• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Straszny bliźniak gonił raz za wielorybami

Michał Lipka
1 sierpnia 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 

Nazwę "Dzik" w historii polskiej floty nosiły trzy jednostki. Najbardziej znaną jest pierwsza z nich - okręt podwodny typu "U" przekazany nam przez Brytyjczyków w 1942 roku.



Początkowo rok 1942 nie był szczęśliwym dla polskiej floty podwodnej. Na północnym Atlantyku jednostki alianckie w wyniku tragicznej pomyłki zatopiły ORP "Jastrząb", a ORP "Wilk" w wyniku zużycia mechanizmów przeniesiono do rezerwy. Jedynym okrętem, który pozostał w linii, był ORP "Sokół". Widząc trudną sytuację swojego sojusznika, Brytyjczycy podjęli decyzję o przekazaniu Polakom nowo budowanego w stoczni Vickersa okrętu podwodnego, który był niemal identyczny jak ORP "Sokół". W październiku 1942 roku odbyło się wodowanie okrętu, któremu po raz pierwszy w historii polskiej floty nadano nazwę "Dzik". Załogę w większości stanowili marynarze uratowani z pechowego "Jastrzębia".

Czytaj także: Miał być urwis wyszedł straszliwy bliźniak. Historia ORP Sokół

Po przejęciu nowego okrętu zaczęły się próby morskie, podczas których wydarzył się pewien incydent. W czasie jednego z nocnych manewrów "Dzik" zaplątał się w sieci przeciwko okrętom podwodnym. Z racji panującego silnego sztormu polska jednostka tkwiła w tej pułapce przez trzy dni zanim przy pomocy holownika i nurków udało się ją wyswobodzić. Nad dowódcą, kapitanem Bolesławem Romanowskim, pojawiło się widmo stawienia się przed komisją Admiralicji w związku z nieostrożną nawigacją, ale uchronił go przed tym przypadek. W niedługim czasie w tym samym miejscu na zagrodę wpadły jeszcze dwa inne okręty, dlatego też dowództwo uznało, że wina leży po stronie złego oznakowania, a nie niefrasobliwej nawigacji.

Podczas szkolenia miały również miejsce i zabawne wydarzenia. Gdy ćwiczono rejsy podwodne, nasłuch zameldował dowódcy pojawienie się niezidentyfikowanych odgłosów. Ponieważ na powierzchni nie wykryto żadnego statku, skojarzenie mogło być tylko jedno - wykryto nieprzyjacielski okręt podwodny! Kapitan Romanowski postanowił płynąć za przeciwnikiem, by w dogodnym momencie móc go zaatakować. Pościg trwał przeszło dwie godziny, kiedy wreszcie dowódca przez peryskop zamiast oczekiwanego okrętu podwodnego zobaczył...gejzery wody. Okazało się, że "Dzik" śledził... stado wielorybów.

Pierwszy patrol bojowy skierował polski okręt na wody norweskie, ale nie nawiązano wtedy kontaktu z nieprzyjacielem. Niedługo potem zapadła decyzja o przebazowaniu "Dzika" na Maltę, gdzie wraz z przebywającym już na miejscu "Sokołem" wszedł w skład 10 Flotylli Okrętów Podwodnych.

Już podczas pierwszego patrolu z nowej bazy, polski okręt odnosi sukces - atakuje włoski zbiornikowiec i ciężko go uszkadza (jednostka do końca wojny nie wyszła już w morze). Kolejne patrole przynoszą następne sukcesy m.in. ciężkie uszkodzenie włoskiego frachtowca (jednostka osiadła na mieliźnie, chroniąc się w ten sposób przed zatonięciem) czy też brawurowy atak na statki znajdujące się na redzie Bastii, w wyniku którego zatopiono nieprzyjacielski transportowiec i uszkodzono drugi.

Gdy Włochy ostatecznie skapitulowały, brytyjska Admiralicja postanowiła zmienić teren operacyjny obu polskich okrętów podwodnych i przebazowała je do portu w Bejrucie. Podczas jednego z patroli "Dzik" zaatakował szkuner "Eleni", który przewoził niemieckich żołnierzy powracających z przepustki. Wysłany oddział pryzowy przywiózł ze sobą liczne mundury niemieckie i spore zapasy żywności. Wielkie zdziwienie wywołał powrót "Dzika" do bazy, kiedy to podczas cumowania Brytyjczycy zobaczyli na pokładzie...niemieckich żołnierzy. Polska załoga przebrała się bowiem w zdobyczne mundury, które potem - jak wspomina Romanowski - sprzedane zostały za spore sumy).

Sukcesy obu okrętów nadały im przydomek "straszliwych bliźniaków", gdyż według relacji polskich dowódców miały wspólnie zatopić ok. 40 statków, o łącznej pojemności 100 tys. ton.

Przeglądając jednak dostępne źródła i archiwa, trzeba niestety zweryfikować te założenia. I tak, ze zgłoszonych przez kapitana Romanowskiego 18 zatopionych jednostek, po dokładnej analizie możemy bezspornie potwierdzić zniszczenie ośmiu z nich. Nie umniejsza to jednak dzielności obu polskich jednostek.

11 marca 1944 roku zapadła decyzja o powrocie "Dzika" do Wielkiej Brytanii, gdzie polski okręt wcielony został do dywizjony ćwiczebnego. Przez krótki okres w ramach eksperymentów na jednostce zamontowano system chrap (urządzenie umożliwiające pływanie pod wodą na silnikach diesla). Wobec nieuchronnej kapitulacji Niemiec, aż do końca wojny "Dzik" wychodził już tylko na patrole ćwiczebne.

Po zakończeniu wojny Polacy podjęli starania, aby część okrętów dzierżawionych od Brytyjczyków powróciła do Polski. Admiralicja zdecydowanie się temu sprzeciwiła. Wobec takiego obrotu sprawy, 25 lipca 1946 roku na "Dziku" opuszczono biało-czerwoną banderę. W czasie służby okręt odbył 13 patroli bojowych, podczas których przepłynął przeszło 31 tys. mil morskich.

Niedługo po opuszczeniu bandery zapadła decyzja, by jednostkę wydzierżawić marynarce duńskiej i pod tą banderą pływał do roku 1957, kiedy to zwrócono go Anglikom. W roku 1958 jednostkę zezłomowano.

W historii polskiej Marynarki Wojennej nazwa "Dzik" pojawiła się jeszcze dwukrotnie - za pierwszym razem nadano ją trałowcowi bazowemu projektu 254M (pływał pod polską banderą w latach 1958 - 1990), a za drugim okrętowi podwodnemu typu Foxtrot, który wchodził w skład polskiej floty w latach 1988 - 2003. Dziś jego kiosk możemy oglądać w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni.

Opinie (12) 2 zablokowane

  • moja opinia (1)

    Nudy na pudy...

    • 10 25

    • kretyn

      człowiek bez historii to jak latarka bez baterii

      • 9 3

  • ...

    litości....

    • 8 12

  • Przewód doktorski

    na temat "Torpedy w celu" to miałem otwarty w wieku lat 9-10 czytając ją kilkanaście razy na okrągło, zazwyczaj na kibelku. Co to ma być?

    • 14 8

  • Interesująca historia. Gratuluje p.Lipka

    • 5 8

  • Fajny artykuł.

    • 6 5

  • no jak zawsze Pan Lipka

    Nic ciekawego nic nowego jak zawsze u Pana Lipki praca odtwórcza........

    • 9 3

  • To ten co się nie wynużał?

    Znaczy dźwigiem go wyciągali.

    • 0 0

  • Na plus: (2)

    Sz. P. Lipka użył zwrotu "okręt typu Foxtrot", zamiast bezmyślnej kalki "okręt klasy Foxtrot" powszechnej w ćwierćinteligencko-ledwiefachowych mediach.
    Na minus: podpis pod zdjęcięm załogi z Jolly Roger. Nie są ze "swoim kapitanem", a ze "swoim dowódcą" (w domyśle w stopniu kapitana marynarki). Kapitan na okręcie to nie to samo, co kapitan na statku.
    Reszta to wyjątki z "Torpedy w celu"

    • 9 0

    • Stopczyk, co wy tam palicie ? (1)

      • 5 0

      • Ja? Radomskie.

        Ale jak Pan Major woli, to Franz ma Camele.

        • 4 0

  • ... nie straszne bliźniaki tyko "straszna" pomyłka...

    ... Trzecia fotka przedstawiająca rzekomo straszne bliźniaki to wielka ściema ;-)
    na pewno nie są to okręty klasy "u", do której należały nasze: sokół i dzik
    ... Autor powinien bardziej przyłożyć się do doboru zdjęć bo nie wszystko co wygląda jak okręt podwodny jest sokołem czy dzikiem ;-p

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Sprawdź się

Sprawdź się

15 grudnia 1970 roku w wyniku konfliktu między strajkującymi a partią rządzącą doszło do podpalenia budynku w Gdańsku. Jakiego?

 

Najczęściej czytane