• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pancernik u wrót gdyńskiego portu

Michał Lipka
14 sierpnia 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Wrak Gneisenau górował nad portem. Wrak Gneisenau górował nad portem.

Na powracjących po wojnie do Ojczyzny marynarzy czekał osobliwy widok. Wejście do gdyńskiego portu tarasował potężny wrak, siejący nie tak dawno postrach w alianckiej flocie handlowej. Nie zniszczono go jednak, a zagospodarowano: prądnice zapewniały w latach 70. energię elektryczną w Bytowie, a jedna z jego łodzi pływała przez kilka lat pod banderą WOP a następnie MW, a z łańcuchów kotwicznych zrobiono podwalinę pod pomnik w Szczecinku.



Po dojściu do władzy Hitlera, Rzesza szybko odrzuciła traktaty i postanowienia ograniczające zbrojenia. Co jednak szczególnie ciekawe, do budowy nowych okrętów przystąpiono dopiero po... podpisaniu traktatu morskiego z Anglią. W jego efekcie w 1936 roku rozpoczęto budowę dwóch pancerników, czasem klasyfikowanych również jako krążowniki liniowe, którym nadano nadano nazwy Scharnhorst i Gneisenau (nawiązując tym samym do okrętów Eskadry Wschodnioazjatyckiej wiceadmirała Maxymiliana von Spee z czasów I wojny światowej, które po początkowym sukcesie jakim było rozgromienie brytyjskiej eskadry pod Colonelem 1 listopada 1914 roku, same zostały zatopione w grudniu 1914 roku).

Gneisenau wszedł do służby 8 grudnia 1938 roku. Był to przeszło 235-metrowy, szybki (prędkość 33 węzły) okręt uzbrojony m.in. w 9 dział 280 mm. Po początkowym okresie ćwiczeń i zgrywania licznej załogi, liczącej przeszło 1669 oficerów i marynarzy, okręt wraz z bliźniaczym Scharnhorstem wysłano w pierwszy rejs bojowy. Miał on na celu głównie ostatecznie sprawdzenie jednostek i stanu wyszkolenia załóg.

Pierwszą poważną operacją była kryjąca się pod kryptonimem "Weserubung", która skierowana była przeciwko Norwegii. Wtedy też doszło do pierwszego starcia ogniowego z jednostkami Royal Navy, co szczególnie odczuł Gneisenau, który został uszkodzony celnymi salwami HMS Renown. Niemcy nie potrafili wykorzystać przewagi, jaką dysponowali, a niektórzy historycy uważają nawet, że gdyby nie mała prędkość brytyjskiego krążownika, która uniemożliwiła skuteczny pościg, starcie mogłoby skończyć się dla strony niemieckiej znacznie gorzej.

Trafiony okręt z ewakuowanymi samolotami

Po szybkim remoncie oba okręty ponownie opuściły Kilonię z zadaniem niszczenia alianckiej żeglugi. 9 czerwca 1940 roku Niemcy natknęli się na zespół brytyjski, w skład którego wchodził lotniskowiec HMS Glorious oraz niszczyciele Ardent i Acasta. Zastanawiać może oczywiście fakt dlaczego samoloty z patrolu powietrznego nie wykryły wcześniej Niemieckich okrętów i nie podjęły prób ataku. Niestety, wytłumaczenie jest prozaiczne - cały pokład Gloriusa zastawiony był ewakuowanymi z Norwegii samolotami lądowymi, które nie były przystosowane do operowania z pokładu lotniskowca.

Planujący ewakuację, niestety nie przewidzieli, iż podczas rejsu może wystąpić ryzyko spotkania nieprzyjaciela, mimo bohaterskich czynów podjętych przez oba niszczyciele - jednemu z nich udało się trafić torpedą Scharnhorsta, powodując znaczne uszkodzenia i śmierć blisko 50 członków załogi - po krótkim staciu wszystkie jednostki brytyjskie zostały zatopione, natomiast okręty niemieckie udały sie do Norwegii, celem dokonania niezbędnytch remontów.

22 zatopione statki, 14 na koncie Gneisenau

Największy sukces na swym koncie oba niemieckie okręty zanotowały biorąc udział w operacji pod kryptonimem "Berlin". Po nieudanym początku, napotkano silny sztorm, który nieznacznie uszkodził Gneisenaua. Oba okręty 3 lutego 1941 roku przedostały się w rejon Gotlandii z rozkazem niszczenia nieprzyjacielskiej żeglugi. Trzeba przyznać, że niemalże przy całkowitej bierności strony alianckiej, zadanie to było nad wyraz proste i zakończyło się sporym sukcesem. W efekcie zatopiono 22 statki o łącznej pojemności przeszło 115 tysięcy ton, a sam Gneisenau zatopił 14 z nich. Dodatkowo osiągnięto znaczny sukces propagandowy, wykazując całkowitą bezradność brytyjskiego lotnictwa rozpoznawczego, jak i floty wojennej. Po tej misji oba niemieckie pancerniki zawinęły do portu w Breście.

Alianci postanowili się zrehabilitować i rozpoczeli przeprowadzać liczne ataki lotnicze na ów port, licząc na uszkodzenie niemieckich okrętów tak, aby choć w drobnym stopniu zminimalizować grożące z ich strony niebezpieczenstwo. Plan co prawda im się nie powiódł, choć z pomocą przyszło... niemieckie dowództwo. Uznało ono bowiem, że dalsze przebywanie pancerników może zakończyć się ich utraceniem, stąd też zapadła decyzja o przebazowaniu ich do portu na Bałtyku.

Z taktycznego punktu widzenia możemy stwierdzić, iż ta decyzja była błędna, gdyż okręty zamykano na ograniczonym obszarze morskim, a dalsze ich przebywanie we francuskim porcie byłoby skuteczym straszakiem na aliancką flotę. Samo przejście niemieckiego zespołu po raz kolejny ośmieszyło Royal Navy. Brytyjczycy przegapili co najmniej kilka szans do zatopienia lub nawet uszkodzenia któregoś z hitlerowskich okrętów. Straty jednak i tak się pojawiły, gdyż m.in. Gneisenau wszedł na minę w efekcie czego pobyt w Kilonii zaczął się od wizyty w stoczni remontowej.

Kolejna porażka Anglików zaowocowała chęcią odwetu, stąd tuż po zakończeniu remontu (niektóre źródła podają, iż alianci wiedzieli o końcu prac od wywiadu AK, który działał w niemieckich stoczniach) przeprowadzili na stocznię silny nalot. Na okręcie ekspodowała nagromadzona amunicja, niszcząc wieżę dziobową i zabijając 112 członków załogi. Uszkodzenia były na tyle poważne, że po ich pobieżnej naprawie, okręt skierowano na remont kapitalny do Gdyni.

Podczas niego planowano dodatkowo przezbrojenie Gneisenaua w działa kal. 380 mm. Remont i przebudowa zostały jednak wstrzymane na osobisty rozkaz Hitlera, wzburzonego serią niepowodzeń niemieckich dużych okrętów (w tym zatopienia bliźniaczego Scharnhorsta). Remontowany okręt planowano przebudować i przystosować do roli lotniskowca (stąd też decyzja o zdjęciu niektórych dział artylerii okrętowej, które ustawiono w pasach ochronnych w Norwegii i Danii). Z planów tych ostatecznie nic nie wyszło i Gneisenau dalej cumował w gdyńskim porcie.

Twardziel nie da się łatwo zatopić

Gdy ostateczna klęska była już nieunikniona, zapadła decyzja, aby zatopić ex-pancernikiem wejścia do portu tak, aby je skutecznie zablokować. Operacja przebiegała pomyślnie do czasu, gdy okręt miał zatonąć... Były z tym niemałe problemy, co zaskoczyło nawet samych Niemców. Kres jednostce położyły ostatecznie 4 torpedy i liczne łądunki trotylu. Warto tu zaznaczyć, że w tym samym czasie hitlerowcy niszczyli również wszytskie urządzenia portowe takie jak dźwigi, magazyny, kesony...

Po zajęciu wybrzeża przez Polaków powstało pytanie "co z tym fantem zrobić"? Najwięksi entuzjaści planowali nawet podniesienie i odremontowanie pancernika tak, aby móc go wcielić w skład polskiej floty. Na szczeście obiektywnie patrzących było więcej, więc dość szybko - bo w 1945 roku - zapadła decyzja o podjęciu prac rozbiórkowych. Nie dostraszyło to jednak amatorów wrażeń, którzy zimą, po lodzie udawali się na wrak. Prace posuwały się dość sprawnie i ostatecznie 12 września 1951 roku podniesiono kadłub okrętu, który sprzedano potem na złom. Niestety podczas wykonywania prac rozbiórkowych jeden z nurków zginął.

Wydawać by się mogło że na tym historia niemieckiego pancernika się zakończyła ale... mało kto wie, że wydobyte z jego wnętrza prądnice zapewniały w latach 70. energię elektryczną w Bytowie, jedna z jego łodzi pływała przez kilka lat pod banderą WOP a następnie MW, a jego łańcuchy kotwiczne posłużyły jako podwalina pod pomnik w Szczecinku i że wreszcie każdy z nas może zobaczyć reflektor sygnalizacyjny Gneisenau znajdujący się w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni.

Opinie (61) 6 zablokowanych

  • Ciekawa historia (9)

    Ale jak się kiedyś interesowałem historią drugiej wojny światowej, to pamiętam ,że na te pancerniki mowiono: pancernik kieszonkowy, natomiast krążownikiem liniowym był brytyjski Hood.

    • 28 17

    • Zapomniałem jeszcze dodać, że wiele rzeczy z tego pancernika

      bylo zagospodarowanych w całej Europie, z tego co pamiętam to nawet jedna z wież artyleryjskich została ustawiona gdzieś pod Trondheim chyba...

      • 7 1

    • Mylisz się... (3)

      ...pancernikami kieszonkowymi były Admiral Scheer, Graf Spee i Deutschland (Lutzow). Rózniły się wszystkim: od liczby dział (tylko 6), poprzez prędkość (około 28w), aż po wielkość (33.000 do 10.000 - oficjalnej). Poza tym "kieszonkowe" były napędzane dieslami (o ile dobrze pamiętam), a Gneisenau konwencjonalnym napędem turbinowym z kotłami itd. Ciekawostką jest zmiana nazwy pancernika Deutschland na Lutzow - Hitler bał się efektu propagandowego ewentualnej utraty. Zatopionoby w końcu... Niemcy :)

      • 17 0

      • nie zapomnij również o innym kalibrze dział (głównie miały "tylko" 280 mm).

        • 2 0

      • Graf Spee i pozostałe Pancerniki klasy Deutschland też miały turbiny parowe. Moc tych jednostek (1)

        wynosiła cos około 158 000 koni mechanicznych. Najprawdopodobniej miały one też silniki wysokoprężne wykorzystywane do prędkości marszowej zaś szczytowa była osiągana przez turbiny parowe.

        • 0 2

        • Nieprawda ... okręty napędzane były wyłącznie silnikami diesla o łącznej mocy 52 000 KM.

          • 5 0

    • artykuł ok

      "Pancerniki kieszonkowe" to był typ Deutschland ("Deutschland/Lützow", "Admiral Scheer", "Admiral Graf Spee"), okręty "Gneisenau"/ "Scharnchorst" były klasyfikowane jako pancerniki. HMS "Renwon" był krążownikiem liniowym, tak jak jego sistrzany "Repulse" (zatopiony przez jakpończyków pod Kuantan) oraz "Hood" (zatopiony przez pancernik "Bismarck"). Krążowniki liniowe miały cieńszy pancerz i rozwiajały większą prędkość od pancerników.

      • 4 0

    • To ni były pancerniku kieszkonkowe

      Pancerniki kieszonkowe to były: "Admiral Graf Spee", "Admiral Scheer" i "Lutzow (ex-Deutschland). "Scharnhorsta" i "Gneisenau" niektórzy faktycznie kwalifikują jako krążowniki liniowe (miały mniejszy kaliber dział od pancerników - "tylko" 280 mm, podczas, gdy "Bismarck" i "Tirpitz" - po 380 mm)

      • 1 0

    • pancernikiem kieszonkowym to były trzy jednostki klasy Deutshland z wielkości przypominały ciężki krążownik ale uzbrojone były w sześć armat kalibru 280 mm- czyli takimi jakie instalowano na pancernikach

      • 1 0

    • pouczenie

      Oj, to słabo się interesowałem. Gneisenau i Scharnchorst to były krążownik liniowe tak jak brytyjski Hood a pancerniki kieszonkowe to były okręty typu Deutschland (potem przeklasyfikowane na ciężkie krążowniki). Oj, fachowiec niedouczony...

      • 1 1

  • Północne wejście do portu (3)

    Warto dodać, że w czasie gdy główne wejście do portu było zablokowane przez wrak Gneisenaua, utworzono północne wejście, które pozostało czynne do dzisiaj i znajduje się na wysokości portu wojennego. W ten sposób port w Gdyni ma dwa wejścia znajdujące się bardzo blisko siebie.

    • 20 1

    • (2)

      jest też wejście południowe - od strony basenu żeglarskiego. a więc są trzy.

      • 1 0

      • akurat wszystkie te wejscia to wejscia do awanportu

        • 2 0

      • a czwarte jest ukryte pod wodą ..

        • 1 0

  • Chyba błąd (1)

    Panie Michale, nie jestem pewien dlatego do sprawdzenia, ale w tym kawałku: "Oba okręty 3 lutego 1941 roku przedostały się w rejon Gotlandii z rozkazem niszczenia nieprzyjacielskiej żeglugi."
    Powinna być Grenlandia, a nie Gotlandia.

    • 28 5

    • Oczywiście, że Grenlandia

      Grenlandia, a jakże. Co on by tam zniszczył alianckiej floty koło Gotlandii skoro Szwecja była neutralna. To zresztą nie jest jedyna nieścisłość w tym artykule.

      • 4 0

  • Na Darze Pomorza... (2)

    Była swego czasu również syrena zdjęta z tego wraku (i kto wie czy nadal tam jej nie ma)

    A w artykule za mało o ekipach Polskiego Ratownictwa Okrętowego, które to wrak podniosły. Bo czyn ten to nie byle co i należy się im za to wręcz osobny artykuł.

    • 25 1

    • Na tamte czasy

      to był nie lada wyczyn z takim sprzętem co mieliśmy .

      • 5 0

    • Bardzo chętnie bym poczytał jakieś obiektywne informacje na ten temat

      ...bo na przykład w albumach o Gdyni autorstwa pp. Szypowskich jest o tym kilka zdań, ale wymowa jest taka, że było to zasługą głównie nurków radzieckich.

      • 0 0

  • a mnie się wydaje, że chociaż to tyle lat po wojnie, (1)

    to nasza dzisiejsza marynarka wojenna w starciu z tamtym pancernikiem została by w całości rozgromiona.

    • 33 11

    • :)

      Zostałaby rozgromiona w starciu z eskadrą uzbrojonych kutrów rybackich z Pillau (Piławy), która we wrześniu 1939 r. dozorowała polskie wybrzeże, w tym ostrzeliwała z broni maszynowej Westerplatte.

      • 6 9

  • (4)

    >A w artykule za mało o ekipach Polskiego Ratownictwa Okrętowego, które to wrak podniosły. Bo czyn ten to nie byle co i należy się im za to wręcz osobny artykuł.

    Czego się spodziewać, skoro powyższy tekst jest kompletnie "na odwal się". Każdy wątek można by rozpisać szerzej. Nie ma np. słowa o tym, że Niemcy przed zatopieniem okrętu zalali kadłub betonem, co było potem znaczącą przeszkodą w jego podniesieniu. Nie ma nic o tym, że wpierw okręt próbowali podnieść Sowieci (niestety tak nieudolnie, że potem Polakom było trudniej). Nie ma nic o wspomnianym wyżej w komentarzu wejściu północnym, które mogło być otwarte dzięki temu, że taką sytuację przewidziano przed wojną (kesony w tym miejscu nie zostały zalane, a jedynie zakotwiczone), o czym Niemcy nie wiedzieli. Nie ma daty nalotu, ani wzmianki o tym, że Gneisenau nie był jego jedynym celem. Zaś sprowadzenie akcji ratowniczej PRO do trzech zdań to zwykła kpina z kapitana Poinca i jego ludzi...

    Pomijam błędy ortograficzne, czy merytoryczne (np. keson to nie urządzenie, a element konstrukcji hydrotechnicznej).

    Podsumowując - nędza "po łebkach". Niestety, jak większość tekstów pana Lipki, który - o czym czytelnicy mogą nie wiedzieć - nie jest nawet historykiem...

    • 53 23

    • (2)

      Rozumiem, że ortodoksi morscy mogą być oburzeni drobnymi błędami merytorycznymi. Ale dla większości czytających, mniej zorientowanych w tematach morskich i wojennych najważniejsze jest aby artykuł był ciekawie i strawnie napisany. Bez przesycenia zbędnymi detalami.
      Wątki, które pominął redaktor Lipka można rozwinąć w kolejnych artykułach.
      Wypominanie Panu Lipce tego, że nie jest historykiem jest trochę słabe. Wolę niech zabiera głos pasjonat z doktoratem, niż jakiś nudny historyk, który nie potrafi się przebić do świata ze swoja bogatą wiedzą.

      • 14 11

      • (1)

        Prawdziwy pasjonat nie ma zamiaru zeszmacić się tak słabymi tekstami.

        • 11 10

        • trole internetowe.

          • 6 6

    • PRO = kłamcy i złodzieje

      Polskie Ratownictwo Okrętowe - najbardziej złodziejska firma w jakiej miałem nie przyjemnosc pracować, nie polecam!

      • 1 0

  • Widzialem ten pomnik bo pochodze ze Szczecinka

    • 6 1

  • a co wie Pan o statku o nzawie "Studgard"? (10)

    z tego co się orientuję w lipcu 43 roku został zatopiony (przez lotnictwo brytyjskie)na wodach zatoki gdańskiej w okolicach Gdyni statek niemiecki z rannymi żołnierzami którzy wracali z frontu wschodniego......w latach 60-tych, na początku został pocięty i wydobyty.....

    • 5 5

    • >a co wie Pan o statku o nzawie "Studgard"?

      Nie Studgard, tylko Stuttgart. Był to okręt szpitalny, zacumowany w Gdyni od 1940 roku. Na skutek trafień podczas nalotu 9.10.43 statek stanął w płomieniach, i ze względów bezpieczeństwa (najpewniej zapaleniu uległ mazut, będący paliwem bardzo trudnym do ugaszenia) odholowano go na redę, a następnie zatopiono ogniem artyleryjskim dozorowców wraz z ciałami poległych w czasie nalotu.

      • 9 1

    • był kiedyś artykuł na trojmiasto o najbardziej tragicznych wydarzeniach morskich. (3)

      Wspomniano wtedy właśnie o tym statku, nie chce skłamać ale wtedy podano że utonęło od 4500 nawet do 6000 niemieckich żołnierzy. Jesto to najliczniejsze zatonięcie w historii.

      • 0 4

      • mhm

        To poczytaj o Gustloff, Goya i Steuben. Tam naprawdę zycie straciło tysiące ludzi. na samym Gustloffie około 9000 osób.

        • 3 0

      • "Wilhelm Gustloff"

        Panie dzieju. Wilhelm Gustloff. To jest okręt, który pochłonął największą liczbę ofiar w historii żeglugi.

        • 2 0

      • Pomyliło ci się z Gustloffem. Na Stuttgarcie zginęło kilkadziesiąt osób.

        • 0 2

    • Nic nie wie, bo nie było takiej jednostki. (2)

      fail.

      • 0 0

      • Jak to nie bylo? (1)

        Zajrzyj na google.com (amerykanska wersja google). Tam jest duzo materialow na ten temat. Oczywiscie Stuttgart powinno byc napisane.

        • 0 0

        • Przeczytaj jeszcze raz

          to co napisałem i pomyśl jeszcze raz nad tym co napisałem.

          • 0 0

    • Ale nie była to zbrodnia wojenna (1)

      Nawet komisja Wehrmachtu do spraw zbrodni wojennych (oczywiście cudzych) uznała, że zbombardowanie Stuttgartu nie było zbrodnią wojenną bo w momencie bombardowania statek był w malowaniu kamuflażowym, a nie przewidzianym przez konwencję haska dla statków szpitalnych.

      • 2 0

      • Na Stuttgarcie zginęło 48 osób. Nie malowali go jako statek szpitalny bo zapewne sądzili, że Sowieci i tak zignorują czerwone krzyże. I mieli powody bo sami w 1941 na Morzu Czarnym zbombardowali Rosjanom statek szpitalny Armenia wymalowany w czerwone krzyże. Na Armenii zginęło ponad 5000 osób (uratowano tylko 8).

        A że przez ten kamuflaż piloci brytyjscy nie mogli wiedzieć w co celują to już nie ich wina.

        • 4 0

  • Jeden z dalmierzy artyleryjskich z Gneisenau`a byl zamontowany na wieży

    Kapitanatu w Nowym Porcie, był tam jeszcze na początku lat siedemdziesiątych ub.wieku.

    • 13 0

  • Ciekawe ile czasu by zabrało (2)

    złomiarzom rozpalcelowanie takiej łódki

    • 21 4

    • co zrobienie? (1)

      • 5 5

      • Oj pomyłka, noooo...

        Miało byc rozdłoniowanie. Rozpalcelowanie zajmuje zdecydowanie więcej czasu i jest niesłychanie urazowe. Dla palców oczywiście.

        • 5 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

gdzie znajdował się dom handlowy Braci Freymannów?

 

Najczęściej czytane