• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tragiczny sukces kapitana Kowalewskiego

Michał Lipka
28 czerwca 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 

W dziejach polskiej floty wojennej obok bohaterskich akcji okrętów wojennych możemy znaleźć również historie załóg transportowców wojskowych. Jedna z nich zakończyła swoją służbę za sprawą Niemca o polskim nazwisku.



W połowie lat 30. ubiegłego wieku okazało się, że transatlantycka linia morska obsługiwana przez Gdynia-Ameryka Linie Żeglugowe (GAL) mogłaby przewozić znacznie więcej ładunków, niż pierwotnie zakładano. Polskie transatlantyki "Kościuszko" i "Pułaski" niestety stawały się coraz starsze i nie mogły sprostać stawianym przed nimi nowymi wyzwaniami. Zapadła więc decyzja o budowie nowych jednostek. Wysłano zapytanie ofertowe do zagranicznych stoczni, a spośród zainteresowanych zleceniem na nowe jednostki zdecydowano się wybrać stocznię angielską i duńską.

Największymi przegranymi przetargu byli Włosi, którzy choć zaproponowali najniższe ceny i mieli doświadczenie w budowie jednostek dla Polski (to w ich stoczniach powstały "Piłsudski" i "Batory") to w wyniku sporu o interpretację umów na budowę właśnie tych statków oraz gorsze parametry techniczne nie zlecono im budowy nowych jednostek. Nie bez znaczenia była również opinia publiczna, która nie była przychylna faszyzującym Włochom.

Zakontraktowane statki były jednostkami pasażersko - towarowymi o ładowniach mogących pomieścić przeszło 4 tys. ton ładunku (w ówczesnych czasach było to najwięcej w polskiej flocie). Prace stoczniowe szły szybko i po niespełna dwóch latach, 25 lutego 1939 roku odbyło się wodowanie statku, któremu zgodnie z nowym, "królewskim" zwyczajem, nadano nazwę "Chrobry".

Była to jednostka na wskroś nowoczesna, wybudowana zgodnie z obowiązującymi wówczas najnowszymi trendami. Statek mógł przyjąć na pokład 1167 pasażerów (którzy mieli do swej dyspozycji kabiny w klasie I, turystycznej oraz emigranckiej). Trzeba tu zaznaczyć, że "Chrobry" mógł zabrać na pokład więcej pasażerów i ładunku niż większy od niego "Piłsudski".

Film z zasobów Polskiej Filmoteki Narodowej przedstawiający wizytę w Gdyni transatlantyka "Chrobry".

27 lipca 1939 roku "Chrobry" oficjalnie wszedł do służby pod biało-czerwoną banderą. W swym pierwszym rejsie udał się do Ameryki Południowej. Do portu macierzystego statek miał wrócić 15 września. W drodze do ostatniego portu przed podróżą powrotną do kraju, kapitan ż.w. Edward Pacewicz otrzymał depeszę o wybuchu wojny i polecenie skierowania się do najbliższego portu, którym było wówczas Recife w Brazylii.

Polskie władze i dowództwo statku planowały zostawić pasażerów na lądzie i udać się do któregoś z portów brytyjskich lub francuskich, ale okazało się to niemożliwe. Po wodach południowego Atlantyku grasował w tym czasie niemiecki pancernik kieszonkowy "Admiral Graf Spee", który w tym czasie zatopił w sumie dziewięć alianckich jednostek.

Dlatego dopiero po przeszło miesiącu polska załoga otrzymała zgodę na rejs do Wielkiej Brytanii. 16 października "Chrobry" zawinął do Freetown, gdzie miał dołączyć do konwoju, który zmierzał do Anglii. Ponieważ konwoju w porcie już nie było, polski statek wypłynął sam.

31 października zawinął do Southampton, gdzie doszło do zmiany dowództwa - kapitana Edwarda Pacewicza, który przeszedł na "Batorego", zastąpił kapitan Zygmunt Deyczakowski. Gdy statek skierowano do stoczni na przebudowę, na jego pokładzie doszło do... strajku. Powodem była nieprzemyślana decyzja dyrekcji GAL, która chciała część zarobków załóg wysyłać ich rodzinom w kraju. Przyczyn takiego kroku należałoby upatrywać raczej w kłopotliwej sytuacji armatora, niż w faktycznej chęci pomocy najbliższym. Dodatkowo całą sytuację utrudniał fakt, że w początkowej fazie wojny załogi statków cywilnych były gorzej traktowane, niż załogi okrętów wojennych. Spowodowało to m.in. masowy odpływ cywilnych marynarzy do wojsk lądowych czy też do samej floty wojennej. Ostatecznie przykrą sytuację uregulowało zarządzenie Naczelnego Wodza. Sam "Chrobry" niebawem rozpoczął służbę w Brytyjskim Ministerstwie Transportu Wojennego.

Pierwsze rejsy wojenne "Chrobry" odbył do Kanady, po tamtejsze wojska. Niedługo potem statek skierowany został na remont do stoczni. Wtedy też zamontowano na nim działo kal. 152 mm. Na początku kwietnia statek wszedł w skład konwoju R4, który miał przetransportować wojska do Norwegii. Takich rejsów polski statek wykonał jeszcze kilka, aż wreszcie nadszedł ten ostatni...

14 maja 1940 roku, w eskorcie dwóch jednostek brytyjskich, "Chrobry" ponownie skierował się ku norweskim wodom. Na pokładzie polskiego statku znajdowało się wtedy ok. 1000 żołnierzy z Irlandzkiej Gwardii oraz czołgi i amunicja (w tym 50 ton min przeciwczołgowych). Około godziny 23:40, gdy załoga udała się na spoczynek, na horyzoncie pojawiły się dwa samoloty. Początkowo myślano, że są to jednostki brytyjskie, ale szybkie serie z karabinów maszynowych i wiązka bomb zweryfikowały te opinię. Skutki nalotu okazały się katastrofalne - dobrze wymierzone bomby trafiły w statek doprowadzając do wybuchów min. "Chrobry" zmienił się płonącą pochodnię. Przewożeni żołnierze nie słuchali poleceń załogi, co wywołało jeszcze większa panikę. Nie było komu zapanować nad żołnierzami, gdyż przeważająca część oficerów zginęła mesie.

Gdy samoloty nieprzyjaciela odleciały, okręty eskorty rozpoczęły akcję ratowniczą. Wielu żołnierzy w panice skoczyło do zimnej wody i szybko zmarło z hipotermii. Cześć z żołnierzy została odcięta w zakamarkach statku przez ogień, a ich towarzysze musieli oglądać straszliwy los, jaki ich spotkał.

Po akcji ratowniczej obie jednostki brytyjskie udały się do portu. Z załogi "Chrobrego" zginęło 12 marynarzy. Straty wśród Irlandczyków trudne są do oszacowania i wahają się od 200 do 400 żołnierzy.

Sam statek nie tonął, ale rozżarzone do białości poszycie burt mówiło wszystko o piekle, jakie panuje wewnątrz. Ostatecznie zdecydowano się na cios łaski, który wykonał samolot z lotniskowca "Ark Royal". Ostatecznie krótkie panowanie polskiego króla zakończyło się 15 maja 1940 roku.

Strasznym żartem historii jest to, że pilot samolotu, który zbombardował polski statek, nosił polskie nazwisko. Katem "Chrobrego" okazał się kapitan Luftwaffe, Robert Kowalewski.

Opinie (6)

  • Polecam Krążownik spod Somosierry

    Barwny opis ostatnich chwil "Chrobrego" znajduje się w jednym z rozdziałów
    książki "Krążownik spod Somosierry" Karola Olgierda Borchardta.

    • 18 0

  • heh

    z kowalewskim,z kowalewskim-ja rozumiem z wlodziem ale zeby z kowalewskim

    • 1 0

  • Niestety wiecej naszych nazwisk sluzylo w Luftwaffe.

    Mozna o tym poczytac jak sie poszuka na internecie bo nie mysle ze gdzie indziej te materialy byly by dostepne. A sam statek, szkoda go bo to piekna jednostka nieco podobna do m/s Sobieski. Podobnie zal ze stracilismy m/s Pilsudski. Taka jest wojna. Niczego nie rozwiazala, stare problemy ekonommiczne istnieja i nadal jest zle.

    • 13 0

  • "Chrobry"

    Świetny materiał, tak czytam to ze spokojem i powagą a opowiada o rzeczach niezwykłych. Czy ktoś wie czy gdzieś znajduje się jakiś Pomnik, albo tablica upamiętniająca wydarzenia z "Chrobrego" lub jego samego ?
    Pozdrawiam autora.

    • 16 1

  • Najbardziej potezny postep jest uroczy na kubki.

    W interesie tego celu korka lub pianki pierscien , ktory wyposazony jest w rybackiej udaru mozgu i zhivtsov uzalezniony.

    • 0 0

  • Ten 'Chrobry'...

    ... był, o czym pamięta niewielu z nas, najlepszy technicznie z całej naszej transatlantyckiej czeredy. Duńczycy znają się na rzeczy i od lat budują świetne statki. To oni wyszykowali dla nas starą 'Prinzess EF' od Blohma i Vossa, oni też zbudowali nam 'Hel' i resztę sławnych ekspresowców. No, i odpowiednio podejmowali w Kopenhadze nasze liniowce.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywany był pracownik przytułku dla bezdomnych i sierot odpowiedzialny za wyszukiwanie ich na ulicach?

 

Najczęściej czytane