• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nowy Gdańsk w sercu brazylijskiej głuszy

Jan Daniluk
28 czerwca 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Stacja kolejowa w Nowym Gdańsku, otwarta w 1935 r. Do nazwy podchodzono jednak dość swobodnie, używając wymiennie słów "Dantzig" i "Danzig". Stacja kolejowa w Nowym Gdańsku, otwarta w 1935 r. Do nazwy podchodzono jednak dość swobodnie, używając wymiennie słów "Dantzig" i "Danzig".

Mało kto zdaje sobie sprawę, że liczące obecnie prawie 100 tys. mieszkańców brazylijskie miasto Cambé powstało z dawnej osady... Nowy Gdańsk (Nova Dantzig) - założonej przez zdesperowanych i przedsiębiorczych zarazem gdańszczan, którzy w poszukiwaniu chleba wyemigrowali w 1932 r. do Ameryki Południowej.



Pierwsza szkoła wybudowana w Nowym Gdańsku. Pierwsza szkoła wybudowana w Nowym Gdańsku.
Budowa jednego z pierwszych budynków Nowego Gdańska w 1932 r., przez emigrantów żartobliwie nazwanego „Danziger Hof” - nazwa zaczerpnięta z jednego z najlepszych ówczesnych gdańskich hoteli. Budowa jednego z pierwszych budynków Nowego Gdańska w 1932 r., przez emigrantów żartobliwie nazwanego „Danziger Hof” - nazwa zaczerpnięta z jednego z najlepszych ówczesnych gdańskich hoteli.
Kiedyś Nova Dantzig, dziś Cambé. Zdjęcie współczesne. Kiedyś Nova Dantzig, dziś Cambé. Zdjęcie współczesne.
Cambé leży obecnie w południowej części Brazylii, w stanie Paraná, graniczącym od zachodu z Paragwajem i częściowo z Argentyną. Obecną nazwę miejscowość uzyskała na początku lat 40. na mocy odgórnego zarządzenia władz brazylijskich o zmianie wszystkich nazw miejscowych kojarzących się z Państwami Osi, w tym oczywiście i niemiecko brzmiącymi (w Brazylii istniała dość liczna niemiecka społeczność). Tym sposobem Nowy Gdańsk stał się Cambé - nowe określenie nawiązywało do wywodzącej się z języka brazylijskich Indian nazwy potoku, który przepływał przez miejscowość. Z naszego punktu widzenia jednak ważna jest historia, przede wszystkim pierwszych kilku lat istnienia Nowego Gdańska. Aby ją jednak poznać, należy cofnąć się do połowy lat 20 XX wieku.

W 1924 r. tereny na zachód od rzeki Paraná, która wyznaczała zachodnią granicę stanu Sao Paulo, odwiedziła grupa brytyjskich przedsiębiorców. Do przełomu dekad lat 20 i 30 był to wciąż dziewiczy, nieujarzmiony i nieskolonizowany obszar porośnięty wilgotnym lasem iglastym, w którym można było napotkać jeszcze dzikie plemiona indiańskie. Brytyjczycy oszołomieni bogactwem krainy rozpoczęli rozmowy z władzami brazylijskimi nad jej zagospodarowaniem. W 1925 r. założyli Towarzystwo Ziemskie Północnej Parany (Companhia de Terras do Norte do Paraná, inaczej: Companhia Melhoramentos Norte do Paraná), które do 1927 r. przejęło od rządu brazylijskiego w drodze cesji 600 tys. alqueires ziemi (nieco mniej niż 1,5 mln ha; alqueire - jednostka miary powierzchni używana do dziś w Portugalii i Brazylii) położonej między rzekami Ttahy, Pranapanema i Paraná w zamian za zobowiązanie do zbudowania tam dróg i kolei. Wyspiarze zamierzali tereny te zasiedlić emigrantami, a zyski czerpać przede wszystkim z opłat za użytkowanie przez przyszłych osadników wybudowanej przez towarzystwo infrastruktury lądowej.

Pierwsza była Londrina

W 1929 r. Brytyjczycy założyli na skraju należącego do nich obszaru osadę Londrina (jej nazwa w jęz. portugalskim oznacza Londyn), w którym siedzibę znalazło wymienione wyżej towarzystwo ziemskie. Sama miejscowość szybko stała się głównym oparciem dla kolonizatorów i wyrosło na lokalny, najważniejszy punkt handlowy oraz produkcyjny. Kolejne osady miały powstawać w odstępach 10-15 kilometrów wzdłuż drogi wykarczowanej w dziczy, wiodącej na zachód od Londriny. Zalążkami przyszłych miejscowości były zakładane przez Brytyjczyków stacje na skraju karczowisk o pow. 1 km kw., które w takiej postaci otrzymywali przybywający emigranci. Tych z kolei postanowiono przede wszystkim poszukać w Europie Środkowo-Wschodniej.

Dziś nie znamy dokładnie okoliczności, w jaki sposób informacje o brytyjskiej ofercie dotarły do Wolnego Miasta Gdańska. Trafiła jednak na podatny grunt. W Gdańsku na początku lat 30. szalało bezrobocie, brakowało także gruntów rolnych - wizja rozpoczęcia nowego życia za oceanem, w egzotycznej Brazylii, na własnym skrawku nabytej za bezcen ziemi, musiała skusić niejednego śmiałka. Tak też się stało.

50 śmiałków z Wolnego Miasta

Najpóźniej od października 1931 r. działało Towarzystwo Osadnicze "Nowy Gdańsk" (Siedlungsgemeinschaft Neu-Danzig e.G.m.b.H.), którego przedstawiciel - niejaki Franz Bloch - omawiał w tym czasie z Brytyjczykami warunki kolonizacji dzikich rejonów stanu Paraná. Pertraktacje przebiegły dość sprawnie, bowiem już w styczniu 1932 r. do Brazylii dotarła pierwsza, licząca ok. 50 osób, grupa emigrantów z Wolnego Miasta Gdańska. W ślad za nimi wkrótce wyjechali następni.

Podróż do Nowego Gdańska była długotrwała i męcząca. Po kilkunastodniowym rejsie emigranci wpierw dobijali do brazylijskiego portu Santos, gdzie przechodzili wstępne badania. Jeśli ich stan zdrowia budził wątpliwości, byli kierowani na przymusową kwarantannę na pobliską wyspę (zaświadczenia lekarskie emigranci wyrabiali jeszcze w Gdańsku, przy pomocy brazylijskiego konsulatu). Z portu kierowali się do Sao Paulo, już wówczas jednego z najważniejszych i największych miast tej części Ameryki Południowej. Z Sao Paulo emigranci udawali się w kierunku Nowego Gdańska pociągiem, który odjeżdżał dwa razy dziennie - wczesnym rankiem i wieczorem. Po podróży, która zajmowała około doby, w ramach której przejeżdżali 500 km, docierali do końcowej stacji w Jatahy. Stamtąd dwie godziny zabierała im podróż autobusem dalej na zachód, do wspomnianej już miejscowości Londrina. Nowy Gdańsk od Londriny dzieliło jedynie 22 km - ten dystans należało pokonać już konno bądź na pace okazjonalnie jadącego w kierunku osady samochodu ciężarowego.

Płacz w cytrynowym gaju

Jak wyglądały początki życia emigrantów w nowej ojczyźnie? Duży problem sprawiała przede wszystkim aklimatyzacja. Dokuczliwe były też insekty, w pierwszej kolejności wszędobylskie moskity. Emigranci musieli też swoje siedziby budować od podstaw - pierwsze działki wyznaczali nad brzegiem potoków, blisko drogi prowadzącej do Londriny. Zanim dorobili się pierwszych, prostych sprzętów domowych, musieli żyć dosłownie na walizkach - za stoły służyły im skrzynie, w których przewieźli swój skromny dobytek zza morza.

Dotychczasowi rzemieślnicy czy robotnicy portowi musieli nauczyć się pracy w lesie i na roli. Każdy z osadników otrzymał działkę wielkości ok. 25 ha, na której własnymi siłami mógł uprawiać ziemię. Ta z kolei była nadzwyczaj żyzna.

Znany francuski antropolog i filozof, Claude Lévi-Strauss (ur. 1908 - zm. 2009), który w 1935 r. odbył podróż po stanie Paraná, w jednej ze swoich prac tak przedstawił nastroje wśród pierwszych mieszkańców nowo zakładanych osad: "(...) Emigranci zażywali rozkoszy obfitości: rodziny z Prus Wschodnich i Zachodnich lub Ukrainy, które nie miały jeszcze czasu na zbudowanie sobie domu i dzieliły ze zwierzętami schronienie z desek na brzegu strumienia, opiewały tę ziemię cudowną, której opór trzeba była najpierw złamać jak opór dzikiego konia, aby bawełna i kukurydza dawały plony zamiast zagubić się wśród bujnej roślinności. Pewien rolnik niemiecki płakał z radości pokazując nam gaj cytrynowy, który wyrósł z kilku pestek. Gdyż ci ludzie z północy byli zdumieni nie tylko żyznością ziemi, lecz bardziej jeszcze dziwami plonów znanych tylko z czarodziejskich bajek. Ponieważ kraj leży na granicy strefy tropikalnej i umiarkowanej, kilka metrów skopanej ziemi odpowiada poważnym różnicom klimatycznym: można było zatem uprawiać tam wszystko obok siebie, rośliny z rodzinnego kraju i z Ameryki, tak że zachwyceni tą różnorodnością emigranci siali zboże obok trzciny cukrowej, len obok kawy (...)".

Gdańszczanie kibicują gdańszczanom

Rozwój Nowego Gdańska był bacznie obserwowany także w ojczyźnie emigrantów. W prasie pojawiały się co kilkanaście tygodnie relacje z Ameryki Południowej. Wkrótce jednak, obok entuzjastycznych głosów, pojawiły się także pojedyncze doniesienia osadników, którzy powrócili po kilkumiesięcznych pobycie za oceanem i rysowali przygnębiający obraz realiów życia w Nowym Gdańsku. Wskazywali przede wszystkim na wysokie opłaty, które ściągali Brytyjczycy za przewóz wyprodukowanych przez osadników dóbr. Według niektórych relacji tak wysokie koszty powodowały, że opłacalna była uprawa tylko kawy czy tytoniu: uprawa tej pierwszej była jednak obłożona dodatkowym podatkiem, natomiast warunki na uprawę tytoniu były - mimo wszystko - niekorzystne. Sprawą zainteresował się nawet Senat Wolnego Miasta Gdańska - latem 1932 r. do Brazylii wyjechali dr Willibald Wiercinski-Keiser oraz Arthur Greiser, którzy osobiście wizytowali osadę. W sierpniu, na specjalnie zwołanej konferencji, dr Wiercinski-Keiser zrelacjonował warunki panujące w Nowym Gdańsku.

Jeśli nawet życie w Nowym Gdańsku nie było tak różowe, jak niekiedy przedstawiały to władze Wolnego Miasta Gdańska, to jednak nie mogły być najgorsze, skoro osada konsekwentnie się rozwijała. Po pewnej stagnacji w pierwszy latach istnienia (przezwyciężenie kryzysu gospodarczego w Europie w latach 1933/1934 zahamowało czasowo napływ osadników ze Starego Kontynentu), w 1935 r. Nowy Gdańsk liczył 90, a już pięć lat później już ponad 9600 mieszkańców! Do emigrantów z Wolnego Miasta Gdańska dołączyli także Japończycy, Słowacy, Ukraińcy, Niemcy, Włosi, jak również Brazylijczycy z innych stanów. W pierwszych grupach osadników znaleźli się także Polacy (niekiedy osadę Nowy Gdańsk wymienia się wprost jako jedną z polskich kolonii w Brazylii powstałych w okresie międzywojennym, co jednak należy uznać za przesadę).

Do Nowego Gdańska wjeżdża kolej

W ciągu pierwszych dwóch lat powstała w osadzie szkoła, kościół, niewielki bazar i pierwsze sklepy. W 1935 r. Nowy Gdańsk uzyskał połączenie kolejowe, a w 1937 r. włączony został w obszar powiatu Londriny. Osada powoli przeobraziła się w niewielkie miasteczko, z wydzieloną dzielnicą rzemieślniczą, handlową i mieszkalną.

Zacytujmy ponownie Lévi-Straussa: "Młode miasta miały zupełnie nordycki charakter; nowa emigracja łączyła się tu z dawną: niemiecka, polska, rosyjska, w mniejszym stopniu włoska (...). Domy z desek lub z pni odartych z kory przypominały Europę Środkową lub Wschodnią. (...) Bezkształtna przestrzeń przybierała z dnia na dzień wygląd miasta (...). Na tych prostokątach dowolnie wyciętych w głębi lasów ulice przecinające się pod kątem prostym są z początku jednakowe, wytyczone geometrycznie i pozbawione cech indywidualnych. Jednakże niektóre z nich są centralne, inne peryferyjne. (...) W tych syntetycznych miastach Brazylii południowej tajemna i uparta wola, która ujawniała się w rozmieszczeniu domów, specjalizacji arterii, w rodzącym się stylu dzielnic, wydawała się o tyle bardziej znacząca, że zarazem sprzeciwiała się mu i przedłużała kaprys, który dał miastu życie. Londrina, Nowy Gdańsk, Rolândia i Arapongas, zrodzone z decyzji ekip inżynierów i finansistów, powracały powoli do różnorodności prawdziwego ładu, tak jak zrobiła to przed wiekiem Kurytyba [stolica stanu Paraná - przyp. J.D.]".

Mówisz po niemiecku: oddaj broń

Zawirowania II wojny światowej nie zahamowały rozwoju miejscowości. Choć zakazano posługiwania się jęz. niemieckim, części mieszkańców zabrano broń myśliwską, zdarzały się także rewizje w domach niemieckich, gdańskich, japońskich czy włoskich emigrantów, ówczesne już Cambé stopniowo się rozrastało: w 1947 r. ostatecznie uzależniło się od pobliskiej Londriny i stało się osobnym organizmem miejskim. Dziś w mieście żyją potomkowie pierwszych osadników, a od 1985 r. działa także lokalne muzeum historyczne, którego celem jest pielęgnacja pamięci o początkach Nowego Gdańska.

Krótka, acz fascynująca historia osady Nova Dantzig, wymaga jeszcze uwagi polskich historyków. Powyższy artykuł ma charakter wyłącznie sygnalizacyjny - Autor wciąż zbiera materiały na ten temat z nadzieją, że już wkrótce będzie w stanie go szerzej przedstawić.

O autorze

autor

Jan Daniluk

- doktor historii, adiunkt na Wydziale Historycznym UG, badacz historii Gdańska w XIX i XX w., oraz historii powszechnej (1890-1945).

Opinie (52) 8 zablokowanych

  • Gdańskie historie.. (10)

    Bardzo ciekawy artykuł o bardzo ciekawym mieście..

    • 74 3

    • to nie tekst o Gdańszczanach!!! (9)

      Przykro czytać takie teksty i te komentarze ludzi, Polaków, którzy myślą że są potomkami czy kontynuatorami przedwojennych tradycji miasta Danzig. Otóż NIE jesteśmy, tamci ludzie nie mają z nami nic wspólnego, tamto miasto ma niewiele wspólnego z dzisiejszym. Pochwalne teksty w tym stylu są niestety żałosne.
      PS A dla Gdańszczan, którzy nie wiedzą skąd są to szybka podpowiedź. Jeżeli tu mieszkasz to masz 25% szans, że Twoi przodkowie pochodzą z Wilna, mniejsze że ze Lwowa lub terenów utraconych wschodnich województw. Największa szansa jednak jest taka, że Twoi przodkowie przyjechali do Gdańska ze wsi w centralnej Polsce "za chlebem". Niestety niektórzy się tego wstydzą i wolą podszywać się pod historyjkę z przodkami mieszczanami z Gdańska.
      Pozdrawiam ludzi znających swoją historię. A artykuły można by pisać o ludziach i zwyczajach ludzi, którzy budowali Gdańsk - o profesorach z Politechniki Lwowskiej tworzących Politechnikę Gdańską, o tradycji "Kaziuków" jarmarku z Wilna przeniesionego do Gdańska itp.

      • 8 10

      • Jasnowidz (7)

        Witaj drogi Jasnowidzu piszesz że osoby które tu wyrażają swoje opinie myślą że są spadkobiercami czy potomkami dawnych Gdańszczan skoro tak twierdzisz to musisz posiadać nadprzyrodzone umiejętności żeby wiedzieć co ludzie myślą pewnie pochodzisz z Marsa może z Jowisza niestety nie mam takich telepatycznych darów jak ty więc pszypuszczam tylko że jesteś zakompleksionym mieszkańcem pewnej dawnej osady/wioski rybackiej za Sopotem i tu wylewasz swoje żale gdyż o historii twojej osady/wioski rybackiej nie ma za bardzo o czym pisać gdyż istnieje tylko 80 lat więc przestań stroić groźne miny przed monitorem zjedz śledzika po kaszubsku i odp.. się od ludzi którzy kochają swoje miasto za to że są z nim EMOCJONALNIE ZWIĄZANI.

        • 9 4

        • dobre (6)

          Jesteś właśnie takim typem człowieka jak opisałem. Kochasz swoje miasto - Gdańsk - ok spoko rozumiem i popieram. Ale trzeba zrozumieć, że Danzig sprzed wojny to nie Gdańsk. Te miasta znajdują się w tym samym miejscu i NIC więcej. NIC. Nie mów tylko, że wzruszyła Cię jeszcze historia niemieckich emigrantów w Brazylii... Mnie nie, mam to w pupie. Za to z takich samych względów do Brazylii, Argentyny i wielu innych krajów wyjechały setki tysięcy Polaków i o nich jakoś nikt nie pisze. Komuna nie chciała pokazać i podtrzymywać kultury Polaków przesiedlonych z Wilna czy Lwowa tak jak RFN chciał pomagać np Gdańszczanom. A wiesz czemu - bo jak wytłumaczyć Polakom czemu nasze miasta już nie są nasze? Albo czemu Polakom w USA w miasteczku Warsaw czy Cracow żyje się lepiej niż w Warszawie czy Krakowie? Szkoda, że musisz wyjeżdżać ze śmiesznymi oskarżeniami w stylu, że jesteś z Gdyni nie masz historii i wyśmiewasz historię Gdańska. Samo miejsce ma fajną historię ale dla mnie historia miasta to historia ludzi - a jak można podpinać się pod historię Wolnego Miasta lub niemieckiego Danziga jak dokonała się 100% wymiana ludności? No jak? No chyba tak jak Polacy żyjący w Niemczech czy USA, którzy już po kilku latach są rdzennymi mieszkańcami i zapominają jak się mówi po polsku...

          • 6 6

          • (4)

            Drogi Internauto @cichy@,

            niestety, zdaje się, że całkowicie mylisz pojęcia. I nie masz racji.
            O brazylijskiej Polonii napisano już kilka prac, żeby wymienić tylko:
            - Żabko-Potopowicz B., Osadnictwo polskie w Brazylii, Warszawa 1936.
            - Sylwetki polskie w Ameryce Łacińskiej w XIX i XX wieku, red. E.S. Urbański, t. 1-2, Stevens Point 1991-1992
            - Polacy w Rio de Janeiro. Zbiór materiałów historyczno-informacyjnych z okazji Powszechnej Wystawy Krajowej w r. 1929 w Poznaniu, Rio de Janeiro 1929
            - Dzieje Polonii w Ameryce Łacińskiej, red. M. Kula, Wrocław 1983

            Nie masz więc racji pisząc, że na ten temat nie ma literatury. Jest. W przeciwieństwie właśnie do tematu poruszonego w moim artykule. I to jest podstawowa przyczyna, dlaczego ukazał się powyższy tekst. Należy też zrozumieć, że Autor wcale nie musi (i tak też jest w tym przypadku) identyfikować się z bohaterami opisywanych przez siebie prac historycznych. Myślę, że nawet nie powinien (tu można dyskutować). Ty najwyraźniej postrzegasz historię i pisanie o niej w zupełnie innym świetle.

            • 6 3

            • Drogi autorze artykułu (3)

              Nie napisałem, że nie ma na ten temat literatury tylko, że się o tym nie pisze. Książki, które wymieniasz to dość dawnee wydawnictwa 1929, 1936, 1983, 1991 mają od 20 do 80 lat!!!! Ale ok.
              Pamiętaj też, że dziś większość ludzi nie czyta jakichkolwiek książek a już napewno nie myśli o wyszukiwaniu bardzo starych wydań.

              W tej sytuacji dość ważną rolę odgrywają popularne serwisy i portale w stylu Trójmiasto.pl. Od jakiegoś czasu ukazuje się tu sporo artykułów o Niemcach, którzy zamieszkiwali Danzig przed wojną ale za to nie przypominam sobie ani jednego artykułu o histori i korzeniach ludzi, którzy aktualnie teraz tu mieszkają czyli NAS, ani o naszych rodzicach czy dziadkach, którzy budowali to miasto z gruzów.

              Na końcu artykułu piszesz: "Krótka, acz fascynująca historia osady Nova Dantzig, wymaga jeszcze uwagi polskich historyków." Czemu wymaga? Czemu historia niemieckich emigrantów wymaga naszej uwagi? To wg mnie jest przejaw tych negatywnych tendencji, o których zacząłem pisać!

              Pozdrawiam!

              • 2 6

              • Oj zrzęda jesteś i tyle ! (2)

                A nie dość,że zrzęda to jeszcze głupoty wypisujesz.
                Nie spotkałem się jeszcze z sytuacją, by gdańszczanin wstydził sie swoich korzeni (Wilna, Lwowa i wielu innych miejsc, z których przyjeżdżali do Gdańska po wojnie).
                Historia miasta to historia również ludzi w nim mieszkających ale nie tylko ! Wolne Miasto Gdańsk zamieszkiwało wiele osób z rodowodem z całego globu (choć, owszem, większość niemieckojęzycznych). Pragnę przypomnieć, że Wolne Miasto Gdańsko funkcjonowało jako PAŃSTWO i jego obywatele, bez względu na pochodzenie, byli GDAŃSZCZANAMI !
                Historia miasta była przez wieki bardzo zawiła i KAŻDY wątek jest ciekawy i wymaga dalszych badań. Jest spora grupa ludzi, która jest zainteresowana tym tematem, jak również tematami, o których piszesz. To, że Gdańsk został odbudowany częściowo w stylu historycznym zawdzięczamy w głównej mierze ludziom, którzy zamieszkiwali ten teren, bo znaczącej części przybyszom, zaślepionym - podobnie jak ty- nienawiścią do (niemieckiego?) Gdańska, wystarczyłby dach nad głową i przysłowiowa miska ryżu.

                • 5 4

              • ???

                To, że Gdańsk został odbudowany częściowo w stylu historycznym zawdzięczamy w głównej mierze ludziom, którzy zamieszkiwali ten teren, bo znaczącej części przybyszom, zaślepionym - podobnie jak ty- nienawiścią do (niemieckiego?) Gdańska, wystarczyłby dach nad głową i przysłowiowa miska ryżu. - TO NIE PRAWDA BO PRZEDWOJENNYCH GDAŃSZCZAN PO WOJNIE MOŻNA BYŁO POLICZYĆ NA PALCACH JEDNEJ RĘKI
                Polacy odbudowali Gdańsk w dawnym stylu (tylko mały kawałek Starego miasta) resztę wyburzyli bo to było po drodze propagandzie. No bo skoro Gdańsk był cały czas Polski, a tylko czasowo stracony na rzecz Niemców to czemu mamy nie odbudować naszego miasta??
                "Nie spotkałem się jeszcze z sytuacją, by gdańszczanin wstydził sie swoich korzeni (Wilna, Lwowa i wielu innych miejsc, z których przyjeżdżali do Gdańska po wojnie). " JASNE, ŻE SIĘ NIE WSTYDZĄ TYLKO O TYM NIE WIEDZĄ BO TO NIE JEST TRENDY MIĘDZY INNYMI PRZEZ TAKIE ARTYKUŁY"...
                A Ty Gdańszczanin od pokoleń? Ciekawe od ilu? Od 2? 3? wow

                • 3 2

              • Gdańszczanin od pokoleń, który przyjechał z Lwowa lub Wilna .Ok , skoro twierdzisz, że jesteś gdansczaninem od pokoleń no to niech tak będzie. Tylko dlaczego mieszkasz w Kowalach ?

                • 0 0

          • 100% wymiany ludności nie było ale 90% lub trochę więcej to tak. Każdy z Gdańska myśli , że taki wielki gdańszczanin a tak naprawdę to jego dziadkowie czy rodzice osiedlili się po wojnie z różnych wschodnich stron tj Litwa, Łotwa , Estonia , Białoruś , Ukraina czy centralna Polska plus inne obszary dawnej Polski.

            • 0 0

      • zawsze znajdze się jakaś maruda

        mam dla ciebie receptę - odłącz kabelek od internetu - nie będziesz musiał czytać tego co ludzie piszą.

        • 5 4

  • Ach ten nasz piękny Gdańsk... (4)

    Nowy czy Stary ale zawsze wspaniały !

    • 57 14

    • super (3)

      szczególnie Orunia mi się podoba. Zaspa tez jest piękna

      • 4 14

      • Nawet Orunia, tępy rybi łbie

        Ta dzielnica ma historię, duszę, klimat czyli coś czego twoje "Gomułkowo - Modernistyczne" miasteczko jeszcze przez setki lat mieć nie będzie.

        • 15 4

      • Czepiasz się Zaspy?

        Popatrz lepiej na Chylonię,to jest dopiero kicz,
        kwadratowy klocek kolo klocka

        • 16 1

      • Zaspa ma swój pazur - murale

        w twojej rybnej osadzie blokowiska są wstrętne i slamsowate - nikt z nimi nic ciekawego nie zrobił

        • 3 2

  • super historia.

    • 30 5

  • (1)

    W USA też są mieściny o wdzięcznych nazwach Danzig czy Elbing. Jednak ci co zakładali te miasta gdyby byli Polakami nazwali by je Gdańsk lub Elbląg. Tak jak np: miasteczko Święta Maria.

    • 16 6

    • nie "święta maria" tylko "panna maria"

      • 3 0

  • Gdańszczanie z tego co wiem (7)

    brali aktywny niezwykle udział w rugowaniu polskiej ludności z terenów miasta. Chcecie być tamtymi gdańszczanami ? Jak swobodnie ubiearacie sie w ciuszki Niemców. Jak swawolnie żonglujecie mianem "wolnego miasta". Co wy zostawiliście w Gdansku po roku 1945, czym mozna się teraz chwalić ? Póki co, restaurujecie i pokazujecie jako swoje budowle protestantów... .

    • 21 38

    • (2)

      Twoje rozumowanie zatrzymalo sie chyba w poznych latach 80-tych ;)

      • 17 4

      • A twojego w ogóle brak.....

        Bo niemasz NIC do kontrkandydatury. NIC. Amen.

        • 3 10

      • a co się zmieniło? Nazistowscy gdańszczanie walczyli z polskimi

        i dlaczego mam być dumny z bycia z opisanymi niem. gd.?

        • 1 2

    • Chodzi o ideę

      jaką miało być WMG, a nie jaką było, cieciu

      • 10 2

    • co. nudno u ciebie na wsi?

      • 6 2

    • idiota....

      • 0 2

    • słabo wiesz

      • 0 0

  • numa maravilhia historia..

    • 1 4

  • Zdaje się, że Gdańsk nie ma miasta partnerskiego w Brazylii (1)

    więc może w ramach tej historii dogadać się z władzami Cambe

    • 34 4

    • lepsza Kurytyba

      to miasto wielkości Warszawy z dużym skupiskiem Polonii brazylijskiej

      • 10 3

  • swietny tekst

    gratuluje

    • 14 3

  • Tylko czekać aż Niemcy upomną się o swoje w brazylijskim Gdańsku ;)

    j/w

    • 19 11

  • Dwie emocjonalne strony czytania tego typu artykułów. (5)

    1.) Są fajne bo to historia, a tą zawsze warto poznać
    2.) Wolałbym czytać "niemieccy gdańszczanie", bo z tymi ludźmi nic nas nie łączy poza historią miejsca, teraz są "polscy gdańszczanie i nieliczni przyjezdni z poza Polski nazywający się gdańszczanami.

    • 25 11

    • a ile tu trzeba mieszkać (2)

      by nazywać sie gdańszczaninem??? może 100 lat musi siedzieć tu rodzina albo 500?? a może wystarczy jak ojciec jest kaszub i przyjechał tu w 1945 roku sprawdzić po co tylu przesiedleńców ze wschodu wjechało do gdańska???
      a czy za 100 lat gdańsk będzie polski czy może rosyjski albo szwedzki???

      kazdy z nas na lekcji historii uczy się co było i sądzi że to co dzisiaj amy będzie istnieć przez 1000 lat bo w końcu jest jakiś porządek i ład w europie...

      wystarczy kilku debili którzy założą partię polityczną, porwą do walki kilku młodych łysych i jutro gdańsk może być litweski...

      cieszmy się tym co mamy a nie licytujmy kto może być gdańszczanienem a kto nie...

      • 8 1

      • Nie polemizuj z zakompleksionymi rybimi łbami ;) (1)

        • 2 3

        • Z twardym łbem jak "beton" nie ma co polemizowac.

          To strata czasu i nerwow.

          • 0 1

    • gdanszczanie byli Polakami Niemcami Szkotami Holendrami Dunczykami

      15% Gdanszczan to byli Polacy w WMG i czesto tez uzywali nazywy Danzing np jak moja babcia , do ameryki migrowalo tyle niemcow co Polakow ale ty chyba sobie sprawy z tego nie zdajesz bo jestes przyjezdny albo drugie pokolenie i cos cie boli,my Gdanszczanie jestesmy dumni z WMG i z Krolewskiego miasta Gdansk i nikt tu nierobi podzailow

      • 0 4

    • Istotnie, w tytule powinno być 'niemieccy Gdańszczanie', bowiem ja wchodząc tu bylem przekonany, że

      będzie o polskich G. albo o pozanarodowych G. a tu jest o hitlerowskich (za Hitlera) G.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdzie w Gdańsku można zobaczyć XVI-wieczne wyobrażenie wesołka Dyla Sowizdrzała?

 

Najczęściej czytane