• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Powtórny pochówek więźnia Stutthofu

Marcin Tymiński
24 lipca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Mogiła nieznanego więźnia obozu koncentracyjnego w Stutthofie. Przez chwilę istniała szansa, że uda się ustalić jego tożsamość. Mogiła nieznanego więźnia obozu koncentracyjnego w Stutthofie. Przez chwilę istniała szansa, że uda się ustalić jego tożsamość.

Po raz pierwszy pochowano go w lutym 1945 roku. Po raz drugi w lipcu, w roku 2016. Nie ma imienia ani nazwiska. Przez chwilę istniała szansa, że uda się ustalić, kim był. Wspomnienie o bezimiennym więźniu obozu Stutthof, uczestniku Marszu Śmierci, wciąż żywe jest wśród mieszkańców Kaszub.



"Trzymaj język za zębami, bo inaczej trafisz do Stutthofu". To powiedzenie było bardzo popularne wśród mieszkańców Gdańska, gdy miasto włączono do III Rzeszy. Ówczesne, nazistowskie władze wcale nie ukrywały, że zaledwie 35 kilometrów od Gdańska istnieje miejsce, w którym Niemcy w straszliwych warunkach zamierzają przetrzymywać najpierw Polaków, a potem innych "wrogów Rzeszy". " (...) W pobliżu leśniczówki, w samym środku lasu, powstaje wielki obóz dla internowanych. Kiedy budowa dobiegnie końca, swoje miejsce znajdzie tam 2000 sztuk tej hołoty (...)" informowała gazeta "Danziger Vorposten" 13 września 1939 roku.

Do 1945 roku Stutthof osiągnął rozmiary olbrzymiej "fabryki śmierci". Oprócz obozu macierzystego i podobozów, więźniów można było spotkać także w zakładach, fabrykach i stoczniach na terenie Gdańska, Gdyni czy Elbląga. Zatrudniono ich także np. przy budowie willi komendanta KL Stutthof Maxa Paulego w Gdyni Orłowie.

Jean Aszerman, ur. 25 października 1898 roku w Warszawie, zdjęcie z okresu służby w polskim wojsku. Aszerman był więźniem obozu Stutthof, jego los do dzisiaj pozostaje nieznany.  Jean Aszerman, ur. 25 października 1898 roku w Warszawie, zdjęcie z okresu służby w polskim wojsku. Aszerman był więźniem obozu Stutthof, jego los do dzisiaj pozostaje nieznany.
Gdy pod koniec stycznia 1945 roku Rosjanie coraz bardziej zbliżali się do terenów dawnego Wolnego Miasta Gdańska, władze obozu podjęły decyzję o ewakuacji więźniów. 25 i 26 stycznia z obozu wychodziły kolumny wynędzniałych ludzi, którzy w szybkim tempie musieli przemieścić się poza strefę zbliżającego się frontu.

W jednej z kolumn marszowych, która najpierw przez Żuławy, później przez Kaszuby dotarła do miejscowości Rybno, niedaleko Wejherowa, znajdował się Jean Aszerman, urodzony w Warszawie Francuz o narodowości żydowskiej. Razem z ponad setką francuskich Żydów trafił do Stutthofu z jednego z obozów na terenie Estonii.

Ponad tysiąc wycieńczonych więźniów dotarło do obozu RAD (Reichsarbeitsdienst - niem. Służba Pracy Rzeszy) w Rybnie. Tam przebywali do 9 marca 1945, gdy w opuszczonym już przez Niemców obozie pojawili się rosyjscy żołnierze. W tym czasie Jean Aszerman według relacji jednego z więźniów żył jeszcze i przebywał w jednym z obozowych baraków.

Co stało się z nim później? Tego nie wie już nikt. Przez kilkadziesiąt lat poszukiwała go rodzina. Cień nadziei pojawił się w 2010 roku, gdy poszukujący Aszermana natrafili na mogiłę nieznanego więźnia pochowanego między Rybnem a miejscowością Orle Pnie.

Według relacji mieszkańców pamiętających wydarzenia z marca 1945 roku, w jednym z domów w tej miejscowości pojawił się wycieńczony więzień. Nakarmiono go, po krótkim odpoczynku postanowił wrócić do Rybna. Tam już nie doszedł, umarł po drodze. Pomagająca mu kilka godzin wcześniej rodzina pochowała go niedaleko miejsca, gdzie skonał. Na piersiach zmarłemu położono kartkę z imieniem i nazwiskiem, którą przykryto obozową miską, którą miał ze sobą.

Czy ten więzień mógł być Jeanem Aszermanem? To miała wyjaśnić przeprowadzona w 2010 roku ekshumacja m.in. przez Muzeum Stutthof w Sztutowie.

- Po odkryciu szczątków więźnia okazało się, że kartka z nazwiskiem nie przetrwała. Późniejsze badania nie potwierdziły pokrewieństwa zmarłego z rodziną Jeana Aszermana - mówi Elżbieta Grot, kierownik działu naukowego sopockiego o. Muzeum Stutthof w Sztutowie.
Pogrzeb więźnia obozu na cmentarzu w Rybnie. Pogrzeb więźnia obozu na cmentarzu w Rybnie.
W czwartek, 14 lipca 2016 podczas skromnej uroczystości, nieznany więzień spoczął w mogile na Cmentarzu Ofiar Marszu Śmierci w Rybnie. Po 71 latach pożegnali go przedstawiciele Muzeum Stutthof, wojewody pomorskiego, władz Gminy Gniewino i mieszkańców Rybna i okolicznych miejscowości, wśród których wciąż żywa jest pamięć o tragicznym losie więźniów niemieckiego obozu, których szlak śmierci zakończył się w tym miejscu.

Na cmentarzu w Rybnie pochowani są przede wszystkim wszystkim Polacy, ale też Rosjanie, Słowacy, Niemcy i Żydzi. W 14 mogiłach spoczywa ponad 800 osób.

Opinie (19) 1 zablokowana

  • Szacunek za określenie w tekście Niemcy a nie Naziści. (4)

    Ogólnie to wydaje mi się, że za mało mówi się o histori obozu.

    • 47 3

    • to prawda (1)

      Bo bo co, naziści wyparowali po zakończeniu wojny ? To byli Niemcy

      • 16 0

      • Jasne, że Niemcy, ale niestety więkoszość wyższych rangą nazistów zdołała uciec przy pomocy Watykanu (Ameryka Południowa).
        Boli tylko, że od jakiegoś czasu jest przykaz nazywania tych zwyroli nazistami (że nib z Marsa), na szczęście w Polsce to słabo działa, ale gdzie indziej tak.

        • 5 1

    • (1)

      Niby masz racje, ale pewnie jesteś z tych co będzie uzywal określenia "upaina" i opowiadal ze mordu w Jedwabnem dokonali Niemcy.

      • 2 10

      • no to by mówił prawdę

        • 5 1

  • oby nigdy wiecej wojny nie było. Oby nie rządzila nami ciemnota, tępota, rasizm i nienawiść (8)

    • 32 3

    • eee, tam bredzisz (4)

      Wojna będzie, no i dobrze, świat się trochę oczyści i znowu będzie spokój na jakies 100 lat od wojny. Wojny zdarzają sie caly czas i to jest całkiem "normalna" sprawa. A poza tym mam mieszkanie we frankach i juz mnie to drażni, a jak będzie wojna to wszystkie kredyty zostaną anulowane

      • 3 18

      • mati jesteś idiota

        • 9 3

      • (1)

        Anulowana będzie też twoja godność, dobre życie, na wiele lat wprzód. I przestań wierzyć w te głupoty, żadne kredyty anulowane nie zostaną, bo żyjemy w zglobalizowanej gospodarce. Dane o Twoich długach będą bezpieczne.

        A wiele lat w przód po takiej wojnie będziesz odbudowywał zniszczenia (pracując i zarabiając za to dużo mniej).

        • 4 1

        • to chcesz mi powiedzieć ze jak będzie wojna i zburzą mi mój dom

          To ja i tak będę musiał zapłacić ratę do banku? Wszystkie zobowiązania ludzi zostaną anulowane , bo tak powiedzą nowe władze

          • 2 2

      • Pierwszy byś się ze***ł jakby ktoś celował do ciebie z broni.
        Symbol czasów - bezmyślna biomasa.

        • 3 0

    • Oby nigdy..... (2)

      W tej chwili rzadzi nami , ciemnota , tepota , rasizm i nienawisc .

      • 2 3

      • Ty "zenekciec" jako ciemnota , tępota , rasizm i nienawiść jesteś tego przykładem .

        Nawet ciemy swój rozum ma.

        • 2 0

      • Polecam otwarte na wszystko obecne Niemcy.
        Poczujesz tam wolność i otwartość.

        • 2 1

  • Pożyteczny artykuł, dziękuję.

    • 8 0

  • (1)

    I dobrze, trzymajmy się prawdy.
    To byli Niemcy, a naziści są podgrupą (tak matematycznie).
    Załosne jest to, że w tym narodzie nikt się nie przyznaje do swoich aryjskich przodków - co najwyżej byli listonoszami, kolejarzami w najgorszym wypadku wcielono ich siła do Wermachtu.
    Obłudny naród ze zrytą psychą.
    Boli mnie tylko, że wielu z tych deganeratów uniknęło sprawiedliwości między innymi poprzez działania Watykanu (ucieczka do Ameryki Południowej) - zanim dacie minusa to poczytajcie.
    Również nasz sojusznik (USA) wielu z nich pomógł by napędzić swój projekt rakietowy (również poczytajcie kogo ściągnęli do USA i wybileli ich przeszłość)
    Ps. Dla tych, którzy coś wiedzą o Ameryce Południowej (Brazylia) - do dziś są tam wioski "niemieckie"

    • 13 1

    • Jest taka książka "Kainowe dzieci". Przeczyta Pan sobie i dowie się Pan, że większość była "kolejarzami, listonoszami i siłą wcielona do Wehrmachtu" bo Ci ludzie dokładnie to mówili swoim dzieciom. Jak nie doszło do procesu i nie byli ścigani, bo zmienili nazwiska i tożsamość, albo po prostu mieli znajomości w skorumpowanych sądach to nic prócz ich własnej dobrej woli nie mogło ich zmusić, żeby się przyznać rodzinie, a nie było to bezpieczne i tak.

      • 0 0

  • Jak na ironię rodzina, ktòra pomogła temu więźniowie mogła doprowadzić do jego śmierci. (1)

    Jak? Karmiąc go normalnym jedzeniem przy tak wyniszczony organiźmie, ktòry nie był w stanie strawić pokarmu. Tak było z wieloma więźniami jednego z obozòw na terenie Niemiec, nie pamiętam teraz ktòrego. W każdym razie Amerykanie wyzwalający go i widząc tych wychudzonych ludzi dawali im swoje racje żywieniowe, co poskutkowało tym, że wielu wyzwolonych zmarło jak byśmy powiedzieli z przejedzenia, bo odczuwali wzmożone łaknienie, a nie byli w stanie strawić jedzenia w normalnej ilości, ktòrą pochłania zdrowy, odżywiony człowiek. Podobnie mogło być z tym więźniem...

    • 8 0

    • Mogła się przyczynić, ale nie mogła mu odmówić. Ty pewnie skoczyłbyś do Wejherowa do apteki po nutridrinki

      • 3 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Kto był sponsorem tytularnym Klubu koszykarskiego Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia w 1995r?

 

Najczęściej czytane