• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wojenne przypadki Gdańska sprzed stu lat

Jarosław Kus
13 października 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate"
Pierwszy dzień wiosny dla niemieckich żołnierzy na froncie I wojny światowej gdzieś w Polsce. Pierwszy dzień wiosny dla niemieckich żołnierzy na froncie I wojny światowej gdzieś w Polsce.

Październik roku 1916. Od dwóch lat Europa jest pogrążona w wojennej pożodze. Wbrew wcześniejszym przewidywaniom i proroctwom końca Wielkiej Wojny wciąż nie widać, a pierwsze strony większości dzienników europejskich wypełniają doniesienia z frontów i bitewnych pól.



Uważny czytelnik mógł między wierszami wyczytać, że w wielu miejscach działania wojenne utkwiły w martwym punkcie i tylko najwięksi optymiści liczyć mogli na szybki koniec wojny: Coraz częściej doniesienia z teatru wojny wyglądały jak te w "Gazecie Gdańskiej" z 12 października 1916 r.: "Wschodnie pole walki: Nie zaszło nic ważnego" lub "Bałkańskie pole walki: Na froncie nic osobliwego".
  • Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
  • Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.


Dla ówczesnych gdańszczan wojna była w pewnym sensie rzeczą odległą i nierzeczywistą - działania wojenne trwały daleko od Gdańska i miasto nie było bezpośrednio narażone na zniszczenia i straty ludzkie. Gdańsk znajdował się jednak w granicach Niemiec, państwa zaangażowanego w trwający konflikt, tym samym będąc narażonym na pośrednie ich skutki. Jednym z nich były warunki gospodarki wojennej, przejawiające się między innymi ograniczeniami w handlu, w tym - co było szczególnie uciążliwe dla ludności cywilnej - handlu artykułami spożywczymi.

Wprawdzie życie w mieście nie wyglądało aż tak źle, jak w okupowanej przez Niemców w Warszawie, gdzie - jak donosiła "Gazeta" - duże szczury grasowały po domach, kąsając małe dzieci - mieli jednak gdańszczanie swoje problemy.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.


O tym, że nie jest lekko przekonała się Katarzyna Fisher, rzeźniczka mieszkająca przy ulicy Hunda (Hundegasse, obecnie Ogarna), którą sąd ławniczy skazał na 200 marek kary "za przekroczenie cen najwyższych na skopowinę" (baraninę). Szczęśliwie dla oskarżonej, "izba karna" po ponownym rozpatrzeniu sprawy uwolniła ją od kary.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.


O oszustwo oskarżono również "właściciela Fryderyka Dohma i jego sprzedawaczkę Jadwigę Helmke" sprzedających niedoważone masło. Zostali jednak uniewinnieni, zarówno przez sąd ławniczy, jak i sąd wyższej instancji, z tej racji, że "masło sprzedawane nie było bowiem tutejsze", w związku z czym handel nim nie był ograniczony przepisami, na które się powoływano.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.


Takiego szczęścia nie miała niestety Teresa Schwartz, właścicielka mleczarni, która za podobne wykroczenia została ukarana grzywną w wysokości 200 marek.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.


Dla większości gdańszczan wojna była rzeczą odległą, goszczącą w ich domach głównie za sprawą publikowanych w "Wiadomościach potocznych" doniesień, np. z niemieckiej okupacji w Królestwie Polskim.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.


Ustępowały one jednak wiadomościom lokalnym. Na pierwszy plan wysunęły się tego dnia informacje natury kryminalnej, związane z płynącą przez Gdańsk Radunią. W rzece bowiem znaleziono zwłoki: jedno ciało wyłowiono w okolicach Heumartkt (obecnie Targ Sienny), kolejne w Pruszczu Gdańskim. W Gdańsku życie zakończył niejaki Gustaw Rautenberg z Osłonina i był to - najprawdopodobniej - nieszczęśliwy wypadek.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.


W Pruszczu natomiast doszło do morderstwa na tle rabunkowym: w Raduni znaleziono ciało Marianny Andrzejewskiej zamordowanej przez męża i siostrzeńca. Co ciekawe, wiadomość o morderstwie Andrzejewskiej zamieściła "Gazeta" dwukrotnie w tym samym wydaniu, być może wskutek pomyłki drukarskiej.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.

  • Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
  • Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.

Na tym nie koniec "kroniki smutnych wypadków": z wojną nie miała raczej nic wspólnego udana próba samobójcza "pewnej 45-letniej służącej", która oblała się naftą i podpaliła. Nim wyzionęła ducha, zdążyła przyznać, że od kilku lat "leczyła się na nerwy i straciła pracę".
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.


Nie wiemy, czy był też samobójcą Karol Górski, którego zwłoki znaleziono koło toru kolejowego w Sopocie, czy też - podobnie jak listowy Szynka z Malborka - ofiarą nieszczęśliwego wypadku na kolei? W tym ostatnim przypadku pojawia się i Wielka Wojna: trzej synowie Szynki byli w tym czasie na froncie, może w dalekiej Francji albo Rosji?
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.


Mimo trwającej wojny, życie miasta i jego mieszkańców biegło zwykłymi, utartymi torami: z Jastarni donoszono o parowcu "Alk", który "dostał się na mieliznę" i o "znacznej liczbie śledzi", których w takiej ilości od dawna "w tej części morza" nie widziano.
  • Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
  • Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.


No cóż, nie ma jak ryba... Przepraszam: "niemy jak ryba"!
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.
Fragmenty artykułów z "Gazety Gdańskiej" nr 123, z 12 października 1916 r.


Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 123 z 12 X 1916 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (14) 2 zablokowane

  • Super (2)

    Więcej takich artykułów poproszę.

    • 41 0

    • Az sie wierzyc nie chce, jak mocno zmienil sie nasz jezyk w ciagu 100 lat! (1)

      • 6 0

      • Wystarczy włączyć telewizor

        ...na dowolnym kanale.

        • 0 1

  • ,,mniejwięcej 50 lat starego'' (1)

    Dobre :)

    • 11 0

    • Ungefär 50 Jahre alt .Kalka jezkowa jakich sporo w tych textach .Sa one urokliwe :) .

      • 0 0

  • Fajnie

    - nie było ochrony danych osobowych. Może dzięki temu prasa była żywa, ciekawa, a zdarzenia - bardziej rzeczywiste. Nikt np. nie pisał o "przedmiocie przypominającym broń"... użytym podczas napadu rabunkowego.

    • 16 0

  • Hmmmm (1)

    Ciekawe czy żyją ich potomkowie...

    • 6 1

    • Pan-i pozwoli że odpowiem.

      Tak żyją i mają się dobrze.

      • 1 0

  • Podoba

    mi się język, jakim napisana jest Migawka. Dzięki temu artykuł nie nosi piętna źle pojętej, językowej poprawności. Taką poprawność może - w przyszłości - zachowają roboty, które staną się - także być może - poczytnymi autorami. A Autor Migawek pokazuje, że każda treść może być podana barwnie, ciekawie i zrozumiale. Tak trzymać!.

    • 8 0

  • A ta Andrzjewska Maryjanna to od Thielmanna z Opolskiej ?

    • 2 0

  • Ach ta Radunia (1)

    100 lat temu ofiary chłonęła i dziś nadal chłonie

    • 5 0

    • A do tego smierdzi miejskimi sciekami....

      • 0 0

  • Kiedyś język był bardziej poetycki, a zarazem bardziej szczery i prawdziwy. (1)

    Dziś mówimy jakąś techniczną nowomową, politycznie poprawną, owijającą wszystko w bawełnę, nasyconą niepotrzebnymi obcymi zapożyczeniami.

    • 6 0

    • To prawda.

      Istota opisywanego zdarzenia - obecnie - ginie w tej językowej poprawności, zamieniając się w brak informacji w informacji. W zasadzie - w większości przypadków - wystarczy przeczytać tytuł notatki czy artykułu, by trafnie przewidzieć zawartość. A dawniej - nikogo nie obrażała informacja o tym, że np. "listowy Szynka z Malborka" miał trzech synów na froncie...

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Majówka z Twierdzą Wisłoujście

35 zł
w plenerze, wykład / prezentacja, warsztaty, pokaz

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jan Heweliusz mieszkał na Starym Mieście. Należące do niego kamienice położone były przy ulicy:

 

Najczęściej czytane