• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nieudana ucieczka z obleganego Helu

Michał Lipka
19 czerwca 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Port w Helu. Na takich kutrach, jakie widać na zdjęciu, uciekali polscy marynarze. Port w Helu. Na takich kutrach, jakie widać na zdjęciu, uciekali polscy marynarze.

Gdy stało się jasne, że obrona Helu, czyli ostatniego morskiego bastionu, dobiega końca, podjęto kilka prób przełamania niemieckiej blokady. Najsłynniejsza, przeprowadzona na kutrze Straży Granicznej "Batory", była udana. Inne, te na kutrach "Hel 117" i "Hel 111", zakończyły się niepowodzeniem.



Na początku października 1939 roku, podczas jednej z ostatnich narad dowództwa obrony Helu, zapadła ostateczna decyzja o kapitulacji. Gdy o tej decyzji poinformowano walczących, reakcje były różne. Nie mogąc pogodzić się z kapitulacją, niektórzy oficerowie namawiali innych do dalszego oporu. Inni, popadając w apatię i nie będąc pewnymi jutra, sięgali po alkohol. Ale byli też tacy, którzy udali się do admirała Unruga z prośbą o zezwolenie na próbę przedarcia się przez blokadę morską.

Po uzyskaniu zgody rozpoczęły się przygotowania - przede wszystkim skupiono się na wyszukaniu odpowiednich jednostek. Ostatecznie wybór padł na dwa kutry: "Hel 117" i "Hel 111". Były to dość nowe (wybudowane w 1937 roku) jednostki rybackie o długości przeszło 19 metrów, osiągające prędkość 8 węzłów.

Chęć udziału w ucieczce zgłosiło od 20 do 30 oficerów (w zależności od źródeł i opracowań), wśród których znaleźli się m.in. komandor porucznik Stefan de Walden (były dowódca ORP "Wicher", który objął komendę nad kutrem "Hel 117"), komandor Adam Mohuczy, kapitan Mieczysław Jacynicz, ppor. rez. Michał Niczko (przed wojną Kapitan Żeglugi Wielkiej, bardziej znany pod pseudonimem Dalaj Lama jakim "ochrzcił" go w swojej książce "Znaczy Kapitan" Karol Borchardt), który miał dowodzić kutrem "Hel 111").

Przygotowania szły sprawnie. 1 października po zapadnięciu zmroku oba kutry opuściły helski port, obierając kurs na Gotlandię (w niektórych źródłach możemy natrafić na pewne rozbieżności dotyczące wybranego portu docelowego ale biorąc pod uwagę ówczesną sytuację, szwedzki port wydawał się najbardziej odpowiednim). Niestety pogoda nie sprzyjała uciekinierom - choć początkowo było pochmurno i deszczowo, niedługo po tym niebo się przejaśniło, a światło księżyca jasno oświetlało powierzchnię morza. To niestety było jedną z przyczyn fiaska ucieczki.

W tym samym czasie do portu w Piławie zmierzały dwa niemieckie okręty pełniące służbę na linii blokady. "Pelikan" i "Nautilus" były 500-tonowymi trałowcami wybudowanymi jeszcze podczas I wojny światowej. Z racji swego wieku, niewielkiej prędkości (ok. 15 węzłów) i słabego uzbrojenia (1 działo 105 mm i 1 CKM) wykorzystywano je do służby patrolowej i pomocniczej.

Mimo wszystko oba okręty były znacznie silniejsze od jednostek, którymi płynęli Polacy. Około godziny 1 w nocy z niemieckich pokładów od strony pełnego morza dostrzeżono niezidentyfikowane jednostki. Niemcy początkowo sądzili, że mają do czynienia z okrętami podwodnymi. Niezwłocznie zarządzono zatem alarm bojowy i ruszono na rozpoznanie zauważonych obiektów.

Ponieważ wezwanie do podania znaków identyfikacyjnych pozostało bez odpowiedzi, oddano strzały ostrzegawcze. Wobec znacznej przewagi nieprzyjaciela i widząc brak możliwości jakiejkolwiek obrony kmdr de Walden wydał rozkaz zatrzymania maszyn. Zanim jednak niemieckie okręty podeszły do kutrów, z ich pokładów szybko pozbywano się zabranych ze sobą karabinów i pistoletów. Doszło przy tym do dość zabawnej sytuacji, gdyż jeden z oficerów zabrał ze sobą...pełną teczkę granatów - w przypadku ich wykrycia los właściciela byłby opłakany. Mimo to po dobiciu do burty Niemcy zdali sobie sprawę, kogo zatrzymali.

Należy podkreślić, że sama relacja z zatrzymania podawana potem w niemieckich mediach pełna była nieścisłości i kłamstw. Informowano np. o wywieszeniu przez Polaków białej flagi (nic takiego nie miało miejsca) oraz o oficerach przebranych w cywilne ubrania (co również nie mało miejsca gdyż wszyscy oficerowie ubrani byli w swe mundury).

Po zatrzymaniu na pokład polskich kutrów weszli niemieccy marynarze, natomiast polskich oficerów zaproszono do mesy trałowców, gdzie podano im jedzenie oraz ciepłe napoje. Okręty natomiast skierowały się do portu w Piławie. Po przybyciu na miejsce jeńców skierowano do koszar Kriegsmarine.

Trzeba tu podkreślić poprawne zachowanie niemieckich oficerów marynarki - polscy jeńcy przez cały czas traktowani bez żadnych szykan (co później miało miejsce w oflagach, które nie podlegały władzy Kriegsmarine). Po dwóch tygodniach polscy oficerowie skierowani zostali do różnych oflagów (w Riesenburgu spotkali jeńców z placówki na Westerplatte).

Polscy oficerowie nie zaniechali jednak prób ucieczek tym razem z oflagów - kilku z nich takie próby się powiodły i dołączyli do armii walczącej na Zachodzie lub przyłączyli się do ruchu oporu działającego w okupowanym kraju.

Opinie (25) 2 zablokowane

  • no i co w zwiazku z tym??czy teraz my Polacy czujemy sie bezpieczni gdyby.......??? (1)

    • 4 74

    • gdy ty jesteś obok, to mądrość na pewno jest zagrożona.

      • 26 3

  • artykuł

    bardzo fajny i ciekawy :)

    • 71 2

  • sensacje, cyt: (2)

    Inni, popadając w apatię i nie będąc pewnymi jutra, sięgali po alkohol.

    tak to bardzo ważny aspekt, tak jak ten poniżej:

    Trzeba tu podkreślić poprawne zachowanie niemieckich oficerów marynarki

    • 16 17

    • bo sięgali po alkohol (1)

      Gorzka prawda. Nasza obrona wybrzeża w 1939 ciągle jest barwiona na różowo i w przedstawia na w nimbie bohaterskich , mocno przesadzonych i przekolorowanych relacji, publikacji itd. Pomijane zaś z oczywistych względów są słabości, które często ujawniały się podczas tej beznadziejnej obrony. Np postać mjra H.Sucharskiego, która lansowana na bohatera, dopiero po 50 latach obrońcy ujawnili jak faktycznie wyglądało jego dowodzenie i co w rzeczywistości się działo pośród dowództwa tej placówki. Cichy bohater kpt. Dąbrowski po latach zyskał uznanie. Ja znam zaś relacje mojego dziadka z obrony Kępy Oksywskiej - brał w niej czynny udział. Opowiadał jakaż degrengolada i panika panowała w szeregach. Pijaństwa już nie było bo skończył się alkohol, ale większość chciała uciekać, tylko nie było dokąd... Oczywiście część żołnierzy zapisała bohaterską kartę w obronie Kępy, na czele z honorowym płk Dąbkiem, ale to była znaczna mniejszość ogólnej liczby biorących w walkach po stronie polskiej. Po takich opowieściach samo się nasuwa pytanie o sens obrony aż do śmierci czy utrzymania czegoś za wszelką cenę. Dziadek mówił, że brak uzbrojenia był tak dramatyczny, sens obrony tak mały i całkowity brak szans na wydostania się z okrążenia formacji czy pomoc, że nie tylko prości żołnierze, ale i podoficerowie, zazwyczaj karni, rozmawiali o dezercji. Niektórzy myśleli o próbie przebicia się bez rozkazu. Chyba tylko autorytet i przykład Dąbka zapobiegł masowej dezercji. Tak powiedział, ale ogólnie ujął to że dostali takiego łupnia, jak nigdy dotąd w jego życiu (on i jego koledzy)

      • 13 3

      • myśle, że nie słuchałes dziadka uwaznie

        ani pani w szkole też. Mam nadzieję , że przeczytasz to ze zrozumieniem: siły polskie liczyły 15 tys. żołnierzy, niemieckie około 30 tysięcy. Obrońcy mieli około 50 dział, Niemcy zaś około 310, do tego dochodzi miażdżąca przewaga w powietrzu i na morzu. Tyle wstępu, żebyś miał blade pojęcie o stosunku sił.
        Teraz co do samej obrony - 12 września Wojsko Polskie dostało rozkaz opuszczenia Gdyni i wycofania się na Kępę Oksywską. Niemcy Gdynie zajęli 14 września. Dopiero od tego momentu zaczyna obrona Kępy Oksywskiej o której opowiadał ci dziadek, a biorąc pod uwagę to co Niemcy wyprawiali na zdobytym terenie nie dziw się , że żołnierze chcieli się bronic do końca, a niektórzy chcieli uciekać.

        • 1 4

  • :)

    nawet o tym nie wiedziałem...słyszałem o Batorym ale o kutrach ani huhu :) brawo dla autora-ciekawy temat....

    • 26 4

  • tera jo

    No to teraz już wiadomo co Pan Doktorant robi wieczorami zamiast napić się spokojnie z kolegami piwa przy dobrym meczu. hehehe pozdro!

    • 15 7

  • czym uciekali? (3)

    "Ostatecznie wybór padł na dwa kutry: "Hel 117" i "Hel 111". Były to dość nowe (wybudowane w 1937 roku) jednostki rybackie o długości przeszło 19 metrów, osiągające prędkość 8 węzłów." To uciekali kutrami rybackimi czy jak sugeruje druga fotografia kutrem patrolowym "Batory" ?

    • 5 12

    • czytanie ze zrozumieniem czasem popłaca :)

      Graf przeczytaj uwaznie materiał - na samym jest napisane że udana ucieczka miała miejsce na kutrze Batory a nieudana na rybackich :)

      • 5 0

    • Dobry człowieku...

      ...jak zadajesz pytanie, z którego wynika, że nie przeczytałeś uważnie artykułu to się ośmieszasz! Nie jesteś Graf tylko co najwyżej parobek u Grafa...

      • 7 0

    • cztaj ze zrozumieniem.

      Jedna ucieczka się udała, właśnie ta na Batorym. Ta na kutrach Hel 111 i Hel 117 się nie udała.

      • 0 0

  • brawo redaktorze!

    oby więcej takich zapomnianych ciekawostek. Fajnie byłoby powywlekać też coś z dziejów MW PRL - działania MW w stanie wojennym, akcje ratunkowe, spięcia z "sojusznikami" itp.

    • 12 1

  • Gdzie stoi ten BATORY? (3)

    nie kajarzę miejsca - to nie jest w Polsce?

    • 1 4

    • To przecież w samym środku Gdyni jest, przy Muzeum Marynarki Wojennej.

      • 1 0

    • To pod Pskowem jest... (1)

      Batory pod Pskowem

      • 3 0

      • hahaha

        • 1 0

  • tunel na pulwysep helski by sie przydał (2)

    bo wioski na północny zachód od Sopotu aż do Redy wszystko korkują

    • 4 10

    • półwysep

      !!!!!!!

      • 0 1

    • Rany gorzkie

      co za matoł !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!A może nie trzeżwy matoł.

      • 0 0

  • jednym z oficerow na kutrze,byl

    ppor.Tadeusz Jasicki,(Kapitan Zeglugi Wielkiej). Na Helu dowodca jednego z kutrow.

    • 7 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Głównym inicjatorem rozbudowy Gdyni był

 

Najczęściej czytane