• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pijany zalotnik stał się mordercą

Paweł Pizuński
14 listopada 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Mapa okolicy, w której dzieje się opisywana historia. Zipplau to dzisiejsze Cieplewo, Langenau to 
Łęgowo, Klein Russoschin – Mały Rusocin. Między miejscowościami płynie rzeczka Kladau, czyli Kłodawa, nad którą doszło do tragedii. Mapa okolicy, w której dzieje się opisywana historia. Zipplau to dzisiejsze Cieplewo, Langenau to 
Łęgowo, Klein Russoschin – Mały Rusocin. Między miejscowościami płynie rzeczka Kladau, czyli Kłodawa, nad którą doszło do tragedii.

Zaginęła młoda dziewczyna. Ładna dziewczyna. Rankiem 28 grudnia 1929 r. pojechała z siostrą i narzeczonym do Malborka, ale do domu już nie wróciła.



2 stycznia zaniepokojony ojciec wszczął poszukiwania i jeszcze tego samego dnia, jeden z jego sąsiadów, pan Barembruch, natknął się na zwłoki dziewczyny. Spoczywały w lodowatych wodach potoku kłodawskiego, nieopodal brzegu. Natychmiast powiadomiono policję i krótko potem dźwięk telefonu wyrwał Leskyego z popołudniowej drzemki.

- Pan komisarz? - w słuchawce usłyszał głos Meyera. - Doszło chyba do morderstwa...
- Gdzie?
- W Łęgowie. Jakąś dziewczynę utopiono. Wysłałem po pana auto.

Lesky wyjrzał za okno. Jakiś samochód rzeczywiście zajechał pod dom. Kierowca zatrzymał pojazd przed wejściem do kamienicy i wyłączył silnik.

- W porządku. Już są - Lesky rozłączył się.

Przemył twarz i poprawił koszulę, po czym wciągnął buty i czarny płaszcz z wełnianą podpinką. Kwadrans później był na dole. Obok kierowcy siedział radca Pokrzywnicky, a z tyłu asystent Gelling.

- Co się stało, że i pana radcę w taką pogodę wyrwali?
- Nie żartuj sobie. Wcale nie jest mi do śmiechu - odrzekł Pokrzywnicky pochmurnie.
- Co się dzieje?
- Gazet nie czytasz? Hołota po władzę sięga.
- A co z tą dziewczyną?
- To Eryka Flindt - odparł Gelling sięgając po notes. - Miała 25 lat. 28 grudnia, o ósmej wieczorem wysiadła z pociągu na stacji w Cieplewie, a dzisiaj znaleziono jej zwłoki.
- Utonęła?
- Raczej została utopiona. Ktoś próbował zedrzeć z niej odzież, a później chyba wepchnął do wody.
- Doszło do gwałtu?
- Jeszcze nie wiemy.

Lesky spojrzał na mijane domy. Właśnie przejeżdżali przez Pruszcz.

* * *


Miejsce znalezienia zwłok oświetlono lampami. Wokół kręciło się kilku policjantów, a na biegnącej opodal szosie stało kilkudziesięciu gapiów. Rzeczka Kłodawa, będąca dopływem Motławy, rozlewała się tu dość szeroko, a nad obydwoma jej brzegami pięły się strome skarpy. Dalej były pogrążone w mroku pola, więc dopiero nazajutrz można je było przeszukać. Wtedy znaleziono broszkę dziewczyny, jej torebkę i chustkę, ale nic, co należałoby do sprawcy. Na podstawie śladów jego butów ustalono tylko, że był to mężczyzna średniego wzrostu. Zanim utopił dziewczynę, długo się z nią szarpał.

- Szedł chyba za nią od stacji, ale był to raczej ktoś miejscowy - powiedział Pokrzywnicki do Gellinga. - Dlatego pójdziesz na stację i wypytasz, czy ktoś go tam widział. Jeśli czegoś się dowiesz, od razu melduj.
- Gdzie pana radcę zastanę?
- W knajpie nas szukaj.
- W knajpie? - zdziwił się Gelling.
- Dokładnie. Idziemy zaciągnąć języka - odpowiedział Pokrzywnicki i wraz z Leskym ruszyli w stronę wioski.

W drodze rozmawiali trochę o kobietach, trochę o kolegach z pracy, a najwięcej o polityce. Tak dotarli do lokalu Fischera w Łęgowie. Mimo wczesnej pory było tam gwarno. Wszyscy mówili o popełnionej zbrodni, ale Fischer nie odzywał się. Stał za kontuarem i przeglądał księgę z rachunkami.

- Co się tu działo w sobotę 28 grudnia? - zagadnął go Lesky.
- A kto pan jest? - Fischer spojrzał na niego smętnie.
- Policja kryminalna - Lesky wyjął legitymację.
- W sobotę dużo się działo, ale jeśli pan pyta, czy zauważyłem coś podejrzanego, to od razu odpowiem, że nic się nie działo. Było jak zawsze.
- To znaczy?
- To znaczy, że byli tu ci co zawsze i że robili to co zawsze. Pili... - Fischer zamknął księgę, odłożył ją na bok i popatrzył na nich spode łba.
- Może więc kogoś pan podejrzewa?

Fischer uśmiechnął się pod nosem.

- Czy kogoś podejrzewam? Owszem. Wszystkich. Wszyscy tutaj są podejrzani. Najpierw piją, a później robią głupstwa. Tyle że akurat w sobotę wielu wypiło tak dużo, że nie byliby w stanie nikomu krzywdy zrobić.
- A co takiego było w sobotę?
- Polowanie. Ci, którzy brali udział w nagonce dostali wódkę w rozliczeniu. Kilku się popiło.

Fischer zabrał się za przemywanie szklanek i kieliszków, więc Lesky z Pokrzywnickym zamówili coś na przekąskę i usiedli przy jednym ze stołów. Wtedy dostrzegli Gellinga. Podekscytowany szedł w ich stronę.

- Chyba mam trop - rzekł.
- Doprawdy Gelling? Melduj więc...
- Najpierw rozmawiałem z takim jednym kolejarzem.... - zerknął do notesu. - Buschmann się nazywa. Powiedział, że tuż po przyjeździe pociągu jakiś młody człowiek pytał, czy z pociągu wysiadła jego narzeczona. Gdy mu odpowiedział, że jej nie widział, poszedł w stronę wsi. Był podpity...
- I to wszystko?
- Właśnie że nie wszystko. Kiedy miałem już iść do pana, przyszli na dworzec tacy dwaj z policji kolejowej. Wczoraj rozmawiali z niejakim Fortenbacherem. Powiedział im, że tuż po zaginięciu tej dziewczyny odwiedził go narzeczony siostry jego żony. Przy wódce najpierw stwierdził, że zamierza wyjechać za pracą do Pszczółek, a później namawiał go, żeby mówił wszystkim, że w sobotę pili razem nie do ósmej, jak było naprawdę, a do jedenastej w nocy...
- Ciekawe.
- Najciekawsze jest to, że ten który był na stacji i ten, o którym mówił Fortenbacher to jedna i ta sama osoba.
- Jak się nazywa?
- Jan Czischke.

* * *

Jan Czischke miał 23 lata i mieszkał w Małym Rusocinie z matką i młodszym bratem, Fritzem. W szkole uczył się źle, a później pracował w Rusocinie w majątku von Tiedemanna. Zwolniony po ośmiu latach pracował dorywczo jako robotnik rolny, przez kilka dni zatrudniony był też w gospodarstwie ojca zamordowanej dziewczyny.

Podczas polowania w dniu 28 grudnia 1929 r. brał udział w nagonce, więc, jak wszyscy, dostał ćwiartkę wódki. Wypił ją z kolegami, a później hulał jeszcze ze znajomym w knajpie Fischera. Pod wieczór postanowił odwiedzić swą zamieszkałą w Cieplewie narzeczoną, ale jej nie zastał. Od jej szwagra dowiedział się, że pojechała do Pszczółek i że wróci dopiero pociągiem o 20:12. Dlatego po wypiciu kilku kieliszków z Fortenbacherem poszedł na dworzec. Gdy dowiedział się, że narzeczona nie przyjechała, ruszył w stronę Łęgowa i tu, na szosie wiodącej do wioski, natknął się na pannę Flindt.

Długo wypierał się zbrodni. Najpierw twierdził, że dziewczyny nie tknął, później mówił, że zdarzył się wypadek. Według niego z nieznanej mu przyczyny panna Flindt przestraszyła się go i zaczęła uciekać. Spadła ze skarpy i utonęła, zanim zdążył cokolwiek zrobić. Do zabójstwa przyznał się dopiero, gdy zaprowadzono go na miejsce zbrodni. Tu rozkleił się i dokładnie opisał przebieg zdarzeń, które doprowadziły do śmierci dziewczyny.

Czischke szedł za panną Flindt od stacji w Cieplewie. Był pijany, więc w pewnej chwili stracił nad sobą kontrolę. Pomyślał, że nikt się nie dowie, jeśli na tym pustkowiu zaatakuje i wykorzysta dziewczynę. Dlatego zmusił ją, by zeszła z drogi i na środku zaoranego pola przewrócił na ziemię. Nie spodziewał się oporu, więc kiedy dziewczyna zaczęła się bronić, podniecił się jeszcze bardziej. Pannie Flindt udało się wyrwać. Zaczęła uciekać w stronę wsi i dotarła do Kłodawy. Od pierwszych zabudowań dzieliło ją ledwo kilkadziesiąt metrów, zaczęła więc krzyczeć. Czischke dogonił ją i zatkał dłonią usta.

Wtedy go poznała. "Ja cię znam. Ty jesteś z Rusocina" - powiedziała i Czischke przestraszył się. Pomyślał, że dziewczyna na pewno wyda go policji, stwierdził więc, że musi ją zabić. Gdy oboje dotarli do skarpy wznoszącej się nad Kłodawą, zepchnął dziewczynę ze skarpy, a później patrzył, jak tonie.

Przed sądem przysięgłych Czischke stanął w październiku 1930 r. Ten, w opinii prasy, potraktował go nadzwyczaj łagodnie. Mimo że psychiatrzy z Lęborka stwierdzili jego pełną poczytalność w chwili popełnienia zbrodni, skazany został tylko na 15 lat ciężkiego więzienia. Sąd uznał, że skoro działał pod wpływem alkoholu, więc nie mógł dopuścić się świadomego zabójstwa.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (21)

  • Super historia panie Pawle!

    bardzo lubię czytać o tamtych czasach, w których żyło się wbrew pozorom tak podobnie jak dziś.

    • 33 2

  • teraz prawo nowocześniejsze, (1)

    alkohol nie stanowi okoliczności łagodzącej, ale zawsze w odwodzie pozostaje pomroczność jasna.

    • 27 2

    • nie zgadzam się

      alkohol stanowi okoliczność łagodzącą:
      1. zabijasz ofiarę nożem - dożywocie lub min. 25 lat
      2. zabijasz ofiarę samochodem mając 3 promile - max. 12 lat (ustaw się na ulicy gdy ofiara idzie chodnikiem - następnie zabij ją wjeżdzając na chodnik - maks. 12lat więzienia)

      • 5 1

  • Mein name ist Lesky, inspektor Lesky. (1)

    Czy ktoś wie jak Lesky ma na imię? A może nie ma?

    Odpowiedź redakcji:

    Dzień dobry! Inspektor Lesky ma na imię Franz. Wiemy to z historyjki pt. Wariat z pistoletem biegał po Gdańsku, która ukazała się w naszym portalu 18 lipca 2012. "- Rany Boskie! Wstawaj Franzi! Znowu jakaś rewolucja - pani Lesky wpadła do sypialni wyraźnie przestraszona. - Trzeba się pakować!"

    • 10 1

    • Dziękuję uprzejmie.

      • 1 0

  • Dobrze ze zwłoki były martwe

    Bo strach... ;)

    • 15 6

  • (5)

    Widac ze prawo wiele sie nie zmienilo, tak samo jak ta holota zwana sedziami i prawnikami. Pytanie - kim byl morderca, czyim znajomym on lub jego ojciec.

    • 5 4

    • Hołota... (4)

      Pisząc per hołota o całej grupie (w której skład na pewno wchodzą zarówno jednostki szacunku godne jak i zwykłe szuje) dajesz przykład największego prymitywizmu na jaki stać człowieka myślącego, zakładając (wiem że to ryzykowna hipoteza) że takim jesteś.

      • 2 3

      • (3)

        Urazony? Przezyjesz!
        PS. I nie "per" holota, tylko holota (masz typowy przerost ego dla tej podrzednej kasty), a taka zwyczajna, mierna, typowa holociarska holota. Gdybym nie byl wychowany to bym powiedzial: szkodliwe bydlo, ale ze jestem, wiec nie bede obrazac krow i bykow.

        • 1 1

        • (1)

          ranga każdego zawodu do którego dostęp jest na zasadzie dziedziczenia a nie doboru najlepszych kandydatów degeneruje się szybko. nawet w kościele katolickim to zrozumieli.

          • 1 0

          • Jakiego dziedziczenia? Polecam przyjrzeć się zmianom zasad naboru na aplikacje zapoczątkowanym przez tzw. lex Gosiewski. Dziś zostać prawnikiem to nic trudnego, żadne koneksje nie są potrzebne.

            • 0 0

        • Ja urażony? Niespecjalnie, bo to nie o mnie. Natomiast Tobie polecam powrót do zasad gramatyki polskiej, może jakoś uda Ci się z sensem budować zdania podrzędnie złożone. Wychowany to Ty może i jesteś ale właśnie w oborze, stąd i zwyczaje nikczemne. Żałosny napinaczu, jesteś mocny w gębie tylko w necie, gdzie możesz skryć się za monitora ekranem.

          • 0 0

  • oby więcej tego typu artykułów :)

    • 5 0

  • a (1)

    w tamtych czasach nie było policji tylko milicja jak już i 1929r i telefon tak dostępny w Polsce, hahaha

    • 0 6

    • Antek milicmajster ?

      • 1 0

  • jakaś mapa kiepska biedronki nie ma, ale reszta na swoim miejscu

    • 5 0

  • Dylemat....

    "Przemył twarz i poprawił koszulę, po czym wciągnął buty i czarny płaszcz z wełnianą podpinką. Kwadrans później był na dole. " Ciekawe co robił przez 15 min w płaszczu i butach? Chyba, że winda się popsuła.
    Ma ktoś inne wyjaśnienie tej zagwostki? Po za tym artykuł jak zwykle pierwsza klasa!

    • 2 1

  • czyli do 1945 powinien siedzieć w więzieniu!

    ciekawe czy można prześledzić dalsze losy mordercy?

    • 7 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Majówka z Twierdzą Wisłoujście

35 zł
w plenerze, wykład / prezentacja, warsztaty, pokaz

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Głównym fundatorem klasztoru cystersów w Oliwie był:

 

Najczęściej czytane