasem na lądzie doszło do zdarzenia, które "wywołało niesłychany popłoch w mieście". W cyrku Henny załamała się ławka "podczas przedstawienia dobroczynnego dla dzieci tutejszych szkół i zakładów". Na wieść o wypadku - co zrozumiałe - "biegli do miasta na wyścigi liczni rodzice": nawet z Oruni!
Dyrekcja cyrku winą za złamanie ławki obarczyła dzieci, które na ławce stawały, tak, że jedna dziewczynka nawet "wywichnęła sobie kolano". Na szczęście obyło się bez innych ofiar.
Dzisiejszą podróż w czasie kończymy pytaniem: w jakim celu "do słupa tablicy tramwajowej przy Kohlenmarkt (dziś to Targ Węglowy - przyp. red.) przywiązano łańcuchem kubeł ze starem wapnem"? Może rzeczywiście planował ucieczkę...
Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 207 z 16 IX 1921 r.. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.
Opinie (9)
-
2016-09-16 06:25
Piękna polszczyzna (1)
- 14 0
-
2018-04-04 16:58
Polski jezyk :W Pom(m)eranji czyli w Pomorzu .Tym prawdziwym ze stolica w Szczecinie .Bo tam gdzie Gdansk to jest Pom(m)erelia !Wtedy to.zauwazano nawet w Gazecie Gdanskiej :) .
- 0 0
-
2016-09-16 08:30
Targ Węglowy! (1)
Widzicie tę kartę pocztową?
A widzicie to co mamy teraz i czym się zachwycamy? Forum Gdańsk? ECS?
Dramat.- 24 3
-
2016-09-16 11:08
zgadza sie!
- 2 1
-
2016-09-16 09:28
Zauważmy, dlaczego ludzie chcieli czytać prasę, a dlaczego teraz jej nie czytają. (2)
Wnioski nasuwają się same i są oczywiste.
Tematów brakowało i każde wydarzenie mogło znaleźć się na szpaltach. Piękne czasy, gdy chodziło o sprzedaż każdego egzemplarza gazety, a nie zwartej informacji i rozległej reklamy. Trend ten opanowuje internet niestety.- 12 1
-
2016-09-16 10:06
dziadzio ze zdjęcia - w 100% trafny komentarz, teraz przeglądarka bez adblock-ka nie ma racji bytu. Szkoda, że gazety nie można tym potraktować. Zresztą dzisiejsze gazety to w 99,99% śmieci niewarte uwagi. Światem rządzi konsumpcjonizm i reklama.
- 3 0
-
2016-09-30 21:07
A mieli wybór? Nie mieli. To czytali prasę. Książki pewnie też.
- 0 0
-
2016-09-16 11:18
Zegarek (1)
..."w tamtych czasach mało kto posiadał swój własny zegarek"...
teraz też, zwłaszcza młodsze pokolenie "nie posiada" zegarków, które przegrały z telefonami komórkowymi; a i podejście do punktualności zmieniło się diametralnie - na gorszy.- 7 0
-
2016-09-30 21:06
Nie ma do czego się spieszyć....
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.