• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Profesor samo zło

Tomasz Kot
4 maja 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Czaszki na podwórzu Instytutu Anatomii w Gdańsku. Uroczyste pochowanie ludzkich szczątków, których użyto do produkcji mydła, odbyło się w sierpniu 1945 r. na nieistniejącym obecnie cmentarzu przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie. Czaszki na podwórzu Instytutu Anatomii w Gdańsku. Uroczyste pochowanie ludzkich szczątków, których użyto do produkcji mydła, odbyło się w sierpniu 1945 r. na nieistniejącym obecnie cmentarzu przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie.

Na początku maja 1945 roku przedstawiciele nowych, polskich władz Gdańska dokonały makabrycznego odkrycia. W budynku znajdującym się na terenie obecnego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego odnaleziono laboratorium, w którym wytwarzano mydło z ludzkich zwłok.



Gdy 4 maja 1945 r. do niewielkiego budynku maceratorium na terenie Instytutu Anatomii Akademii Medycznej przybyła pierwsza specjalna komisja pod przewodnictwem prezydenta Gdańska Franciszka Kotus-Jankowskiego (1891-1958), jej kierownik, profesor Rudolf Maria Spanner (1895-1960), od dwóch miesięcy przebywał na terenie Niemiec.

W protokole zapisano, że: "dokonano wizji laboratorium eksperymentalnego dla badania i ulepszania metod produkcji mydła ze zwłok ludzkich". W centrum zainteresowania komisji znalazły się cztery płaskie fragmenty masy o mydlanej konsystencji o kolorze szarożółtym z białymi nalotami.

Instytut grozy

Prof. Rudolf Spanner Prof. Rudolf Spanner
Pogłoski o funkcjonowaniu w mieście "fabryki mydła z ludzi", w czasie wojny, były już mocno rozpowszechnione. Na terenie instytutu znaleziono w sumie 148 zwłok ludzkich, w tym 18 kobiecych, 4 zwłoki dzieci oraz jedne zwłoki małpy. Odkryto również 89 odciętych głów ludzkich, liczne kości oraz 165 wypreparowanych skór ludzkich, pochodzących z różnych części ciała, a także "przyrząd (autoklaw) z zaprawą chemiczną do wygotowywania kości, względnie mydła".

Po zajęciu Gdańska, jeszcze w marcu 1945 r. na terenie Akademii Medycznej utworzono radziecki szpital wojskowy. 17 kwietnia do miasta przybyła grupa pracowników Państwowego Zakładu Higieny z Łodzi, która prowadziła oględziny obiektów Akademii Medycznej i zabezpieczała znajdujące się na jej terenie mienie. Toksykologowi Stanisławowi Byczkowskiemu (1912-92) to, co zobaczył w maceratorium wydało się na tyle podejrzane, że zawiadomił polskie władze administracyjne.

Jak napisał później we wspomnieniach, odniósł wrażenie, że "obok innych prac dokonywano tu prób wyrobu mydła z resztek ludzkich". Byczkowski zapisał również, że na terenie reszty zakładu mówiło się, że profesor Spanner robi próby z mydła z odpreparowanych przez studentów tkanek tłuszczowych ludzi. Pogłoski te jak i wieści, że do gdańskiego prosektorium w czasie wojny dostarczano tajemnicze transporty zwłok, spowodowały, że już w dniach 5-6 kwietnia Komenda Wojewódzka Milicji Obywatelskiej wyznaczyła 30 milicjantów z kompanii operacyjnej do zabezpieczenia i pilnowania obiektu.

Polski volksdeutsch ujawnia szczegóły

6 maja funkcjonariusze UB odnajdują i aresztują w domu przy ul. Bałtyckiej w Sopocie Zygmunta Mazura (1920-45), laboranta profesora Spannera. Mazur przyznał się do produkcji mydła z tłuszczu ludzkiego. Jego zeznania potwierdził inny pracownik akademii - Aleksy Opiński. Mazur pokazał również receptę na domową produkcję mydła, którą miała przywieźć z domu Gertrud Koytek, asystentka medyczno-techniczna Spannera.

Z zeznań laboranta wynikało, że pierwszą partię mydła w ilości ok. 10 kg, pozyskaną z 75 kg tłuszczu ludzkiego wykonano w lutym 1944 r. pod kierownictwem głównego preparatora Eduarda von Bargena. Spanner miał schować to mydło u siebie w gabinecie. Z zeznań świadka wynikało, że do produkcji mydła w instytucie wrócono jesienią 1944 r. Używano go ponoć do mycia stołów sekcyjnych. Wobec braków w zaopatrzeniu, być może również do innych celów.

Mazur przyznał się, że początkowo brzydził się używać mydła, ze względu na jego przykry zapach. Jednak po jakimś czasie przyzwyczaił się i zabrał je nawet do domu, ponieważ dobrze się pieniło i miało dobre właściwości myjące. Mazura wsadzono do więzienia przy ul. Kurkowej, gdzie zmarł 14 lipca 1945 r. podczas epidemii tyfusu, która pochłonęła niemal tysiąc ofiar.

Oględziny z udziałem sławnej pisarki

Marmurowa tablica umieszczona na budynku, w którym produkowano mydło z ludzkiego tłuszczu. Marmurowa tablica umieszczona na budynku, w którym produkowano mydło z ludzkiego tłuszczu.
Mydło w instytucie Spannera powstawało jako uboczny produkt maceracji ciała ludzkiego. Do zbierającego się podczas wygotowywania ciał tłuszczu dodawano środek ścierny, nadając tym samym temu produktowi cechy użytkowe.

13 maja oficjalnych oględzin laboratorium Spannera dokonała delegacja Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, w składzie której znaleźli się m. in. Stanisław Janusz (1890-1970), wicepremier rządu tymczasowego, Zofia Nałkowska, (1884-1954) pisarka i posłanka do Krajowej Rady Narodowej (tymczasowego parlamentu) oraz przedstawiciele Armii Czerwonej z komendantem wojskowym Gdańska generałem Siergiejem Mikulskim.

To właśnie Nałkowskiej zawdzięczamy literacki opis tego, co zastano na terenie gdańskiego instytutu anatomii. Kolejna komisja dokonała oględzin budynków instytutu w dniach 16-17 maja. Wówczas dokonano sekcji części pozostających tam zwłok.

Szajka zbrodnicza

Makabryczne wieści - wcześniej w postaci niesprawdzonych pogłosek - teraz zaczęły rozchodzić się wśród mieszkańców Gdańska, przybierając niejednokrotnie wyolbrzymioną formę. W czasach, gdy odkrywano właśnie ogrom zbrodni popełnionych przez Niemców w czasie wojny, nie było w tym nic nadzwyczajnego.

W pierwszym numerze "Dziennika Bałtyckiego" z 19 czerwca 1945 r. w obszernym artykule można przeczytać, że "już w czasie pierwszej wojny światowej krążyły wiadomości, że Niemcy fabrykują mydło z ludzkiego tłuszczu. Nikt jednak nie potrafił dostarczyć na to dowodu rzeczowego. Nareszcie mamy dowód rzeczowy tak obszerny, tak przekonywający, tak w szczegółach nie pozostawiający cienia wątpliwości jak sobie można było wyobrazić".

W jednym z kolejnych numerów gazety Stanisław Strąbski (autor pierwszego powojennego przewodnika po Sopocie) napisał: "Co się działo z mięsem? Czy mały piec w samej fabryczce zdążyłby spalać takie góry mięsa? W czasie tamtej wojny w Berlinie udowodniono szajce zbrodniczej, że mordowała młode dziewczęta i chłopców, aby ich ciała przerabiać na tak ulubione przez Niemców parówki. Skoro na terenie instytutu niczego nie zakopywano, a komin spalarni musiałby dymić bez przerwy to zbydlęceni niemieccy zbrodniarze w profesorskich togach nie cofnęli się przed kanibalizmem. Nie darmo na wannie zawierającej trupy kobiece, na jej wieku rozdzielano potrawy, przynoszone z kuchni i obdzielano nimi chorych i rannych".

Przerażające wspomnienia i łowcy pamiątek

Okładka atlasu anatomicznego autorstwa prof. Spannera. Co ciekawe, publikacja ta do dziś służy studentom medycyny na całym świecie. Okładka atlasu anatomicznego autorstwa prof. Spannera. Co ciekawe, publikacja ta do dziś służy studentom medycyny na całym świecie.
Gdański instytut anatomiczny staje się swoistym połączeniem gabinetu osobliwości i miejsca martyrologii. Z całego miasta ciągną ciekawscy. Niekiedy przełożeni zachęcają swoich podwładnych, zwłaszcza wojskowi, do zwiedzania miejsca.

Hanna Kowalska-Kurek, funkcjonariuszka MO: "W pierwszym pomieszczeniu od wejścia był duży stół obity blachą, takiej wielkości, że mieściły się na nim zwłoki, obok obudowany kocioł o pojemności 100 litrów. Naprzeciwko kotła stała drewniana skrzynia, w której było 7 lub 8 obciętych głów. Zapamiętałam jedną z głów, mężczyzny z wąsami z ciemną kędzierzawą czupryną. W kotle znajdowała się ciemnobrązowa ciecz. Ja ją zamieszałam długim patykiem, i wtedy na wierzch wypłynęły dwie czaszki, kręgosłup z żebrami i kości kończyn".

Żołnierz 4. Pułku Piechoty, wyznaczony przez przełożonych do zwiedzania instytutu w czerwcu 1945 r. zabrał ze sobą kawałek wyprawionej ludzkiej skóry i mydła, aby pokazać kolegom. Zbieranie pamiątek i bardziej przyziemna potrzeba (w powojennej rzeczywistości brakowało wszystkiego) sprawiła, że jesienią, kiedy chciano pobrać kolejne próbki mydła okazało się, że go już nie ma.

Uroczysty pochówek w nieoznakowanej mogile

Na szczęście wcześniejsze komisje pobrały próbki, które przebadano w Instytucie Higieny w Krakowie. W próbkach stwierdzono obecność kaolinu, dodatku polepszającego właściwości ścierne mydła. Próbek nie badano na obecność ludzkich tłuszczy, gdyż w tamtych czasach było to niemożliwe.

W sierpniu 1945 r. wszystkie ciała i szczątki ludzkie z instytutu pochowano uroczyście w asyście wojskowej na terenie pobliskiego, nieistniejącego już dziś cmentarza przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie. Dół wykopali jeńcy niemieccy z obozu na Przeróbce. Miejsca jednak nie oznaczono. Pogrzeb zgromadził tłumy mieszkańców miasta.

Próbki mydła pobrane z pracowni Spannera posłużyły jako dowód rzeczowy w trakcie procesu norymberskiego i jako takie trafiły do archiwum. Nikt jednak nie ścigał niemieckiego profesora.

Kandydat do Nobla

Wnętrza Instytutu Anatomii w Gdańsku. Zdjęcie wykonano wkrótce po dokonaniu makabrycznego odkrycia. Wnętrza Instytutu Anatomii w Gdańsku. Zdjęcie wykonano wkrótce po dokonaniu makabrycznego odkrycia.
4 grudnia 1934 r. gdański senat powołał do życia Państwową Akademię Medycyny Praktycznej (MAD). Jej celem było praktyczne nauczanie medycyny, jako kontynuacja studiów teoretycznych odbywanych na innych uczelniach wyższych. Pierwszą w Gdańsku wyższą uczelnię medyczną uroczyście otwarto 13 kwietnia 1935 r. Uczelnia nie miała jednak uprawnień przeprowadzania lekarskich egzaminów dyplomowych.

Po włączeniu WMG do III Rzeszy akademię przekształcono w uczelnię prowadzącą pełen zakres studiów medycznych. Dla podniesienia rangi uczelni sprowadzono do Gdańska kadrę z obszarów III Rzeszy, m. in. prof. Rudolfa Spannera, który objął utworzoną Katedrę Anatomii i Embriologii w dawnym budynku pallotynów na rogu Hindenburgallee (al. Zwycięstwa) i Delbrückallee (ul. Skłodowskiej-Curie).

Pozyskanie kogoś takiego jak Spanner było dla prowincjonalnej uczelni nobilitacją. Pochodzący z Koblencji naukowiec, od 1936 r. członek NSDAP, był światowej sławy specjalistą od łożyska, połączeń układu krwionośnego i preparacji. W 1939 r. Spanner otrzymał nominację do nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny za pracę dotyczącą fizjologii nerek.

1 stycznia 1940 r. profesor otrzymał zadanie organizacji Instytutu Anatomii gdańskiej uczelni. Wraz z wysoką pensją sięgającą 20 tys. marek, otrzymał do własnej dyspozycji willę przy dzisiejszej ul. Hoene-Wrońskiego 12. Od początku troską Spannera było pozyskanie jak największej ilości materiału badawczego, czyli ciał ludzkich. Służyły one do wykonywania preparatów naukowych, na których w tajniki zawodu wdrażali się przyszli lekarze. Od pewnego momentu największą grupę studentów gdańskiej uczelni stanowili lekarze i sanitariusze wojskowi, którzy uczyli się, jak w warunkach frontowych radzić sobie z ciężko rannymi żołnierzami.

"Materiał poegzekucyjny"

Zapobiegliwość Spannera w pozyskiwaniu materiału badawczego wyrażała się w zabieganiu o ciała w instytucjach, które go w dużej liczbie "produkowały". Przede wszystkim były to więzienia w Gdańsku i Królewcu, skąd dostarczano - jak to eufemistycznie określano w dokumentach - "materiał poegzekucyjny", czyli zwłoki po dekapitacji gilotyną, rzadziej po powieszeniu. Ciała trafiały do Spannera również z obozu koncentracyjnego w Stutthofie i Szpitala dla nerwowo chorych w Kocborowie.

Co najmniej w jednym przypadku ciała pochodziły najprawdopodobniej z egzekucji dokonanej przez Gestapo na członkach polskiego ruchu oporu z Bydgoszczy, ponieważ niemiecki profesor podpisał się pod aktami zgonu zamordowanych. Do instytutu trafiały także ciała jeńców rosyjskich. Preparaty szybko się zużywały, istniało stałe zapotrzebowania na nowe ciała. To, co zostało, palono w krematorium. Robiono to jednak tylko nocą, gdyż okoliczni mieszkańcy skarżyli się na przykre zapachy i często wzywali policję, która interweniowała w tej sprawie.

Profesor Spanner prowadził rozległą korespondencję z dyrekcjami instytucji dostarczającej ciał, uporczywie upominając się i prosząc o nowy "materiał". Pozyskiwanie ciał umożliwiało prawodawstwo III Rzeszy, które decyzję co zrobić zwłokami straconych za przestępstwa polityczne przekazywało w ręce gestapo. Zwłoki były chodliwym towarem, którym handlowano. Instytut anatomii płacił np. za zwłoki z kocborowskiego zakładu 15 marek, z czego 1/3 otrzymywali pracownicy, a pozostała suma zasilała kasę szpitala. Z biegiem czasu cena za zwłoki spadła do 9 marek.

Wnętrza laboratorium, w którym odbywała się produkcja mydła z ludzkiego tłuszczu. Wnętrza laboratorium, w którym odbywała się produkcja mydła z ludzkiego tłuszczu.

Kawiarnia Spannera i kultowy atlas

30 stycznia 1945 r. Spanner został ewakuowany z Gdańska w głąb Niemiec. Po zakończeniu wojny ukrywał się u teściowej w Hamburgu. Nie zmienił nazwiska. Rozpoznany przez sąsiada został aresztowany. Szybko otrzymał jednak świadectwo denazyfikacyjne i wrócił do kariery naukowej.

Pracował w klinice anatomii uniwersytetu w Kolonii. Cieszył się sławą wśród kadry naukowej i studentów. Kawiarnię, w której przesiadywał nazywano nawet nieoficjalnie Cafe Spanner. Zwieńczeniem jego kariery naukowej było uzupełnienie i poprawienie uchodzącego za doskonały atlasu anatomicznego Wernera Spateholza (1862-1940).

"Handatlas der Anatomie des Menschen" jest do tej pory jednym z podstawowych podręczników dla studentów medycyny na całym świecie. Kilkanaście wydań w wielu językach świata przełożyło się na setki tysięcy wydrukowanych egzemplarzy. Do tej pory na wielu serwisach aukcyjnych można kupić atlas, którego Spanner jest współautorem. Nawet na indonezyjskim bukabuku.com. Do tej pory z atlasu korzystają studenci Akademii Medycznej w Łodzi.

Przez długi czas z preparatów Spannera korzystali studenci gdańskiej uczelni medycznej. W 2002 r. gdy IPN wznowił śledztwo i poszukiwał dla celów porównawczych preparatów z czasów wojny, okazało się, że na AMG pozostał jeden z tamtych czasów, jednak zbyt zniszczony, by mógł zostać poddany badaniom.

Pozbawiony skrupułów zbrodniarz czy hiena cmentarna?

Willa przy obecnej ul. Hoene-Wrońskiego 12, w której mieszkał prof. Spanner. Willa przy obecnej ul. Hoene-Wrońskiego 12, w której mieszkał prof. Spanner.
Siła wyrazu opowiadania "Profesor Spanner" z tomu "Medaliony" sprawiła, że nazwisko niemieckiego uczonego stało się synonimem zła. On sam nie zgadzał się z tym i do końca życia zaprzeczał temu, jakoby to, co działo się na terenie podległej mu placówki było czymś nadzwyczajnym. Nigdy też nie przyznał się do produkcji mydła z ludzkiego tłuszczu.

Jak twierdził, tłuszcz ten potrzebny mu był do uzyskania elastyczności ruchomego preparatu ramienia. Faktem jest, że wykonywanie preparatów naukowych z ciał ludzkich służących studentom medycyny w edukacji jest po prostu częścią tej profesji. Także wyposażenie instytutu służące tym celom było normą.

Niemieckiego profesora obciąża natomiast fakt, że w podlegającej mu placówce za jego wiedzą i przyzwoleniem na pewno nadano ubocznemu produktowi maceracji, jakim jest tłuszcz ludzki, cechy użytkowe środka czyszczącego i pozyskiwanie zwłok ludzkich na potrzeby instytutu. Przywożono je z obozu koncentracyjnego w Sztuthofie, więzień w Gdańsku, Królewcu i Elblągu oraz z zakładu dla nerwowo chorych w Kocborowie. Spanner uczynił z nich przedmiot handlu płacąc za ich dostarczenie.

Nigdy nie rozstrzygniemy, na ile szef instytutu anatomii wykorzystywał po prostu nadzwyczajną sytuację czasu wojny, korzystając ze zwłok ludzi, którzy byli mordowani z różnych powodów, a na ile mogło to mieć wpływ na decyzje o ich zgładzeniu. Zwłaszcza w przypadku umysłowo chorych. Stanisław Byczkowski, który pierwszy odkrył "uboczną" działalność instytutu anatomii, zapytany o to, czy Spanner był zbrodniarzem, miał powiedzieć: "Zbrodniarzem nie był. Co najwyżej był hieną cmentarną".

Zakończone śledztwo

W roku 2002 IPN wznowił zawieszone w latach 70. śledztwo w sprawie produkcji mydła. Po przebadaniu próbek mydła z gdańskiego maceratorium, biegły dr hab. inż. Andrzej Stołyhwo, ówczesny kierownik Zakładu Analizy i Oceny Jakości żywności Wydziału Chemicznego Politechniki Gdańskiej, stwierdził obecność w nich tłuszczów ludzkich z dodatkiem materiału zwiększającego właściwości ścieralne mydła.

Z konkluzji śledztwa IPN wynikało, że w gdańskim Instytucie Anatomii wytwarzano mydło z ludzkiego tłuszczu, jednak nie miało to charakteru komercyjnego i przemysłowego. Wyglądało to na próby lub produkcję na własne potrzeby. Profesor Spanner, jako przełożony placówki, doskonale o tym wiedział.

Podczas pisania artykułu korzystałem z książki "Profesor Rudolf Spanner 1895-1960. Naukowiec w III Rzeszy" autorstwa Moniki Tomkiewicz i Piotra Semków.

Opinie (33)

  • (6)

    Mocny i szokujący artykuł! Bardzo dobry, porządny i ciekawy temat, nie to co te wypociny Jachimka (?)

    • 84 1

    • (3)

      Temat przebrzmiały inaczej mówiąc oklepany

      • 2 26

      • Mi się podoba

        • 14 0

      • Może i tak, ale wielu gdańszczan dziś nie wie co tam się wyrabiało.
        Dzięki za szczegóły, znałem zarys historii ale wiedzę należy poszerzać.

        • 20 0

      • To jest tym bardziej interesujące dla studentów medycyny, którzy Teraz mają tam zajęcia

        • 9 1

    • medaliony nalkowskiej trzeba bylo przeczytac... (1)

      kiedys lektora w podstawowce

      • 16 0

      • kiedyś... kiedyś to była Polska, był przemysł, służba zdrowia, emerytury i renty

        • 3 5

  • (1)

    A Polacy ciągle się jarają VW i TDI.

    • 39 13

    • dokładnie, biedny duchowo naród zupełnie bez honoru

      • 7 1

  • (2)

    W końcu jakiś sensowny artykuł opisujący okupanta niemieckiego i jego okropnosci. Ile jeszcze historii do opisania

    • 44 3

    • Te zbrodnie są raczej nie do opisania.

      • 9 0

    • Lekturs

      A Medalionów w szkole nie przerabiał?

      • 0 0

  • Zgodnie z obecnymi trendami... (3)

    ...powinno się teraz napisać, że to pryszcz przy tym co sowieci (...), albo, że to można usprawiedliwić, bo (...), ale czynów sowietów, to nigdy nie.

    • 10 19

    • Pewnie,ze nie bo ten s..syn przyczynil sie chociaz nauce (2)

      A kacapy przyczynili sie np. do spalenia Gdanska, ktory juz byl w Polskich rekach
      Widzisz roznice cepie?

      • 9 5

      • jeszcze se pohajluj tym "postępem nauki"

        • 2 2

      • Jesteś cham i tyle

        • 3 0

  • ...zwykła codzienność w okupowanej przez niemieckich zbrodniarzy Polsce...

    • 26 0

  • Propagandowa blaga (1)

    Badania DNA na probkach "mydla ludzkiego" nie potwierdzily tezy o "ludzkim przemysle mydlanym"...

    Tyle fakty

    • 13 19

    • Takie badania się nie odbyły. DNA przy produkcji mydła zostaje zniszczone

      ale to prawda nie ma potwierdzenia, że było tam produkowane mydło z ludzkiego tłuszczu.

      • 3 1

  • skróty myślowe czynią ten tekst tendencyjnym; blisko propagandy, bardzo daleko od historii

    • 5 13

  • Wcale nie głupie (1)

    Również i dziś można by otyłych poddawać przymusowej liposukcji. Dla dobra polskiego narodu. Nazwijmy ich narodowymi dawcami tłuszczu (w końcu krew ma każdy a nadmiar zapasowego tłuszczu jednak nie). Zważywszy fatalny stan zdrowotny, złe nawyki żywieniowe, brak kultury fizycznej, niedbałość polskiego społeczeństwa o swój wygląd i otyłość większej części dojrzałej populacji - interes byłby z tego niezły. Na pewno dużo większy niż ten szpanera, pewnie i na całkiem sporą skalę przemysłową. W końcu szkoda by takie zasoby polskiego społeczeństwa, zgromadzone pod tkanką skórną się marnowały.

    • 5 13

    • Mam nadwagę

      Liposukcja dla zdrowia za darmochę ,tak.Utylizacja ,nie.

      • 0 0

  • Ludzie ludziom zgotowali ten los. (2)

    Zastanawiam się,jak w czasie wojny ci biedni ludzie mogli żyć w takim horrorze. Jak ci Niemcy mieli zryte berety,by robić takie okropności,kto o zdrowych zmysłach byłby w stanie zedrzeć z ciała skórę,poćwiartować,ugotować...ja nie wyobrażam sobie. Dla normalnej osoby widok uciętej głowy byłby przerażający przecież,nawet pracując w ubojni przy rozbiorze zwierząt trzeba mieć predyspozycje, a robić mydło z ludzi,to byli chorzy naukowcy,zwyrole,bestie.

    • 38 1

    • to zrobiła wieloletnia propaganda

      • 1 0

    • W Zakladzie Anatomii GUmed do dziś ćwiartuje się ludzkie zwłoki.

      Służą do nauki anatomii i tak samo robi się we wszystkich uniwersytetach medycznych swiata.

      • 0 0

  • tu chodziło o czystość rasową

    • 12 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywało się polskie czasopismo nielegalnie wydawane w Wolnym Mieście Gdańsku na początku lat 30. XX w.?

 

Najczęściej czytane