• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Parostatkiem w piękny rejs... Historia żeglugi pasażerskiej po Wiśle

Michał Lipka
9 kwietnia 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 

Planując podróż z Gdańska do Warszawy możemy skorzystać z samolotu, samochodu, pociągu lub autobusu. A gdybyśmy mogli dodać do tego jeszcze statek? Niemożliwe? Jak pokazuje historia, wcale nie tak bardzo.



Przez wieki rzeki w Polsce uznawane były za ważne drogi komunikacyjne. Na początku zapełnione były tratwami, prostymi łodziami wiosłowymi i żaglowymi, z czasem zostały zastąpione przez bardziej zaawansowane jednostki parowe.

Za datę przełomową możemy uznać tu rok 1807, kiedy to Robert Fulton zbudował pierwszy parowy statek pasażerski, który to - wbrew opiniom sceptyków - ani nie wyleciał w powietrze ani nikogo nie zabił.

W 1827 roku dwójka wspólników z Gdańska - Konstanty WolickiPiotr Steinkeller - zakupiła w Wielkiej Brytanii dwa statki, które zamierzali wykorzystać podczas rejsów towarowo - pasażerskich po Wiśle. Niestety, panowie nie sprawdzili wcześniej ich zanurzenia, ani głębokości interesującego ich odcinka Wisły. Okazało się, że statki są zbyt duże, a rzeka - zbyt płytka. Z planu uruchomienia żeglugi rzecznej tym razem nic więc nie wyszło.

Jednak ich pomysł już niebawem znalazł naśladowcę i to nie byle jakiego. Hrabia Andrzej Zamoyski, wyczuwając doskonały biznes, w 1848 roku powołał do życia Żeglugę Parową na Rzekach Spławnych. Jak na ówczesne czasy hrabia szybko (i z sukcesem) zakończył negocjacje z Warsztatami Żeglugi Parowej, które podjęły się budowy odpowiednich jednostek.

W roku 1851 uroczyście otwarto pierwszą trasę żeglugową - początkowo biegła z Warszawy do Ciechocinka a następnie przedłużono ją do Puław. W 1871 roku Zamoyski ze względów politycznych musiał udać się na emigrację, sprzedając swoje udziały żydowskiemu przedsiębiorcy, Maurycemu Fajansowi.

Żegluga śródlądowa stale i dynamicznie się rozwijała - w miastach, gdzie zatrzymywały się coraz to nowocześniejsze i bardziej komfortowe jednostki, powstawały dworce wodne, które znacznie ożywiały handel i turystykę. Uruchamiano nowe linie, jak ta z Warszawy do Gdańska, która obsługiwana była m. in. przez bocznokołowce. Co ciekawe, podczas wojny polsko - bolszewickiej takie właśnie uzbrojone statki wspierały działania Wojska Polskiego.

W okresie międzywojennym na Wiśle pływały jednostki należące do kilku przedsiębiorstw, takich jak Żegluga Polska, Polska Żegluga Rzeczna - Vistula (które skupiało w sobie kilka innych, wcześniej konkurujących przedsiębiorstw) czy też Lloyd Toruński i Lloyd Bydgoski S.A.

Liderem na rynku była niezaprzeczalnie Vistula. W roku 1934 firma uruchomiła stałe połączenie między Gdynią a Warszawą. Sama podróż była jednak nieco utrudniona - jak wiadomo Gdańsk w tym czasie był Wolnym Miastem i ruch polskich jednostek przez ten port był mocno utrudniony. Pasażerowie z Warszawy udawali się zatem do Tczewa, gdzie swoje przedstawicielstwo miała Vistula, skąd po przesiadce płynęli dalej do Gdyni.

Wybuch wojny w sposób oczywisty położył kres dalszemu rozwojowi żeglugi śródlądowej. Co jednak ciekawe, niektóre przedsiębiorstwa nadal działały, ale używanym przez nich statkom pozamieniano nazwy na niemieckobrzmiące. Polacy potrafili wykorzystać szansę daną im przez okupanta i załogi często zajmowały się szmuglowaniem najbardziej potrzebnych towarów do stolicy.

Wraz z zakończeniem wojny obok ustroju zmieniły się również zasady funkcjonowania prywatnych przedsiębiorstw. Kraj powoli podnosił się z wojennych zniszczeń - jako że komunikacja lądowa była w powijakach, zdecydowano się na uruchomienie licznego i w miarę dobrze zachowanego transportu wodnego. W 1949 roku powstała Państwowa Żegluga Śródlądowa. Niektóre z powstałych wtedy przedsiębiorstw armatorskich przetrwały aż do 1989 roku.

Z czasem jednak rejsy pasażerskie zmieniły się w typowo turystyczne. W połowie lat 50. dużym zainteresowaniem cieszyły się ośmiodniowe rejsy turystyczne organizowane przez Fundusz Wczasów Pracowniczych z Warszawy do Gdańska.

Obok nich odbywała się normalna żegluga między innymi pomiędzy Warszawą, Płockiem, Tczewem i Gdańskiem.

Z biegiem lat ograniczano liczbę rejsów, skracano same trasy, skupiając się bardziej na jednodniowych, krótkich wycieczkach lokalnych, do których wykorzystywano nowe statki typu SP-150. W 1971 roku odbył się ostatni rejs statkiem bocznokołowym z Warszawy do Gdańska. Szkoda, że praktycznie wszystkie jednostki zostały zezłomowane - dziś na pewno stanowiłyby nie lada atrakcję turystyczną, nie tylko dla pasjonatów morskich.

Ostatnim smutnym aktem było spłonięcie w roku 2012 w Warszawie zabytkowego dworca wodnego Maurycego Fajansa.

Warto tu wspomnieć o historii jednego ze statków obsługujących przed wojną linię Warszawa - Gdańsk. 15 lipca 1928 roku w swój pierwszy, dwudniowy rejs do stolicy Polski wyruszył bocznokołowiec "Bałtyk". Kolejne rejsy m.in. do Torunia zawsze mogły liczyć na komplet pasażerów.

Spokojne kursy skończyły się wraz z wybuchem wojny. Po przejęciu "Bałtyku" Niemcy postanowili nie zmieniać jego przeznaczenia, statek pływał odtąd na trasie Płock - Gdańsk, a na jego pokładzie odpoczywali przebywający na urlopach żołnierze.

Pod koniec wojny statek został zatopiony przez wycofujące się wojska niemieckie. Wrak został odnaleziony przez przedwojennego właściciela, który postanowił go wyremontować, wobec czego jednostkę przeholowano do Stoczni Gdańskiej.

Po zakończeniu prac stoczniowych "Bałtyk" początkowo pływał na trasie Warszawa - Toruń, a następnie na stałe kursował już między Gdańskiem a Warszawą. Jednostkę ostatecznie wycofano w 1973 roku.

Opinie (25)

  • Na statek. Służbowo. (2)

    • 21 0

    • (1)

      w damskiej toalecie ktos napisał 'głupi kaowiec'

      • 8 0

      • ale zaraz, zaraz, co pan robił w damskiej toalecie?

        • 3 1

  • No a dzisiaj Wisła to same łachy i płycizny, że ledwo kajakiem się da przepłynąć.

    • 17 1

  • "Niektóre z powstałych wtedy przedsiębiorstw armatorskich przetrwały aż do 1989 roku" (2)

    Czyli do roku, w którym rozpoczęła się rzeź polskiej gospodarki.
    Szkoda trochę tych bocznokołowców, ale jeszcze bardziej szkoda, że polskie rzeki się marnują i nie są wykorzystywane logistycznie.
    Ale jakie rządy takie zarządzanie ...

    • 31 7

    • ale za to nasz tępy rząd z kaszubą na czele szczyci się na cały świat tym że mamy największą w Europie nieskanalizowaną, dziką rzekę :] na odrze tylko dzięki III rzeszy coś się dzieje siłą rozpędu chociaż tam też żegluga zamiera z roku na rok.

      • 3 3

    • Rzez sie zaczela w 1945 i trwala do 1989... Gdyby nie prl to na pewno by wiele tych parostatkow przetrwalo, w usa dalej takimi plywaja.

      • 0 1

  • Sam chętnie popłynał bym imprezowo parę razy w roku na czymś takim... (1)

    Tczew, Grudziądz, Toruń... aż po Kraków...

    • 24 1

    • Co za różnica, gdzie się uchlejesz?

      No chyba, że lubisz karmić ryby ;)

      • 4 7

  • Paradoks

    Szkoda, że te zabytkowe dwukołowce zostały zezłomowane a taki s/s Sołdek upiększa salon historyczny Gdańska.

    • 14 3

  • Bardzo interesujace,

    w internecie jest bardzo malo wiadomosci w temacie zeglugi pasazerskiej po Wisle...Szkoda.
    Szkoda rowniez, ze taki rejs jest juz dzisiaj raczej niemozliwy.

    • 11 0

  • piękne czasy były

    Na wagary się pływało Most Poniatowskiego- Zegrze, albo Młociny.

    • 3 1

  • płynąłem !!!

    jako kajtek "Trauguttem" z Płocka do Gdańska. I widziałem go tuż przed złomowaniem na Przeróbce, cumującego przy dalbach nabrzeża nieopodal mostu Siennickiego. Mam chyba nawet fotę, ale głęboko w archiwum. To był taki właśnie rejs około tygodniowy. Cudne przeżycie. Potem byłem marynarzem, takim właśnie "szuwarowym".

    • 12 1

  • parostatki

    warto odnowić kursowanie statków na Wiśle - jest to mozliwe chociaż kosztowne ale naprawde opłacać się będzie. Polsce brakuje, tak to prawda brakuje wody a uregulowana Wisła i Odra dawałyby gwarancję , że ani powodzie ani susze nie byłyby straszne dla Polski. a statki można zbudować nawet na wzór tamtych parostatków - pamietam je cumujące na Motławie to było coś czego dzisiaj młodzi ludzie nie rozumieją no a przede wszystkim nie znają.Może zamiast dziwnych budowli jakie powstaja w Polsce te pieniądze przeznaczyć na drogi wodne.

    • 10 0

  • Statek prawdopodobnie Bałtyk (1)

    Statek prawdopodobnie Bałtyk stał zatopiony na zalewie Zegrzynskim w okolicach Jadwisina prawdopodobnie znajduje się on tam nadal ,,jego szczątki''

    • 3 2

    • Statek prawdopodobnie Bałtyk

      W Jadwisinie zatopiony jest "Gen. Świerczewski".

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Sprawdź się

Sprawdź się

Dawna ul. Marchlewskiego w Gdyni, obecnie nazywa się:

 

Najczęściej czytane