- 1 Te zabytki otwierają się po remontach (76 opinii)
- 2 Przymorze kiedyś i dziś. Porównujemy zdjęcia (144 opinie)
- 3 "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate" (32 opinie)
- 4 Nietypowa willa prezesa banku nad miastem (55 opinii)
- 5 Duży gmach w centrum powstał w 8 miesięcy (40 opinii)
- 6 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. (11 opinii)
Polscy rybacy na wojennych szlakach
Często mówi się, że podczas II wojny światowej z Niemcami walczyliśmy wszystkimi siłami, ale mało kto wie, że udział w niektórych operacjach wojskowych brały udział również polskie jednostki rybackie.
Po odzyskaniu w 1918 roku niepodległości rozpoczął się powolny proces odbudowy i ujednolicania państw polskiego. Praktycznie wszystko trzeba było budować od podstaw. Nie inaczej było z pełnomorskim rybołówstwem. W tej dziedzinie brakowało niemalże wszystkiego - wyszkolonych kadr, jednostek, zaplecza logistycznego i portów, w których można by wyładowywać złowioną rybę.
Obok rozbudowy infrastruktury portowej władze polskie rozpoczęły poszukiwania kogoś, kto w tym trudnym czasie mógłby wesprzeć Polskę doświadczeniem i niezbędnymi kadrami. Wybór padł na Holandię, która udostępniła Polsce swe porty oraz marynarzy.
Dzięki temu wsparciu, 1 lutego 1938 roku powstało Towarzystwo Połowów Dalekomorskich "Korab" z siedzibą w Gdyni. Kapitał firmy był całkowicie polski.
Niedługo po powstaniu zapadła decyzja, by nowe przedsiębiorstwo odkupiło od Skarbu Państwa zamówione nieco wcześniej jednostki rybackie. Charakteryzowały się one pojemnością 263 BRT, blisko 40-metrową długością i przeszło 7-metrową szerokością. Dysponowały silnikiem o mocy 330 KM, dzięki któremu mogły osiągnąć prędkość 9 węzłów. Załoga składała się z 18 rybaków.
Dwie pierwsze jednostki, nazwane "Korab I" i "Korab II" zbudowała niemiecka stocznia Jos. L. Meyer. Kolejna jednostka, "Korab III", została wybudowana przez stocznię International Shipbuilding & Engineering Co. Ltd w Wolnym Mieście Gdańsku.
Wszystkie jednostki podniosły polską banderę w 1938 roku. Nowy armator nie poprzestał jednak na tym i w czerwcu 1939 roku kupił od francuskiego armatora lugrotrawler, któremu nadano nazwę "Korab IV". Była to znacznie starsza jednostka, którą zbudowano w 1919 roku w Kanadzie.
Pierwsze trzy "Koraby" po próbach i testach rozpoczęły połowy jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Z racji obszarów, na jakich operowały, ich portem było holenderskie miasto Vlaardingen.
Tam też zastał je wybuch wojny.
Początkowo jednostki nie wychodziły w morze, jednak niebawem podjęto decyzję, by przepłynęły do jednego z portów we Francji. Początkowo było to położone nad kanałem La Manche Boulogne-sur-Mer, a następnie atlantycki port La Rochelle. Tu przyszło im czekać na dalszy rozwój wypadków.
Szybkie postępy Wehrmachtu spowodowały realne zagrożenie przejęcia lugrów przez Niemców, wobec czego postanowiono ewakuować je do portu w Wielkiej Brytanii. I tu źródła na ten temat przestają być jednoznaczne. W niektórych możemy przeczytać, że w rejs wyruszyły tylko "Korab I" i "Korab II" pod dowództwem kapitana Bronisława Abramowskiego, zaś "Korab III" miał dostać się w ręce niemieckie i jako pomocniczy okręt do połowu min lub też pomocniczy trałowiec M-4230 zatonąć w 1944 roku.
Inne źródła mówią, że w drogę wyruszyły wszystkie trzy Koraby.
Bezsporne jest to, że "Korab IV" wpadł w niemieckie ręce we Francji i jako trałowiec M-4407 przetrwał bezpiecznie wojnę. Po jej zakończeniu trafił pod trójkolorową banderę francuskiego armatora.
Pozostawiając na chwilę niejasności związane z "Korabem III", skupmy się na dwóch pierwszych jednostkach.
Rejs z la Rochelle do Wielkiej Brytanii odbył się bez większych niebezpieczeństw. Oba statki na swych pokładach przetransportowały obok ambasadora RP również pewną liczbę żołnierzy i uchodźców.
Po przybyciu do Cardiff oba statki pozostawały przez pewien czas bezczynne, ale w sierpniu 1940 roku zapadła decyzja, by oba lugry wyszły w morze na połowy.
W grudniu 1940 roku "Korab I" przekazany został pod komendę brytyjskiej floty wojennej i jako jednostka pomocnicza (w niektórych źródłach: pomocniczy okręt obrony wybrzeża, do zadań którego należało m. in. informowanie o ewentualnym desancie niemieckim) działał do końca wojny. Niestety, brak jest jakichkolwiek szczegółów dotyczących wojennej służby lugra, jak i jego ewentualnego uzbrojenia.
Z kolei "Korab II" pod koniec 1941 roku wyczarterowany został przez brytyjskie Ministerstwo Transportu Wojennego. W tym przypadku wiązało się to z uzbrojeniem jednostki - na pokładzie rufowym zainstalowano działo kal. 57 mm, między dziobem a masztem umiejscowiono działko przeciwlotnicze kal. 20 mm, a na skrzydłach mostka ustawiono sprzężone karabiny maszynowe.
Po tych zmianach "Korab II" rozpoczął samotne rejsy jako transportowiec ryb na niebezpiecznej trasie Hull - Islandia - Hull. Szczęście nie opuszczało jednak polskiej jednostki: udało się jej bowiem wykonać przeszło 50 rejsów, podczas których tylko dwukrotnie stoczono walkę z nieprzyjacielskimi samolotami i raz z nierozpoznanym okrętem podwodnym.
Po zakończeniu wojny polskie lugry jeszcze przez kilka lat wykonywały rejsy połowowe bazując w brytyjskich portach. Dopiero w 1949 roku oba "Koraby" wróciły do Polski, tym razem stając się własnością spółki "Delfin" ze Świnoujścia. Co ciekawe, podobnie jak przed wojną, na ich pokłady weszły mieszane, polsko - holenderskie załogi. Spokojne, powojenne rejsy połowowe trwały aż do sierpnia 1963 roku, kiedy to zapadła decyzja o kasacji obu jednostek.
Wspominając firmę "Delfin", która po wojnie przejęła oba "Koraby", warto na chwilę cofnąć się do okresu przedwojennego. Spółka powstała bowiem w roku 1938, i - podobnie jak "Korab" - odkupiła od Skarbu Państwa nowo budowane lugry, którym nadano nazwy "Delfin I" i "Delfin II".
Podobnie jak w przypadku "Korabów", początkowo korzystały z pomocy Holendrów, stacjonując w ich portach. Podczas II wojny wojny światowej "Delfin I" dostał wpadł w ręce Niemców. Kres jego żeglugi nastąpił w 1944 r., kiedy jako trałowiec pomocniczy zatonął w wyniku eksplozji miny. Natomiast "Delfinowi II" wraz z "Korabami" udało się przedostać do Anglii, gdzie do 1945 roku był wykorzystywany jako pomocnicza jednostka patrolowa.
Po wojnie statek bezpiecznie powrócił do Polski, gdzie przez szereg lat wypływał jeszcze w rejsy połowowe.
Opinie (11) 1 zablokowana
-
2014-10-23 13:11
Ciekawe.
Oby więcej takich artykułów, a nie tylko o podłych złodziejach, zwanych politykami.
- 35 2
-
2014-10-23 13:17
Bardzo lubię te artykuły.
Można odetchnąć od codziennych informacji o korkach, wypadkach i złodziejach/
- 27 1
-
2014-10-23 13:37
Fajnie poczytać.
Sporo nieznanej historii, mało polityki...
- 17 1
-
2014-10-23 14:04
Kiedy Polska była Polską dbano o to, by "Kapitał firmy był całkowicie polski". A dzisiaj? (4)
Mamy Donalda Tuska "polskość to nienormalność".
- 20 11
-
2014-10-23 16:08
(1)
jeden artykuł bez polityki, a ten tu bąki puszcza :(
- 9 4
-
2014-10-23 20:28
"Kapitał firmy był całkowicie polski" - przecież masz tutaj politykę.
- 3 0
-
2014-10-24 11:01
trochę rozumu (1)
Nie chcę nikogo bronić ale poczytaj historii ostatniego 20 - lecia i kto wtedy rządził i sprzedawał Polskę po kawałku. 20 lat temu to o Tusku nawet nie słyszałeś, tam były nazwisko Krzaklewskiego, Buzka, Millera.Więc nie siej głupiej propagandy tylko trochę prawdy.
- 0 3
-
2014-10-24 15:13
Jak za komuny mentalne skundlenie - zniewolona PRL-bis leży plackiem przed brukselskimi urzędasami
Nie bądź naiwny. Około 20 lat temu to i o Tusku Polska się dowiedziała z filmu "Nocna zmiana", a gdańszczanie z jego prób oddzielenia Kaszub od Polski (słynne Tuska przemówienie w Domu Technika na Rajskiej). A dzisiaj już to wiemy, że także i nazwiska Krzaklewskiego, Buzka, Millera to ta sama polityka Donalda Tuska "polskość to nienormalność", którzy udawali, że się kłócą, ale politykę antypolską robili wspólnie. Tak samo Adamowicza i lewaków innych.
- 1 1
-
2014-10-25 07:16
Lemingi :(
Dokładnie i ze zrozumieniem obejrzyjcie na youtube film "Nocna zmiana". Zobaczcie co robili i mówili: Tusk, Pawlak, Wałęsa i inni bohaterowie podczas obalania rządu Olszewskiego :( Kryminał ze zdradą stanu w tle :(
- 3 1
-
2014-11-01 15:26
Wspaniały artykuł (1)
Wspaniały artykuł. To właściwie totalnie zapomniana historia - skupiamy się zwykle, co naturalne, na losach PMW, kiedy wspominamy czasy wojny. Od niedawna pojawiają się opracowania poświęcone PMH - to bardzo dobrze, bo za jakiś czas ciężko byłoby ocalić pamięć o dokonaniach polskiej handlówki. Jednak, historie i losy rybaków, nie tylko dalekomorskich, są w cieniu tych dwóch polskich flot. Wspaniale, że to się zmienia. Także dzięki Panu Michałowi.
Jeżeli chodzi o rybaków, to osobiście mam tutaj szczególny sentyment. Uważam, że pośród wcześniej wspomnianych "specjalizacji" morskich - marynarza wojennego i marynarza handlowego - rybacy, Ci prawdziwi oracze morza, mają najtrudniej. To naprawdę bardzo ciężka praca, bardzo potrzebna, trochę chyba niedoceniana. Z perspektywy czysto ludzkiej, rybacy zasługują na ogromny szacunek - co najmniej taki szacunek, jakim obdarzamy marynarzy floty wojennej i handlowej.
Tutaj warto także pamiętać, że polska flota wojenna, handlowa, rybacka - dalekomorska i bałtycka, wyglądały kiedyś znacznie zacniej niż dziś. Istniały szkoły zawodowe, średnie, wyższe - kształcono także oficerów floty rybackiej, dalekomorskiej. To był cały przemysł, potężna machina. Oczywiście, z powodu uwarunkowań politycznych "było, jak było" - warto jednak nie mieszać losów przeciętnego człowieka z wielką polityką, na którą mamy bardzo ograniczony wpływ. Nie należy także sprowadzać wszystkiego do rachunku ekonomicznego, gdzie uzasadnieniem istnienia okazałej floty handlowej i rybackiej, dalekomorskiej, może być konieczność zapewnienia dopływu dewiz, których wymagała nawet rozdzielcza gospodarka socjalistyczna. Człowiek - jest najważniejszy.
Zdaję sobie sprawę, że mój komentarz jest mało historyczny - raczej osobisty i mam nadzieję, że przedstawia perspektywę szarego człowieka. Osobiście, zawsze patrzę na historię przez pryzmat nie tylko faktów i liczb, ale także anonimowego przeżycia jednostki. Takie humanistyczne wypaczenie :-)
Serdecznie pozdrawiam autora.- 2 0
-
2014-11-03 16:51
Dla zainteresowanych tematem dodam, że w numerze 9-10/2014 magazynu MSiO można przeczytać artykuł o lugrach Korab I i Korab II. Autorami są Panowie Bohdan Huras i Marek Twardowski.
Doskonałe uzupełnienie powyższego tekstu.- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.