• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Oficerowie marynarki w obozach jenieckich

Michał Lipka
7 czerwca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Admirał Józef Unrug w otoczeniu polskich oficerów podczas pobytu w oflagu. Admirał Józef Unrug w otoczeniu polskich oficerów podczas pobytu w oflagu.

Podczas wojny w 1939 r. zginęło 22 oficerów Polskiej Marynarki Wojennej. Ci, którzy znajdowali się na okrętach podwodnych oraz niszczycielach, opuścili Polskę. Kilku udała się ucieczka na kutrze "Batory". Ok. 250 oficerów dostało się do niemieckiej i sowieckiej niewoli. Dla tych drugich niewola zakończyła się tragicznie - 59 z nich zostało bowiem zamordowanych w Katyniu i Charkowie. Ci, którzy trafili do niemieckich obozów jenieckich, często podejmowali próby ucieczki.



System obozów jenieckich niemieckie naczelne dowództwo miało opracowany na długo przed wybuchem II wojny światowej. Początkowo obozy podlegały Naczelnemu Dowództwu Sił Zbrojnych, a od 1944 roku władzę przejęło nad nimi SS.

Zasadniczo obozy dzieliły się na dwa rodzaje - Oflagi (od Offizierslager für kriegsgefangene Offiziere) przeznaczone były dla oficerów, oraz Stalagi (od Stammlager für kriegsgefangene Mannschaften und Unteroffiziere) dla podoficerów i szeregowców. Każdy nosił też numer okręgu wojskowego, w którym się znajdował. Ich wygląd, dobrze znany czytelnikom ze zdjęć czy wojennych filmów, w zasadzie był prawie zawsze taki sam - baraki odgrodzone od świata zewnętrznego wysokim ogrodzeniem z drutu kolczastego i wieżyczki wartownicze w narożnikach obozu.

Pierwsze ucieczki z Nienburga

Na początku października 1939 roku pierwsi "morscy" jeńcy trafili do oflagu X B, znajdującego się w Nienburgu, w południowo-zachodnich Niemczech. Praktycznie od samego początku zawiązały się grupy, które rozpoczęły przygotowania do ucieczki.

Komandor Zbigniew Przybyszewski Komandor Zbigniew Przybyszewski
Pierwsza okazja nadarzyła się podczas przenosin jeńców do obozu w Austrii. Więźniowie byli przewożeni koleją. Niemcy jakby sami prowokowali ich do ucieczki: wartownicy umieszczeni zostali wyłącznie na początku i na końcu pociągu, a wagony, w których podróżowali jeńcy, miały otwieranie, niezakratowane okna.

Już pierwszej nocy, gdy pociąg zatrzymał się na chwilę w szczerym polu, z okazji skorzystało dwóch oficerów marynarki. Początkowo ich próba zakończyła się sukcesem - niezauważeni przez eskortę bezpiecznie opuścili pociąg. Następnie maszerowali lasami, oddalając się od miejsca ucieczki. Dość szybko jednak obaj zostali rozpoznani i odstawieni z powrotem do Nienburga.

Tam dowiedzieli się, że w kilka godzin po ich ucieczce kolejną podjął podporucznik marynarki rezerwy Jędrzej Giertych (co ciekawe podczas jego ucieczki niemieccy wartownicy nadal nie zauważyli nieobecności dwóch pierwszych jeńców). On był lepiej przygotowany niż jego poprzednicy - dysponował pewną kwotą pieniędzy i dość dobrze znał język niemiecki. Jego plan zakładał dotarcie do najbliższego miasta i poszukanie schronienia w którejś z neutralnych placówek dyplomatycznych.

Ucieczki z obozu w Silberbergu

Także i w jego przypadku ucieczka zakończyła się niepowodzeniem, gdyż Giertych wpadł w ręce policji. Jako niebezpiecznego więźnia skierowano go do obozu karnego w Silberbergu.

Nawet tu młody podporucznik nie potrafił długo usiedzieć spokojnie, tym bardziej, że trafił na podobnych do siebie oficerów. Wśród nich znajdował się m.in. znany z opowieści Karola Borchardta, kapitan żeglugi wielkiej oraz podporucznik rezerwy marynarki Michał Niczko, który miał już na swym koncie kilka ucieczek. Wraz ze Zdzisławem Fickiem zaplanowali ucieczkę.

Jej przebieg mógłby służyć za scenariusz filmu sensacyjnego. Jeńcy wydrążyli dziurę w murowanej ścianie. Przez otwór, po powiązanych prześcieradłach, opuścili się poza mury oflagu.

Ucieczka trwała 10 dni i zakończyła się tym razem na granicy ze Słowacją, gdzie oficerowie zostali rozpoznani i zatrzymani. Ponownie trafili do Silberbergu.

W późniejszych latach Giertych trafił m.in. do specjalnego oflagu w Lubece. Stąd również próbował ucieczek, tym razem przez wykopany tunel. Niestety, podobnie jak wcześniejsze ucieczki, i ta skończyła się niepowodzeniem.

Ficek wymknął się Niemcom, zabili go rodacy

Z kolei historia Zdzisława Ficka należy do jednych z bardziej tragicznych w historii Polskiej Marynarki Wojennej. Przeżył wojnę, a po jej zakończeniu kontynuował służbę w marynarce wojennej. Służył w niej do 1951 roku, kiedy na fali represji skierowanych przeciwko przedwojennym oficerom został aresztowany. Na podstawie fałszywych oskarżeń o działalność szpiegowską i kontrrewolucyjną, został skazany na śmierć. Ten haniebny wyrok wykonano w 1952 roku. To, co podczas wojny nie udało się Niemcom, udało się rodakom Zbigniewa Ficka już po jej zakończeniu. Oficer został zrehabilitowany w 1956 roku.

Dowódca Obrony Wybrzeża umiera w szpitalu

Z oflagiem w Silberbergu wiązana jest również sprawa komandora Stefana Frankowskiego. Był on jednym z najwybitniejszych polskich oficerów, wróżono mu karierę admiralską. Podczas wojny w 1939 r. był szefem Morskiej Obrony Wybrzeża. Po kapitulacji trafił do oflagu, gdzie niedługo potem zaczął uskarżać się na silne bóle brzucha. Ponieważ Niemcy uznali Frankowskiego za symulanta, nie zapewnili mu opieki lekarskiej. Dopiero gdy jego stan wyraźnie się pogorszył, nieprzytomny już komandor trafił do szpitala.

I tu mamy już nieco odmienne wersje tego, co działo się dalej. Według niektórych źródeł komandor Frankowski zmarł już podczas transportu, według innych dopiero na stole operacyjnym. Niemcy obstawali przy wersji, że Frankowski cierpiał na raka żołądka i jego stan był już nieodwracalny. Polscy oficerowie twierdzili, że Komandorowi pękł wrzód i gdyby pomoc nadeszła szybciej, można by go było uratować.

Fakt pozostaje jednak faktem, iż 26 września 1940 roku komandor Stefan Frankowski zmarł. Pośmiertnie awansowany został do stopnia kontradmirała.

Unrug oszukuje Niemców

We wspomnianym na początku oflagu w Nienburgu przez krótki czas przebywał również jeden z twórców Polskiej Marynarki Wojennej, kontradmirał Józef Unrug. Przez całą wojnę ten wyjątkowy oficer przebywał łącznie w sześciu oflagach, a  z ostatniego - w Murnau - 29 kwietnia 1945 roku wyzwolili go Amerykanie. Stamtąd też admirał trafił do Londynu, gdzie objął stanowisko I zastępcy Szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej.

O admirale Unrugu pisaliśmy już wielokrotnie, więc teraz przypomnijmy tylko, że swą postawą nieustannie podbudowywał swych podwładnych. Z władzami oflagów porozumiewał się wyłącznie poprzez tłumaczy, choć sam miał niemieckie korzenie i ten język znał doskonale, ale - jak twierdził - zapomniał go we wrześniu 1939 r.

To on wymyślił, jak przekonać Niemców do przekazywania do kraju listów wysyłanych przez jeńców. Niemcy nie chcieli ich przyjmować, ponieważ były adresowane na adres "Warschau, Polen", a według Niemców żadnej "Polen" już nie było.

Unrug zaproponował oficerom, by adresowali listy na "Warschau zz Generalgouvernament". Niemcy, zadowoleni z takiego obrotu sprawy, nie robili już żadnych problemów z korespondencją. Nie zdawali sobie sprawy, że skrót "zz" na polskich listach oznaczał "zur zeit", czyli "do czasu" (co ostatecznie oznaczało "Warszawa - do czasu Generalne Gubernatorstwo).

Apel więźniów osadzonych w obozie jenieckim w Woldenbergu. Apel więźniów osadzonych w obozie jenieckim w Woldenbergu.
Z oflagiem X w Woldenbergu, w którym zgromadzono największą liczbę polskich oficerów marynarki, związani byli m. in. kapitan marynarki Zbigniew Przybyszewski (w 1939 r. doskonale dowodził baterią im. Laskowskiego), komandor Stefan de Walden (były dowódca ORP "Wicher"), komandor Adam Mohuczy oraz kapitan Franciszek Dąbrowski.

Także oni próbowali uciekać. Kapitan Przybyszewski robił to co najmniej dwukrotnie. Za pierwszym razem Niemcy odkryli mozolnie wykonywany przez jeńców 40-metrowy tunel tuż przed ucieczką. Za drugim razem Przybyszewskiemu udało się ukryć w niemieckiej ciężarówce, ale po kilku godzinach go odkryto i odstawiono do obozu.

W Woldenbergu powstał Fundusz wdów i sierot, poprzez który osadzeni oficerowie oddawali część swych jenieckich poborów szczególnie potrzebującym żonom tych oficerów i marynarzy, którzy zginęli lub zaginęli podczas działań wojennych.

Chociaż status jeńców wojennych był jasno określony przez szereg konwencji, często zdarzało się, że ich prawa były łamane. O sytuacji komandora Frankowskiego już wspominaliśmy. Na szczególne potępienie zasługuje jednak sprawa przedwojennego szefa kontrwywiadu kapitana Antoniego Kasztelana (pisaliśmy już o nim wcześniej w artykule Honorowy kapitan skończył na gilotynie). Po odmowie przekazania Niemcom posiadanych przez siebie informacji, kapitana skazano na czterokrotną karę śmierci a wyrok ostatecznie wykonano 13 stycznia 1942 roku.

Kontradmirał Adam Mohuczy Kontradmirał Adam Mohuczy

Na koniec trzeba jeszcze wspomnieć o tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce już po zakończeniu wojny. Komuniści nieprzychylnym okiem patrzyli na przedwojennych oficerów. Początkowo ich tolerowali, ale potem zaczęli prześladować. Zbigniew Przybyszewski, już wtedy w randze komandora, i Adam Mohuczy trafili do więzienia pod sfabrykowanymi oskarżeniami. Pierwszy z nich został skazany na śmierć, pod zarzutem działalności szpiegowskiej. Wyrok wykonano 16 grudnia 1952 roku. Kontradmirał Mohuczy, skazany na 15 lat więzienia, zmarł w więzieniu w Sztumie 7 maja 1953 roku. Tych i innych skazanych oficerów marynarki z czasem zrehabilitowano, ale zabitym życia to już nie zwróciło...

Opinie (9) 1 zablokowana

  • Silberberg. Warto pojechać tam. Nawet za granicę nie trzeba, jest to w Polsce.

    • 16 1

  • Zur Zeit to nie żadne 'do czasu' ale 'aktualnie'. Wiem, bo uczyłem parę lat niemieckiego w pewnym gdańskim liceum.

    • 4 1

  • Lipka napisz kiedyś coś od siebie a nie tylko przepisujesz Wikipedie i stare książki o marynarce....

    • 7 7

  • Kmdr Przybyszewskiego niestety tez rozstrzelali swoi... (3)

    • 3 0

    • jacy swoi? zdrajcy narodu polskiego, a nie swoi (2)

      • 6 0

      • swoi swoi, legalne wladze PRL... (1)

        • 0 2

        • Legalnie przywiezione z Moskwy czy legalnie wybrane W sfałszowanych wyborach.

          • 5 0

  • Woldenberg, dziś Dobiegniew. Jest tam muzeum. Polecam.

    • 4 0

  • Więzienie e Stanicy

    Po wojnie aresztowani przez komunę oficerowie byli więzieni w piwnicach budynku przy ul Prusa 9-11 w Gdyni. Obecna Stanica Harcerska. Byłem w tych piwnicach podczas ostatniej Open House w. Gdyni. Wstrząsające wrażenie

    • 10 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku zbudowano Wielki Młyn w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane