• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Migawki z historii. Ludzie listy piszą...

Jarosław Kus
19 marca 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Podróż koleją z Gdyni do Szwecji przez Bałtyk
Pomysł otwarcia restauracji w Pałacu Opatów zbulwersował nie tylko gdańskich restauratorów, ale i znaczną część opinii publicznej. To jedna z głównych informacji "Echa Gdańskiego" z 18 marca 1926 roku. Pomysł otwarcia restauracji w Pałacu Opatów zbulwersował nie tylko gdańskich restauratorów, ale i znaczną część opinii publicznej. To jedna z głównych informacji "Echa Gdańskiego" z 18 marca 1926 roku.

Dzisiejszą wędrówkę w przeszłość zaczynamy w Pucku. Przed 90 laty, w tym niewielkim, nadmorskim mieście, wydarzyło się coś, co niezwykle wzburzyło miejscową opinię publiczną.



Sprawę osiemnastoletniej Herty Pianowskiej, siostry żony miejscowego fotografa Wolfa, opisało "Echo Gdańskie" z 18 marca 1926 r. Pewnego dnia dziewczynę wysłano do komórki po drewno. Gdy przez dłuższy czas nie wracała, zaniepokojona jej nieobecnością "pani Wolfowa", w towarzystwie sąsiadki udała się na poszukiwanie zaginionej. Odnalazły ją w pobliskiej ciemnicy fotograficznej "nakrytą siennikiem, ze związanymi nogami i rękoma oraz zakneblowanymi ustami, w stanie całkowicie nieprzytomnym".



Kobietę z trudem przywrócono do przytomności, gdyż była pod usypiającym działaniem chloroformu. Okazało się, że sprawca całego zamieszania to elegancki mężczyzna w masce na twarzy (tutaj pojawia się jego bardziej szczegółowy opis), który zażądał, by dziewczyna z nim poszła, bo "pragnie natychmiast z nią odjechać". Co ciekawe, "pucki Zorro", biegle posługiwał się mową francuską i niemiecką. Próbującą uciec Hertę obezwładnił, skrępował i przykrył siennikiem, zapowiadając, że wróci po nią samochodem już po zmroku. Szczęśliwy zbieg okoliczności uniemożliwił mu realizację tych niecnych zamiarów.

Z Pucka, wraz z "Echem Gdańskim", przenosimy się do Gdańska, gdzie wciąż jeszcze nie milkły echa pogrzebu ks. arcybiskupa Jana Cieplaka (1857-1926), zmarłego w Stanach Zjednoczonych arcybiskupa wileńskiego. Nominację arcybiskupią otrzymał w roku 1925, lecz biskupstwa nie zdążył objąć.



Zwłoki arcybiskupa sprowadzono do Polski drogą morską, przez port w Gdańsku, skąd - w sposób uroczysty - przewieziono je do Wilna. W gdańskim epizodzie ostatniej drogi zmarłego miejscowe duchowieństwo katolickie uczestniczyło niezbyt licznie, co wprawiło w zdumienie niemieckiego proboszcza z Fürstenwerder (obecnie Żuławki). Jednak jak wyjaśniło "Echo", "duchowieństwo katolickie narodowości niemieckiej w Gdańsku odnosi się do Polaków nadzwyczaj nieprzychylnie" i dlatego też zbojkotowało "żałobną uroczystość na cześć Wielkiego Dostojnika Kościoła".

Proboszcz wyraził swe zdumienie w liście przesłanym redakcji "Echa". Z tego faktu wnioskujemy, że prawidłowe adresowanie korespondencji, w odróżnieniu od innych mieszkańców Wolnego Miasta Gdańska, nie sprawiało mu kłopotu. Wielu gdańszczan bowiem, "mimo bezustannych napomnień urzędów pocztowych", pisało "adresy dowolne, podając zazwyczaj tylko nazwisko odbiorcy i miejscowość i to jeszcze nie zawsze dokładnie".



Okazało się, że w tej sprawie pisał do Gdańska nawet... zarząd poczt chińskich. Z powodu niefrasobliwości nadawców, na pocztach chińskich znalazło się mnóstwo niedoręczalnych przesyłek, z którymi nie wiadomo było, co począć, ponieważ "nawet brak na nich adresów tych osób, które je wysłały".

Inną kwestią, budzącą zrozumiałe poruszenie i zainteresowanie, jeśli nie wśród wszystkich gdańszczan, to przynajmniej wśród gdańskich restauratorów, był pomysł umieszczenia w zabytkowych murach "zamku oliwskiego" (zapewne Pałac Opatów w Oliwie), restauracji.



To oczywiste, że nie spotkał się on z dobrym przyjęciem związku restauratorów gdańskich, dbających o interesy swych członków z Oliwy. Związek protestował więc energicznie, nie chcąc dopuścić do pojawienia się nowej konkurencji. Nam natomiast pozostaje zgodzić się z opinią "Echa Gdańskiego, że w każdych czasach podobne przedsięwzięcia wystawiają władzom "najmarniejsze świadectwo, że nie umie uszanować zabytków historycznych".

P.S. "Niechaj Echo Gdańskie dotrze w każdą strzechę jak i dwory pańskie"

.

Źródło: "Echo Gdańskie" nr 63 z 18 III 1926 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (8) 2 zablokowane

  • (7)

    Mega ciekawe ;) Szczególnieo napadzie na tą młodą kobietę i restauracji w łazienkach ;P Mam nadzieję, ze to pojawi się tego typu artykółów więcej;)

    • 13 5

    • Artykółów nie ale artykułów tak. (3)

      Zabierz sie do czytania to bedziesz wiedzial.

      • 9 2

      • (2)

        Tak na marginesie to jestes chamski
        Ryj .

        • 0 11

        • Pierdnęła pupa.

          • 2 1

        • Co nie zmienia faktu , że jesteś nieuk !!

          • 1 0

    • (2)

      Ubikacje to były pomieszczenia w ówczesnym języku.

      A historia 18-latki, którą usiłował uprowadzić mężczyzna w masce, mówiący najpierw po francusku aby nie było wątpliwości, że jest obcokrajowcem ma wszelkie cechy... zmyślenia. Nie wiem tylko kto kłamał i po co.

      • 5 1

      • (1)

        Też odniosłam takie wrażenie. Może sprawcą był ktoś znajomy dziewczynie lub tej rodzinie i było jakoś niepolitycznie go zdradzać, albo co. Ale artykuł fajny.

        • 1 0

        • Więcej

          takich artykułów jest na blogu autora w Gabinecie Osobliwości. Występuje jako lehardi ;)

          • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaki jest najstarszy budynek w Gdyni?

 

Najczęściej czytane