• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Małe, ale śmiałe. Kutry torpedowe i artyleryjskie podczas II w.ś.

Michał Lipka
22 listopada 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Załoga ORP "S1" w porcie. Załoga ORP "S1" w porcie.
ORP "S1" podczas rejsu z dużą prędkością. ORP "S1" podczas rejsu z dużą prędkością.
Ścigacz ORP "S1". Ścigacz ORP "S1".
Kuter brytyjski klasy MASB. Kuter brytyjski klasy MASB.
Polski kuter torpedowy okresu powojennego. Polski kuter torpedowy okresu powojennego.
Okręty typu 918 służące do zwalczania okrętów podwodnych. Okręty typu 918 służące do zwalczania okrętów podwodnych.

Wojenne historie dużych okrętów, takich jak np. OORP "Piorun" czy "Błyskawica", są powszechnie znane. Mało kto jednak pamięta o niewielkich, 23-metrowych jednostkach, które mimo skromnych rozmiarów na trwałe zapisały się na kartach historii Polskiej Marynarki Wojennej.



Przedwojenna koncepcja operacyjna kontradmirała Jerzego Świrskiego zakładała, iż polskie okręty uwikłane w konflikt będą operować z dala od swych baz, przecinając dalekie linie zaopatrzenia przeciwnika. W myśl tego zlecano przede wszystkim budowę jednostek o dużej autonomiczności. Mniejsze okręty, takie jak kutry torpedowe i artyleryjskie, musiały poczekać na swoją szansę aż do programu inwestycyjnego w latach 1936 - 1942.

Pierwotne plany zakładały budowę kilku kutrów w stoczniach zagranicznych, w których polscy specjaliści mieli zdobyć niezbędne doświadczenie. Kolejne zamówienia miały zostać złożone już w Warsztatach Portowych Marynarki Wojennej w Gdyni. Zakładano, podobnie jak w przypadku ORP "Orzeł", że fundusze na budowę nowych jednostek zbierze się w ogólnopolskiej zbiórce społecznej. Licząc na hojność narodu, zaplanowano sformowanie flotylli złożonej z 17 jednostek (tyle w tym czasie było bowiem województw).

Plany planami, a ostatecznie zdecydowano się na zamówienie jedynie dwóch ścigaczy, ale za to w znanej i sprawdzonej już z budowy OORP "Błyskawica" i "Grom" brytyjskiej stoczni White'a. Ponieważ jednak odpowiednie umowy podpisano dopiero w lipcu 1939 roku, wybuch wojny uniemożliwił przybycie zamówionych jednostek do kraju.

Gdy Polska Marynarka Wojenna podjęła współpracę u boku Royal Navy, upomniała się o zamówione wcześniej jednostki. Jak się jednak niebawem okazało, wobec wstrzymania finansowania i wybuchu działań wojennych, angielska marynarka przejęła oba zamówione polskie okręty. Ostatecznie ustalono, że w 1940 r. Polska Marynarka Wojenna przejmie jeden z zamówionych ścigaczy, dodatkowo otrzyma jedną nową jednostkę, a trzecią wydzierżawi.

Jak wyglądały same okręty? Były to jednostki o wyporności 32 ton, długości ok. 23 metrów i szerokości 5 metrów, uzbrojone w 1 działko 20 mm, liczne karabiny maszynowe i bomby głębinowe, osiągające prędkość 40 - 42 węzłów. Podczas uroczystego podniesienia biało-czerwonej bandery nadano im nazwy OORP "S1"," S2" i "S3".

Na "S1" dokonano istotnej zmiany - zdemontowano wyrzutnie torpedowe, przez co okręt z kutra torpedowego stał się jednostką artyleryjską i...pierwszym pechowcem nowej flotylli. W dzień po podniesieniu bandery na okręcie doszło do tragicznego wypadku - wybuchł pożar, podczas tłumienia którego zginął dowódca por. mar. Janusz Sokołowski. Powstałe uszkodzenia wyeliminowały okręt na trzy miesiące z działań wojennych.

"S2" i "S3" patrolowały kanał La Manche. "S2" zestrzelił niemiecki samolot, "S3" poważnie uszkodził nieprzyjacielski trałowiec. Niestety, wypadki zdawały się nie opuszczać polskich jednostek - niedługo po swym sukcesie "S3" został uszkodzony i musiał udać się na remont do stoczni.

Prawdziwym sukcesem była jednak potyczka, do której doszło 21 czerwca 1942 roku. "S2" i "S3" miały osłaniać brytyjski konwój, ale na "S3" znowu doszło do awarii silnika, więc musiał wrócić do portu. Dowódca "S2", por. Wciślicki, zdecydował o kontynuowaniu patrolu. W niektórych opracowaniach możemy natknąć się na opinie, że dowódca zlekceważył rozkaz powrotu do bazy lub też sam rozkaz został niedokładnie nadany. Dziś nie jesteśmy w stanie określić, jak naprawdę było. W każdym razie około północy ORP "S2" spotkał się z sześcioma niemieckimi ścigaczami. Nie zrażony tym faktem por. Wciślicki nakazał zbliżenie się do nieprzyjaciela i z odległości ok. 300 metrów nakazał otwarcie ognia. Niemcy zupełnie nie spodziewali się ataku od strony względnie bezpiecznego wybrzeża francuskiego, skąd zaatakowali Polacy. Dzięki temu udało się uszkodzić dwie jednostki nieprzyjaciela.

Niemcy jednak szybko zorientowali się, że przeciwnik jest znacznie słabszy od nich. "S2" zanotował pierwsze poważniejsze uszkodzenia. Na szczęście por. Wciślicki umiejętnymi manewrami wyprowadził swój okręt z pułapki, a uczynił to tak zręcznie, że Niemcy - nie zauważywszy tego - zaczęli się wzajemnie ostrzeliwać. Polacy wrócili do bazy.

Niedługo po tych wydarzeniach "S2" i "S3" osłaniały grupę brytyjskich ścigaczy torpedowych podczas ataku na niemiecki konwój. Podczas potyczki tym razem na "S2" doszło do awarii silnika. Okręt, osłaniany przez bliźniaczą jednostkę, musiał wycofać się z pola walki, wcześniej zapisując jednak na swoim koncie uszkodzenie niemieckiego ścigacza.

Niestety, intensywna eksploatacja spowodowała szybkie zużycie mechanizmów okrętowych i w latach 1943 - 44 wszystkie kutry wycofano z linii.

Po zakończeniu działań wojennych i odrodzeniu się floty w powojennej Polsce nie zapomniano o tego typu okrętach. Już w 1946 roku wydzierżawiono od ZSRR dwa kutry, które pod biało-czerwoną banderą pływały aż do połowy lat 60. Co warte podkreślenia, w latach 1969 - 1989 w linii znajdowały się kutry torpedowe rodzimej produkcji, które spłynęły z pochylni Stoczni Północnej w Gdańsku. Zmodyfikowany projekt tych jednostek w wersji zwalczania okrętów podwodnych wycofano dopiero w roku 2006.

Opinie (45) 2 zablokowane

  • A teraz mamy jeden okręt, który może bezpiecznie wypłynąć za Hel i wrócić (7)

    całe szczęście, że wokoło sami przyjacielscy sąsiedzi oraz wypróbowani sojusznicy

    • 32 4

    • Zawsze lepiej prowadzić sensowną politykę zagraniczną niż zbroić się (6)

      • 3 14

      • Mówisz o pokoju to zacznij myślec o wojnie.. (5)

        Sęsowna polityka zagraniczna jest wtedy kiedy interesy sąsiada sa nie zagrożone .

        • 15 2

        • tak, tak (1)

          przemysłowi zbrojeniowemu przydała by się wojenka, duży transfer pieniążków państwowych na konta korporacji. Trzeba tylko ludzi przekonać, że wojna to cos normalnego w czasach kryzysu. Te pokolenia nie znają wojny, więc nie będą za bardzo przeciw.

          • 1 7

          • Wojna trwa non-stop

            • 2 0

        • sam jesteś "sęsowny", przygłupie (2)

          słowniki ortograficzne nie są chyba aż tak drogie ;-)

          • 4 3

          • Do bódy. Sam jesteś pszygłób.

            • 0 2

          • skąd wiesz czy to nie prezydent?

            • 1 1

  • (1)

    Kiedyś zatrzymałem sie na nabrzeżu francuskim i tak mi sie pomyślało z lekką ironią "Muzeum Marynarki Wojennej" Przykre to ale prawdziwe

    • 22 0

    • na tak - całe 2 fregaty z demobilu od Jankesów, podwodniaki z demobilu od Duńczyków, a obrona plot to np. Migi29 po byłej NRD, hi hi

      • 3 1

  • świetne okręty (12)

    Okręty typu MTB i MGB nakomicie sprawdzały się podczas walk na wodach La Manche w rękach naszych marynarzy. Były szybkie zwrotne i skuteczne. Część z nich pływa zresztą do dziś jako jachty motowe (np. S3) lub służą jako pływające domy (S7 i S8). Przydatność małych szybkich jednostek na Bałtyku potwierdzają działania polskich trałowców w 1939, czy chocby rajd KP "Batory". MGB i MTB z pewnością przydałyby nam się wtedy bardziej niż duże niszczyciele, które zamiast bronić polskiego morza, musiały ewakuować się przed pewną zagładą. "Gryf" i "Wicher" - piękne, dzielne i duże okręty po dwóch dniach walk poszły na dno. Trałowce - wielokrotnie mniejsze i tańsze działały znacznie dłużej. Szkoda, że takich okretów mielismy wtedy relatywnie mało. Zbyt mało. Ahoy

    • 14 2

    • a ewakuacja niszczycieli z pozostawieniem najstarszego Wichra na pewno zarąbiście wpłynęła na morale żołnierzy. Dokonań trałowców typu Jaskółka bym tez nie przeceniał, a podwodna operacja "worek" też kompletna klapa. Ogólnie działania polskiej floty w 39roku to jeden wielki chaos i niekompetencja dowódcza, przy wielkim poświęceniu ze strony marynarzy i innych obrońców wybrzeża.

      • 3 2

    • działania trałowców (10)

      najskuteczniej trałowce działały w zakresie wsparcia ogniowego oddziałów walczących na lądzie - jak twoim zdaniem kutry torpedowe miałyby to robić mając na pokładzie najwyżej 20-40mm armaty?

      • 2 0

      • MGB (9)

        MGB - to właśnie kutry artyleryjskie (Motor Gun Boats) - pewnie nie gorzej wspierałyby naszą piechotę niż "ptaszki", które nie zostały własciwie wykorzystane do stawiania pól minowych (spóźniona decyzja ich stawiania i zbyt mały zakres). MTB (Motor Torpedo Boats) znakomicie nadawałyby się do ataków torpedowych na wodach Zatoki (blisko takiego ataku był np. ORP "Wicher", ale krótko pływał we wrzesniu). Te małe i bardzo szybkie jednostki mogłyby znacznie bardziej utrudniać życie Niemiaszkom - np. podczas ostrzałów artyleryjskich naszej LOW. Byłyby szybsze od jednostek niemieckich, małe (bardzo trudne do trafienia zarówno pociskiem jak i bombą lotniczą), łatwe do ukrycia wokół Helu. Podsumowując to -niestety tylko- gdybanie, takie jednostki bardzo by się wtedy przydały.

        • 1 0

        • ale niestety zbyt późno zostały zamówine :(

          • 1 0

        • Nie zgadzam się, że MGB nadają się wspierania piechoty. (7)

          Pod koniec lat trzydziestych maksymalnym kalibrem na jaki można było liczyć na ich pokładzie było 20/37/40mm (ze wskazaniem na ten pierwszy). Takie działka nadają się do walki z samolotami lub podobnymi jednostkami wroga - do wsparcia piechoty w taki sposób jak robiły to trałowce - no chance.
          MTB na pewno byłyby w stanie stawić bliżej nieokreślony opór Kriegsmarine, ale w czasach rozwoju MW myślano innymi kategoriami i inny miał być przeciwnik. Nie brano pod uwagę walki obronnej na wodach Zat. Gdańskiej, ale działania na dalekich przedpolach - u wejścia do Zat. Fińskiej.

          • 3 0

          • zgoda (6)

            ok - z tym wspieraniem piechoty przez MGB przesadziłem, ale na walkę z niewielkimi jednotkami niemieckimi nadawałyby się świetnie. To, że nasza mw miała kłopot ze zdefiniowaniem i określeniem właściwego przeciwnika to inna sprawa. Najpierw powinniśmy zając się pilnowaniem własnego podwórka, a dopiero potem wchodzeniem na czyjeś.

            • 0 0

            • pilnowanie własnego podwórka (5)

              Właśnie planowanie działań daleko od własnych wybrzeży było pilnowaniem własnego podwórka. I wróg był właściwie zdefiniowany. Plany rozwoju MW opracowywane były w latach 20'tych - świeżo po wojnie polsko-bolszewickiej. Niemcy nie były wtedy poważnym przeciwnikiem, to w ZSRS upatrywano potencjalnego agresora. Stąd duże, szybkie i bardzo silnie uzbrojone okręty podwodne i niszczyciele - ich zadaniem było atakowanie okrętów WMF daleko od naszego wybrzeża najlepiej przy jednoczesnym zablokowaniu Zat. Fińskiej zaporą minową (ORP Gryf). Wtedy morskie linie komunikacyjne mielibyśmy zabezpieczone, a co za tym idzie zapewnienie ciągłości dostaw (zapewne przede wszystkim z Francji) dla wojsk prowadzących wojnę na lądzie.

              • 1 0

              • Tym razem ja się nie zgadzam. (4)

                Nawet biorąc pod uwagę to, że ZSRR był wówczas definiowany jako główny przeciwnik, trudno dyskutować o mozliwosci całkowitego zablokowania jego floty przy uzyciu 4 niszczycieli i 1 stawiacza min i kilku o.p... Potencjał bojowy floty radzieckiej na Bałtyku był nieporównywalnie większy od naszego i przede wszystkim to my powinnismy pomysleć o bezpieczenstwie swojego wybrzeża (np. stawiajac ciężkie BASy czy rozbudowując lekkie siły - choćby typu opisywanych MTB czy lotnictwa morskiego). Blokada Zat. Fińskiej była całkiem słuszną koncepcją (co potwierdzili Niemcy), ale podkreślam, że zabezpieczenie najbliższych okolic naszych baz powinno być wtedy zdecydowanym priorytetem. Byłoby to też zabezpieczenie bardziej uniwersalne - gdyby np. zmienił się nam główny przeciwnik, a zmienił się... Chyba niestety.

                • 0 0

              • zabezpieczenie baz (3)

                IMO jednak zablokowanie Zat. Fińskiej było najłatwiejsze do wykonania (na pewno łatwiejsze niż zabezpieczenie Zat. Gdańskiej). Wąskie gardło, jedna solidna zapora minowa, czatujące o.p. i niszczyciele gotowe do nocnych ataków torpedowo-artyleryjskich (to jeszcze czasy gdy nie było radarów - w sprzyjającej pogodzie szanse na zaskoczenie i powodzenie ataku były spore).

                Z zabezpieczeniem samego wybrzeża sprawa była wyjątkowo ciężka - czy ciężkie BASy pomogłyby? Przypuszczam że tak, aczkolwiek w nieznacznym stopniu - spójrzmy na Singapur - potężna artyleria (aż do dział kal. 381mm) która zdała się na nic.

                • 1 0

              • hipotezy... (2)

                Koncepcja - owszem - może i słuszna, ale 4 niszczyciele, 1 stawiacz min, 5 o.p. i 5 minowców to trochę mało na 2 pancerniki, 2 krazowniki, 21 niszczycieli i 65 o.p., 48 kutrów torp. plus drobnica(stan KBF na 1941). Nawet przy tej waskiej gardzieli wygladałyby mizernie. Jesli weźmiemy jeszcze pod uwagę wsparcie sowieckiego lotnictwa morskiego (659 samolotów)- nasze siły nawodne nie miałyby wiekszych szans powodzenia. Jedynie podwodniacy mogliby poharcować, ale trochę tam płytko... Niemcy blokujac Sowietów w Leningradzie mięli jednak do dyspozycji więcej argumentów niż my - oprócz silnej floty, takze swietne lotnictwo i armię ladową oblegającą bazę wroga. My bylismy daleko w tyle...

                • 0 1

              • dysproporcja sił (1)

                Wiadomo, że mało - ale szanse powodzenia i tak były - operację przeciwkonwojową Bismarcka (i Prinz Eugena) zniweczyło jedno (!) trafienie ciężkim pociskiem w zbiorniki paliwowe tego pierwszego. Następnie jego los przypieczętowała jedna (!) torpeda zrzucona z przestarzałego Swordfisha.
                A że byliśmy daleko w tyle to niestety prawda, raczej z marnymi szansami na podgonienie przeciwników.

                • 2 0

              • AMEN

                • 0 0

  • a teraz eskimosi maja lepsze kajaki niz Polska flotę.

    Cała armia jest gorzej uzbrojona i wyszkolona niz pigmeje uzbrojeni w dzidy.

    • 6 12

  • Jeden amerykanski lotniskowiec (3)

    i juz po polskiej MW.smutne ale prawdziwe.

    • 15 2

    • (1)

      a jak on ma przepłynąć cieśniny duńskie może mi powiesz????????

      • 2 3

      • obawiam się, że te 2 czy 3 tomahawki albo eskadra hornetów doleciałyby do Gdyni i z Morza Północnego, hi hi

        • 7 0

    • nie tylko po MW...

      ...ale również po części Sił Zbrojnych RP

      • 5 0

  • kutry (4)

    byłem w porcie na Oksywiu, gdy przybywały kutry radzieckie ale wówczas mówiono o "darze" z ich strony...później o ille pamiętam, wybuchy ich kotłów były pretekstem do oskarżenia o sabotaż i uwięzienia kierownictwa Mar.Woj i innych :))

    • 12 1

    • KUTRY

      chyba cos pokreciles kotly na kutrach? idz dzieciaku do szkoly

      • 2 1

    • ...

      Taaa.... byłeś.

      • 0 1

    • ...

      Masz fantazję, chłopie... ile lat miałeś , jak rzekomo byłeś w porcie na Oksywiu? No i te wybuchające kotły (na kutrach torpedowych?). Nie ma to jak chęć zaistnienia w internecie nie poparta wiedzą w temacie, dziadku.

      • 1 0

    • jakie to były kutry

      • 1 0

  • Obrona wybrzeża nie miała prawa powieść się z przyczyn geograficznych. Nawet gdyby w wyniku umowy międzynarodowej w Gdyni (2)

    powstała wielka baza Royal Navy. Niemcy byli wszędzie. Byłoby jak w Dunkierce. Granica była za długa. Dobrze, że po wojnie ją skrócono.

    • 1 11

    • (1)

      o ile wiem, to po wojnie granica morska Polski jest dłuższa ;-))))

      • 8 1

      • zapewne chodzi o granice ladowa :P

        • 2 1

  • Nasze kutry torpedowe dogonią i zatopią każdy okręt wroga w dowonlym miejscu na świecie. (2)

    • 5 2

    • wow (1)

      W Tesco też ?

      • 1 0

      • przygłup jesteś...

        • 0 0

  • (1)

    Przepisywacz!!!

    • 2 8

    • a dokłądniej co masz na myśli?

      • 0 0

  • sentyment (2)

    służyłem w latach 80-tych na 456 orp sprawny

    • 1 2

    • słuzylem w roku 1980-83 na orp odwazny ina orp szybki

      • 1 1

    • Fred

      Służyłem na ORP Bitny 452 na Wisłoujściu 52 węzły zgodnie z numerem to było pływanie 5 ton na godzinę zużycie ropy na 456 pływałem z Kaśkowem

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Na którym cmentarzu spoczywa Anna Walentynowicz?

 

Najczęściej czytane